30 Isztar, Ishtar, Isther, Esther… Easter… Wesołych Świąt! Hm… tylko jakich? 03

W ostatniej części tego wpisu zamieszczę jeszcze jeden dowód na to, że tradycja pustynna, nie tylko prześladowała i prześladuje pradawne zwyczaje wywodzące się z prastarej Tradycji Słowiańskiej, ale że tak naprawdę, wszystko od niej zapożyczyła, tyle że to zniekształciła i upośledziła i TERAZ NIE CHCE SIĘ DO TEGO PRZYZNAĆ, BO JEŚLI OBEDRZE SIĘ Z NIEJ TE WSZYSTKIE OD-SŁOWIAŃSKIE ZAPOŻYCZENIA CO JEJ ZOSTANIE?!! Msza święta, cierpienie, pokuta za grzechy, palenie heretyków i czarownic na stosach, tzw. Święta Inkwizycja, prześladowanie innowierców, zagłada całych narodów, jak Prusowie, Inkowie, Aztekowie, Indianie itd? Nic więcej ne przychodzi mi do głowy…

Myślę, że całe to zbrodnicze działanie, jest podyktowane zwyczajnie poczuciem winy, strachem, że prawda o tym wyjdzie na jaw, a wtedy… kto wie , co się stanie… Ten strach, ale i nie tylko on napędza konieczność zamazania, zniknięcia wszystkich dowodów, zamknięcia ust wszystkim tym, którzy ośmielają się wskazywać na to, że zamiast być czymś nowym, lepszym itd, jest ta zbrodnicza pustynna tradycja tylko krwawymi popłuczynami po wcześniejszej prastarej Tradycji Słowiańskiej. Dla zarządzających niewolnikami, barankami, parafianami, jest oczywiste, że nawet pamięć musi być zniszczona, żeby niewolnicy nic o swojej przeszłości nie wiedzieli, bo jak się dowiedzą, to przestaną być niewolnikami pustynnych kłamstw, a podstępni manipulatorzy, którzy głoszą pustynne prawdy objawione i wykorzystują kogo i co mogą, dla swoich określonych korzyści, będą mieli przerąbane!

Po mimo całego tego cierpienia i całych 2000 lat prześladowań, Tradycja Słowiańska nie została zabita, a teraz na naszych oczach odradza się, jak Przyroda na Wiosnę!!!

Oto kolejne dowody na to, że piszę prawdę:

http://histmag.org/forum/index.php?topic=3680.0
Pogaństwo dziś (pogańskie korzenie chrześcijańskich świąt)

Siboov « dnia: 31 Październik 2006, 16:39:14 »
Zastanawiałam się ostatnio, czy (oprócz nocy Kupały) do XXI w. przetrwały jakieś święta słowiańskie- tradycje naszych przodków, które kutywujemy do dziś, nawet jeśli nie zdajemy sobie z tego sprawy? Jeśli znacie takie obrzędy, tytuły książek lub adresy stron www, bardzo proszę o ich podanie.

Eire « Odpowiedź #1 dnia: 31 Październik 2006, 18:50:17 »
Choćby jutrzejsze zapalanie zniczy na grobach zmarłych- ogień oświetlał im drogę do zaświatów. Swego czasu w listopadzie szykowano się na odwiedziny zmarłych krewnych zastawiając stoły i paląc w łaźniach. Więcej informacji na ten temat znajdziesz w książce Bożeta i My Ewy Nowackiej

mac ap « Odpowiedź #2 dnia: 31 Październik 2006, 20:51:16 »
Jest tego mnóstwo. Święto Zmarłych, Wielkanoc i jajka wielkanocne, wianki świętojańskie, sypanie ryżem przez młodą parę, Boże Narodzenie i wiele, wiele więcej. 99% ludzi nie zdaje sobie sprawy, że większość obecnych świąt i zwyczajów ma swoje korzenie w pradawnych, niby całkowicie zapomnianych czasach.

Roman Sidorski « Odpowiedź #3 dnia: 31 Październik 2006, 22:58:30 »
Święta korzenie mają chrześcijańskie, nie pogańskie, jedynie przeszczepione zostały na pogański grunt i przejęły z niego to i owo. Nie należy o tych pogańskich elementach zapominać, ale nie warto ich przeceniać, tym bardziej, że dziś nieraz są pustymi gestami bądź ich symbolika zaczyna być interpretowana coraz bardziej po chrześcijańsku bądź zgoła całkowicie laicku.

Mikołaj S. « Odpowiedź #5 dnia: 01 Listopad 2006, 08:09:24 »
Do tego jeszcze marzanna, stypy, i jak już powiedziano wiele innych. Kosciół próbował walczyć z tymi pogańskimi obrządkami, ale z mizernym skutkiem. Dlatego wszystko się wymieszało i puff… tak powstały nasze dzisiejsze święta 😉 Dużo informacji na ich temat – choć nie naukowych – można znaleźć w dziełach Reymonta, Mickiewicza i Słowackiego.

mac ap « Odpowiedź #8 dnia: 01 Listopad 2006, 19:05:49 »
Nie chodzi o ryż, kaju, tylko o sypanie zbożem na młoda parę. Ryż po prostu zastąpił pierwowzór, ale wygląd i sens tego zwyczaju pozostał dokładnie ten sam.
Co do świąt Czajna, to upieram się, że te głębsze korzenie są czysto pogańskie. Boże Narodzenie to Święto Jowisza Triumfującego, czy- sięgając jeszcze głębiej- zwycięstwo światła nad ciemnością (przesilenie zimowe). Wielkanoc z jego czysto pogańskimi zwyczajami, takimi jak Śmigus Dyngus, czy pisanki to po prostu Święto Wiosny, Święto Życia. Święto Wszystkich Świętych to oczywiście prastare, praindoeuropejskie Święto Zmarłych, które w nieco bliższych nam czasach objawiało się jako swojskie, mickiwiczowskie Dziady, albo celtyckie Fleadh nan Mairbh- wigilia bardziej znanego, także tu pasującego Samhain. Innymi słowy, jak dotrzemy do drugiego, nie pierwszego dna, treści są czysto pogańskie i wywodzą się z czasów, kiedy nie było nie tylko chrześcijaństwa, ale wręcz nawet judaizmu.

Roman Sidorski « Odpowiedź #9 dnia: 01 Listopad 2006, 21:12:33 »
A ja będę się upierał, że Boże Narodzenie, to Boże Narodzenie, a to, że odbywa się w grudniu ma znaczenie drugorzędne, szczególnie dzisiaj, kiedy Jowisz jest dla nas równie abstrakcyjny jak wielki Manitou. Treść tych świąt (a przynajmniej ich większości, bo z 1 listopada jest faktycznie trochę inaczej) jest chrześcijańska, a że pewne formy i symbolika są odziedziczone (i przetworzone!) przedchrześcijańskie, to nie znaczy, że pogaństwo ma tu znaczenie decydujące.

Mikołaj S. « Odpowiedź #10 dnia: 02 Listopad 2006, 07:33:25 »
A kto powiedział, że pogaństwo ma tu decydujące znaczenie? Poprostu wielu ludzi nie zastanawia się nad tym, co dzieje się wokół nich. Przyjmują rzeczywistość taką jaką jest bez zastanowienia się dlaczego tak jest 😉 Ilu z waszych znajomych wie, o niektórych korzenia świąt chrześcijańskich? Który wie, że obecnie największa kateda w mieście, albo kościółek nieopodal zostały wybudowane na ruinach dawnej świątyni pogańskiej?

mac ap « Odpowiedź #11 dnia: 02 Listopad 2006, 20:07:23 »
Cytat: „Czajna Seczen”
A ja będę się upierał, że Boże Narodzenie, to Boże Narodzenie, a to, że odbywa się w grudniu ma znaczenie drugorzędne, szczególnie dzisiaj, kiedy Jowisz jest dla nas równie abstrakcyjny jak wielki Manitou.

Tak, jak napisałem, sprawa ma dwa dna. To, które jest płycej i jest przez to lepiej widoczne, to warstwa chrześcijaństwa. Pod nim jest dno drugie, równie prawdziwe, ukryte przed okiem większości ludzi. Sięga ono czasów, przy których chrześcijaństwo jest młodzieniaszkiem…

Cytuj
Treść tych świąt (a przynajmniej ich większości, bo z 1 listopada jest faktycznie trochę inaczej) jest chrześcijańska, a że pewne formy i symbolika są odziedziczone (i przetworzone!) przedchrześcijańskie, to nie znaczy, że pogaństwo ma tu znaczenie decydujące.

Nie pisałem, że decydujące, ale na tyle istotne, że równie ważne co chrześcijaństwo. Poza tym jest mnóstwo zwyczajów nawet nie tkniętych przez stulecia chrześcijaństwa- wianki świętojańskie, Śmigus Dyngus, pisanki, znicze, sypanie ryżu, stypy itd…

Dagget « Odpowiedź #12 dnia: 06 Listopad 2006, 16:18:45 »
A również możliwe jest takie twierdzenie. Chrześcijaństwo aby się zakorzenić w pogańskiej Europie musiało obrzędowość (bo przecież nie prawdy wiary) dostosować do miejscowych warunków. A bogowie czy bożkowie pogańscy stali się kolejnym przejawami szatana. Tylko nie jest to argument przeciwko chrześcijaństwu. Po prostu realizm. A argument, że coś było wcześniejsze to mu daje jakąś przewagę nad tym co nastąpiło później nie jest przekonujący.

mac ap « Odpowiedź #13 dnia: 06 Listopad 2006, 20:19:25 »
Cytuj
A również możliwe jest takie twierdzenie. Chrześcijaństwo aby się zakorzenić w pogańskiej Europie musiało obrzędowość (bo przecież nie prawdy wiary) dostosować do miejscowych warunków. A bogowie czy bożkowie pogańscy stali się kolejnym przejawami szatana. To nie mozliwe twierdzenie, a powszechnie przyjęta i świetnie potwierdzona teoria.

Cytuj
A argument, że coś było wcześniejsze to mu daje jakąś przewagę nad tym co nastąpiło później nie jest przekonujący

To do mnie? Nie pisałem o „przewadze”, tylko o głębszych korzeniach. Jesteś w takim samym stopniu potomkiem swoich rodziców, co i pradziadków. Tylko że o pradziadkach wiemy znacznie mniej i rzadziej myślimy. Jeśli zaś szukać źródeł rzeki, to raczej należy iść do miejsca, gdzie wypływa spod ziemi, a nie tylko do zbiegu pierwszych strumieni.
Coś jestem dziś w metaforycznym nastroju… 🙂

starzyk « Odpowiedź #14 dnia: 15 Grudzień 2006, 20:13:06 »
Witam szczególnie serdecznie po dłuuugiej przerwie. Wprawdzie sporo mam zaległości… Ale na to przyjdzie czas później. Tymczasem… do rzeczy. W istocie sprawa z pogańskimi świętami jest bardziej skomplikowana. Wydawałoby się, że rację mają ci, którzy w działaniach Kościoła katolickiego i tym przysłowiowym już dziś „zawłaszczaniu świąt” upatrują pewnych machinacji chrześcijan. Nie jest tak do końca. Śmiem nawet przypuszczać, że jeśli chodzi o pamięć związaną z pogańskimi świętami i obrzędami, to dzisiejsi wyznawcy kultów prasłowiańskich, pogańskich i innych, mają Kościołowi wiele do zawdzięczenia. Dlaczego? Otóż w dyskusji na temat roli Kościoła w zamazywaniu „faktycznego” charakteru pogańskich niegdyś kultów i świąt, bardzo ważne jest, aby zdać sobie sprawę, że tak naprawdę dyskutujemy tutaj o świętach, które jednak do dziś istnieją…! W takiej, czy innej formie, w wersji kadłubowej, okrojonej, lub o całkiem innych założeniach, ale istnieją… Bo przecież Dziady mają swe odbicie w listopadowym Święcie Zmarłych, bo przecież Boże Narodzenie znajduje się w kalendarzu liturgicznym bardzo blisko niegdysiejszego pogańskiego święta godów. Bo przecież Zielone Świątki tak naprawdę przypadają na termin zbliżony do terminu święta płodności (u niektórych słowiańskich plemion było to „święto gajów”). I wszystko fajnie i wszystko ładnie. Ale pytanie: czy dzisiejsi „poganie” znaliby te święta, gdyby nie Kościół, który budując na nich swój własny kalendarz liturgiczny nie tylko nadawał im nowy wyraz, ale jednak w ten sposób od zapomnienia zachowywał? Czy ktokolwiek pamięta jeszcze o tym, że na przykład Dziady były w niektórych regionach Słowiańszczyzny obchodzone… co miesiąc? Niewielu. A przecież zupełnie inaczej sprawa miałaby się wówczas, gdyby Kościół swoje Zaduszki również obchodził co miesiąc. Zachowała się żywa pamięć tylko o Dziadach listopadowych (a raczej październikowych), bo tylko to święto Kościół zechciał asymilować. To w dużej mierze Kościół zachował od niepamięci Noc Kupały, „nadpisując” ją Nocą Świętojańską, to Kościół nadał nowe znaczenie owym Godom, nie wymazując ich przecież całkiem z ludzkiej świadomości, a wręcz je w niej utrwalając. To kościół przechował w pamięci stosowanie „ofiary zakładzinowej” stosując tradycję kamienia węgielnego na długo przedtem, zanim w murowanych domach czyniono tak powszechnie (teraz już coraz rzadziej). Ale nie tylko. W swojej ostatniej książce Zdzisław Skrok pisze między innymi o wierzeniach prostego ludu i o pewnych ciekawych konotacjach pogańsko-chrześcijańskich. W „Słowiańskiej mocy” Skroka możemy przeczytać takie oto zdanie: „Słowianie z racji swego oddalenia od centrów, cywilizacyjnego spowolnienia, najdłużej z ludów Europy zachowali ową archaiczną wrażliwość i jeszcze w połowie XX wieku, jak opisuje to Edward Redliński w Konopielce, napotykali bogów wędrujących przez świat. Byli to już wprawdzie bogowie chrześcijańscy, a nie pogańscy, ale praca prawej półkuli umysłu była ta sama i ten sam świat co dawniej wyświetlały oczy.” Zatem w dużej mierze to, czym dla nas są święta Bożego Narodzenia i każde inne święta także, zależy tak naprawdę od tego, czego my sami od nich oczekujemy… Pozdrawiam

mac ap « Odpowiedź #15 dnia: 16 Grudzień 2006, 21:57:05 »
Chrześcijaństwo „nadpisywało się” w pogańskie święta przeciez nie dlatego, że chciało je ochronić przed zapomnieniem, tylko dlatego, że były one bardzo żywotne, świetnie osadzone w ludzkiej świadomości i trudne do wymazania. Ciężko by było poradzić sobie z nimi w inny sposób. Nie wydaje mi się więc, że należy w chrześcijaństwie upatrywać kustosza pradawnych obrzędów. One, pozostawione samym sobie, prawdopodobnie przetrwały by bez żadnej pomocy.

starzyk « Odpowiedź #16 dnia: 16 Grudzień 2006, 22:17:35 »
Oczywiście, że „nadpisywanie ” świąt pogańskich chrześcijańskimi nie miało na celu ich zachowania od ludzkiej niepamięci (i tu masz rację, mac ap), ale konekwencja tego nadpisywania jest faktem – zastąpione przetrwały w pamięci, niezastąpione znikły z niej całkowicie. Pogaństwo – jak pokazuje historia – z pominiętymi przez Kościół świętami sobie jednak nie poradziło, choć na dobrą sprawę nikt ich nie tykał. Pogańskie święta, w okolicy których nie znalazły się ważne daty chrześcijańskie zwyczajnie umarły śmiercią naturalną. Dopiero dziś mozolnie i w sposób ostatecznie nieco koślawy, te zapomniane święta z mroków się wyciąga.

mac ap « Odpowiedź #17 dnia: 17 Grudzień 2006, 22:00:04 »
Nic dziwnego, że nie przetrwały, skoro chrześcijaństwo walczyło z nimi wszelkimi dostępnymi środkami. Bo jakież to z nich „pominięto”? Możemy sobie teraz siedzieć i dywagować, czy pogańskie obrzędy i obyczaje, gdyby ich nie zwalczać, kwitły by dalej, czy nie. Z powodu interwencji chrześcijaństwa nigdy się juz tego nie dowiemy. To wszystko przypomina chwalenie ideologów ZSRR za to, że Mikołaja zastąpili ateistycznym Dziadkiem Mrozem. A mogli przecież w ogóle nie dać nic wzamian.

starzyk « Odpowiedź #18 dnia: 18 Grudzień 2006, 07:42:10 »
Oczywiście, mogli. Kościół też wcale nie musiał „tworzyć” Nocy Świętojańskiej w czerwcu, czy Święta Zmarłych akurat na przełomie października i listopada, mógł karać stosem albo „Narrenturmem” wiejskich trzpiotów, którzy w drugi dzień Świąt Wielkanocnych w jakimś zamierzchłym i bezbożnym rytuale polewali wodą piszczące z uciechy panienki. Mógł po prostu rzeczywiście wprowadzić to, co Ty nazywasz „interwencją chrześcijaństwa” i naprawdę rozprawić się z pogańskim światopoglądem. Mac ap, być może istotnie należałoby zapytać, czy obrzędy pogańskie przetrwałyby, gdyby Kościół ich nie nękał, czy też nie. Ale czy potrafisz odpowiedzieć na pytanie, dlaczego mimo jawnego nękania, w naszej zbiorowej świadomości przetrwały właśnie te, które były nękane najdobitniej poprzez „nadpisanie” właśnie, a te, które Kościół pominął i zbył milczeniem znikły jak wspomnienie? Piszesz: „Chrzecijaństwo walczyło z nimi wszelkimi dostępnymi środkami”. W istocie jedynym, najbardziej (jak się potem okazało) radykalnym środkiem, jakiego użył Kościół, było po prostu… zapomnieć. To dlatego właśnie napisałem nieco powyżej, że kwestia, o której mówimy, jest skomplikowana. A skomplikowana jest dlatego, że nie ma tu, wbrew temu, co twierdzą przedstawiciele ruchów neopogańskich i zwykli zwolennicy „rodzimej religii Słowian” prostej zależności: „Kościół położył na świętach łapę, dlatego wszystko odeszło w zapomnienie”.

Tak łatwo nie jest. Pytasz, jakie święta pominięto? Cóż, kalendarz „liturgiczny” pogan pękał w szwach, o ile wiem. A chociaż wiem niewiele, znam z literatury i analiz reliktów na wschodzie takie święta pogańskie jak lutowe: święto Welesa, czy Strzyboga, marcowe: jaskółka, Tydzień Jaryły, Wierzbica, święto Peruna, kwietniowe: święto Jarowita, Mokosz, bardzo powszechne Rusalnice (początek maja), czerwcowy pogrzeb Jaryły, święto Siemargła, Wodnika, lipcowe: święto Swaroga, Perunica, Spasy letnie, ziowe, jesienne, wiosenne, chlebowe, jabłkowe… i inne, wiele innych. Zapomnianych już od dawna.

Można oczywiście patrzeć z przymrużeniem oka na te, tworzone dziś mozolnie z zapisków i reliktowych już pozostałości wschodnich obrzędów próby przywoływania dawnych czasów i rytuałów. Tak czy inaczej jednak, mamy tu dobitny dowód na to, że lwia część tamtych pogańskich świąt odeszła. I moim zdaniem stało sie tak nie dlatego, że Kościół czegoś tam zabraniał, ale dlatego, że model oferowany przez liturgię katolicką (w dodatku wcale nie tak agresywną jak się sądzi, pozwalającą na ludowe formy pewnych pogańskich rytów) po prostu społeczeństwu odpowiadał. Dowodem na to może być niewiarygodna wręcz ciągłość kultu w pogańskim niegdyś gaju kleczanowskim, który to kult trwa nieprzerwanie od czasów plemiennych, kiedy oddawano cześć bożkom świętego gaju, aż do dzisiaj, kiedy w tym samym od wieków lasku, odprawia się nabożeństwa z okazji Zielonych Świątek. Dlaczego właśnie tam?! Na Boga, przecież gdyby Kościół miał być tak agresywny wobec starej wiary, jak chcą niektórzy, nie pozwoliłby sobie na tego typu kompromisy… Lasek byłby wycięty (na ławki w kościele), kurhany zrównane z ziemią, okolica obłożona klątwą i zaorana pod ugór. Nabożeństwo wśród późnoplemiennych kurhanów…? To pachnie jakąś dywersją, prawda?

mac ap « Odpowiedź #19 dnia: 18 Grudzień 2006, 21:57:56 »
(…)
A któreż to pogańskie święta Kościół pozostawił w spokoju samym sobie, ani nie „nadpisując” w nich chrześcijańskich treści, ani nie walcząc z nimi otwarcie?
Nie znam też żadnej treści, którą chrześcijaństwo wlało by do takiego Śmigusa Dyngusa. Chyba sie nie dało. I mimo walki z tym obrzędem, przetrwało ono do dzisiaj.
(…)
To wszystko albo święta o wygasłych podstawach, albo otwarcie święta pogańskich bogów, czego chrześcijaństwo nie mogło tolerować. Nie wiem więc, skąd to przekonanie o pozostawieniu ich w spokoju. Pomijając już to nawet, już od dawna nikt raczej nie wierzy w Swaroga kowala, więc i poświęcone jemu obrzędy obumarły.
(…)
Nie będę temu przeczył, ale też nie kłóci się to z wyżej postawionymi tezami.
(…)
Niejeden gaj spotkał taki los. Niedaleko Wrocławia jest na przykład taka góra Ślęża…

kaj « Odpowiedź #20 dnia: 19 Grudzień 2006, 07:59:23 »
I co? Kościół świętą górę zrównał z ziemią?

starzyk
« Odpowiedź #21 dnia: 19 Grudzień 2006, 08:26:09 »
Wszystkie prawie pogańskie święta, których były krocie, a z których przytoczyłem zaledwie skromny procent, wszystkie one (uwaga! jako ryt obrzędowy, nie jako prawdy wiary) zostały pozostawione samym sobie. Nikt ich nie nadpisywał, nikt na siłę nie nadawał im nowych, chrześcijańskich walorów i śmiem twierdzić, że to właśnie, a nie cokolwiek innego było przyczyną odejścia ludu od tych form kultu. Zostały zapomniane, bo nie sprostały czasom. Być może była to przyczyna wtórna, spowodowana przyczyną do głębi pierwotną (o której pisałem już swego czasu na tym forum) a mianowicie niedoskonałością pogańskiej mitologii i pogańskiej sfery sacrum. Zauważ, mac ap, że w mitologii słowiańskiej/pogańskiej brak jest bogów wszechmocnych. Brak jest uniwersalnych, ponadczasowych, „ponadwymiarowych” bóstw, które łączyłyby w sobie wszystkie sakralne cechy naprzyrodzoności. Wszystkie moce skupiałyby w jednym. Zawsze albo był to bóg magii, zaświatów i wróżb (Weles), albo ognia i plonów (Swarożyc – pochodna Swaroga, boga solarnego), albo kobiet i płodności (Mokosz), albo wreszcie piorunów i wojny (Perun)… Każdy z nich cechował się jakąś specjalnością, jakąś sobie tylko przypisaną cechą. Zero uniwersalności. Tej uniwersalności, którą oferowało chrześcijaństwo… Ale to tak na marginesie. Wracając do tematu warto zauważyć, że święta pogańskie, czy raczej obrzędy, głęboko zakorzenione we wczesnośredniowiecznej społeczności, nie były dla Kościoła wcale tak wielką tragedią. Kościół – i trzeba to podkreślic z całą mocą – nie był histerycznym eksterminatorem obrzędów na wskroś pogńskich. A świadczy o tym właśnie taka mnogość do gruntu pogańskich obrzędów, jakie przetrwały do dziś. Jaja wielkanocne, bazie, znicze na grobach, wreszcie ten nieszczęsny śmigus… To wszystko to tylko pewne zamierzchłe formy o nowej treści. Co do śmigusa, to tutaj akurat nowe znaczenia są widoczne jak na talerzu – woda w chrzescijaństwie zawsze była czynnikiem zasadniczym, oczyszczającym i nadającym nowe życie. Tak więc przytoczone przeze mnie święta miały wszelkie szanse aby przetrwać. Miały szansę zostać w ludzkiej pamięci, tak samo, jak zostały Dziady chociażby… Dlaczego więc nie zostały? Czy może rzeczywiście były one tępione jak wszy? Czy może Kościół istotnie z wymienionymi przeze mnie w poprzednim poście świętami walczył zajadle ogniem i mieczem (czego zbyt wielu śladów i dowodów kronikarskich i archeologicznych jakoś nie potrafię teraz przytoczyć)? Ale czy w takim razie nie jest to jednak dowód na to, że nadpisywanie świąt było tej walki formą najłagodniejszą i – rzeczywiście – należy uznać, że to Kościół, absolutnie zresztą nieświadomie, przedłużył tym pogańskim świętom (Dziadom, godom i Kupale) żywot w zbiorowej świadomości?

Tutaj wracamy do meritum sprawy. Twierdzisz, że święta ku czci Jarowita, Peruna, Nyi i innych fantastycznych postaci to święta o wygasłych podstawach. Słusznie. Ale przecież zarówno Gody „nadpisane” Bożym Narodzeniem, jaki i Noc Kupały, święto równonocy wiosennej czy Dziady, to święta o podstawach równie wygasłych i zimnych jak neolityczne palenisko. Bo chociaż nasze, chrześcijańskie święta obchodzimy w okolicy tamtych, zamierzchłych, chociaż wiemy, jakie święta w tym okresie były przez pogan obchodzone, to przecież nie oddajemy cześci bóstwom pogańskiego panteonu. Dziady dzisiaj mają dla nas takie samo znaczenie i takie same budzą skojarzenia, jak Spas Jabłkowy. Czyli właściwie żadne. Zatem uważam, że w dyskusji na temat korzeni dzisiejszych świąt, jednak Czajna ma rację, odcinając zupełnie podstawy tych świąt od pogańskiej przeszłości. Odciąć je trzeba, bo charakter ich jest absolutnie inny od charakteru świąt, które zostały zapomniane lub zniesione bez litosci. Wbrew temu, co twierdzi założycielka tego wątku – Siboov, że kultywujemy i dziś, czasem bezwiednie, stare tradycje. Nie, to nieprawda. Nasze święta mają charakter diametralnie inny, bo wynikają z diametralnie odmiennego sposobu postrzegania sacrum i świata… Tak samo, jak zupełnie inny charakter, funkcję i misję ma kościół zbudowany na ruinach pogańskiej świątyni. Nikt przy zdrowych zmysłach nie cofa metryki kościoła parafialnego do VII wieku tylko dlatego, że pod kościelnym ołtarzem znajdują sie relikty świętego dębu. Pozdrawiam

kaj « Odpowiedź #22 dnia: 19 Grudzień 2006, 10:04:12 »
Marzanna przetrwała i nijakiego chrześcijańskiego charakteru nie ma. Mamy też proces odwrotny – poganizacji świąt chrześcijańskich. Jakieś walentynki, halołiny, santaklausy z czerwononosym reniferem itd. I w Średniowieczu chrześcijaństwo i władza Kościoła ograniczała się naprawdę tylko do większych miast. Na prowincji obyczajowość pogańsko sobie kwitła. Kościół zszedł na powaznie tam dopiero w XV w. I zaczął sie konflik, miejscami dośc ostr – do palenia czarownic włącznie.

starzyk « Odpowiedź #23 dnia: 19 Grudzień 2006, 10:21:54 »
No tak, ale akurat marzanny niczym nie zastąpiliśmy i nie ma tu mowy o „chrześcijańskim święcie z pogańskimi korzeniami”.

magdar « Odpowiedź #24 dnia: 19 Grudzień 2006, 13:48:40 »
I sobie kwitnie do teraz…:) Czy palenie czarownic, to pogaństwo? Kobitka zawsze dla Panów była ” inna”….

kaj « Odpowiedź #25 dnia: 19 Grudzień 2006, 14:18:42 »
Czarownice to pogaństwo. Palenie ich – chrześcijaństwo.

magdar « Odpowiedź #26 dnia: 19 Grudzień 2006, 14:41:41 »
No tak w 100% to nie jestem pewna… Czarownice, to panie, które leczyć potrafiły. A więc, ówczesna medycyna się kłania ( i tak jak obecna polegająca na metodzie prób i błędów…patrz psychiatria! Chrześcijaństwo próbowało naśladować. Niestety nie wyszło ( za wyjątkiem truczizn :O)

Roman Sidorski « Odpowiedź #27 dnia: 19 Grudzień 2006, 18:26:11 »
Tyle że jego inicjatorami częściej (o ile wolno dokonywać takich uogólnień) byli świeccy niż duchowni.

starzyk « Odpowiedź #28 dnia: 19 Grudzień 2006, 20:36:30 »
Nie tylko dla panów… Wielkie zasługi na polu tropienia i denuncjacji wszelakich „wiedźm i czarownic” położyła cześnikowa zakroczymska Marcjanna z Kossobudzkich Lasocka… Niewątpliwie dama… :icon_lol: Tak, z całą pewnością wiedźmy to pogaństwo czystej wody… Wiedźmy, które – trzeba to przyznać – nawet w XVIII wieku lubiły „urok rzucić”…

Roman Sidorski « Odpowiedź #29 dnia: 19 Grudzień 2006, 22:22:07 »
Pogaństwo, ale chyba też nie całkiem. Wszak kościół nie uważał czarów za praktyki pogańskie, tylko szatańskie, a więc niestojące w sprzeczności z wiarą w Boga, niebo i piekło.

…..

Jest tego tam duuużo więcej, bo to są wybrane cytaty tylko z pierwszej z pięciu stron. Mnie zawsze bardzo przygnębia czytanie czegoś takiego, bo zawsze jest to jedno i to samo. Wszystkowiedzący krześcijanie, czy inni wyznawcy pustynnej tradycji, ZAWSZE POGARDLIWIE ODNOSZĄ SIĘ DO TEGO CO BYŁO PRZED TYM JAK NASTAŁA ICH TRADYCJA!!! ZAWSZE JEST TAK SAMO I NIGDY NIE BIORĄ ŻADNEJ ODPOWIEDZIALNOŚCI ZA TO, CO ROBILI ICH PRZODKOWIE I INNI WYZNAWCY TEJ ZAKŁAMANEJ KRWAWEJ TRADYCJI…

Tu na sam koniec jeszcze dopełnienie:

Bożywoj « Odpowiedź #69 dnia: 07 Sierpień 2007, 09:20:08 »
Cytat: Czajna Seczen w 30 Grudzień 2006, 14:27:45
Hm, powrócę do metafory z korzeniem. Święta chrześcijańskie nie mają pogańskich korzeni, ponieważ nie są to przekształcone dawne obrzędy i z nich nie wyrastają, ale są to zupełnie nowe uroczystości, do których przemycono drobne elementy starych. Inaczej mówiąc Boże Narodzenie to nie chrześcijańska natka wyrosła na pogańskiej pietruszce, tylko chrześcijański szczypiorek wyrosły z chrześcijańskiej (ewentualnie grecko-judajskiej 😉 ) cebuli, zasadzony w tym samym miejscu, w którym rosła kiedyś wspomniana pogańska pietruszka. Być może szczypiorek ma przez to specyficzny posmak, który zawdzięcza glebie, na której go zasadzono, ale nic więcej, szczególnie, że nikt tu od wieków nie uprawiał pietruszki.

Jestem szczerze zaskoczony poklaskiem na forum historycznym dla tak powierzchownej interpretacji. Z punktu widzenia ideologii chrześcijańskiej jest to na pewno pogląd słuszny. Z punktu widzenia historyka już raczej nie. To co nazywamy chrześcijańskimi świętami to raczej tylko chrześcijańska interpretacja dawnych tradycji. Zresztą dosyć młoda (jak i samo chrześcijaństwo). Przedchrześcijańskie są i terminy obchodzonych świąt, i sposób ich obchodzenia, i często wciąż nadal cel ich obchodzenia (np. zapewnienie urodzaju). Zmieniło się głównie to, że teraz w tych świętach zawsze uczestniczy ksiądz odprawiający mszę i powtarzający chrześcijańską interpretację symboli, gdyż samych świąt i ich rytuałów nie udało się kościołowi wykorzenić. Istotą chrześcijaństwa wcale nie jest bożonarodzeniowa choinka, wigilijna uczta, wielkanocne pisanki, wieńce dożynkowe itd., które są istotą obchodzonych świąt.

Co zostanie z naszych świąt po usunięciu wszystkich pogańskich elementów? Msza zostanie. To wszystko. Taka sama jak każdego innego dnia. Bo ksiądz nawet nie będzie mógł powiedzieć, że „dzisiaj obchodzimy narodziny Chrystusa”, bo tak naprawdę nie ma zielonego pojęcia którego dnia się Chrystus narodził.

Bożywoj « Odpowiedź #71 dnia: 07 Sierpień 2007, 11:55:24 »
(…)
Dla praktykujących katolików oczywiście nie (czyli tej elity katolicyzmu – jakieś 15% społeczeństwa). Co nie zmienia faktu, że po usunięciu tych elementów, jak wcześniej pisałem, nic by nie zostało. Samo świętowanie jest nabytkiem pogańskim. (…) Data święta narodzin Chrystusa mogła by być wtedy przypadkowa. Ale zdecydowanie przypadkowa nie jest. Tak jak i daty pozostałych świąt.

Michał Świgoń Redaktor Naczelny « Odpowiedź #72 dnia: 07 Sierpień 2007, 12:52:48 »
Cytuj
Samo świętowanie jest nabytkiem pogańskim.

Jak rozumiem, Żydzi świąt nie mieli, tudzież byli poganami…

Cytuj
Msza zostanie. To wszystko. Taka sama jak każdego innego dnia.

Mały dopowiedzenie z innego punktu widzenia – dla wierzących chrześcijan każda msza jest inna – każda jest nowym Spotkaniem ze Zmartwychwstałym Panem. 🙂 Pozdrawiam.

Bożywoj « Odpowiedź #73 dnia: 07 Sierpień 2007, 13:50:46 »
(…)
Jeśli to, że byli początkowo zwykłymi politeistami i czcili boga Elohim spokrewnionego z kananejskim Elem, a dopiero później przerzucili się na Jahwe i zrezygnowali z innych bogów potraktować jako pogaństwo – tak, zgadza się, byli poganami. 🙂 Ale my tutaj dyskutujemy o chrześcijaństwie, a pierwsi chrześcijanie wcale w większości nie rekrutowali się z Żydów.

Bożywoj « Odpowiedź #80 dnia: 14 Sierpień 2007, 07:37:23 »
(…)
Wigilijna uczta przyjęła się właśnie dlatego, że poganie wcześniej tak robili. Wraz z nią zachowały się zwyczaje, których uzasadnienie wymyślone we współczesnym chrześcijaństwie jest mocno naciągane. Nie istnieją żadne „najprostsze formy świętowania”. Każdy etnolog stwierdzi, że różne ludy różnie świętują i nie ma tutaj form najprostszych. Można ucztować, można tańczyć, można śpiewać i można robić wiele różnych rzeczy. I właśnie wbrew temu, co wszyscy tu piszą, wcale nie każde święto charakteryzuje się ucztowaniem.
(…)
To, że chrześcijanie się radują jest reakcją ogólnoludzką – zgadza się. To, że swoją radość okazują poprzez konkretne formy świętowania już ogólnoludzkie nie jest – jest zależne od kontekstu kulturowego.
(…)
To, że ludzie mają nogi nie jest elementem kulturowym. To jak i kiedy świętują już jest. Tak więc to, że ludzie chodzą na dwóch nogach jest niezależne od człowieka. Kultura natomiast już jest wytworem ludzkim (sztucznym, wytworzonym przez człowieka, nabytym, zmiennym) i jest dziedziczona. Dlatego samo świętowanie jak i jego formy zostały odziedziczone, a nie są odwieczne i niezmienne (zresztą jak bardzo są różne wystarczy obejrzeć National Geographic 🙂 ). Rozumiem, że chrześcijanom nie musi się podobać to, że tak wiele przejęli od pogan, m.in. terminy i formy świętowania. Nie jest to jednak powód do zakłamywania historii. Było już wielu, którzy palili książki i uprawiali propagandę, ale z faktami nie można walczyć w nieskończoność.

Bożywoj « Odpowiedź #82 dnia: 14 Sierpień 2007, 10:34:33 »
(…)
I to jest, mówiąc krótko, nieprawda, bo jak świat szeroki właśnie przeróżne, najwymyślniejsze formy ucztowania (zaznaczam – ucztowania, nie obżarstwa) charakterystyczne są dla lwiej części kultur świata od stepów Azji po Rapa-Nui. Nie widzę tutaj żadnej podstawy do podważenia tego, że ludy na całym świecie świętują w różny sposób i że nie istnieje takie pojęcie jak „najprostsza forma świętowania”. Nie zawsze świętowanie wiąże się z ucztą i nawet jeśli jest uczta to nie przebiega wszędzie w ten sam sposób. Co do kwestii obżarstwa, które tak wyraźnie oddzieliłeś od ucztowania, to muszę zwracać uwagę, że przeważnie świąteczna uczta w religiach pogańskich polega właśnie na obżarstwie ponad normę i nawet ponad swoje siły. Prawdopodobne, że taki charakter miała też początkowo właśnie uczta wigilijna.
(…)
Sięgam. I często można prześledzić w źródłach historycznych jak dochodziło do akceptowania obrzędów pogańskich przez chrześcijaństwo.
(…)
Czyli paleolityczni łowcy nie byli poganami tylko chrześcijanami? Interesująca teoria. Myślałeś już żeby ją gdzieś opublikować?
(…)
Mam nadzieję, że wiesz na czym polega różnica między np. między protestantami a obrządkiem wschodnim? Bo wygląda mi na to, że protestanci są mniej ludźmi niż prawosławni.
(…)
Kwestia ta została już dawno wyjaśniona np. przez Ludwika Stommę (Słońce rodzi się 13 grudnia, Warszawa: Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, 1981). Pokrywa się jakieś 99% terminów świąt katolickich i pogańskich. Do tego pokrywają cechy przypasowane do odpowiednich terminów. Mamy nawet teksty mówiące w jaki sposób dostojnicy kościelni wprowadzali własne propozycje do zastałej obrzędowości. Wziąć pod uwagę należy też różnice kalendarza juliańskiego i gregoriańskiego oraz skutki reformy kalendarzowej. Do tego dochodzą sposoby wyznaczania terminów świąt w średniowieczu i jaki sposoby te miały efekt dla rozminięcia się z datą faktyczną. Wszystko to jest w tej książce i nie widzę sensu jej dalej streszczać. Do tej pory jest wykorzystywana przez etnologów i antropologów kultury.

Dodam tylko, że w grudniu przypada moment przybywania dnia co poganie powszechnie interpretowali jako narodziny słońca. Dziwnym trafem wtedy przypada też Boże Narodzenie. Potem wiosną, gdy odradza się przyroda poganie interpretowali to jako powrót do życia bogini/boga wegetacji z krainy zmarłych. Dziwnym trafem wtedy wypada zmartwychwstanie Chrystusa. Ów bóg/bogini jak i reszta zmarłych muszą potem powrócić do swojego podziemnego świata, co dzieje się na jesieni. Dziwnym trafem wtedy wypadają Zaduszki. Do tego dochodzi kilkadziesiąt pomniejszych świąt katolickich, które dokładnie odpowiadają kalendarzowi pogańskiej obrzędowości.

Bożywoj « Odpowiedź #84 dnia: 14 Sierpień 2007, 13:55:21 »
(…)
Nie wiem kto twierdził, że pogaństwo jest religią o zwartym systemie i niepodzielnym rycie. W każdym bądź razie ja nigdzie nic takiego nie napisałem.
Co do kalendarza obrzędowego – jest on w całej Europie bardzo podobny. Z jednej strony wynika to z korelacji z obserwowanymi zmianami w przyrodzie, z drugiej ze wspólnego dziedzictwa: religie pogańskie indoeuropejskie (a więc również słowiańska) są do siebie bardziej podobne niż np. do religii ugrofińskich.
(…)
Dlatego, że religie, które zapewne masz tu na myśli to religie czczące przyrodę. Przekładają obserwowane zjawiska przyrodnicze na język mitu. Dlatego w ich przypadku kult związany z przesileniem zimowym ma sens. W przypadku chrześcijaństwa żadnego uzasadnienia to nie ma. Chrystus nie powinien być uosobionym słońcem, a jego kult nie powinien być kultem zjawisk przyrodniczych.
(…)
Pierwsze i podstawowe, drogi kolego, jest to, że „ludy pierwotne” nie mają wydzielonej sfery sacrum. To pogląd rozpowszechniony przez Eliadego, który dawno temu już nie potrafił się oprzeć krytyce naukowej. Dla religii etnicznych wszystko jest sacrum. Każde działanie jest zarazem działaniem magicznym. Dlatego właśnie ludy te świętują – w ten sposób (wg ich wiary) utrzymują świat w istnieniu, utrzymują w istnieniu cykle przyrodnicze, zapewniają wegetację roślin, zapewniają dojrzewanie owoców, zapewniają nawet to, że słońce wstanie rano. Wierzą, że to co robią na ziemi ma wymiar kosmiczny. Jeśli zaprzestaną świętowania to świat zniknie. Jeśli nie uczczą zimowego przesilenia to dzień nie będzie dłuższy. Jeśli nie odprawią obrzędu zmartwychwstania wiosny to wiosna nie przyjdzie. Nawet dziś gdzie niegdzie na polskiej wsi można usłyszeć od kobiet zdobiących pisanki odpowiedź na pytanie dlaczego to robią, że jeśli przestaną zdobić pisanki to świat przestanie istnieć. Dawni poganie nie świętowali bo to była tylko rozrywka. Oni w ten sposób utrzymywali świat w istnieniu. I dlatego właśnie o ile w pogaństwie święto było sensem, istotą religii, o tyle w chrześcijaństwie jest tylko kwiatkiem do kożucha. Bo czy słońce nie wstanie jeśli chrześcijanie nie odprawią Bożego Narodzenia? Czy lato nie nadejdzie jeśli nie odprawią Wielkanocy? Jakiś kolega już tu właśnie tłumaczył, że chrześcijanie świętują żeby okazać swoją radość np. z narodzin Chrystusa. Żeby się cieszyć. To taka katolicka rozrywka a nie istota tej wiary. A rozrywki mogą być różne. To wcale nie musi kolacja 25 grudnia obok wystrojonej choinki z pustym miejscem u stołu i odpowiednio dobranymi potrawami. I właśnie gdyby mieli inne rozrywki nikt nie mówił by, że to pogański przeżytek.
(…)
Konkretnie dlatego, że Bożym Narodzeniem zastąpiono kult Sol Invictus, czyli Słońca Niezwyciężonego, wypadający w Rzymie 25 grudnia. A w innych krainach pogańskich odpowiednich bóstw słonecznych.
(…)
Odsyłam do wspomnianego wyżej Stommy, który dokładniej wyjaśnia jak to się dokonało. Zapewniam Cię, że Piłat nie miał nic do terminu tego święta.
(…)
Chyba nie przeczytałeś tego co napisałem poprzednio. Zaduszki, które zastąpiły Dziady były świętem szczególnym ze względu na odsyłanie wtedy zmarłych do zaświatów. Trzeba było ich nakarmić, napoić i pocieszyć, by odeszli w spokoju. To było istotą tego święta i dlatego jest szczególne. Rzeczywiście święta związane ze zmarłymi, choćby w przypadku Słowian, odbywały się jeszcze kilka razy w roku. Tylko, że wszystkie też zostały zastąpione świętami chrześcijańskimi. Z zachowaniem terminu i charakterystyki obrzędu. 🙂 Możesz to nazwać „przypadkiem”.

mac ap « Odpowiedź #87 dnia: 14 Sierpień 2007, 22:42:46 »
Jednego nie rozumiem. Uważasz starzyk, że pewne formy świętowania sa wspólne ludzkiej naturze i że to własnie tłumaczy fakt wielkiego podobieństwa niektórych świąt chrześcijańskich i pogańskich. Lecz przecież musiało tu nastąpić sprzężenie obu elementów. Celtycki Samhain, litewsko-białoruskie Dziady, albo nasze lokalne obrządki odbiły się na chrześcijańskim Święcie Wszystkich Świętych nie tylko dlatego, że tak czcić zmarłych było najbardziej naturalnie (?). Powodem było też wyrastanie chrześcijańskich świąt z dwóch pni- nowego, chrześcijańskiego i starego, przedchrześcijańskiego. Inaczej mówiąc, mogę powtórzyć co wczoraj napisałem- że jedno nie przeczy drugiemu. Albo jeszcze inaczej- skoro mamy dwa możliwe wytłumaczenia, powinniśmy raczej albo pogodzić oba, albo zastosować brzytwę Ockhama i wskazać ten, który jest bardziej oczywisty. A jakieś wybitnie teoretyczne rozważania o ludzkiej naturze sa dla mnie mniej oczywiste, niż wyraźne podobieństwa różnych świąt.
I jeszcze coś. Dlaczego Dzień Wszystkich Świętych jest faktycznie (pomny doświadczeń naszej dyskusji, podkreślam że dla zwykłych ludzi, nie dla księży) Dniem Zmarłych? Dlaczego, mimo wprowadzenia mających spełniać to zadanie Zaduszek, uczczenie zmarłych wróciło do typowego dla siebie terminu 1 listopada, a nie 2 tegoż miesiaca? Tłumaczenie, że jeszcze kilka razy w roku ci, co odeszli, mieli też obrządki ku swojej czci, nic tu nie tłumaczy. A w dodatku 1 listopada obchodzono też celtyckie Samhain…

mac ap « Odpowiedź #89 dnia: 15 Sierpień 2007, 13:00:36 »
Może to i prawda, choć czytałem relacje o tym, że już w XIX wieku było tak samo i na groby najbardziej chodzono 1 listopada. Poza tym należało by zapytać, dlaczego to akurat Dzień Wszystkich Świętych, a nie teoretycznie znacznie intensywniej, bardziej zauważalnie obchodzone Zaduszki, jest dniem wolnym od pracy- co najmniej od czasów PRL. Są dwa wyjścia. Albo już od dawna Święto Wszystkich Świętych było dla zwykłych ludzi Świętem Zmarłych, zgodnie z zakodowaną (Dziady, Samhain, Haloween itd) tradycją- i dlatego, aby mogli chodzić na cmentarze, to 1 listopad, a nie drugi, uczyniono dniem wolnym. Druga możliwość jest taka, że za PRL-u, kiedy świąt religijnych poza Bożym Narodzeniem i Wielkanocą oficjalnie nie obchodzono, akurat Dzień Wszystkich Świętych uznano za tak ważny i trudny do zignorowania, że uczyniono go wolnym od pracy- i dopiero to wpłyneło na przejęcie przez niego roli Dnia Zmarłych. Każdy może sam osądzić prawdopodobieństwo obu scenariuszy. Czy ma ktoś informacje na temat sposobu i terminu obchodzenia Nemesei- Święta Zmarłych w starozytnej Grecji?

Bożywoj « Odpowiedź #92 dnia: 16 Sierpień 2007, 06:09:55 »
Na początek należy określić metodę jaką pogańscy Słowianie i inne ludy posługiwali się dla wyznaczania momentów roku. Była to metoda obserwacji wschodów i zachodów słońca. Charakteryzowała się tym, że jej wyniki rozmijały się o około trzy dni z rzeczywistymi momentami przejściowymi (czyli np. równonocą). Weźmy teraz przykładowy wycinek takiej obserwacji. Jako momenty przejściowe jawią nam się dni: 6 grudnia (obserwowany pozorny ruch zachodu słońca na horyzoncie zamiera), 12/13 grudnia (miejsce zachodu słońca zaczyna się przesuwać w kierunku przeciwnym niż do tej pory – na północ), 25/26 grudnia (punkt wschodu słońca zatrzymuje się), 31 grudnia/1 stycznia (punkt wchodu słońca powoli przesuwa się ku północy), 6 stycznia (punkt wschodu słońca zaczyna w przyspieszonym tempie przesuwać się na północ), itd. itd. A teraz zobaczmy co mamy w kalendarzu obrzędowym w tym okresie: 6 grudnia – św. Mikołaja (Na polskiego Mikołaja przybywa dnia jak skorupka jaja), 13 grudnia – św. Łucji (Święta Łuca dnia przyrzuca), 25 grudnia – Boże Narodzenie (Na Boże Narodzenie staje wschodzenie), 1 stycznia – Nowy Rok (Na Nowy Rok przybyło dnia na barani krok), 6 stycznia – Trzech Króli (Na Trzech Króli noc się tuli), itd. itd. Ponadto w wyznaczone techniką azymutową terminy równonocy wypadają: 25 marca – Zwiastowanie NMP, 29 września – św. Michała Archanioła. Odpowiednio w przypadku przesilenia letniego 24 czerwca – św. Jana. Chrześcijaństwo wprowadzając takie terminy świąt nie wykazało się na jotę oryginalnością. Trzeba podkreślić, że terminy te były powszechne wśród ludów pogańskich, np. 25 grudnia to nie tylko rzymski Dies Natalis Solis Invicti, ale i słowiański dzień młodego Bożyca, nabatejskie Ed Milad Alszamas, perskie zwycięstwo Ormuzda nad Arymanem, celtyckie Juel… Chrześcijańscy patroni przypisani odpowiednim dniom są przeważnie mocno naciągani. Zauważmy, że 13 grudnia wypada pierwszy dzień, gdy da się zauważyć, że dnia przybywa. We wszystkich krajach europejskich, gdzie chrześcijaństwo wprowadziło wtedy dzień św. Łucji powtarza się przysłowie wspomniane przeze mnie wyżej: Lucy light, the shortest day and the longest night; Santa Lucia la notte pur langa che sia; H. Lucia gehen di Tage zum Zunehmen; A la St. Luce le jour croit le saut d’une puce… To nie koniec zbieżności, bo imię Łucja pochodzi od łac. Lux-Lucis, co znaczy światło (odpowiednia nazwa dla dnia, gdy który pierwszy raz w roku zaczyna się bardziej rozświetlać). 4 grudnia jest dniem św. Barbary – opiekunki górników. Zabawnie się składa, że w okolicach tego dnia w mitologii pogańskiej bogini wegetacji udaje się do podziemia (np. Persefona porywana przez Hadesa). Legenda o Barbarze mówi, że została ona uwięziona w wieży lub zapadła się pod ziemię. Żeby było ciekawiej kilkadziesiąt lat temu Kościół uznał, że św. Barbara nigdy nie istniała, co oczywiście w żaden sposób nie przeszkadza katolikom dalej obchodzić jej święta. Z kolei karnawał wywodzi się od rzymskiej bogini Carna. I tak można przypasować większość chrześcijańskich świąt do pogańskiej tradycji.

Bożywoj « Odpowiedź #95 dnia: 16 Sierpień 2007, 10:53:22 »
(…)
I pokrywają i rozmijają w zależności, czy wpłynęła na nie reforma kalendarzowa. Ja nie opisywałem tutaj wszystkiego tylko podałem najprostszy przykład zamiany jaka nastąpiła. Gdybym chciał opisać wszystko zajęło by to kilka stron. Oba przypadki opisuje Stomma i tłumaczy też jak doszło do ustalenia terminu tej nieszczęsnej Wielkanocy.
(…)
Napiszę jeszcze inaczej: to nie korzeń pogaństwa tkwi w religii chrześcijańskiej, ale korzeń odwiecznych cykli natury tkwi zarówno w pogaństwie, jak i w chrześcijaństwie. Jednakowo.
To chwilę zajmie, ale mogę odszukać te teksty kościelne, które w średniowieczu zachęcały właśnie do zastępowania pogańskiej obrzędowości chrześcijańską. Skoro więc sam Kościół stwierdzał, że zastępuje pogaństwo to nie widzę sensu zaprzeczać temu dzisiaj. I wcale taka forma dorocznego roku obrzędowego nie musi być czymś uniwersalnym, bo jak wspominałem protestantyzm tego nie przejął. Z kolei prawosławie przejęło znacznie wyraźniej niż katolicyzm. Jeśli miałby to być jednakowo wspólny wszystkim sposób myślenia takie różnice nie powinny nigdy powstać.
(…)
A czy kiedykolwiek istniały? 🙂 Dokładnie opisuje to Borys Uspieński na przykładzie postaci św. Mikołaja w „Kult św. Mikołaja na Rusi” (KUL, Lublin 1985). Cechy jakie Rusini przypisali św. Mikołajowi nie mają żadnego pokrycia w tekstach opisujących tę postać. Ba, nie mają nawet pokrycia w tradycji kościoła zachodniego, który przyniósł na Ruś tę postać. Postać chrześcijańskiego Mikołaja zastąpiła po prostu postać słowiańskiego boga Welesa, a święta Welesa zostały zastąpione przez święta Mikołaja. Święta kościelne nie tylko zastąpiły daty świąt pogańskich. One zastąpiły/przejęły też ich obrzędowość. Gieysztor podaje w „Mitologii Słowian” (znakomite wznowienie – Wydawnictwo UW, Warszawa 2006) przykład bułgarskiego popa, który odprawia obrzęd właściwie toćka w toćkę identyczny (wraz z wygłaszanymi kwestiami) z obrzędem opisanym w Arkonie poświęconym Świętowitowi.
(…)
Nie chodzi to, że jesteś za mało bystry. Po prostu nie słyszałeś o tym, że w mitologiach europejskich powtarza się motyw umiejscawiania w podziemiu wieży/góry w której są więzione postacie świata nadziemnego.
(…)
Czyli 1 stycznia tego roku połowa Polaków tak naprawdę nie była jak zwykle co roku w kościele? No to chyba mam złe informacje.
(…)
Zauważ, że określenie „carne valere” pojawia się dosyć późno i wyłącznie w tekstach kościelnych. To przykład gry słów, którą próbowano zastąpić nieporęczną pogańską tradycję. Dokładniej opisuje to Philippe Walter w „Mitologia chrześcijańska. Święta, rytuały i mity średniowiecza” (PAX, 2006). Chciałbym zauważyć, że po trosze moi dyskutanci wyważają otwarte drzwi, bo problem został już dosyć dokładnie opisany w literaturze naukowej. Dodatkowo smaczkiem jest też to, że jak można zauważyć wiele na ten temat w Polsce opublikowały wydawnictwa związane z poglądem chrześcijańskim. 🙂

Bożywoj « Odpowiedź #97 dnia: 16 Sierpień 2007, 13:28:43 »
(…)
Masz rację. Dlatego nie twierdzę, że chrześcijanie kultywujący Boże Narodzenie są poganami. Nie twierdzę też, że Boże Narodzenie nie jest świętem chrześcijańskim tylko pogańskim. Stwierdzam tylko, że ich pochodzenie jest w większości przypadków pogańskie.
(…)
Tylko, że chrześcijanie ją przejęli. Przed przyjęciem chrześcijaństwa Słowianie urządzali ucztę wieczorem 25 grudnia i po przyjęciu chrześcijaństwa dalej robili to samo. Zmieniła się tylko interpretacja obrzędu. Oczywiście nie we wszystkich przypadkach tak to wyglądało, bo np. kupalnocka była usilnie zwalczana i na zmianie interpretacji na dzień św. Jana się nie skończyło. Ale i tak utrzymała się bardzo długo. Jednak w większości przypadków sam obrzęd nie był znacznie zmieniany, tylko zmieniano jego interpretację.

Chciałbym zwrócić tu uwagę na jedną istotną rzecz, która była przyczynkiem całej tej dyskusji. Mianowicie chrześcijaństwo doprowadziło do polaryzacji w widzeniu świata jako chrześcijańskiego i niechrześcijańskiego. To co niechrześcijańskie ma być złe i zniszczone. Pół biedy kiedy podejście takie ma przeciętny Europejczyk. Niestety takie postrzeganie występuje również w nauce, co zupełnie jej nie przystoi i od niedawna dopiero jest z niej rugowane. Objawia się ono przez stosowanie pojęć nawiązujących do chrześcijańskiego światopoglądu, niezamierzoną ocenę zjawisk z punktu widzenia chrześcijaństwa, metodologię w której punktem odniesienia jest chrześcijaństwo.

Przeciętny chrześcijanin wyuczony zostaje postawy pejoratywnego określania wszystkiego co nie chrześcijańskie. Stąd wynika właśnie widoczne w tym wątku zaprzeczanie pogańskim korzeniom pewnych zjawisk. Tę postawę próbuje się też przenieść na płaszczyznę niereligijną poprzez wpisywanie „wartości chrześcijańskich” do konstytucji polskiej czy europejskiej. Jednocześnie próbuje się zatrzeć cały pogański dorobek kulturowy Europy. Na sytuację tę zwrócił uwagę wybitny polski mediewista, profesor zwyczajny UW i członek IH PAN Karol Modzelewski w pracy „Barbarzyńska Europa” (Iskry 2004). Przedstawił tam mianowicie dorobek pogański w historii Europy i zarysował proces jego usuwania ze świadomości Europejczyków. Współczesna kultura europejska jest oparta co najmniej w takim samym stopniu na kulturze pogańskiej jak i na chrześcijańskiej. Tę pierwszą jednak niektórzy starają się ze świadomości wypierać.

Herodot « Odpowiedź #100 dnia: 16 Sierpień 2007, 19:27:03 »
Dla mnie termin poganin, to skuteczne narzędzie chrześcijańskiej propagandy. Bo zgodnie z nim poganinem był Platon i Arystoteles. Do tego poganin przyjęło się używać w znaczeniu obraźliwym. W odbiorze społecznym poganie to osoby wierzące w jakąś podejrzaną niebezpieczną religię albo może sataniści, a może niewierzący, kto to wie? W każdym razie poganin nic dobrego. Taki poganin to na pewno sypia z każdą jak popadnie, zjada niegotowane mięsko, leczy dziecko wyciągiem z rogu nosorożca, itd. A przeciwieństwem złego poganina jest dobry chrześcijanin. Na przykład katolik. Taki katolik dopiero wybije z głowy temu poganinowi jego poganizm. Swoją drogą – skoro już napisałem tak prowokacyjny post – dodać należy, że pierwsi poganie to w ogóle ludzie, którzy mieli świadomość i pozostawili po sobie jakąś spuściznę.

Bożywoj« Odpowiedź #101 dnia: 17 Sierpień 2007, 07:35:42 »
(…)
Temat brzmi „Pogaństwo dziś” więc dyskusja na ile europejska kultura opiera się na tradycji pogańskiej chyba nie jest taka znowu offtopowa.
(…)
Więc dlaczego boisz się skonfrontować to ze Stommą? Skoro Ty wiesz lepiej to nie ma strachu poczytać 🙂
(…)
Ciekawe. Bo zawsze mi się wydawało, że są tylko dwa przesilenia w roku…
(…)
To właśnie przykład wpływu chrześcijańskiego na naukę. Nadal stosuje się w niej to pojęcie choć w rzeczywistości nie ma ono wartości naukowej. Próbuje się je zastąpić np. pojęciem religii etnicznej. Używanie pojęcia „poganin” odsyła do chrześcijaństwa jako kryterium – to raz. Dwa pojęcie to jest często oceniające, nadające negatywny wydźwięk.
Używam tutaj określenia „poganie” właściwie z wygody. Nie można jednak zapominać, że w tym wielkim worku pod tą nazwą kryją się zupełnie różne poglądy na świat i różne zachowania religijne. Wracając na moment do tematu świąt – jest to też dobry przykład: wcale europejski rok obrzędowy nie jest jakimś uniwersalnym wtłoczonym w ludzką naturę systemem. Jest on skorelowany nie z pierwszym lepszym pogaństwem, ale pogaństwem opartym na systemie agrarnym. Społeczeństwa zbieraczy, łowców, koczowników nie posiadają takiego kalendarza, bo go zwyczajnie nie potrzebują. Społeczeństwa te nie muszą się opierać na systemie rocznym i żyją np. systemem kilkuletnim. Tak więc katolicki kalendarz świąteczny jest dopasowany do kultu agrarnego.

Bożywoj « Odpowiedź #105 dnia: 17 Sierpień 2007, 10:11:06 »
(…)
Podałem – „Słońce rodzi się 13 grudnia”. Nie moja wina, że nie widzisz pewnych rzeczy. Podałem też inne książki. Jeśli przeczytasz moje poprzednie posty może je wychwycisz.
(…)
Solstycjum to nie ekwinokcjum – to nie żadne czepianie się tylko odwołanie do istotnych w tej dyskusji faktów. Bo solstycjum ma zupełnie inny wymiar obrzędowy niż ekwinokcjum.
(…)
Wszystkie te cztery daty są świętami kościelnymi (Boże Narodzenie, Zwiastowanie NMP, św. Jana, św. Michała Archanioła) i pisałem o tym chyba dwa posty wyżej – znów przeoczyłeś. Nie będę dociekał jak bardzo ważnym świętem jest dzień św. Jana. Po prostu jest i już. To jak próbujesz temu zaprzeczać to doskonały przykład postawy, którą tutaj opisałem wypierania przez chrześcijan ze świadomości faktów, które wydają się im nieodpowiednie. Oprócz tych czterech dat jest wiele pomniejszych w kalendarzu pogańskim, o których pisałem wyżej. Chyba jednak odpisujesz mi nie czytając moich postów skoro je pomijasz. Co do Stommy – mam skserowane tylko fragmenty tej książki, które kiedyś mnie interesowały, więc tak samo jak Wy muszę poginać do biblioteki żeby go zacytować. Będę miał teraz tydzień urlopu więc jeśli ktoś nie będzie mógł tyle wytrzymać może sprawdzić na własną rękę.

Bożywoj « Odpowiedź #107 dnia: 20 Sierpień 2007, 09:00:29 »
(…)
Jednocześnie zupełnie nie przeszkadza Ci, że 25 grudnia to nie jest przesilenie.
Dlaczego tak się dzieje wytłumaczyłem na górze strony tak łopatologicznie, że bardziej się już nie da. Chyba dyskutujesz tutaj tak naprawdę sam ze sobą, bo wyraźnie moich postów nie czytasz.
(…)
I wielka szkoda, że musimy wirerzyc, Ci na słowo, że dzień Zmartwychstania zupełnym przypadkiem pokrywa się ścisle z datą dzienna podaną w Ewangeliach, a chodziło Kościołowi i pokrycie jakiegoś (jakiego?) święta pogańskiego. Nie musiałbyś wierzyć mi na słowo gdybyś nie miał awersji do prac naukowych i sięgnął po Stommę. I tak pewnie tego nie przeczytasz, ale jeśli kogoś interesuje temat to streszczenie problemu jest np. tu: http://www.wiz.pl/main.php?go=1&op=2&id=40

Bożywoj « Odpowiedź #109 dnia: 20 Sierpień 2007, 12:12:32 »
(…)
Chyba zostałem nieco opacznie zrozumiany z tą Wielkanocą. Terminy świąt kościelnych zostały dostosowane do kalendarza świąt pogańskich i przykłady tego podałem (nie wszystkie podałem – gdyby ktoś miał wątpliwości). Wspomniałem tam też, że miały miejsce inne sytuacje. I tak było właśnie z Wielkanocą. Nie jest tak, że sposób jej ustalania został opracowany poprzez zaabsorbowanie daty święta pogańskiego – właściwie tutaj stało się na odwrót. To na co chciałem zwrócić uwagę co do daty, to bezzasadność twierdzeń typu „bo tak jest w Piśmie Świętym napisane”. Nie ma jasnej daty wynikającej z Ewangelii, a ustalanie terminu święta zmieniało się i było i nadal jest różnie interpretowane. Linkowany artykuł wyjaśnił to dosyć dokładnie (i zawiera niektóre wnioski wypracowane przez Stommę). Natomiast to czego nie ma tutaj opisanego to „wyrwanie” obrzędów związanych z wiosenną równonocą z ich właściwego terminu i uzależnienie od terminu Wielkanocy. Stąd właśnie te wszystkie pisanki, święconki, obrzęd ognia i wody, ucztowanie związane z Wielkanocą, które nie znajdują żadnego odniesienia w Ewangeliach. Przy okazji muszę zaznaczyć, że nie istniała taka sytuacja, że poganie 25 marca obchodzili bardzo uroczyście przesilenie a potem długo długo nic aż do Kupały. Tak jak opisałem to na przykładzie grudnia co kilka dni wypadały terminy istotne z punktu widzenia obserwatora wschodów i zachodów słońca. Obrzędy te nawiązywały i do świąt Jarych i do Kupały. Nie było pomiędzy nimi drastycznego przejścia, ale ciąg powtarzanych obrzędów. Karygodnym błędem jest wyciąganie wniosków z obserwacji intensywności obecnych obrzędów dorocznych do sytuacji jaka miała miejsce w średniowieczu, czy nawet w wieku XIX.

mac ap « Odpowiedź #110 dnia: 20 Sierpień 2007, 20:05:44 »
W kwestii Wielkanocy się zgadzam. Trudno wątpić, że jej wiosenny termin nie ma nic wspólnego z pogaństwem, ale tenże sam termin sprawił, że celebrowanie Wielkiej Nocy nasiąkło czysto pogańskimi, starszymi obrządkami, które obchodzono właśnie wtedy. Malowanie pisanek i sama symbolika jajka, podobnie jak Śmigus-Dyngus zostały importowane na żywca i ich pogański charakter az bije w oczy.

Wojciech Andryszek « Odpowiedź #112 dnia: 21 Sierpień 2007, 12:51:26 »
Lekko wtrącając się do dyskusji. Uważałbym na takie stwierdzenie, mimo, że istota symboliki krzyża jest związana ze zdecydowanie innymi czynnikami aniżeli te, które znamy z innych kultur starożytnych. Warto jednak zwrócić uwagę na słowo Christos („chi” i „ro” – jako dwie pierwsze litery tego słowa w grece) tym bardziej, że nie ma źródeł, które w sposób definitywny wskazywałyby na to, że Chrześcijanie przed okresem związanym z Konstantynem Wielkim i kwestią krzyża greckiego, używali natywnie tego symbolu. A warto pamiętać, że Konstantyn był w swoim czasie „czcicielem” boga-słońca Mitry. Krzyż typu chiro „X” i nałożona nań P były jego godłem (Konstantyna). Pozostaje także kwestia egipskiego mnicha Pachomiusza, któremu przypisuje się wprowadzenie krzyża greckiego jako symbolu chrześcijaństwa ok. 322 roku. Zresztą Wy, jako historycy, będziecie głębiej w temacie. 😉

mac ap « Odpowiedź #113 dnia: 21 Sierpień 2007, 23:29:05 »
Przyznam, że moja wiedza na temat jajka jest trudna do weryfikacji, oparta bowiem w dużym stopniu na żródłach, których dziś już nie pamiętam. Tym niemniej nie słyszałem o jakimkolwiek łączeniu symboliki jajka (czy Śmigusa, tak zgrabnie wyminietego przez Starzyka :)) z chrześcijaństwem. Natomiast takowe związki z kultami pogańskimi są powszechnie znane. To samo tyczy pisanek. Strona http://pisanki.pl/historia.html twierdzi nawet, że: „Głęboko zakorzenioną prasłowiańską wiarę w magiczną moc jaja starali się wyplenić chrześcijańscy duchowni. Przez ponad dwieście lat zakazywali spożywania jaj podczas świąt Wielkanocnych. Nie mogąc zwalczyć starodawnych obrzędów, Kościół w końcu je wchłonął, ogłaszając, że poświęcone pisanki mogą zostać spożyte jako symbol Zmartwychwstania.” Można rzecz jasna twierdzić, że wszelkie obrządki o pogańskich naleciałościach powstały na skutek rzekomego takiego samego myślenia pogan i chrześcijan o świecie nadprzyrodzonym, ale wg. mnie to zakopywanie brzytwy Ockhama.

Bożywoj « Odpowiedź #119 dnia: 29 Sierpień 2007, 12:24:55 »
(…)
Wśród Słowian krzyż też był elementem pogańskiego postrzegania świata. Jego przykłady odnajdujemy wielokrotnie w przedchrześcijańskim dorobku archeologicznym. W setkach egzemplarzy i przeróżnych formach znajduje się na ceramice sprzed X w. Znajdywany był też w grobach ciałopalnych nie wykazujących najmniejszych wpływów chrystianizacji. Co oznaczał ten symbol pierwotnie? Centrum i to wszystko co w pogańskich wyobrażeniach z tym centrum się łączyło – początek (świata, rodu, akt kreacyjny), Drzewo Świata. I to też odbiło się na chrześcijaństwie. W wielu wyobrażeniach (również w Polsce) Jezus przedstawiany był jako nie przybity do krzyża, ale do drzewa. Przypomina to np. ofiarę Odyna przybitego do Drzewa Świata – jesionu Yggdrasil. Powstało też wiele legend mówiących o tym, że Jezus umarł na krzyżu zrobionym ze ściętego Drzewa Świata, bądź na samym Drzewie Świata. Pojawił się kult Drzewa Krzyża, który częściowo przetrwał do dziś choć wcześniej często był tępiony i traktowany jako herezja.
(…)
Dużo się tu powtarzał przykład śmigusa dyngusa w różnych postach. Chciałbym tylko zaznaczyć, że pierwotnie to były dwa odrębne zwyczaje a ich słowiańskie pochodzenie jest niepewne. Co do zastępowania wyłącznie formy a nie istoty obrzędu też nie jestem do końca przekonany. Jaka jest istota święcenia pożywienia w Wielką Sobotę? Jaka jest istota święcenia wody na św. Jana? Wyłącznie chrześcijańska? Chyba jednak chrześcijańska jest nie istota a interpretacja.
(…)
To prawda, że obecnie coraz prężniej działają różne ruchy rodzimowiercze. To zupełnie osobny bardzo bogaty temat, o którym również wiele można dyskutować.
Zauważę jednak tutaj, że wśród ruchów rodzimowierczych zachodzi podobna sytuacja co w przypadku niegdysiejszego chrześcijaństwa. Dzisiejsi poganie mniej lub bardziej świadomie korzystają z dorobku chrześcijańskiego – jego symboliki, słownictwa, rozumienia świąt, itd. Stwierdzenie, że poganie mieli cztery najważniejsze święta związane z cyklem słonecznym jest uproszczeniem, którego nie można używać w dyskusji naukowej. Nigdy nie było żadnych czterech najważniejszych świąt pogańskich! Gdyby zapytać poganina z IX w. o najważniejsze święta byłby to dla niego nie lada problem. Święta następowały po sobie co i rusz a przechodzenie pomiędzy nimi było zupełnie płynne. O ich ważności decydowały lokalna specyfika rolnicza, szczególny kult wybranego bóstwa, okoliczności historyczne i gospodarcze, itd. Tak naprawdę wyróżnienie czterech najważniejszych świąt jest łatwe z dzisiejszego punktu widzenia, jest wynikiem pewnego zaszufladkowania w głównej mierze zupełnie sztucznego.
I bardzo istotna różnica między pogaństwem a chrześcijaństwem – pogaństwo było nastawione zdecydowanie utylitarystycznie. Chrześcijaństwo już nie bardzo (w różnych odłamach różnie z tym jest obecnie oczywiście). W pogaństwie najważniejszą rolę odgrywała pomyślność w życiu doczesnym. Chrześcijaństwo nastawione było natomiast na coś zupełnie innego – na życie po śmierci. Stąd wynikał konflikt. O ile też łatwiej było się przestawić na takie podejście książętom i dworowi, o tyle wśród np. rolników musiało to napotykać zdecydowany opór. Rolnika niewiele obchodziła mglista obietnica nagrody po śmierci gdy nie obrodziło mu jedyne źródło utrzymania. Stąd paganus – wieśniak. Dlatego też poganie chętnie mogli włączyć do swego panteonu Jezusa czy kogokolwiek innego jeśli lepiej odpowiadał ich aktualnym potrzebom. Włączenie takie nie oznaczało jednak automatycznie chrystianizacji, gdyż mentalność pozostawała nadal pogańska. Dlatego właśnie uważam, że rezygnacja z nacisku na moralność i życie po śmierci na rzecz zapewnienia utylitarystycznej doczesnej pomyślności to jeden z elementów obserwowanego „poganienia” chrześcijaństwa.

Bożywoj « Odpowiedź #120 dnia: 19 Wrzesień 2007, 07:28:34 »
A tutaj możemy poczytać o dosyć świeżym odkryciu, które jest już kolejnym dyskredytującym bzdurki, że Słowianie obchodzili przesilenie 21 czerwca czy inne święta w terminach astronomicznych, a nie obserwowalnych: http://www.fortyck.pl/art_61.htm

Jeśli ktoś jest ciekaw tematu i chce pogłębić wiedzę to można sięgnąć np. tutaj: Góral W., Aspekty geoinformatyczne i astronomiczne prehistorycznych kopców krakowskich i Kopca Kraka w Krakuszowicach w: „Geodezja”. Półrocznik AGH, t. 12, zesz. 2/1, Uczelniane Wydawnictwo Naukowo-Dydaktyczne, Kraków 2006.

Świetlisty « Odpowiedź #122 dnia: 04 Czerwiec 2008, 20:45:13 »
(…)
Czarowanie nie miało nic wspólnego z nauką. Zaklinanie, uroki, przeciw uroki, to zabobony, a żadna nauka. Jeśli mówimy o nauce to jedynie zielarstwo. Że nie wspomnę o tym jak grupka pogan ukamienowała znakomicie wykształconego biskupa rodem z Czech… A palenie czarownic zaczęło się w XVI wieku i miało przyczyny społeczne, a nie religijne. Kościół zaś tępił religię pogańską, a ‚kulturę’ słowiańską zbywał milczeniem, dlatego tak mało o niej wiemy. Pierwsi księża sprowadzeni do Polski byli z Włoch. I jak chrześcijaństwo miało być krzewione przez miejscowych, skoro ci miejscowi to byli poganie?

jarr « Odpowiedź #124 dnia: 13 Wrzesień 2009, 19:05:08 »
(…)
Myślę że z taki postawieniem sprawy wypada się nie zgodzić. Przywołany tu został przykład Bożego Narodzenia. Owszem, święto owo ma rytuał dość odmienny od starszych świąt przedchrześcijańskich, obchodzonych w porze zimowego przesilenia. Ale też nie do końca. Na dobrą sprawę w Polsce nie świętujemy dnia 25 grudnia lecz wieczór dnia poprzedniego. I to nie pójściem do świątyni lecz rodzinną ucztą, rozpoczynającą się gdy na niebie w miejscu zachodzącego Słońca pojawi się Gwiazda (najczęściej planeta Wenus) zwana Jutrzenką – zwiastun nowego Słońca. A ta uczta jest trochę dziwna: jemy starożytne „konserwy” czyli suszone grzyby, suszone owoce, kiszoną kapustę, ryby (dawniej łowione spod lodu). Te konserwowane składniki potraw przywodzą na myśl śmierć i zaświaty, nie są ani świeże ani gotowane. Bo to jest w istocie uczta rodzinna, do której zasiadają żywi i umarli członkowie rodziny. To właśnie duchom przodków stawia się dodatkowe nakrycie. To duchy przodków symbolizuje (lub nawet ukrywa) przybrana choinka, a dawniej przybrany snop zboża, zwany Dziadem (czyli przodkiem). Po odprawieniu obrzędu pogańskiego można iść na Pasterkę. Podobnie jest ze świętym Mikołajem. To właściwie Dziad Mróz (nie żaden dziadek!). Dziad to tyle co Pan a prasłowiański wyraz morz oznacza śmierć (por. łac. mors). Dziad Mróz to nikt inny jak słowiański bóg zaświatów Weles. On to według starych wierzeń sądzi ludzkie czyny i rozdziela za nie zapłatę. Biskup Myrry nie chodził z rózgą. Rózga (czarodziejska różdżka) to kara okrutnej śmierci bez zmartwychwstania, albo „tylko” śmiertelna i bolesna choroba.
Sporo też „pogańszczyzny ” można znaleźć w pozostałych „chrześcijańskich” obrzędach.

jarr « Odpowiedź #125 dnia: 09 Październik 2009, 13:54:46 »
Korzenie obrzędowości chrześcijańskiej sięgają nawet głębiej poza religijne tradycje Bałtów, Celtów, Germanów, Słowian czy ludów notowanych w starożytnej historii. Czytelne są ślady tradycji megalitycznej, wygasłej w materiale archeologicznym pod koniec III tys. p.n.e. Jeszcze do polowy XX wieku wszystkie świątynie chrześcijańskie sytuowano na osi wschód – zachód, tak aby ołtarz znalazł się po stronie wschodniej. Nad lub za ołtarzem znajduje się okno przez które wpada światło wschodzącego Słońca. Również groby na cmentarzach były sytuowane na osi wschód – zachód, a zmarłych chowano w nich z głową na zachód. Słyszałem kiedyś opinię starszego człowieka, że to po to, aby przywrócony do życia człowiek, obudziwszy się, od razu zobaczył Zbawiciela. Jest tu echo żydowskich wierzeń, że Mesjasz przyjdzie ze wschodu i pełna analogia do megalitycznych grobowców korytarzowych w Irlandii. Idąc dalej, widzimy dosłowniejsze utożsamianie Chrystusa ze Słońcem a nawet Księżycem i księżycowym bogiem – przewodnikiem dusz. Oto w tradycyjnym orszaku pogrzebowym trumnę poprzedza kapłan ale na samym początku pochodu idzie młody mężczyzna, najczęściej wręcz chłopiec, niosący czarny krzyż ze srebrna postacią Chrystusa. A tam, gdzie naturalne warunki pozwalają, miejsce pochowku mieści się na wzniesieniu, na północ od świątyni. Samo zreszta chowanie umarłych w ziemi to wyraz kultu Ziemi – Matki, co doskonale w Polsce się kojarzy z kultem maryjnym, w pełni wyrażonym przy okazji obrzędu pogrzebowego i w święcie plonów, którego preludium jest nabożeństwo 15. sierpnia, w święto o ludowej nazwie Matki Boskiej Zielnej.

I to by było na tyle.

SŁAWA I CHWAŁA NASZYM SŁOWIAŃSKIM PRZODKOM I ICH I NASZEJ PRASTAREJ SŁOWIAŃSKIEJ TRADYCJI!!!

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.