Krzyżacy Prusowie fot. Wikimedia Commons
Pierwszy z kilku artykułów o tradycji i prawdziwej krwawej istocie pustynnej tradycji, czyli o wyprawach krzyżowych / krucjatach i innych „miłosiernych i miłości pełnych” działaniach (nawracaniu), organizowanych przez tych nigdy niczemu niewinnych lub bogu ducha winnych „pobożnych” krześcijan i ich kolegów. Tym razem będzie mowa o przedsięwzięciach przedsięwziętych nie przeciw wszetecznym muzułmanom, czy równie (a może i bardziej wg nich) wszetecznym krześcijańskim „heretykom”, a przeciw „pogańskim” Słowianom, Bałtom i innym ludom, nie wyznających tej samej zbrodniczej pustynnej tradycji religijnej. Zdecydowałem że zacytuję cały artykuł, żeby nagle jakoś przypadkiem nie zniknął z internetu… bo warto zapoznać się z prawdziwie „miłosiernym” obrazem tego odłamu tradycji morderstwa i rasizmu rodem gdzieś z pustyni.
Trzeba jednak mieć na uwadze, żeby za całe niewyobrażalne i niewysłowione zło tego świata nie oskarżać tylko tej jednej z licznych części tej przeciw ludzkiej zbrodni, bo byłoby to bardzo niesprawiedliwe, bo każdy z jej odłamów jest w sumie taki sam, gdyż opiera się na tych samych okrutnych i rasistowskich podstawach, zapisanych w jej zakłamanych źródłach.
Jak Europa krwawo nawracała Słowian i Bałtów
W krwawym nawracaniu nadbałtyckich Słowian i Bałtów brali udział wszyscy Europejczycy. Chodziło o eksport chrześcijaństwa, ale i o nowe kolonie europejskie.
Sasi, wojowniczy lud pogranicza świata germańskiego i słowiańskiego, nie mieli w dwunastowiecznej Europie dobrej reputacji. Ale mieszkające na północ od Łaby, na zachodzie Półwyspu Jutlandzkiego, północnosaskie plemię Holzatów budziło powszechne przerażenie. Holzatowie regularnie wyprawiali się za Limes Saxoniae, przez trzysta lat granicę między światem słowiańskim (pogańskim) i germańskim (chrześcijańskim). Nie była to rzecz jasna granica w dzisiejszym rozumieniu tego słowa, lecz po prostu porośnięty gęstym lasem pas ziemi niczyjej ciągnący się od Zatoki Kilońskiej ku Łabie.
W 1140 r. kilka niewielkich grup Holzatów pod wodzą hrabiego Adolfa II Holsztyńskiego i Henryka von Badewide, przekroczyło granicę dwóch światów. Najechali sąsiednich Słowian połabskich – Obodrzyców. Wyprawa, planowana jako normalny najazd łupieżczy, zakończyła się jednak inaczej niż wszystkie poprzednie. Holzatowie po raz pierwszy od trzech stuleci zmienili reguły gry. Nie ograniczyli się do rabunku słowiańskich ziem, ale zostali na stałe. Nie wystarczały im łupy, okup, jeńcy. Teraz pragnęli nowych terytoriów.
Zajęli Liubice, czyli późniejszą Lubekę, i Racibórz, zwany później Ratzeburgiem. Prężne ośrodki słowiańskie ochrzczono, a za saskimi zabijakami przybyli duchowni. Daremnie próbujący dotąd zaznajomić z Chrystusem pogańskich Słowian misjonarz Wicelin został biskupem Oldenburga, a Kościół zwrócił oczy w stronę Pomorza. Uznał, że wyprawy na pogan nadbałtyckich mogą być okazją do wielkich zysków dla chrześcijaństwa: nowe biskupstwa, dochody i propagandowy sukces w czasie, gdy wyprawy krzyżowe do Ziemi Świętej nie zawsze kończyły się powodzeniem. W ten sposób rozpoczął się trwający przeszło 250 lat czas bałtyckich krucjat – krwawego nawracania nadbałtyckich pogan, najpierw Słowian, potem Bałtów.
Podjęcie krzyża
Po sukcesie pierwszej wyprawy krzyżowej na Bliskim Wschodzie i odbiciu w 1099 roku Jerozolimy z rąk wyznawców Proroka, chrześcijańska Europa triumfowała. Papieże zorientowali się, że wyprawy krzyżowe są doskonałym sposobem na poszerzanie wpływów w Europie. Pod hasłem „podjęcia krzyża”, jak nazywano wyprawy przeciw innowiercom, Kościół mobilizował rycerstwo, konkurował z władcami świeckimi o rząd dusz i stawał się prawdziwym liderem chrześcijańskiego świata.
Wiara, że pogaństwo trzeba wykorzeniać ogniem i mieczem, była powszechna w ówczesnej Europie.
Pierwsze krucjaty na Bliski Wschód były rodzajem zbrojnej pielgrzymki. Rycerze dostawali za udział w nich całkowity odpust wszystkich grzechów. Motywacja religijna najważniejsza była jednak tylko na początku. Potem krucjaty szybko stały się przede wszystkim okazją do zdobycia majątku, podboju nowych ziem – pierwszych europejskich zamorskich kolonii.
Do tych odległych wypraw najmniej garnęli się jednak Niemcy, zwłaszcza ci z północnego wschodu. Widząc, że bardziej interesują się podbojami na ziemiach słowiańskich, i dostrzegając sukces wyprawy Holzatów, papież Eugeniusz III wydał w 1147 r. bullę „Divina dispensatione”. Zwolnił chrześcijan z północnych Niemiec, Polski i Skandynawii z obowiązku udziału w walce o odbicie z rąk muzułmanów Jerozolimy, pod warunkiem jednakże, że zorganizują krucjatę przeciw poganom nad Bałtykiem. W kościołach na północno-wschodnich rubieżach chrześcijaństwa głoszono, że z poganami należy walczyć, aż się nawrócą albo sczezną. W ten sposób utarczki duńskich i polskich władców z pomorskimi Słowianami i Bałtami, dotąd zwykłe wyprawy łupieżcze pogranicza, zyskały legitymizację ideologiczną.
Nadbałtyccy chrześcijanie „podjęli krzyż” już w tym samym roku. Latem 1147 roku na Obodrzyców ruszyły duńska flota i dwie saskie armie. Pierwsza krucjata nie zakończyła się powodzeniem. Słowianie byli silni. Połabscy książęta wystawiali przeciw ciężkozbrojnemu rycerstwu liczne drużyny lekko uzbrojonych wojów, głównie doskonałej kawalerii na małych, zwrotnych koniach. Posiadali też świetną flotę, która była postrachem Bałtyku. Słowiańskie wyprawy docierały nawet do Norwegii.
Słabością Słowian był jednak brak jedności. Mozaika księstw i grodów pomorskich nie była w stanie stawić czoła chrześcijańskiej ekspansji. Po niepowodzeniach pierwszych krucjat kolejne były coraz lepiej zorganizowane. W ślad za rycerstwem podążali misjonarze. Walnie przyczynili się do ich sukcesów.
Braciszkowie na wojnie
W 1168 r. duński król Waldemar I zdobył święte dla Słowian miejsce kultu, Arkonę na Rugii. Jego rycerze wyrąbali święte gaje, ścięli i spalili posągi Świętowita. Doszło do masakry obrońców. Duńscy zdobywcy widzieli uciekające z płonących gajów diabły. To było dość powszechne – każdy wiedział, że małe, wredne czarciki wymykały się z palonych pogańskich grodów. Złe dusze wydostawały się pod postacią rojów robactwa albo wilków.
Wiara, że pogaństwo trzeba wykorzeniać ogniem i mieczem, była powszechna w ówczesnej Europie. Chrześcijanie uważali, że każdy poganin jest opętany przez siły nieczyste i trzeba nad nim odprawiać egzorcyzmy. A jeśli trwa w swojej wierze, diabła trzeba wyplenić siłą. Taką ideologię krzewił Bernard, założyciel i pierwszy opat klasztoru cystersów w Claîrvaux.
Nazywany Doktorem Miodopłynnym, świetny mówca i filozof, był głównym ideologiem krucjat w pierwszej połowie XII wieku. Stał za nim potężny w dwunastym stuleciu zakon cystersów. Bogate zgromadzenie ubogich mnichów ze stolicą w burgundzkim klasztorze w Cîteaux, miało ogromne wpływy w papiestwie i wśród chrześcijańskich władców. Do końca XIII stulecia siatka ponad dwóch tysięcy cysterskich klasztorów oplotła Europę.
Szczególnie mocną pozycję cystersi mieli w krajach Europy Północnej. Podążali za nadbałtyckimi armiami krzyżowców. Gdy rycerze ogniem i mieczem nawracali pogan, cysterscy mnisi odprawiali egzorcyzmy i zakładali chrześcijańskie misje, które stały się później biskupstwami. Czasem brali bezpośredni udział w wyprawach, jak Eskil, duński możny, a potem arcybiskup Lund. Wstąpił do zakonu cystersów i pod wielkim wpływem Bernarda z Claîrvaux stał się płomiennym zwolennikiem wypraw krzyżowych. W czasie krucjat osobiście zagrzewał rycerzy do walki, potrafił rozmawiać z nimi prostym, wojskowym językiem.
To Eskil organizował strukturę kościelną na zdobytych ziemiach. Jego dzieło kontynuowali Absalon, biskup z duńskiego Roskilde, i niemiecki cysters Berno, biskup Schwerinu. Byli fanatycznymi wrogami pogaństwa. Pod koniec XII w. duńscy krzyżowcy doszczętnie spustoszyli kwitnące dotąd słowiańskie grody, m.in. Szczecin u ujścia Odry. Cystersi natychmiast zakładali tam swoje placówki.
Duchowni byli nie tylko ideologami, lecz także dyplomatami krucjatowego frontu. Stali za największym sukcesem wypraw, bo potrafili przekonać niektórych słowiańskich władców do przejścia na chrześcijaństwo, obiecując im protekcję Kościoła, a przede wszystkim to, że jako chrześcijanie sami będą mogli „podjąć krzyż” i z pomocą zachodniego rycerstwa uderzyć na wciąż pogańskich sąsiadów, zdobywać nowe ziemie. Tym argumentem biskup Berno przekonał do przyjęcia chrztu obodrzyckiego księcia Przybysława.
Po chrystianizacji słowiańskiego Pomorza ostrze krucjat skierowało się dalej na wschód. W 1193 r. papież Celestyn III uznał za krzyżowca i dał odpuszczenie grzechów każdemu, kto ruszył nawracać pogańskich Prusów i Bałtów w Inflantach. Pomorscy książęta i słowiańscy rycerze neofici znaleźli się wśród najbardziej fanatycznych krzyżowców. Wraz z Polakami i Niemcami uderzyli na Prusów i Litwinów. Jednocześnie Duńczycy wylądowali na terenie dzisiejszej Estonii i wybudowali fortecę Rewel (dziś Tallin), Szwedzi podjęli szereg wypraw na drugą stronę Zatoki Botnickiej, kolonizując fińskie wybrzeże, zaś Niemcy osiedli w Rydze (1201 r.) i siłą nawracali Liwów i Łatgalów, przodków dzisiejszych Łotyszy. Zaczęła się nieustająca krucjata na wschodnim wybrzeżu Bałtyku.
W 1205 roku biskup Albert wystawił w Rydze misterium uliczne o tematyce chrześcijańskiej. Gdy doszło do scenki nawracania pogan, zgromadzeni widzowie, pogańscy Liwowie, rzucili się do ucieczki. Przebrani za krzyżowców aktorzy wyglądali tak wiarygodnie, że wzbudzili przerażenie wśród tych, którzy wiedzieli już, do jakich okrucieństw są zdolni wyznawcy Jezusa Chrystusa.
Rycerze wiary
W XIII wieku powstało coś w rodzaju dobrze zorganizowanej turystyki krzyżowej. W całej Europie cystersi oraz inni duchowni zachęcali władców i rycerzy do udziału w krucjatach. Europejscy rycerze mieli do wyboru trzy kierunki: odległą Ziemię Świętą, Hiszpanię i walkę z tamtejszymi muzułmanami, albo Bałtyk i wojnę z pogańskimi plemionami.
Siłą rzeczy Bałtykiem najbardziej zainteresowane było rycerstwo niemieckie, duńskie, szwedzkie i polskie. Ale wśród krzyżowców walczących z Prusami czy w Inflantach byli Anglicy, Francuzi, Flandryjczycy, a nawet Włosi i Hiszpanie. Z Lubeki regularnie kursowały kogi wypełnione żądnymi sławy rycerzami. Płynęły wprost do Rygi, gdzie na początku XIII w. powstał zakon kawalerów mieczowych, pierwszy duży zakon rycerski w tym regionie. Na pomysł powołania zakonu rycerskiego wpadł wspomniany biskup ryski Albert, niezmordowany pogromca pogaństwa. Zainspirowały go sukcesy rycerskich bractw w Ziemi Świętej. Krzyżacy, templariusze i joannici rośli tam w siłę i byli najsprawniejszymi żołnierzami chrześcijan. Wkrótce potem na podobny pomysł wpadł piastowski książę Konrad Mazowiecki, sprowadzając Krzyżaków do walki z Prusami.
Kawalerowie mieczowi podobnie jak inne zakony wyrzekli się dóbr doczesnych, prowadzili ascetyczne życie, a ich jedynym celem było rozszerzanie wpływów Kościoła. W spisanej przez anonimowego krzyżowca z Inflant kronice „Livlandische Reimchronik” (Inflanckiej Kronice Wierszowanej) Maria jest boginią wojny, a Bogu trzeba służyć z mieczem w dłoni. Żołnierze otrzymują żołd w postaci zbawienia, a drogą do niego jest męczeństwo. W tym systemie wartości mordowanie niewiernych jest najlepszym podarunkiem dla Boga, dym z płonących wiosek najmilszym mu kadzidłem, zaś najpiękniejszym chorałem lament mordowanych.
Fanatyczni krzyżowcy z czasem podporządkowali Kościołowi wszystkie nadbałtyckie ludy. Założyli na zdobytych terenach państwa zakonne (krzyżackie i kawalerów mieczowych) oraz duńskie i szwedzkie kolonie.
Gdy „zawodowi” krzyżowcy, specjaliści od zbrojnego nawracania, stworzyli sprawne armie i struktury państwowe, możni nie musieli już narażać życia w niebezpiecznych wyprawach. Wystarczyło, że przekazali zbrojnym zakonnikom odpowiednie sumy, a już odkupywali grzechy. Sto lat później pogan zabrakło, a państwa krzyżowców stały się problemem ich chrześcijańskich sąsiadów: Polski, Litwy i Rusi.
Tekst pochodzi z „Newsweeka Historia” 10/2013.
~akk : Dzieki Bardzo dobry artykul, licze na kolejne. Nie wolno, chociazby z uwagi na miliony ofiar, poprzestac odklamywac historie. Sa setki wydsarzen historycznych, ktore powinny byc odarte z falszywej maski. To dobre tematy, by przyciagnac czytelnikow, takze mlodych.
~prus : brednie No niestety poziom wiedzy komentatorów żenujący. Dlaczego zabito św. Wojciech a pozostałych jego kamratów puszczono wolno ? Kto go zabił: Prusowie czy ochrona króla Bolesława który potrzebował męczennika do swoich politycznych celów ? Zanim wygłosicie jakąś opinię to najpierw przeczytajcie żywoty św. Wojciecha – prace Białuńskiego, Powierskiego i Plisa na ten temat. Najgorzej kiedy ignoranci wypowiadają się o czym nie mają pojęcia. Najpierw czytać potem myśleć – a mówić kiedy się pomyślało. A Prusowie prowadzili najazdy odwetowe – trzeba zestawić daty po kolei wg kalendarza bez przestawiania. To ten tzw. święty Wojciech wtryżąlił się niezapraszany do Prusów ze swoich katolem – Prusowie nie eksportowali Perkuna na polskie ziemie.
~jan : komentarz Znowu półprawdy „Newsweeka”.Ludy te atakowały Słowian zaciekle i bez litości.Oczywiście proponowano im nawrócenie na chrześcijaństwo ale wiadomo jak został potraktowany św.Wojciech w Prusach które jeszcze wtedy nie miały nic wspólnego z Niemcami.Bezbronny człowiek został bestialsko zabity.Inna rzecz to interesy polityczne i gry polityczne ówczesnych władców,świeżo co dopiero nawróconych na chrześcijaństwo i wychowanych w barbarzyństwie.Trzeba rozuieć cały system świadomości społecznej tmtych czasów i dopiero wypisywać opinie bo bez tego to najczęściej pisze się bzdury.
~Czytelnik do ~jan: Zapominasz, drogi Janie, że św. Wojciech pojechał do Prusów właśnie po to, żeby zginąć. I dlatego dopraszał się tego usilnie, obrażając gospodarzy i ich religię. Ale przecież wcale nie zabili go bestialsko. Najpierw kazali się tak źle wychowanemu gościowi wynosić ze swojego kraju. Dopiero kiedy zignorował to polecenie, po prostu go zabili. Bez żadnego bestialstwa jednak. Cóż, w tamtych czasach za obrażanie świętości płaciło się życiem. I taki był też cel Wojciecha. Tylko za co tu czcić jego pamięć? Że pojechał zginąć?!
~Wierus do ~jan: Z Wojciecha to na zmianę robą męczennika (prawicowcy) i złego fanatyka (lewicowcy). A chłop pecha zwyczajnie miał i złym miejscu się znalazł, zabito go z powodu vendetty, a nie dlatego że był misjonarzem, strasznie nieporadnym zresztą. Prusowie faktycznie dokonywali napadów, ale to w dwie strony działało, miejscowości w Polsce nazywanych Prusy, Pruszcz itp. jest sporo, zasiedlali je jeńcy słowiańskich wypraw. Prusy zresztą dopiero zagrożeniem się stały, jak je arcychrześcijańscy Krzyżacy podbili 😉
~w Świętym Gaju : Czy jesteś SŁOWIANINEM? Czy znasz postać: Zeusa, Afrodyty, Apolla, Posejdona?
Znasz. To bogowie greccy.
Czy znasz Welesa, Swaroga, Mokosz?
Nie znasz? Są to słowiańscy bogowie.
Jak to jest, że bliżej nam Polakom, Słowianom do historii starożytnej Grecji, do jej bogów, niż do wiedzy o przeszłości Słowian.
Dlaczego umyka to z naszej świadomości? Przecież to nasze korzenie, nasza tradycja.
I wcale nie chodzi tu o wiarę w te bóstwa. Chodzi o pamięć.
Nie rozróżniamy nawet Świętowita od Światowida?
Świętowit to Święty Wit, Święty Pan. I tak nazywa się jeden z głównych bogów starożytnych Słowian. Światowid to jedynie nazwa własna obelisku znalezionego w rzece Zbrucz. Nazwy błędnie przypisanej i rozpowszechnionej.
Bądźmy jak Skandynawowie, którzy są dumni z Gotów i Wikingów,
bądźmy jak Brytyjczycy wspominający Celtów.
Pielęgnujmy pamięć historii dawnej Słowiańszczyzny, tak jak Starożytną Grecję i Rzym pielęgnują Włosi i Grecy.
Czy Skandynawowie, Brytyjczycy, Włosi i Grecy wyznają tamte religie?
Nie. Ale pamiętają, są z tego dumni, kręcą o tym filmy, piszą książki.
~QWAS do ~w Świętym Gaju: Obroną przed islamizacją będzie powrót do etnicznych korzeni. W naszym przypadku do słowiańszczyzny. Katolicyzm, jeżeli Franciszkowi coś wyjdzie, może coś zdziałać, ale szans na to jest mało.
~Rodzimowierca do ~w Świętym Gaju: Zgadzam się w 100% to nasze dziedzictwo do Słowiańszczyzny nam dużo , dużo bliżej aniżeli do chrześcijaństwa , które tak na prawdę wdarło się do nas siłą a nasza rodzima religia była zgodna z prawami natury i świata 🙂
~openMin do ~w Świętym Gaju: to wina KK zarazy religijnej co w pl większa połowa jak bydło pędzona jest co tydzień w kościoły żeby słuchać jak to grzeszni są, dopóki ta katolicka banda nie otworzy mózgownicy niv się nie zmieni, będą ciemnota na kolejne lata ku uciesze Klech.
Pingback: [PRASÓWKA] Jak Europa krwawo nawracała Słowian i Bałtów | Słowianie i Słowianowierstwo
Pingback: Jak Europa krwawo nawracała Słowian i Bałtów | Wiara Przyrodzona
The Battle on the Ice 1242 AD
BazBattles
Published on Dec 15, 2017
PolubieniePolubienie
Pingback: Jak „Europa” krwawo nawracała Sławian i Bałtów | Słowianie - Wiara Przyrodzona
Accipiter @Accipiter:
Jako Polak katolik mogę napisać tylko jedno: franciszek to czerwony szmaciarz udający papieża. Debil nie wie nic o naszej historii. Czekam tylko kiedy ta kreatura beatyfikuje duchowego przywódcy banderowców i niemieckiego kolaboranta szeptyckiego, który mając wiedze o zbrodniach na Polakach palcem nie kiwnął. Ten papież lewak i miłośnik zboczeńców zasługuje tylko by mu napluć w pysk. Dla mnie przestał być już dawno głowa KK.
MacGregor @MacGregor:
@Accipiter No nie da się gostek lubić. mam mieszane uczucia – czy to rzeczywiście taki cymbał skończony, czy coś więcej niestety?
vader213 @vader213:
ten dziki argetynski rasistowski szowinista dał popis mowie nienawiści ale nie zapoznał sie z ludobójstwem w Ponarach? gdzie litwini za flaszkę bimbru i za pare butów oprówali Polaków ze skóry- tam tego typa spod ciemnej gwiazdy nie było?
tagore @tagore:
To nie jest wina muzealnych tablic, a świadoma zagrywka wymierzona w Polskę jej pozycję w regionie i polską politykę „uchodźczą” .Tak samo jak polityka Watykanu nastawiona na wprowadzenie języka Białoruskiego do liturgii na terenach zamieszkałych przez Polaków.
Nie leży Franciszkowi polski Kościół, zbyt „konserwatywny”.
https://kresy.pl/wydarzenia/franciszek-czesc-tragicznej-historii-litwy-przyszla-od-polakow/
Papież Franciszek. Fot. wikimedia
FRANCISZEK: CZĘŚĆ TRAGICZNEJ HISTORII LITWY PRZYSZŁA OD POLAKÓW
26 września 2018|4 komentarze|w Estonia, Litwa, Łotwa, religia, Wydarzenia |Przez Marek Trojan
W rozmowie z dziennikarzami papież Franciszek powiedział, że część tragicznej historii Litwy „przyszła z Zachodu, od Niemców, od Polaków, ale przede wszystkim od nazizmu”.
Papież Franciszek zakończył swoją czterodniową pielgrzymkę na Litwę, Łotwę i Estonię. Najwięcej czasu spędził na Litwie. Ostatnim punktem jego wizyty w krajach bałtyckich była Estonia. W podróż powrotną do Rzymu wyruszył we wtorek z Tallina.
Przeczytaj: Franciszek na Łotwie: wiara nie może stać się jak zabytek
W drodze powrotnej Ojciec Święty pytany był przez dziennikarzy, co jego zdaniem znaczy to, że Litwa powinna być pomostem między Wschodem a Zachodem. W odpowiedzi podkreślił, że Litwa należy do Zachodu i zrobiła wiele, by stać się członkiem Unii Europejskiej. – Natychmiast odrobiliście wszystkie lekcje, nie było to łatwe – dodał. Zwrócił też uwagę, że Litwa jest członkiem NATO.
– Kiedy pomyśli się o wschodzie, jest tam wasza trudna historia – kontynuował Franciszek. – Ale część tej tragicznej historii przyszła z Zachodu, od Niemców, od Polaków, ale przede wszystkim od nazizmu.
Papież powiedział też, że bycie pomostem wymaga stanowczości, przede wszystkim w kwestii swojej tożsamości. Przyznał, że wstrząsnęła nim wizyta w Muzeum Okupacji i Walk o Wolność w Wilnie, które mieści się w dawnej siedzibie KGB. Zaznaczył, że dzieje krajów bałtyckich to „historia inwazji, dyktatur, zbrodni, zesłań ” oraz „nienawiści do religii, każdej religii”. Wspomniał również o duchownych wywiezionych na Sybir, którzy nigdy stamtąd nie wrócili.
– Wiara tych trzech krajów jest wielka, rodzi się z męczeństwa – stwierdził Franciszek. Dodał, że obecnie na świecie wciąż jest wiele okrucieństwa, wymieniając tu „terrorystów Państwa Islamskiego”.
Należy zaznaczyć, że w muzeum odwiedzonym przez papieża Franciszka, zwanym również Muzeum Ofiar Ludobójstwa w Wilnie, przez lata znajdowały się tablice ekspozycyjne mówiące o „polskiej okupacji” miasta. Informacje te dostępne są również w języku angielskim. Tablica zawierająca kłamliwe informacje jeszcze w ub. roku znajdowała się na wystawie stałej wewnątrz budynku, będącego siedzibą Muzeum. Na specjalnych tablicach przedstawiono historię obiektu, wzniesionego przez Rosjan pod koniec XIX wieku jako siedziba miejscowego sądu gubernialnego. Funkcję z okresu II RP, gdy mieścił się tam sąd wojewódzki, opisano: „1920-1939 – sądy polskiej władzy okupacyjnej”. Napis tej treści znajduje się nie tylko na tablicy w języku litewskim, ale również w języku angielskim.
– W 1920 roku, Polska okupowała Wilno i okoliczne tereny [oryg. In 1920, Poland had occupied Vilnius and surrounding area – przyp. red.]. Do jesieni 1939 roku, działały tu sądy województwa wileńskiego – głosi napis na tablicy w języku angielskim. Tablice te najpewniej nadal znajdują się w muzeum. W tym roku placówka ta zmieniła nazwę na Muzeum Okupacji i Walk o Wolność.
Wspomniane stwierdzenia nt. „polskiej władzy okupacyjnej” w Wilnie w latach 1920-1939 i o „okupacji Wilna” przez Polskę są obecne na oficjalnej stronie internetowej Muzeum, w zakładce dotyczącej historii budynku, w którym się mieści. Są one prezentowane zarówno w języku litewskim, jak i rosyjskim i angielskim.
Po zajęciu Wilna przez Armię Czerwoną, w piwnicy budynku urządzono więzienie, a po napaści III Rzeszy na ZSRR w 1941 roku, mieściła się tam siedziba Gestapo, które brutalnie obchodziło się z polskimi patriotami. Od 1944 obiekt był wykorzystywany przez NKWD i KGB. Należy zaznaczyć, że w kolejnych kilkunastu latach w piwnicach budynku zamordowano ponad 1000 osób, w tym polskich patriotów walczących o polskość Wilna. Do wybuchu II wojny światowej Polacy stanowili 66% mieszkańców Wilna. Ludność litewska, pochodzenia bałtyckiego, stanowiła zaledwie kilka procent mieszkańców miasta.
Papież odniósł się też do kwestii migracji. Jak zaznaczył, w krajach bałtyckich nie ma „populistów”, a relacjonując swoje rozmowy z ich władzami powiedział, że są one gotowe przyjmować i integrować imigrantów. Podkreślił jednak, że nie masowo, lecz „z rozwagą”. Mówił, że miarą ich otwartości i gościnności jest to, że nie może to stanowić „zagrożenia dla ich tożsamości”. Zaznaczył, że takie otwarcie na imigracje jest „dobrze przemyślane”.
PAP / Kresy.pl
PolubieniePolubienie