Wielu „jedynie prawdziwych”, „wszystko najlepiej wiedzących” „przyjaciół Polski i Polaków”, „wielbicieli Słowian i Słowiańszczyzny”, „bojowników o dobro i szczęśliwe jutro całej ludzkości”, „zwalczaczy rasizmu i dyskryminacji”, „jaśnie oświeconych nosicieli światłych poprawnie politycznych myśli”, „głosicieli boskich prawd objawionych” itp, „dziwnie” jakoś zdaje się robić wszystko dokładnie odwrotnie, od tego co rzekomo twierdzą, że dla Nas i w Naszym imieniu i dla Naszego dobra robią…
Bez jaj… Mam już po wyżej uszu ich „właściwego punktu widzenia” i nie życzę sobie, żeby ci kimkolwiek oni są, nadal robili to co robią i głosili te swoje zakłamane osądy i mity, o Nas Słowianach, Naszych Bohaterskich Przodkach, Naszej Słowiańskiej Tradycji, Dziejach i Kulturze!!!
Dziękuję bardzo, wystarczy… więc proszę wszystkich naszych „przyjaciół” bardzo uprzejmie, wsadźcie to już sobie głęboko w te wasze fałszywe dupy i zdetonujcie i niech prawdziwa prawda o was samych, rozejdzie się jak smród dokoła!!!
A jak nie zechcecie sami dobrowolnie sobie tego wcisnąć, tam gdzie słońce nie dochodzi, no cóż… z pewną taką nieśmiałością i z drrrzeniem rąk, chcąc nie chcąc, jako wnuk polskiego sapera, muszę więc wziąć te brudne sprawy w moje własne ręce… bo nie mam innego wyjścia, bo Szacunek i Miłość do Moich Słowiańskich Przodków, do Ich bezprzykładnego bohaterstwa i oddania Naszej Prastarej Słowiańskiej Tradycji, mi to zrobić nakazuje!!!
Rozprawmy się z takim jednym „drobnym” mitem, o „głupocie” polskich żołnierzy, a dokładniej kawalerzystów, co to rzekomo mieli szarżować na niemieckie czołgi, jak to głosi „przyjazna nam goebbelsowska propaganda”, a za nią i inni współwyznawcy tej „jedynie prawdziwej niemieckiej prawdy”…
Zaraz, zaraz… jak to niemieckie?!! Bardziej już czeskie, a jeśli już nie czeskie, to nazistowsko-faszystowsko-hitlerowskie, a nie niemieckie!!!
Jak można tak podle szkalować tych bohaterów bez skazy, (część z nich była przecież tzw. żydami, co to wiernie służyli w armii nazistowsko-faszystowsko-hitlerowsko-żydowskiej), co to przecież została niecnie sprowokowana w Gleiwitz, https://en.wikipedia.org/wiki/Gleiwitz_incident przez tych ferfluchte polnisze antysemite undermensze szfajne… co to pierwsze podstępnie napadły na Wielkie Bogu Ducha Winne Niemcy, przepraszam, Naziland lub może Judeland, prowokując je/jego i ich „najlepszych etycznie i najwyższych rasowo” obywateli, do Sprawiedliwej Wojny przeciw tym „hordom podstępnych, brudnych, wszawych itp. słowiańskich podludzi”, w obronie zagrożonych świętych, odwiecznych, ponadczasowych, ponadludzkich nazistowsko-żydowskich wartości etycznych!!!
Jak ja śmiem!!! Powinienem się przecież sam już teraz, najpierw w jakiejś „faszystowsko-antysemickiej-polsko-słowiańsko-nazistowskiej” komórce zagazować, a następnie w jakiejś stodole, czy oborze, czy chlewiku, czy chociaż w koszu na śmiecie, jak śmieć sam spalić ze wstydu… no może z małą pomocą sprawnego i usłużnego koszernego sondercomando… 🙂
~derwisz (15:00)
Z tą bzdurą historycy dawno się rozprawili. A włoski korespondent widział szarżę, przebijających się na pomoc Warszawie, w sile pułku, Ułanów Jazłowieckich pod Wólką Węglową. Zwiad z opóźnieniem doniósł o rozlokowaniu nocą niemieckiej jednostki pancernej. Dowódca dał rozkaz „do szarży” i wykorzystując element zaskoczenia przebił się przez przez niemiecką jednostkę, siekąc szablami piechotę usiłującą ułanów zatrzymać. Jeden z ułanów zsiadł z konia i nie wypuszczając szabli wrzucił granat do czołgu bo obawiał się – i słusznie – obsługi k-mu. Włoch to widział, opisał jako niebywałe bohaterstwo – atak z szablą na czołg. Stąd mit. Włoch dodatkowo malował więc uwiecznił scenę na obrazie.
~li 1 godzinę i 31 minut temu
Mit, Goebels kręcił takie filmy, na koniach oczywiście żołnierze wehrmachtu przebrani za polskich żołnierzy, miało by to sens gdyby żołnierze obładowani byliby trotylem coś jak japońscy kamikaze czy radzieckie wygłodniałe psy, które z ładunkami wybuchowymi wbiegały pod niemieckie czołgi w poszukiwaniu jedzenia, tak były tresowane.
~małypiłsudczyk (12:40)
kawalerii niemiaszki się bali bo wyłaniała się cicho z lasu ,kilku zabitych i znikali w lesie ,czołgiem nie pogonisz, trzeba ośmieszać to czego się obawiasz ,pooglądajcie niemieckie kabarety dzisiaj, oni wiedzą że każdą robotę Polak zrobi lepiej ,sprywatyzować „nasz rząd” ,czyli oddać obcym i wziąć prawdziwych Polaków (min od 3 pokoleń), ja szable po dziadku regularnie czyszczę…
~baba 4 minuty temu
Niezaleznie od wszystkiego nie dajmy sie sklocic, sluchajmy przede wszystkim siebie. Pamietajmy o tych, ktorzy oddali zycie za Ojczyzne i szanujmy tych, ktorzy , gdy trzeba, zrobiliby to na pewno. To jest najwazniejsze .
Czy polska kawaleria faktycznie szarżowała „z szabelką na czołgi”?
Czy dowodzący naszymi elitarnymi jednostkami posłaliby najlepszych żołnierzy na pewną śmierć? Okazuje się, że ta opinia, to wymysł niemieckiej propagandy, która wykorzystała włoskiego korespondenta wojennego, słynącego z sympatii do Polaków, który widział polskich ułanów poległych w bitwie pod Krojantami. Także wspaniała obrona w bitwie pod Mokrą, mogła mieć znamiona szarży kawaleryjskiej.
Wszystkie te fakty skrzętnie wykorzystał Goebbels, by ośmieszyć czyn polskiego oręża.
Doskonale zdawał sobie z tego sprawę pułkownik Zbigniew Załuski, który tak ocenił ten ugruntowany przez Niemców mit w swojej książce „7 polskich grzechów głównych”:
„Najgłupszy nawet dowódca szwadronu nie zarządziłby szarży na czołgi. (…) wiedział, że przeciwko czołgom ma szukać terenu przeciwpancernego, wykorzystywać działka przeciwpancerne, karabiny przeciwpancerne i granaty, w najgorszym wypadku przepuszczać czołgi na tyły i odcinać od nich towarzyszącą im piechotę. Wiedział, że szarżować może tylko niespodziewanie, na nieprzyjaciela zdezorganizowanego lub niegotowego do walki, na tabory, biwaki itp.”.
~Oczy (12:40)
Widzialem niemiecki film propagandowy majacy osmieszyc kampanie wrzesniowa – wlasnie tam pokazywano szarze Polakow na czolgi. W zwolnionym tepie mozna bylo dosc wyraznie zobaczyc, ze od 3 rzedu szarzujacych bractwo bylo poubierane w niemieckie mudury, a niektorzy nawet w helmy. Nie wykluczam oczywiscie akcji typu „kamikaze” podyktowanych bezsilna zloscia, ale byly to raczej „wystepy” sporadyczne. Wbrew propagandzie w wojnie nie chodzi o zaszczytna smierc, tylko o zwyciestwo.
~Fiss (13:29)
Nie z szabelką tylko szablą, nie było ataków na czołgi białą bronią ( propaganda niemiecka ) a zresztą żołnierz a szczególnie oficer przedwojenny to był facet z jajami a nie jak dziś czyli złodziej, cwaniak, alfons, komunista.
~obserwer (14:25)
>wybitny< reżyser Andrzej W. w filmie LOTNA udowodnił beznadziejnosci POLSKIEGO PAŃSTWA i inteligencji POLSKIEGO OFICERA… sensacje XX wieku Pana Wołoszańskiego pokazały PRAWDĘ o KAWALERII
~awizo (12:23)
Niejaki Wajda Andrzej nakręcił kiedyś film pt „Lotna” i tam właśnie przedstawił taką szarżę. Jest to osobnik wybitnie antypolski,który na zlecenie każdej władzy zrobi każde świństwo Narodowi, którego sobie ta władza zażyczy. Z tych dzielnych ludzi zrobił w tym filmie idiotów, którzy cięli te czołgi szablami. Takiej jawnie krzywdzącej nas propagandowej nieprawdy nie przedstawił żaden obcokrajowiec, nawet najbardziej nas nienawidzący, tylko ktoś, kto podobno jest Polakiem. Jaki z niego Polak, oceńcie sami !!!
~ad (12:22)
wajda rozsiewał propagandę szarży na czołgi w „Lotnej”.
~Pol Ansky (16:10)
amator bez wykształcenia a nie reżyser a w Lotnej to zwykły szkodnik
~Nick (13:18)
Obejrzyj moze jeszcze raz ten film – nie wykluczone, ze jednak go zrozumiesz. Moze kiedys nauczysz sie odrozniac metode walki od aktu desperacji.
~DO pana WAJDY 29 minut temu
ANDRZEJKU !!!Nie wiedzialem ze uzywasz tego NICK. I tak wiekszosc mysacych wie ze Pan Wajda chcial osmieszyc Polakow.
~marcin (15:41)
oczywiście, że nie, choć niewiele brakowało niezbyt przytomnym d-com aby wydać taki rozkaz. Utrzymywanie w 1939 roku takiej liczby jednostek kawaleryjskich było delikatnie mówiąc anachronizmem. Wyłaniające się już w tym czasie nowowczesne pole walki zupełnie wykluczało udział jednostek kawaleryjskich spychając je jako pojedyńcze oddziały do rozpoznania trudnodostępnego dla pojazdów terenowych terenu (np. góry). I tak traktowali taką jednostkę np. Niemcy. Poza tym, mówiac już tylko o tych jednostkach, to były bardzo słabo uzbrojone, nieodporne na ataki czołgów z powodu malej liczyby broni ppanc. Z drugiej strony trudno też wymagać od takich jednostek tworzenia rygli przeciwpancernych. Po prostu czas tych jednostek minął, ostatnie rozwiązano kilka lat po drugiej wojnie światowej.
~ mark [2 godziny temu]
Mówisz kawaleria przeżytkiem ? No nie do końca . Niemcy w 1939 mieli jedną brygadę kawalerii a później powstawało ich coraz więcej , potem całe dywizje a wreszcie korpusy – łącznie z korpusami Waffen SS. I wcale nie były to jednostki kawalerii z nazwy.
~ fufek_01 [2 godziny temu]
polskie dowództwo wbrew obiegowym opiniom zdawało sobie sprawę z niedostatków kawalerii i konieczności inwestowania np. w lotnictwo i broń panc.; niestety Polska była bardzo biednym krajem powstałym po 120 latach nieistnienia, do tego zaliczyła wojnę z bolszewikami i światowy kryzys ekonomiczny…; swoją drogą gdyby wrzesień 39 był deszczowy to na polskich zabłoconych bezdrożach kawaleria byłaby idealna do osaczania Niemców, a niemieckie czołgi miałyby mocno pod górkę…
~ mark [2 godziny temu]
W tamtych czasach nie było łatwo zorganizować jednostkę pancerną czy zmotoryzowaną . Po pierwsze czołgi i samochody były drogie i było ich mało. Po drugie kłopoty z paliwem – furażu dla koni pod dostatkiem . I po trzecie kto w tamtym okresie miał prawo jazdy , a kto potrafił jeździć czy powozić końmi.
~ bulbot73 [przed kwadransem]
Tak ogólnie to jednak względy polityczne nie wojskowe spowodowały katastrofę polskiej armii w 1939 roku bo jeśli chodzi o cele i kierunki uderzeń niemieckich mieliśmy to doskonale rozpracowane a błędna dyslokacja i rozproszenie sił było całkowitym zaprzeczeniem mysli wojskowo-taktycznej.
~ mark [7 minut temu]
Osobiście uważam ( może mylnie ) że przyczyną tego był nasz błąd w stosunku do Czechosłowacji – zamiast współpracy i sojuszu wojskowego wzajemne ośmieszanie się a nawet akty przemocy . W innej sytuacji ( tej ” mojej” ) zabezpieczona granica południowa , głęboki klin w terytorium Niemiec oraz co najważniejsze naszych 40 dywizji piechoty, 11 brygad kawalerii i 2 brygady panc-motorowe oraz czechosłowackie 34 dywizje piechoty , 4 brygady kawalerii , 2 dywizje zmotoryzowane……
~bulbot73 1 godzinę i 19 minut temu
Kompletna bzdura-Niemcy podczas kampanii sowieckiej zaczęli masowo wracac do kawalerii bo czołgi taplaj ace się w błocie i stające na mrozie nie były w stanie zastąpic koni…Owszem pojazdy zmechanizowane dobrze sprawdzały sie w Europie zachodniej ale już na wschodzie przy katastrofalnej infrastrukturze najgorsze robiły konie, nawet wyciągały te czołgi z bagnisk… Gdyby Polacy mieli 50% stanu kawalerii to Niemcy mogliby miec olbrzymie kłopoty podczas kampanii wrzesniowej bo to były jednostki elitarne jednakże zbyt jeszcze mało wyposażone w broń ppanc…
~mark 58 minut temu
Brygada kawalerii słabo uzbrojona w broń ppanc ? No niekoniecznie …4 pułkowa brygada to 18 działek 37 mm , 16 armat 75 mm i 78 kb ppanc ( 3 pułkowa to odpowiednio 14 , 12 i 66 ) – szału nie ma ale nie można powiedzieć że bezbronna była.
~bulbot73 33 minuty temu
mark zgadzam się ale docelowo miało być o około 100% większe + więcej działek plot niestety stan finansów na to nie pozwolił.Niemniej jednak w stosunku do innych sił lądowych z pewnością brygady kawalerii były dość dobrze wyposażone… Wart zwrócic uwagę na brygadę pancerno-motorową Maczka czy tez warszawską-miało być ich 4-6 docelowo…To już byłaby z pewnością spora siła biorąc pod uwagę, że np. brygada Maczka nie zeszła pokonana z żadnej potyczki ale trochę odbiegam od tematu…
~mark 22 minuty temu
Brygada pancerno -motorowa ( miało byc ich 5 ) to 36 działek 37 mm , 4 armaty 75 mm , 4 haubice 100 mm 43 kb ppanc , 25 czołgów rozpoznawczych TK/TKS , 16 czołgów lekkich . Dywizja piechoty 27 działek 37 mm , 36 armat 75 mm ( lub haubic 100 mm , lub mieszany stan 75 mm i 100 mm ) 92 kb ppanc, w niektórych dywizjach 13 czołgów rozpoznawczych i dodatkow zmotoryzowana kompania ppanc z 12 działkami 37 mm ( docelowo 47 mm ).
~bulbot73 3 minuty temu
Dzięki za powyższe dane-jednak nie możemy porównywac siły i liczebności dywizji piechoty i brygady panc-mot… bo to zupełnie inne formacje i zdecydowanie inne zadania. Jak pokazała ta kampania a bardziej obrazowo francuska Niemcy skutecznie związali wojska pancerne i zmech. w formacje zwarte połaczone logistycznie z piechotą i lotnictwem a Francuzi pomimo przewagi wojsk pancernych i nawet bodajże lepszych czołgów w tamtym okresie postawili na wspomaganie sytuacyjno-pułkowe czego przeciwnikiem był min. De-Gaule czy jak sie to nazwisko piszę.Nie mniej jednak ta róznica doktryn pokazała zupełna bezradnośc francuskiej armii nieprównanie poteżniejszej od armii polskiej zaatakowanej dodatkowo również od tyłu(17 wrzesień)…Sorki za literówkę.
~mark 45 minut temu
Proszę zapoznać się np z ” Księga kawalerii polskiej ” H. Smaczny a nie opowiadać bajek na dobranoc . Jest tam obszerny fragment mówiący o taktyce kawalerii Zacytuję ci fragment ” W natarciu jednostek kawaleryjskich najważniejsza rola przypadła w udziale organicznemu dywizjonowi pancernemu, dodatkowo przydzielonym wozom pancernym lub pociągom pancernym , które uderzając z flanki na podchodzące jednostki przeciwnika powinna dążyć do ich dezorganizacji , w czym dodatkowo miało pomagać lotnictwo liniowe i ewentualnie wsparcie artylerri konnej ( według klasycznego wzoru bemowskiego ). W tym czasie SPIESZONA kawaleria , działając w szykach luźnych oraz starannie wykorzystując osłony terenowe . starałaby się odciąc piechote od czołgów i zniszczyć ją „. ( strona 42 )
~andros (12:36)
wszystko dobrze tylko Avia B534 to lepszy samolot niż nasze P11C. Może i dwupłat ale osiągi miał dużo lepsze
Wysiedlenie Polaków z Wielkopolski, 1939 r./Bundesarchiv/CC BY-SA 3.0 de
http://ksiazki.wp.pl/gid,17844378,tytul,Ukazala-sie-ksiazka-Wypedzeni-1939-o-niemieckich-deportacjach-Polakow,galeria.html
Ukazała się książka ”Wypędzeni 1939…” o niemieckich deportacjach Polaków
Niemiecka zbrodnia
Okoliczności i przebieg deportacji obywateli polskich, mieszkańców ziem wcielonych do III Rzeszy, prezentuje książka „Wypędzeni 1939… „. To jedno z nielicznych wydawnictw dokumentujących tę jedną z pierwszych niemieckich zbrodni wojennych.
Według różnych szacunków historyków, z ziem zachodniej i północnej części II Rzeczpospolitej, które zostały wcielone do III Rzeszy, w latach 1939-1944 deportowano na teren Generalnego Gubernatorstwa, pozbawiono majątku lub umieszczono w gettach od miliona do półtora miliona Polaków i Żydów. W niemieckie ręce trafiło na wcielonych ziemiach blisko 100 proc. polskiego majątku.
Wysiedlenie Polaków z Wielkopolski, 1939 r./Bundesarchiv/CC BY-SA 3.0 de
Dla Polaków i Niemców
Publikacja pod redakcją Agnieszki Łuczak i Jacka Kubiaka przy współpracy Małgorzaty Schmidt i Janusza Zemera zawiera m.in. materiały z poświęconej deportacjom wystawy „Wypędzeni 1939…”, prezentowanej od 2009 roku w całej Polsce. Wydawnictwo zostało przygotowane w formie dwujęzycznego albumu: po polsku i po niemiecku.
Książka „Wypędzeni 1939… Deportacje obywateli polskich z ziem wcielonych do III Rzeszy” zawiera ponad 200 fotografii i dokumentów obrazujących historyczne konteksty deportacji, ich przebieg, losy polskich wysiedleńców, jak również zasiedlanie dawnych polskich ziem przez Niemców. Zawiera również teksty omawiające genezę i efekty niemieckiej polityki względem obywateli polskich po wybuchu II wojny światowej.
Lokalizacje, z których niemiecka organizacja VoMi przesiedlała volksdeutschów na teren Kraju Warty i Pomorza Nadwiślańskiego w miejsca po wysiedlonych Polakach i Żydach/Bundesarchiv/CC BY-SA 3.0 de
”To jest wciąż nieznana historia”
– To jest wciąż nieznana historia. Dzieje Polaków mieszkających podczas II wojny światowej na ziemiach wcielonych do III Rzeszy nie przebiły się do wyobraźni i pamięci zbiorowej. Wysiedlenia z Wielkopolski, Pomorza i ziemi łódzkiej, terror i egzekucje były doświadczeniem mieszkańców tych ziem od pierwszego dnia agresji niemieckiej w 1939 roku. A przecież ziemie te stanowiły 25 proc. przedwojennej II Rzeczpospolitej – powiedziała PAP jedna z autorek książki, naczelnik Oddziałowego Biura Edukacji Publicznej IPN w Poznaniu dr Agnieszka Łuczak.
W październiku 1939 roku do III Rzeszy wcielono ponad 91 tys. km kw. ziem II Rzeczypospolitej na których mieszkało ok. 10 mln osób. Historyk prof. Czesław Łuczak wyliczył, że wypędzenia obywateli polskich z tych terenów dotknęły około 1,5 mln osób.
Obóz w Biłgoraju dla wysiedlonych z Zamojszczyzny/PAP
Wywóz, pozbawienie mienia, zakładanie gett
Ponad 400 tys. osób zostało wywiezionych do Generalnego Gubernatorstwa. Blisko 500 tys. pozbawiono domów i mienia. Ok. 600 tys. osób pochodzenia żydowskiego trafiło do gett – niemal wszyscy zostali wymordowani. Majątek obywateli polskich przejąć mieli niemieccy przesiedleńcy ze Wschodu, z ziem będących w strefie wpływów ZSRR. Według różnych szacunków, z krajów bałtyckich, Ukrainy i Besarabii i innych obszarów sprowadzono do nowych okręgów Rzeszy od 500 do ponad 600 tys. Niemców.
Ofiarami wysiedleń byli w pierwszym rzędzie ziemianie, fabrykanci, kupcy, członkowie polskich organizacji społecznych i politycznych, a także inteligencja i powstańcy wielkopolscy. Wywózkę Polaków i Żydów organizowała niemiecka administracja pod kontrolą ustanowionego w październiku 1939 roku Komisariatu Rzeszy ds. Umacniania Niemczyzny. Deportacjom towarzyszyły egzekucje i masowe mordy.
Tegoroczna wystawa ”Wygnańcy” w Parlamencie Europejskim w Brukseli przygotowana przez IPN/PAP
”Poligon zbrodni”
Współredaktor książki i współautor wystawy Jacek Kubiak podkreślił, że deportacje obywateli polskich były dla Niemców „poligonem zbrodni, pierwszą tej skali operacją obezwładniania i degradowania wielkich mas ludzkich”.
– W europejskim, a także chyba i polskim dyskursie historycznym, zbrodnia tych deportacji przesłonięta jest przez Holocaust i obozy śmierci. To zrozumiałe – Holocaust skalą przesłania inne nazistowskie zbrodnie. Ale warto sobie uświadomić, że są one ze sobą powiązane, że nie można ich rozpatrywać w izolacji – ocenił. Według relacji ofiar wypędzeń, Niemcy przychodzili do ich domów w nocy lub nad ranem. Nierzadko dawano im zaledwie kilkanaście minut na spakowanie się.
~jus [pół godziny temu]
Wyślijcie jeden egzemplarz te książki Grossowi, zapłacę!!!!!!
~gocha [pół godziny temu]
Nas się rozlicza? Nie chcemy uchodźców ? – A DLACZEGO CHCEMY MIEĆ ICH PRZYJĄĆ ???? Kiedy była wojna i nasz kraj zajęli wrogowie to…. DO WALKI STANĘŁY NAWET DZIECI !!!!!! Z info uchodźcy to młodzi chłopcy i mężczyźni !!!!! – A GDZIE ICH MATKI, ŻONY , SIOSTRY!!!! …………………….:(
~444 [wczoraj]
Moi dziadkowie na Kaszubach, przez 5 lat pracowali na własnym majątku, jak parobki, dla niemieckiego obszarnika. Po wojnie z wioski dziadków wywieziono prawie wszystkich mężczyzna „za Ural”. Wróciła garstka… „z pooranym czołem i wyplutymi na gwiazdy zębami”. Cały lud PRL przez 50 lat pracował na swoim terenie dla Rosji. Niemcy i Rosjanie traktują nas jak niewolników.
~Słowo na marginesie! [wczoraj]
Chciałbym zapewnić autorów książki „Wypędzeni 1939 …”, że Polacy nie zapomnieli o tej zbrodni niemieckiej. A szczególnie dotyczy to Polaków urodzonych, wychowanych i zamieszkałych na Pomorzu, w Wielkopolsce oraz na Śląsku. Przypominam, że po zakończeniu Wojny Obronnej we wrześniu 1939 roku, wspomniane wyżej dzielnice II RP zostały bezpośrednio włączone do III Rzeszy. Natomiast bardzo wielu Polaków, którzy nie podpisali jednej z niemieckich list narodowościowych, zostało deportowanych do Generalnego Gubernatorstwa bądź niemieckich obozów koncentracyjnych. Na terenach włączonych do Rzeszy, Niemcy bez pardonu zajmowali polski majątek oraz polskie dziedzictwo kulturalne i historyczne. Oczywiście, dotyczyło to także majątku Żydów polskich oraz innych grup narodowościowych, które zamieszkiwały obszar II RP. Podkreślam, nikt nie zapomniał o tych zbrodniach niemieckich, pamiętamy o nich doskonale. Wbrew pozorom, Polacy nie cierpią na zanik pamięci historycznej. Co prawda w ostatnich 25 latach, zdecydowanie więcej mówiono i pisano na temat okupacji radzieckiej na wschodnich terenach II RP oraz związanych z tym zbrodni wojennych, deportacjach obywateli polskich na Wschód, utracie majątku państwowego i prywatnego itp. Jednak zapewniam raz jeszcze: zbrodni i ludobójstwa Niemców na terenach przez nich okupowanych podczas II wojny światowej – nikt rozsądny nie zapomniał i nie zamierza puścić ich w niepamięć. Przy okazji, dziękuję autorom za kolejną publikację książkową, która omawia zbrodnie niemieckie podczas wojny.
~córka wywiezionego i okradzionego [wczoraj]
Mój tata wraz z rodzicami i bratem został deportowany z własnego gospodarstwa w 1940 roku przez Niemców w mroźną styczniową noc. Niemcy rozebrali ich gospodarstwo do gołej ziemi i użytkowali ziemię do końca wojny. To nie byli faszyści, ani hitlerowcy to byli Niemcy! Dziadkowie wraz z tatą wrócili w 1945 roku po zakończeniu wojny na gołą ziemię. Nigdy Niemcy nie zapłacili żadnego odszkodowania, a teraz znów zmuszają Polaków do podejmowania zachowań na swoją szkodę!!! Gospodarstwo: Góry Zborowskie, gmina Żelazków, powiat kaliski
~kj [wczoraj]
Tak, to dziwne, że w III RP częściej słyszałem o niemieckich wypędzonych, a nie słyszałem o polskich! To jednak tak ma wyglądać, według znanej gazety. Polacy mają być wszystkiemu winni i za wszystko przepraszać i zapominać o zbrodniach dokonanych przez SĄSIADÓW – tak także tych wywodzących się z mniejszości narodowych w aparacie bezpieki w PRL. Na szczęście to trwające 25 lat kłamanie powoli się kończy i mam nadzieję, że pozwoli to nam budować na nowo wspólnotę, gospodarkę i bezpieczeństwo.
~ada [wczoraj]
Było „Przebaczamy i prosimy o wybaczenie” – po więc przypominać i podsycać emocje. To już HISTORIA
~wujo Moshe [wczoraj]
@ada ^ Powiedz to Grossowi, który nie tylko zieje nienawiścią powołując się na czasy II wojny światowej, ale jeszcze ubarwia i wymyśla nowe historie. Wszystko po to, aby ukryć, kto finansował Hitlera i zarabia do dziś na skutkach wojny…
~pulpecior [wczoraj]
@ada ^ Powiedz to pani E.Steinbach i tym Polakom którym odebrano domy porzucone przez Polskich-Niemców
~Hobo. [wczoraj]
@ada ^ Przypominać po to, żeby pamiętać. Ci, którzy nie pamiętają swojej historii, są skazani na jej powtarzanie… „Przebaczyć” nie znaczy „zapomnieć”.
PolubieniePolubienie
http://historia.wp.pl/wid,16323439,wiadomosc.html
Polscy ułani nie atakowali czołgów lancami. Dziennikarz przyznał, że zmyślił historię
Mit o lekkomyślnych polskich ułanach stworzył włoski korespondent Indro Montanelli. W dobrej wierze, chcąc pokazać polskie bohaterstwo. Ośmieszającą Polaków historię podchwyciła propaganda III Rzeszy, a po wojnie powielała ją również propaganda PRL. Wkład w utrwalanie tego mitu w świadomości Polaków miał m.in. Andrzej Wajda, który w 1959 r. nakręcił pamiętną scenę filmu „Lotna”, przedstawiającą gwałtowną szarżę ułanów, załamującą się w zderzeniu z niemieckimi czołgami.
Montanelli, rocznik 1909, w czasie wojny w Etiopii przywdział szarozielony mundur podporucznika, ale jego orężem była nie szabla, lecz pióro. Był rasowym dziennikarzem, z pewnością najlepszym w republikańskiej Italii. We wrześniu 1939 r. „Corriere della Sera” wysłał go jako korespondenta wojennego z zadaniem relacjonowania porywających zwycięstw „niemieckiego sojusznika”. On zaś opowiadał o odwadze Polaków, doprowadzając do furii faszystowskich hierarchów, którzy opowiedzieli się po stronie Hitlera. Montanelli nie tylko pokazał, że jego serce jest przy Polsce, ale także napisał, że Polacy, aby bronić własnego kraju przed nazistowską agresją, szli na śmierć, szarżując z szablami i lancami na niemieckie czołgi. Artykuł ten umocnił instynktowną sympatię narodu włoskiego do Polaków, wbrew temu, co chciał przekazać reżim.
Pretekst dla Goebbelsa
Zdumiewająca opowieść o polskich lancach wymierzonych w stal niemieckich czołgów nie była prawdziwą historią, lecz wymysłem. Montanelli nie zmyślił sobie całej historii, lecz jedynie zrekonstruował jedną, która faktycznie miała miejsce, zestawiając ze sobą nieliczne informacje, które posiadał, z kilkoma fragmentarycznymi opowieściami obserwatorów i kolejnymi historiami, którymi interesowała się strona niemiecka. W ten sposób narodził się mit, który przechwyciła propaganda, instrumentalizując go, i który dotrwał do naszych czasów jako symbol wojny niemiecko-polskiej z 1939 r. – kawaleryjskie szarże z białą bronią przeciw pojazdom opancerzonym.
Minister Joseph Goebbels posłużył się nim jako „dowodem” na polską „głupotę” i na „irracjonalność” narodu, który według niego „potrzebował” być zmiażdżony, ponieważ był niezdolny do samodzielnego rządzenia się. Stalin podjął ten sam wątek, który posłużył mu jako dowód na to, że II Rzeczpospolita rządzona przez pułkowników doprowadziła kraj do katastrofy i stworzyła konieczność „udzielenia pomocy” Polsce przez Sowiety. Samobójcza i nieistniejąca w rzeczywistości szarża, której chwyciła się najpierw propaganda nazistowska, a następnie propaganda sowiecka, trafiła w efekcie do podręczników, systematycznie podejmowana przez nieuważnych historyków i powierzchownych dziennikarzy, stając się klasycznym przykładem mitu wytworzonego podczas II wojny światowej.
Faktyczne wydarzenia oczywiście miały zupełnie inny przebieg. I przyznał to sam Montanelli 29 sierpnia 1998 r. na łamach „Corriere della Sera” w odpowiedzi na list przesłany mu przez Radosława Sikorskiego, wówczas podsekretarza stanu w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, który zapytał go, czy to faktycznie on był tym, który wymyślił osławioną, niestety, szarżę ułanów na czołgi. „Tak, tym dziennikarzem byłem właśnie ja. Na prośbę niemieckiego Ministerstwa Propagandy zostałem w konsekwencji ‚odsunięty’ od sporządzania korespondencji, które uważane były za zbytnio propolskie. Przeniesiono mnie do krajów bałtyckich, które w owym czasie zostawały pochłonięte przez Sowietów, którzy z kolei wydalili mnie z kraju, i tym sposobem znalazłem się w Finlandii w chwili, w której zaatakowali ją Rosjanie”. Montanelli wspomina, że jego korespondencje z Polski, „z których jest bardzo dumny”, zostały później zebrane przez wydawnictwo Mondadori i opublikowane pod tytułem „La lezione polacca” („Polska lekcja”). Książka została jednak „szybko wycofana z obiegu jako antyniemiecka”. Co ciekawe, została umieszczona na indeksie nie tylko przez reżim, ale także przez Komitet Wyzwolenia Narodowego (CLN), który koordynował włoski ruch oporu. W ówczesnym urzędzie cenzury „zasiadał pewien Polak z pochodzenia, o ile pamiętam, nazywał się Woroński” – pisał Montanelli. Ów Polak zakazał ponownego druku książki „jako „faszystowskiej, czym dał dowód, że głupota ludzka nie zna ani granic rasowych, ani geograficznych, ani ideologicznych”.
Nie dysponując żadnym egzemplarzem książki, Montanelli przekazał Sikorskiemu, że jej treść zawiera „inny tom opublikowany cztery czy pięć lat wcześniej przez wydawnictwo Laterza i zatytułowany ‚Professione verità’ (‚Zawód prawda’). Jednak także jej nie mam u siebie”.
Obok prawdy
Fałsz narodził się zatem całkowicie w dobrej wierze. Montanelli i inni korespondenci wojenni byli trzymani z dala od obszarów operacji wojskowych, ponieważ Goebbels nie chciał dopuścić do możliwości opowiedzenia innej prawdy od tej wytworzonej przez Ministerstwo Propagandy Rzeszy.
Montanelli z innym korespondentem, Amerykaninem Williamem L. Shirerem, został pojazdem wojskowym Wehrmachtu przewieziony w okolice Krojant, gdzie 1 września 1939 r. doszło do starcia pomiędzy kawalerzystami 18. Pułku Ułanów Pomorskich dowodzonych przez płk. Kazimierza Mastalerza z niemiecką piechotą 76. pułku pod rozkazami płk. Hansa Gollnicka, który to pułk wchodził w skład 20. zmotoryzowanej dywizji gen. Mauritza von Wiktorina, będącej częścią XIX Korpusu Pancernego gen. Heinza Guderiana. Ten ostatni w swych wspomnieniach robi wzmiankę o tym epizodzie kampanii wrześniowej, dostarczając więcej niż prawdopodobnych informacji na temat kolei wypadków.
Widok wielu koni padłych na polu bitwy, krwi, polskich szabli w pobliżu niemieckich pojazdów pancernych i ciała samego płk. Mastalerza, który poległ na czele 18. Pułku Ułanów Pomorskich, podczas gdy usiłował ratować dowódcę 1. szwadronu Eugeniusza Świeściaka, zadziwił Montanellego, któremu dostarczono już „sfabrykowaną” wersję wydarzeń. Ten dodał coś od siebie, zestawiając ze sobą różne świadectwa, jednak z zamiarem wychwalenia waleczności i ducha bojowego Polaków. Pod Krojantami szwadrony ułanów płk. Mastalerza przeprowadziły szarżę, owszem, ale po to, aby rozproszyć batalion piechoty składający się z około 800 ludzi. Dla Niemców sytuacja nagle zrobiła się krytyczna, ponieważ polski impet rozbił ich linię obrony. Sam Guderian był tym, który interweniował, by zażegnać niebezpieczeństwo (w swych wspomnieniach napisał o „panice” wśród niemieckich żołnierzy). Jednak gdy niemieckie czołgi wkroczyły do akcji, polscy ułani już przerwali manewr okrążenia, mający złapać ich w pułapkę, i odskoczyli od przeciwnika.
Nikt nie szarżował na Niemców z lancami, a Polacy, nawet gdyby chcieli, nie mogliby tego uczynić, ponieważ żaden pułk kawalerii nie miał na wyposażeniu lanc, wycofanych już od lat z użycia i pojawiających się jedynie podczas uroczystych parad wojskowych. Przeciw czołgom i pojazdom opancerzonym polska kawaleria miała natomiast na wyposażeniu działka Bofors 37 mm wystarczające do przebicia pancerza Panzera I i Panzera II, które stanowiły wówczas główne wyposażenie dywizji pancernych Wehrmachtu. Obraz pola bitwy pod Krojantami mógł nasuwać na myśl zupełnie inną rzeczywistość, o której poinformował Guderian włoskich dziennikarzy.
Wiadomość okazała się zbyt łakomym kąskiem, aby jej nie rozpowszechnić. Nieistniejąca szarża opowiedziana przez Montanellego, choć zachwalał on waleczność i heroizm Polaków, została podchwycona 13 września przez magazyn „Der Wehrmacht” oraz wyolbrzymiona przez Goebbelsa, który kazał włączyć ją do dokumentalnego filmu „Feldzug in Polen”, nie zważając nawet na to, że wielu statystów, usytuowanych w oddali, nosiło niemieckie uniformy, a tym na pierwszym planie kazano założyć polskie mundury. Połączenie rzeczywistych obrazów i kolejnych rekonstrukcji na użytek propagandy znalazło w filmie „Kampfgeschwader Lützow” idealny produkt, służący do tego, by wykazać, że Polacy byli bezrozumni i nieracjonalni. Historyczny fałsz o szarży polskiej kawalerii z kronik sami Polacy wykorzystali w PRL. Andrzej Wajda w 1959 r. nakręcił pamiętną scenę filmu „Lotna”, przedstawiającą gwałtowną szarżę ułanów, która załamuje się w zderzeniu z niemieckimi czołgami.
Z 16 szarż polskiej kawalerii podczas wojny 1939 r. żadna nie została przeprowadzona na pojazdy opancerzone. Jednak mit przeniknął do historii. William L. Shirer pisze o nich w swych „Berlińskich dziennikach” z 1941 r., a następnie w książce z 1959 r. pt. „Rozkwit i upadek Trzeciej Rzeszy”, gdzie odnajdujemy następujący fragment: „Konie przeciwko czołgom! Długie ułańskie lance przeciwko długim działom czołgów! Niezależnie od tego, jak odważni, mężni i lekkomyślni byli Polacy, zostali po prostu zmiażdżeni pod naporem niemieckiego ataku”.
Zasłużony autorytet
W październiku 1939 r. Montanelli został wysłany, by śledzić postępy wojny sowiecko-fińskiej. Jego artykuły w „Corriere della Sera” opowiadały się wyraźnie po stronie Finów, co nie mogło się podobać reżimowi. Sowieci poczuli się dotknięci i Montanelli został wydalony. Gdy także Włochy przystąpiły do wojny, dziennikarz był korespondentem we Francji i na froncie grecko-albańskim, jednak pisał już niewiele, oficjalnie z powodów zdrowotnych. W rzeczywistości przed jego oczyma przesuwały się obrazy katastrofy, w której Mussolini pogrążył Włochy. Wraz z podpisaniem zawieszenia broni z 8 września 1943 r. Montanelli przystąpił do ruchu Giustizia e Libertà. Został aresztowany przez Niemców, trafił do więzienia i został skazany na śmierć w 1944 r. Wydaje się, że odroczenie rozstrzelania i skorzystanie z prawa łaski Montanelli zawdzięcza interwencji swego przyjaciela, fińskiego prezydenta Carla Mannerheima, który poprosił wyraźnie Niemców, by go uwolnili. Później była jeszcze pełna przygód ucieczka z więzienia San Vittore w Mediolanie.
Po wojnie Montanelli stał się jednym z dziennikarzy i literatów cieszących się największym autorytetem. Niezależny umysł, przeciwnik komunizmu i jednocześnie przeciwnik faszyzmu. Napisał odnoszącą ogromny sukces serię książek o historii Włoch „Storia d’Italia”. Gdy „Corriere della Sera” przeszedł na pozycje lewicowe, odszedł z niego, trzaskając za sobą drzwiami. W 1974 r. założył „Il Giornale Nuovo”, o inspiracjach liberalnych i umiarkowanych. 2 czerwca 1977 r. trzej członkowie Czerwonych Brygad oczekiwali na niego w pobliżu siedziby redakcji i oddali w jego stronę osiem strzałów z pistoletów. Został raniony w nogi, lecz szczęśliwie uszedł cało z opresji.
W październiku 1979 r. Silvio Berlusconi stał się największym udziałowcem „Il Giornale Nuovo” (od 1984 r. dziennik wychodzi pod tytułem „Il Giornale” – przyp. A.J.K.). Montanelli zwrócił się do niego tymi słowami: „Ty jesteś właścicielem, ja gospodarzem”. Powiedział także, że Berlusconi był aż do 1994 r. „najlepszym możliwym wydawcą”, czyli aż do momentu, w którym ten nie poprosił dyrektora, by swym dziennikiem wsparł jego kampanię wyborczą. Na takie dictum Montanelli opuścił dziennik i założył nowy – „La Voce”, który pierwotnie odnosił sukcesy, by następnie upaść, nie sprostawszy wymogom rynku. Powrócił do „Corriere della Sera” jako komentator.
W 1998 r. Montanelli napisał do Radka Sikorskiego, że nie był obecny przy szarży kawalerii na czołgi, o której opowiedział włoskim czytelnikom z takim patosem. „Nie widziałem jej, ale byłem w bliskiej odległości od miejsca zdarzenia, mogłem zrekonstruować ją ze świadectw tych, którzy ją przeżyli, zwycięzców i pokonanych”. Podkreślił jednak, że „nawet jeśli Polacy przypuścili szarżę, by rozbić okrążenie (jednak cała Polska była od początku okrążona przez Niemców i Sowietów, znajdujących się wówczas w zmowie), faktem jest, że ją przypuścili, podczas gdy mogliby się poddać. A czy tego wyboru – śmierci – dokonali z powodu heroicznej desperacji, czy przez romantyczną lekkomyślność, jakie to ma znaczenie? W końcu, sądzę, że przecenia Pan trochę międzynarodowe znaczenie i potęgę moich słów. Wystarczy mi, że zostaną one docenione przez jakiegoś Polaka”.
Na koniec pozostaje dodać, że Montanelli widział z kolei już na własne oczy to, co się działo na Westerplatte, oraz kapitulację Warszawy, o których to wydarzeniach informował Włochów „pełen wzruszenia i współczucia”.
Marco Patricelli, tłum. Anna Jadwiga Kosiarska, Historia do Rzeczy
Autor jest profesorem historii najnowszej na Uniwersytecie Gabriele D’Annunzio w Chieti i w Pescarze, redaktorem abruzyjskiego wydania dziennika „Il Tempo”, autorem kilku książek poświęconych historii Polski, w tym „Ochotnika” (Wydawnictwo Literackie, Kraków 2011) i „Umierać za Gdańsk!” (Bellona, Warszawa 2013).
Polecamy:
Wstrząsające eksperymenty lekarzy z SS
~oglądacz „Lotnej” 2014-01-18 (09:40)
w filmie „Lotna” A. Wajdy jest symboliczna scena, gdy rozbity oddział kawalerii przemyka pomiędzy czołgami. Bezsilny ułan z pędzącego konia w bezsilnym gniewie wali szablą w lufę czołgu. Ależ nie jest to scena z szarży! Tylko symbol dysproporcji techniczno-gospodarczej II RP wobec III Rzeszy!
~uważny czytelnik tegoART. 2014-01-18 (09:37)
ten artykuł to też lipa. „najlepszy dziennikarz w republikańskiej Italii” – Włochy były wtedy królestwem. Jak się prostuje i wyjaśnia historię, to trzeba sprawdzać.
~Nie czytaj od rzeczy 2014-01-14 (17:13)
Widać tu jakie spustoszenie się w młodych mózgach dzisiejsze IPN-owskie wykształcenie. Brak myślenia samodzielnego odróżnienia sztuki filmowej, symbolizmu od historii. Ich wiedza historyczna opiera się na grach w rodzaju Call of Duty, pisemkach w stylu Uwarzam Że historia i propagandowych kiczów o Nilu. Jakiś pismak pisze o fałszowaniu historii w filmie!!!! Jakby film miał być źródłem historycznym!!!! To sztuka obrazu pokazywana symbolami jak w Lotnej. Kiedyś hamerykański krytyk nie mógł uwierzyć, że powstańcy warszawscy chodzili kanałami i chwalił świetny pomysł dramaturgiczny filmu. To też fałszowanie historii? Może polski nacjonalista nie zniżyłby się do pływania w gównach i Wajda zwyczajnie hańbił Polaków w „Kanale”?
~Gruda 1912 2014-01-14 (09:02)
Ostatni fałsz Wajdy, film o Wałęsie – polecam odtrutkę na tn fałsz, książkę Cenckiewicza „Wałęsa Człowiek z Teczki” i film Bugajskiego obrazujący rzeczywistość w naszej Ojczyźnie”Układ Zamknięty” i wszystko jasne.
ed72 2014-01-14 (09:32)
@Gruda 1912 ^ Masz kogo dawać za przykład rzetelności!!!Akurat Cenckiewicz.On pisze taką samą,,prawdę”jak ten włoski dziennikarz.Dołącz do niego jeszcze jednego,,mędrca”piszącego o porozumieniu z Adolfem w książce,,Pakt Ribbentrop-Beck”.Nazwiska nie wymienię,bo jeżeli jesteś taki,,oczytany”to powinieneś wiedzieć o kim mowa.
~ed73 2014-01-14 (09:36)
@Gruda 1912 ^ Wajda robił filmy na zapotrzebowanie polityczne,robi to nadal,ale gra jednocześnie rolę pokrzywdzonego przez PRL.Tylko,że w tamtych czasach robił najlepsze filmy.Teraz gnioty.
~Nieżyt 2014-01-14 (13:43)
@Gruda 1912 ^ Wajdelota to kłamstwo od samego początku, ten typ to propagandysta reżimu komunistycznego, a historia o ojcu zabitym w Katyniu, to kolejny element jego LEGENDY, bo z życiorysem nie ma to żadnego związku. Chciałbym tu wylać nań pomyje, które mu się należą, za życie podłe i zwrócone przeciw ludziom i ziemi na której przyszło mu żyć, ale obiecałem sobie, że mimo bólu i nienawiści jaką odczuwam do niego i bandy złoczyńców z czerwonymi od krwi rękami, będę się starał panować nad emocjami. Mam nadzieję, że po ponad 70 latach prób na jakie nas wystawił Pan Bóg, przyjdzie dzień kiedy jego oblicze zwróci się ku nam i słońce znów zaświeci nad moją krainą.
~qaz 2014-01-14 (14:32)
@ed73 ^ kolega jak młody Stuhr wiedzę historyczną czerpie z Wyborczej? Możesz wskazać gdzie Cenckiewicz kłamie i ile miał procesów za swoje „kłamliwe” ksiązki? Nie? No widzisz lemingu, nie płacz Michnik coś tam skrobnie po paru głębszych i już będziesz wiedział co powtarzać.
PolubieniePolubienie
to ja tylko dodam w temacie:
Bardzo dziękuje Ci Tom za ten film! Gross, Tokarczuk, Wegener, Obama, Comey… i inni wam podobni mali Goebbelsi i przeciw-polscy, przeciw-słowiańscy oszczercy i kłamcy… napawajcie się… także i waszą jewropejska i usraelską spuścizną, skoro ośmielacie się zaprzeczać faktom!!! 😦
PolubieniePolubienie