300 koSSernych rycerzy… i takie tam mitomańskie istoryjki, zmyślane przez zakompleksionych schizofreników, ku pokrzepieniu ich serc… obrzezanych kłamstwem

Image result for teatr dla was rycerz nieznany plakat

Ten trzechsetny już wpis, poświęcony jest w całości niesamowicie wprost żałośnie schizofrenicznej próbie przypisania sobie (swoim przodkom) nie swoich zasług i przywłaszczenia sobie obcej (słowiańskiej), jednocześnie przez siebie tak bardzo pogardzanej tożsamości etnicznej, narodowej, kulturowej,.. i etycznej!!! 😦

Pokrętnie zakręcone to wszystko, rozsupłajmy więc mieczem, także i ten supełek…

Piszę o niesamowicie żałosnej próbie, bo w dalszej części tego wpisu, wszyscy przekonają się, jak nisko trzeba upaść, żeby publicznie łgać o sprawach, które są tak łatwe do sprawdzenia dla każdego, kto tylko będzie miał ochotę to zrobić… Ja miałem… 🙂

Stało się i oto król jest nagi… i martwy,.. bo to nie król, a oskórowany królik na pasztet. Także i bohaterski rycerz nie istnieje… a jak ma istnieć, skoro nigdy nie istniał,.. a i koń jaki jest każdy już widzi, kto tylko ma odwagę spojrzeć w twarz tej obżydliwej rzeczywistości… 😦

To jednocześnie początek i koniec kolejnej pięknie obrzezanej legendy, albo w sumie może raczej (za tańczącym Zorbą),.. przepięknej wizerunkowej katastrofy… i na nic teraz już nie zdadzą się propagandowe czary-mary… jak wielkie by nie były, bo coś pękło i mleko już rozlane.

Na nic nie zdadzą się puste słowa bez pokrycia, bo kłamcy, oszuści i złodzieje przez swoja pychę i brak opamiętania, właśnie sami dali się złapać za ręce…

Na nic nadęte miny z siebie dumnych setek tysięcy posłusznych i usłużnych urzędników,.. bo prawda jest taka, że każdy naród  ma istorię i bohaterów… na jakich zasłużył…

https://gloria.tv/article/jr6Exihn5Cu

Króle Srule i koszerna husaria

kokos26 – 10 Listopada, 2014 – 10:00

Polacy i Żydzi

Z wielką pompą w Warszawie dokonano otwarcia stałej ekspozycji w Muzeum Historii Żydów Polskich i właściwie to ta uroczystość oficjalnie zainaugurowała działalność placówki. Fakt, że stało się to, zanim wybudowano Muzeum Historii Polski i Muzeum Kresów Wschodnich jest jasnym sygnałem wysłanym do Polaków, wyraźnie mówiącym, że to nie oni są w III RP podmiotem i gospodarzem oraz nie ich historia jest dla rządzących łże-elit najważniejsza. Na uroczystość stawiła się cała tak zwana warszafka i odliczyli się wszyscy celebryci. Tak długiej i w stu procentach odhaczonej listy obecności trudno by szukać podczas narodowych świąt czy ważnych rocznic upamiętniających doniosłe dla naszej ojczyzny historyczne wydarzenia.

Nie mam złudzeń, jakie przesłanie pójdzie w Polskę i świat oraz czemu owo muzeum będzie służyło. Wystarczyło wsłuchać się w przemówienie, jakie wygłosił prezydent Izraela Reuwen Riwlin, za które na dodatek został wyściskany i nagrodzony rzęsistymi oklaskami. W skrócie można je streścić następująco.

Na polskich ziemiach przed wiekami osiedlił się naród nieskazitelny, szlachetny, pozbawiony wad, bohaterski mężny i sprawiedliwy. Niestety przyszło mu tu żyć w otoczeniu tubylców, których jedyną zaletą jest to, że po wielu stuleciach dzięki książce „Jedwabne” autorstwa kłamcy i pseudo historyka Tomasza Grossa zdecydowali się w końcu zagłębić w swoją mroczną i haniebną przeszłość.

Przytoczmy słowa prezydenta Riwlina:

Szanowni państwo, przed piętnastoma laty książka Jana Tomasza Grossa „Sąsiedzi” głęboko poruszyła polską świadomość historyczną. Książka ta ukazała w najbardziej bolesny sposób zbrodnię w Jedwabnem, obudziła polską społeczność powodując, że zagłębiła się w swą przeszłość. Podczas jednej z ówczesnych debat profesor Leon Kieres, prezes Instytutu Pamięci Narodowej powiedział, że zbrodnia w Jedwabnem stanowi wielką szansę dla polskiego społeczeństwa, „Jest to nadzieja na dialog z nami samymi na temat naszej wspólnej biografii, jest to nadzieja pokazania całemu światu, że jesteśmy wystarczająco odważni, żeby nie obawiać się debaty w tej sprawie”

A teraz przyjrzyjmy się jego słowom mówiącym o polskich Żydach:

Nasza rodzinna legenda, podawana z ust do ust, opowiada o wyjątkowej historii jednego z moich praojców. Na jednym z sejmików polska szlachta nie mogła się zgodzić co do wyboru nowego polskiego króla. Jako czasowe rozwiązanie wybrano protoplastę naszego rodu, Szaula Karmelema Bogena, na jednodniowego króla. […] Tutaj w końcu walczyli Żydzi służący z bronią w ręku, w królewskich wojskach zyskując miano bohaterów polskiego oręża.

Natychmiast sięgam po „Poczet królów i książąt polskich” z reprodukcjami portretów autorstwa Jana Matejki i wertuję w poszukiwaniu jakiegoś króla Szaula, Srula bądź Szmula, a tu nic? Ale może się mylę i to właśnie na trop żydowskiego króla Polski wpadł kiedyś Julian Tuwim pisząc: Srulki z uśmiechem lubym, kłaniają się Srulom grubym / A w głębi – w ciszy – wielki jak król, duma sam wielki Srul.

Jakoś trudno mi sobie też wyobrazić całą armię żydowskich rycerzy pod polskimi znakami. Wypowiedź prezydenta Izraela jednak wyraźnie sugeruje, że to właśnie dzięki Żydom sława i bohaterstwo polskiego oręża obiegły świat.

Czyżby to chorągwie żydowskiej jazdy rozgromiły wojska krzyżackie na polach Grunwaldu, a Zawisza Czarny herbu Sulima był również śniady? Czy pod Wiedniem do definitywnego rozbicia tureckiej armii doprowadziła brawurowa szarża żydowskiej husarii dowodzonej przez hetmanów, Stanisława Jabłonowskiego i Mikołaja Sieniawskiego? Czy pod Chocimiem hetman Jan Karol Chodkiewicz uniósł buławę i ruszył do brawurowego kontrataku na czele tej samej żydowskiej skrzydlatej jazdy?

Czy rzeczywiście polscy Żydzi najbardziej kojarzą się dzisiaj z chwałą polskiego oręża, czy może bardziej ze spontanicznym i radosnym witaniem na polskich ziemiach najeźdźców i okupantów naszej ojczyzny? Czy przez pokolenia utrwalił się w powszechnej świadomości obraz Żyda husarza, lisowczyka i ułana czy może raczej przedsiębiorcy, bankiera, prawnika, karczmarza, kramarza, handlarza sklepikarza i lichwiarza, a po ostatniej wojnie komunistycznego oprawcy oskarżającego, skazującego i mordującego polskich patriotów?

Nie sądzę, abym będąc kiedyś w stolicy wybrał się do Muzeum Historii Żydów Polskich, bo przeczuwam, że dowiedziałbym się tam czegoś o królu Salomonie, ale już niczego o Salomonie Morelu. Nie wydaje mi się, że wzywający nas nieustannie do bicia się w piersi Żydzi będą kiedykolwiek zdolni sami to zrobić.

Może ktoś, kto zwiedzi muzeum powie mi kiedyś czy natknął się tam na fragment pamiętników Marii Dąbrowskiej, która 17 czerwca 1947 roku pisała:

„UB, sądownictwo są całkowicie w ręku Żydów. W ciągu tych przeszło dwu lat ani jeden Żyd nie miał procesu politycznego. Żydzi osądzają i na kaźń wydają Polaków”.

Może ktoś odnajdzie taki wpis z dziennika Stefana Kisielewskiego, który pod datą 4 listopada 1968 roku napisał:

„Po wojnie grupa przybyłych z Rosji Żydów-komunistów (Żydzi zawsze kochali komunizm) otrzymała pełnię władzy w UB, sądownictwie, wojsku, dlatego, że komunistów nie-Żydów prawie tu nie było, a jeśli byli, to Rosja się ich bała. Ci Żydzi robili terror, jak im Stalin kazał” […]

Czy w zbiorach muzeum znalazła się ta notatka ambasadora ZSRR w Warszawie Wiktora Lebiediewa z 1949 roku, w której donosił swoim kremlowskim zwierzchnikom:

[…] „w MBP poczynając od wiceministrów, poprzez dyrektorów departamentów, nie ma ani jednego Polaka, wszyscy są Żydami”.

I w końcu czy znalazły się tam słowa jednej z największych myślicielek XX wieku, Żydówki Hannah Arendt, która tak pisała o Holokauście:

„Dla Żydów rola, jaką przywódcy żydowscy odegrali w unicestwieniu własnego narodu, stanowi niewątpliwie najczarniejszy rozdział całej tej ponurej historii”.

Jako podsumowanie niech posłużą nam słowa profesora Krzysztofa Jasiewicza opublikowane półtora roku temu w „Focus Historia”, za które został wściekle i brutalnie zaatakowany:

„Żydów gubi brak umiaru we wszystkim i przekonanie, że są narodem wybranym. Czują się oni upoważnieni do interpretowania wszystkiego, także doktryny katolickiej. Cokolwiek byśmy zrobili, i tak będzie poddane ich krytyce – za mało, że źle, że zbyt mało ofiarnie. W moim najgłębszym przekonaniu szkoda czasu na dialog z Żydami, bo on do niczego nie prowadzi… Ludzi, którzy używają słów ‚antysemita’, ‚antysemicki’, należy traktować jak ludzi niegodnych debaty, którzy usiłują niszczyć innych, gdy brakuje argumentów merytorycznych. To oni tworzą mowę nienawiści”.

Według klasyka „państwo polskie istnieje tylko teoretycznie” i trzeba się z tą opinią zgodzić. Prawdziwie polski rząd i naturalnie wyłonione patriotyczne elity nigdy nie pozwoliliby na hańbienie naszej tysiącletniej historii. W wolnej i suwerennej Polsce nigdy nie doszłoby do emisji niemieckiego serialu wybielającego hitlerowskich zbrodniarzy i przypisującego Polakom najgorsze cechy i najniższe instynkty. W uczciwej Polsce nigdy nie doszłoby do wybudowania propagandowej muzealnej placówki zakłamującej historię Polski, podczas gdy przez ćwierćwiecze zabrakło determinacji i woli by powstało Muzeum Historii Polski z prawdziwego zdarzenia. Dlatego nie bądźmy zaskoczeni tym, że spirala poniżania narodu polskiego rozkręca się i Rosja zażyczyła sobie niedawno by na krakowskim cmentarzu stanął pomnik ku chwale bolszewickiej dziczy, która w 1920 roku najechała Polskę.

Żadne suwerenne państwo nie pozwoliłoby sobie na takie upodlenie własnego narodu. Polską rządzi banda zwykłych zdrajców i jurgieltników. To smutne co napiszę na koniec, ale wielki Królewski Ród Piastowy nie powinien sobie pozwolić na takie wieloletnie poniżanie i nadszedł czas, aby walnąć pięścią w stół z taką mocą, żeby okrągłostołowa sitwa i jej mocodawcy narobili ze strachu w gacie.

Artykuł opublikowany w Warszawskiej Gazecie

Źródło: http://niepoprawni.pl/blog/kokos26/krole-srule-i-koszerna-husaria

©: autor tekstu w serwisie Niepoprawni.pl | Dziękujemy! :).

…..

Cały tekst przemówienia:

http://dzieje.pl/aktualnosci/przemowienie-prezydenta-izraela-podczas-otwarcia-muzeum-historii-zydow-polskich

Przemówienie prezydenta Izraela podczas otwarcia Muzeum Historii Żydów Polskich

R. Riwlin na otwarciu MHŻP. fot. PAP/T. Gzell

Przekazujemy treść wtorkowego przemówienia prezydenta Izraela Reuwena Riwlina podczas otwarcia stałej wystawy w Muzeum Historii Żydów Polskich:

„Szanowny panie prezydencie, szanowny panie marszałku parlamentu, szanowny panie marszałku Sejmu, szanowny panie marszałku Senatu, szanowna pani premier Rzeczpospolitej Polskiej, szanowni państwo,

+W wyniku historycznej katastrofy cesarz rzymski Tytus Flawiusz zniszczył Jerozolimę i wygnał naród Izraela ze swojej ojczyzny, a ja urodziłem się w jednym z miast diaspory. Jednak zawsze przez ten czas wyobrażałem sobie, że urodziłem się w Jerozolimie+ tak zaczął Szmuel Josef Agnon, najwybitniejszy pisarz żydowskiego narodu, urodzony w Buczaczu, który przez większość lat swojego istnienia znajdował się w granicach państwa polskiego, swoje przemówienie na uroczystości przyznania literackiej nagrody Nobla.

Natomiast ja, Reuwen, syn Josefa Joela i Rachel Riwlin stoję tu dziś przed wami jako dziesiąty prezydent państwa Izrael urodzony w Jerozolimie, prawnuk i wnuk urodzonych w Jerozolimie i jej budowniczych. Nie mogę stwierdzić +jestem Polakiem+, ale nie mogę też zaprzeczyć wyjątkowej pozycji Polski oraz polskich korzeni mojej jerozolimskiej rodziny, głęboko wrośniętych w złożoną historię Polski.

Nasza rodzinna legenda, podawana z ust do ust, opowiada o wyjątkowej historii jednego z moich praojców. Na jednym z sejmików polska szlachta nie mogła się zgodzić co do wyboru nowego polskiego króla. Jako czasowe rozwiązanie wybrano protoplastę naszego rodu, Szaula Karmelema Bogena, na jednodniowego króla.

Szanowni państwo, nie stoję tu przed państwem sam, lecz jako przedstawiciel całego narodu, który rozpoczyna wędrówkę do głębi swej pamięci, do podstaw żydowskiej i ludzkiej egzystencji i w końcu aż do głębin zła.

Prezydent Izraela Reuwen Riwlin: Historia dziejów mojej rodziny, którą przytoczyłem, jest zaledwie jedną z tysięcy opowieści. W sercu Żyda, nawet w sercu Żyda nieurodzonego w Polsce nazwa +Polska+ budzi drżenie i tęsknotę w sercu. Ten kraj stał się miejscem narodzin ducha żydowskiego narodu. Niestety, również największym żydowskim cmentarzem.

Historia dziejów mojej rodziny, którą przytoczyłem, jest zaledwie jedną z tysięcy opowieści. W sercu Żyda, nawet w sercu Żyda nieurodzonego w Polsce nazwa +Polska+ budzi drżenie i tęsknotę w sercu. Ten kraj stał się miejscem narodzin ducha żydowskiego narodu. Niestety, również największym żydowskim cmentarzem.

Tutaj narodziło się żydowskie miasto +sztetl+ i tutaj również to miasteczko umarło. Umierało zamknięte w gettach, ale walczące do chwili zamordowania przez niemieckich nazistów.

Tutaj w końcu walczyli Żydzi służący bronią w ręku, w królewskich wojskach zyskując miano bohaterów polskiego oręża. Tutaj również kroczyli na swą śmierć z żółtą łatą na ramieniu. Byli wśród nich powstańcy warszawskiego getta, wśród nich Mordechaj Anielewicz, Szwaja Lubetkin, Paweł Frenkel, Marek Edelman i wielu innych. Powstańcy z różnych nurtów i obozów, którzy poprzez swoją odwagę pokazali na nowo, czym jest żydowskie bohaterstwo. Nie sposób myśleć o Polsce bezstronnie. Nawet, jeśli Żydzi zostali oderwani od Polski, jest rzeczą niezwykle trudną, a nawet niemożliwą oderwać Polskę od Żydów. Nie sposób wymazać z historii aż tak bogatej historii, ani tak bolesnej.

Stała ekspozycja Muzeum Historii Żydów Polskich, którą dzisiaj otwieramy, stara się ukazać żydowską historię w Polsce na wiele sposobów. Jest to historia biednych i bogatych chasydów i ich oponentów, ludzi oświeconych i prostych, w końcu – historia sąsiedzkich relacji, zapis chwil radosnych i tragicznych. Nie jest to muzeum Zagłady, jest to muzeum życia. Jest to miejsce, które upamiętnia, co było i czego już nie będzie oraz budzi nadzieję na inną przyszłość.

Szanowni państwo, przed piętnastoma laty książka Jana Tomasza Grossa +Sąsiedzi+ głęboko poruszyła polską świadomość historyczną. Książka ta ukazała w najbardziej bolesny sposób zbrodnię w Jedwabnem, obudziła polską społeczność powodując, że zagłębiła się w swą przeszłość. Podczas jednej z ówczesnych debat profesor Leon Kieres, prezes Instytutu Pamięci Narodowej powiedział, że zbrodnia w Jedwabnem stanowi wielką szansę dla polskiego społeczeństwa, +Jest to nadzieja na dialog z nami samymi na temat naszej wspólnej biografii, jest to nadzieja pokazania całemu światu, że jesteśmy wystarczająco odważni, żeby nie obawiać się debaty w tej sprawie+.

Wydaje mi się, że z każdym mijającym dniem polskie społeczeństwo staje się odważniejsze w konfrontacji z samym sobą, konfrontacji również ze swoją przeszłością i swoją przyszłością. Tylko poprzez taką odwagę uda nam się napisać – wszakże zaczęliśmy już pisać – nowy obiecujący rozdział naszej wspólnej historii, łączącej nas całe wieki. Tylko dzięki takiej odwadze pewnego dnia udało nam się otworzyć nowe skrzydło w muzeum, które dziś odsłaniamy. Skrzydło obiecujące wspólną ścieżkę, którą dziś idziemy razem.

Szanowni państwo,

Żydowska historia nie rozpoczyna się w Warszawie i nie kończy się w Auschwitz. Auschwitz jest jej najstraszniejszym punktem, stanowi przestrogę dla całej ludzkości, jednak żydowska wędrówka ani się tam nie rozpoczęła, ani się tam nie skończyła.

Prezydent Izraela Reuwen Riwlin: Nie mogę zakończyć swojego wystąpienia nie dziękując tym, którzy nie stali biernie, lecz ratowali ludzkie życie, które +stanowi świat cały+. Dziękuję Wam za waszą odwagę. W państwie Izrael macie wielką i serdeczną rodzinę. Są to babcie i dziadkowie, rodzice, wnuki i prawnuki, którzy zawdzięczają Wam swoje życie. Zakończę słowami proroka Ezechiela +Oto ja przechodziłem obok ciebie i ujrzałem cię jak szamotałeś się we krwi. Rzekłem do ciebie, gdy byłeś we krwi – żyj+.”

Żydowska wędrówka rozpoczęła się w +Erec Jisrael+ i od zawsze towarzyszyło nam pragnienie powrotu do tego miejsca, mimo wszystkich przeszkód i ograniczeń. Są ludzie, którzy twierdzą, że państwo Izrael jest rekompensatą za Zagładę. Nie ma większego błędu niż takie myślenie. Państwo Izrael nie jest rekompensatą za Zagładę. Państwo Izrael powstało, bo miało ku temu prawo i właśnie w historii polskich Żydów znajdujemy tego świadectwo. W Polsce, gdzie Żabotyński przedstawił swój plan ewakuacji, gdzie szkolili się w końcu członkowie Beitar w Polsce, podobnie jak w innych krajach na świecie, na wiele lat przed nadejściem Zagłady, pojawiło się marzenie o państwie żydowskim.

Zawsze pozostajemy czujni na wszelkie zagrożenia. Państwo Izrael będzie walczyło z tym, co symbolizuje Auschwitz, z pogwałceniem godności człowieka narodzonego na podobieństwo Boga, z wszelkimi formami antysemityzmu, z rasizmem i w końcu z nazistowską ideologią. Państwo Izrael będzie kontynuowało swoją walkę przeciw temu wszystkiemu i nigdy się nie podda. Będziemy budować trzeźwo i uważnie naszą przeszłość, nie będziemy lekceważyć zagrożeń, nie będziemy lekceważyć haniebnych deklaracji, nawołujących do zniszczenia żydowskiego narodu. Zagłada nadal będzie ostrzeżeniem przeciwko niebanalnemu złu. A jednak strach przeszłości i zagrożenia dnia dzisiejszego nie będą kierować naszym życiem, nie przytłoczą radości naszych dzieci, nie zgniotą nadziei na lepszą przyszłość i pomyślność.

Szanowni państwo, w moim kraju rozkwita czerwony kwiat o nazwie kwiat Machabeuszy. Legenda głosi, że w każdym miejscu, gdzie poległ wojownik za wolność Izraela, wyrasta ten właśnie kwiat zabarwiony jego krwią. Również w erze nazistowskiej niegodziwości pojawiały się różne kwiaty. Zakwitały wśród zgliszczy i ruin, wśród zła i nienawiści, zdrady i unicestwienia. Te kwiaty to +Sprawiedliwi wśród narodów świata+. Walczący o wolność, którzy w dziejach narodów dopisali rozdział o ludzkiej szlachetności. Powtarza się, że w Polsce wyrosło wiele takich kwiatów.

Nie mogę zakończyć swojego wystąpienia nie dziękując tym, którzy nie stali biernie, lecz ratowali ludzkie życie, które +stanowi świat cały+. Dziękuję Wam za waszą odwagę. W państwie Izrael macie wielką i serdeczną rodzinę. Są to babcie i dziadkowie, rodzice, wnuki i prawnuki, którzy zawdzięczają Wam swoje życie. Zakończę słowami proroka Ezechiela +Oto ja przechodziłem obok ciebie i ujrzałem cię jak szamotałeś się we krwi. Rzekłem do ciebie, gdy byłeś we krwi – żyj+.”

tnt/ malk/
TAGI: MHŻP, Muzeum Historii Żydów Polskich, otwarcie, prezydent Izraela, Reuwen Riwlin, wystawa stała, Żydzi

…..

Za powyższymi słowami i ja szukałem tych koSSernych rycerzy, co to  bohatersko walczyli w obronie Rzeczypospolitej… Szukałem, szukałem i szukałem… i znalazłem!!! … tyle, że jednego 😦… i to o Nim przeczytacie tu w następnej kolejności… ale teraz napiszę to, co ja mam w tej całej sprawie do powiedzenia tym wszystkim przeciw-polskim i przeciw-słowiańskim rasistowskim kłamcom, jak groSS i inni za nim:

(Mógłbym napisać coś o tym, co to przyczepiło się do okrętu i powiedziało: A teraz płyńmy!)… ale tego nie napiszę, bo nie warto, za to napiszę to:

Osioł stojący w stajni, choćby był najpiękniejszy, najlepszy i najbardziej nawet koSSerny… i tak NIGDY nie stanie się koniem słowiańskiego husarza…

PAMIĘTAMY, CHCEMY PAMIĘTAĆ… I PAMIĘTAĆ BĘDZIEMY!!!

WIECZNA SŁAWA NASZYM BOHATERSKIM SŁOWIAŃSKIM PRZODKOM I NASZEJ PRASTAREJ SŁOWIAŃSKIEJ TRADYCJI,.. A WIECZNA HAŃBA TYM, KTÓRZY SZARGAJĄ ICH DOBRE IMIĘ, WYCIĄGAJĄ SWOJE PARSZYWE ŁAPSKA PO NIE SWOJE I PRÓBUJĄ SOBIE PRZYWŁASZCZYĆ, CO DO NICH NIE NALEŻY!!!

WARA WAM OSZUŚCI I KŁAMCY OD NASZEJ TRADYCJI I NASZYCH DZIEJÓW!!!

… bo jak to powiedział jeden z waszych czerwonych klasyków:  „Każdy prowokator czy szaleniec, który odważy się podnieść rękę…”

http://www.kresy.pl/kresopedia,historia,rzeczpospolita?zobacz/nie-sama-husaria-zyje-czlowiek-dziesiec-wiekow-chwaly-polskiego-zolnierza-w-5-odslonach-nie-husarskich

…..

Podstawa prawna:

https://pl.wikipedia.org/wiki/Pseudologia
Pseudologia (inaczej pseudologia fantastica, mitomania, kłamstwo patologiczne, zespół Delbrücka, łac. mitomania, ang. pathological lying) – patologiczna skłonność do kłamania, zatajania prawdy i opowiadania zmyślonych historii, przedstawiających najczęściej opowiadającego w korzystnym świetle. Pseudologia różni się tym od zwykłego kłamstwa, że osoba opowiadająca sama nie jest w stanie oddzielić prawdy od własnej fantazji. Zespół opisał jako pierwszy Anton Delbrück.

U dzieci mitomania bywa najczęściej zjawiskiem przejściowym i łączy się z chęcią przeżywania przygód baśniowych. Niekiedy jednak u dzieci starszych i u dorosłych spotyka się tendencję do stałego rozmijania się z rzeczywistością. Tendencja do posługiwania się kłamstwem patologicznym bywa czasem skutkiem przebytych chorób organicznych mózgu (np. zapaleń), albo też bywa zależna od wrodzonych właściwości psychopatycznych. U niektórych osób o usposobieniu histerycznym mitomania może być środkiem zwrócenia na siebie uwagi otoczenia i dodania sobie znaczenia. Motywem kłamstwa patologicznego może być próżność, niekiedy zaś chęć wyrządzenia komuś krzywdy (np. przez anonimowe oskarżenie).

Mitomania może również pojawiać się jako zjawisko przejściowe np. u podejrzanego, któremu zarzuca się poważne przestępstwo, podczas gdy popełnił inne, dużo lżejsze. Mitomanami często są osoby o rozchwianej psychice i zmiennym nastroju, dzięki opowiadaniu rzeczy niestworzonych chcą być w centrum zainteresowania przy jednoczesnym odczuciu zaspokojenia. Na początku udaje się im to (powoduje to uzależnienie psychiczne od opowiadania rzeczy nieprawdziwych), szybko jednak są rozpoznawani przez otoczenie.

Adam Bilikiewicz, Włodzimierz Strzyżewski: Psychiatria: podręcznik dla studentów medycyny. Warszawa: Państwowy Zakład Wydawnictw Lekarskich, 1992, s. 500. ISBN 83-200-1688-6.

29 thoughts on “300 koSSernych rycerzy… i takie tam mitomańskie istoryjki, zmyślane przez zakompleksionych schizofreników, ku pokrzepieniu ich serc… obrzezanych kłamstwem

  1. Uhahahaaa 37.128.84.*za godzinę Gminy żydowskie w Polsce wydały Gestapo listy swoich wyznawców wraz z ich adresami !!! Więc jak się mieli ci Żydzi ukryć ???

    http://wpolityce.pl/swiat/293584-francuska-polonia-przerwala-wyklad-grossa-miala-dosc-antypolskich-klamstw

    Francuska Polonia przerwała wykład Grossa. Miała dość antypolskich kłamstw

    opublikowano: za 22 minuty · aktualizacja: za 32 minuty


    Fot. Youtube.com

    Francuska Polonia postanowiła przeciwstawić się antypolskim kłamstwom rozpowszechnianym przez Jana Tomasza Grossa. Jak informuje portal Niezależna.pl, grupa Polaków, w odpowiedzi na niepoparte żadnymi argumentami oszczerstwa wobec Polski, przerwała wykład historyka okrzykami: „Mensonge” (franc. kłamstwa).

    Gross, który na łamach niemieckiej prasy stwierdził, że podczas II wojny światowej „Polacy zabili więcej Żydów niż Niemców”, podróżuje po Europie z cyklem wykładów zatytułowanych „Państwo przeciwko naukom społecznym. Kiedy rząd PiS mówi historykowi Janowi Grossowi, że jest antypatriotą”. Powiela na nich kłamliwe, antypolskie tezy zawarte w jego książkach. Tak też było podczas konferencji na paryskiej École des Sciences Humaines et des Sciences Sociologiques, gdzie m.in. przytoczył treść przemówienia Hanny Gronkiewicz-Waltz w rocznicę powstania w warszawskim getcie.

    Czytaj więcej: Gronkiewicz-Waltz przestrzega przed antysemityzmem w Polsce. „Cała klasa polityczna powinna wyrazić głośny, a nie milczący sprzeciw”

    Historyk ignorował niewygodne pytania, ldlatego obecni na sali Polacy, w tym członkowie paryskiego klubu „Gazety Polskiej”, zaczęli skandować pod jego adresem: „Kłamstwa!”. Do protestujących przyłączył się również jeden z obecnych na konferencji Francuzów.

    To było tak straszne, że musiałam opuścić to miejsce – tak konferencję Grossa ocenia historyk Danuta Buszyńska-Lyemoyne, cytowana przez portal Niezależna.pl.

    Opowiada, że wszyscy uczestnicy konferencji (brał w niej udział m.in. także historyk Jean-Charles Szurek) „rekonstruowali na nowo historię II wojny światowej” powołując się na rzekome fakty, które nie mają pokrycia w prawdzie historycznej.

    Nie było ani jednego zdania, które budowałoby w jakikolwiek sposób dialog, obrażano naszą wiarę, wszystko to odbywało się w atmosferze nienawiści – komentuje Buszyńska-Lyemoyne.

    Jak twierdzą uczestnicy konferencji, Gross ignorował wszelkie argumenty obalające jego teorie – nie chciał słuchać ani o rodzinie Ulmów, ani o Marku Edelmanie. Nic dziwnego, bo historie tych dzielnych ludzi nie pasują do haniebnych wizji Grossa przedstawiających Polaków jako antysemitów.

    Czytaj także: http://wpolityce.pl/polityka/265269-skandaliczny-tekst-grossa-w-die-welt-to-ohydne-oblicze-polakow-pochodzi-jeszcze-z-czasow-nazistowskich-dla-mordowanych-zydow-tez-nie-mieli-wspolczucia

    bzm/niezalezna.pl

    autor: wSumie.pl

    kasia 37.131.136.*za godzinę Dożywotni zakaz wjazdu dla tego bydlaka Grossa do Polski, a jeśli nie to trzeba poprosić chłopaków ze stadionów o przygotowanie mu komitetu powitalnego.

    dreed@dreedza godzinę Odebrać mu obywatelstwo i odznaczenia – szkaluje bezpodstawnie nie zasługuje na bycie Polakiem Precz z dziadem czosnkowym

    domino 91.203.55.*za godzinę Jasne jasne Bartoszewski był „profesorem” a Gross jest „historykiem” Ciemny lud 3 RP to kupuje. Jak się ma takie „elyty” co się dziwić, że Naród upada. Skończyć z 3RP postkomuszym kondominium

    wawa 5.172.237.*za godzinę To prawda Pis za miękko działa z tymi bolszewikami trzeba na ostro jechać

    +50 188.146.82.*za godzinę Gross to faszysta, rasista i polonofob.

    śkasienka 95.146.157.*za godzinę wystepowal na marszach kod z napisem 2 sort.

    zl 194.63.135.*za godzinę „Kiedy rząd PiS mówi historykowi Janowi Grossowi..” Żeby nazwać się historykiem, trzeba przestrzegać reguł warsztatu historyka, a Gross jest zwykłym propagandystą.

    Ania 93.179.211.*za godzinę jak zdechnie to szampan będzie sie lał wiadrami

    sfddfs 188.146.3.*za godzinę Czy tą świnię nie da się postawić przed Polskim Wymiarem Sprawiedliwości?

    kiki 94.254.192.*za godzinę Swinie to na ruszta Sezon się zaczął Grilowanie to dobra rzecz

    Wowes@Wowesza godzinę Sami go wychodowaliśmy . Od wielu lat był hołubiony przez polskie elity.

    Polubienie

    • http://www.kresy.pl/wydarzenia,europa-zachodnia?zobacz/francja-polonia-przerwala-wyklad-grossa


      Jan Tomasz Gross. Fot. ieshua.org

      Francja: Polonia przerwała wykład Grossa

      Dodane przez Lipinski Opublikowano: Piątek, 20 maja 2016 o godz. 11:11:49

      Francuska Polonia przerwała okrzykami „Kłamstwa!” wykład Jana T. Grossa, podczas którego promował on swoje kłamliwe tezy dotyczące Polski i Polaków.

      Jan Gross jeździ po Europie z cyklem wykładów „Państwo przeciwko naukom społecznym. Kiedy rząd PiS mówi historykowi Janowi Grossowi, że jest antypatriotą”, w których promuje tezy prezentowane w swoich książkach. Wystąpił także na konferencji w École des Sciences Humaines et des Sciences Sociologiques w Paryżu. Przytoczył tam m.in. treść przemówienia prezydent Warszawy Hanny Gronkiewicz-Waltz, wygłoszonego w rocznicę powstania w warszawskim getcie.

      Ponieważ Gross ignorował niewygodne pytania, obecni na sali Polacy zaczęli skandować „Kłamstwa!”. Historyk Danuta Buszyńska-Lyemoyne stwierdziła, że wszyscy uczestnicy konferencji „rekonstruowali na nowo historię II wojny światowej”. Mieli przy tym powoływać się na rzekome fakty, niemające pokrycia w prawdzie historycznej.

      Według uczestników konferencji Gross ignorował wszelkie argumenty podważające jego teorie, m.in. te dotyczące o rodzinie Ulmów czy Marku Edelmanie.

      wPolityce.pl / Kresy.pl

      MarcinK:20.05.2016 11:36
      Brawo, Polonia. Tak właśnie trzeba robić by publicznie ośmieszać tego eksperta od historii objawionej.

      Leszek1:20.05.2016 11:42
      Dobra reakcja Polonii, ale od tego rzad ma sluzby specjalne, zeby araesztowac tego platnego klamce oczerniajacego Polske na swiecie.

      Kojoto:20.05.2016 12:16
      Tak trzymać, nie dośc że pogonili wszarza to jeszcze lepiej się zintegrowali. Świetnie.

      baciar:20.05.2016 13:13
      Kłamstwo zawsze ma krotkie nogi i na dłuższa mete nie da rady go promować ten idiota mysli że jest mądrzejszy od historii

      Polubienie

  2. http://wpolityce.pl/polityka/265269-skandaliczny-tekst-grossa-w-die-welt-to-ohydne-oblicze-polakow-pochodzi-jeszcze-z-czasow-nazistowskich-dla-mordowanych-zydow-tez-nie-mieli-wspolczucia

    Skandaliczny tekst Grossa w „Die Welt”: „To ohydne oblicze Polaków pochodzi jeszcze z czasów nazistowskich. Dla mordowanych Żydów też nie mieli współczucia”

    opublikowano: 14 września 2015 · aktualizacja: 14 września 2015


    Fot. szombat.org Fot. szombat.org

    „Czy Polacy zapomnieli historię własnej emigracji i czy wschodni Europejczycy nie mają w ogóle wstydu?” – pyta na łamach niemieckiego dziennika „Die Welt” amerykański historyk polskiego pochodzenia Jan T. Gross.

    Jak twierdzi Polacy od wieków masowo emigrowali, uciekając przed materialną biedą i politycznymi prześladowaniami.

    Dziś ich bezlitosne zachowanie i bezczelna retoryka ich polityków są wodą na młyn populizmu —twierdzi Gross, autor „Strachu” i „Złotych Żniw”. Jak dalej pisze Gross w swoim eseju, „jeszcze niedawno, w latach tuż po wojnie, Żydzi, którzy na wschodzie Europy przeżyli Holocaust, musieli uciekać przed morderczym antysemityzmem swoich polskich, węgierskich, słowackich i rumuńskich sąsiadów, i to akurat do Niemiec, szukając schronienia w obozach wypędzonych”.

    Jan Gross twierdzi że „ohydne oblicze Polaków pochodzi jeszcze z czasów nazistowskich”.

    W tym przypadku historia nie jest żadną metaforą. Wręcz przeciwnie: korzenie postawy wschodniej Europy, która teraz pokazuje swoje ohydne oblicze, biorą się bezpośrednio z drugiej wojny światowej i z czasów tuż po jej zakończeniu. Polacy byli nie bez racji dumni z oporu, jaki stawiali nazistowskim okupantom, ale faktycznie podczas wojny zabili więcej Żydów niż Niemców —twierdzi historyk. Jego zdaniem, pomimo że polscy katolicy podczas okupacji hitlerowskiej okrutnie cierpieli, mieli bardzo mało współczucia dla głównych ofiar hitleryzmu, Żydów.

    Jak napisał Józef Mackiewicz, konserwatywny, antykomunistyczny polski pisarz o nieskazitelnie patriotycznej postawie, podczas okupacji nie było dosłownie nikogo, kto by nie usłyszał zdania: Jedno Hitlerowi się udało: zgładzić Żydów – ale publicznie nikt tak oczywiście nie mówił —utrzymuje. Amerykański historyk stawia także tezę, że Polska nigdy nie rozprawiła się ze swoim antysemityzmem.

    Wszystkie okupowane kraje w Europie w pewnym stopniu miały udział w dążeniu nazistów do zgładzenia Żydów. Każdy z nich miał inny wkład, zależnie od warunków panujących w ich krajach i reżimu niemieckiej okupacji. Ale najstraszniejszy był Holocaust w Europie Wschodniej, co wynikało z liczby żyjących tam Żydów i niewyobrażalnej brutalności władz okupacyjnych —zaznacza. Jak pisze dalej Gross, „po zakończeniu wojny Niemcy, ze względu na denazyfikację przeprowadzoną przez aliantów i ich odpowiedzialność za planowanie i realizację Holocaustu, nie mieli innego wyboru jak rozprawić się ze swoją zbrodniczą przeszłością”.

    Był to długi i trudny proces, ale niemieckie społeczeństwo, które było świadome swoich historycznych zbrodni, nauczyło się stawiać czoło moralnym i politycznym wyzwaniom, jakim jest też obecny napływ uchodźców. Kanclerz Angela Merkel w kryzysowym momencie wykazała się swego rodzaju przywództwem, które powinno zawstydzić wszystkich wschodnioeuropejskich polityków —przekonuje. Jak twierdzi, Europa Wschodnia musi dopiero dokonać rozprawy ze swoją zbrodniczą przeszłością.

    Dopiero kiedy to się odbędzie, ludzie uznają za swój obowiązek ratowanie tych, którzy uciekają przed brutalnością losu —dodaje.

    Ryb, Welt.de, Deutsche Welle

    Kłamstwo prawdą zwyciężaj!

    Polecamy wSklepiku.pl:„Sprawiedliwi. Jak Polacy ratowali Żydów przed Zagładą” autorstwa Grzegorza Górnego.

    Książka o bohaterskich Polakach, którzy podczas okupacji hitlerowskiej z narażeniem życia ratowali Żydów. Dzieło bogato ilustrowane, oparte na materiałach archiwalnych.

    autor: Zespół wPolityce.pl

    Polubienie

  3. martolina | 2015-01-15
    jestem w szoku. prawdziwy, zupełnie inny obraz narodu żydowskiego od tego który panuje w Europie, duża część książki dotyczy sytuacji Żydów w czasie drugiej wojny widzianej oczami Żydów z terenu Palestyny. naród pretensjonalny, wywyższający się, pogardzający europejskimi Żydami, interesowny, materialistyczny. chyba żaden z narodów świata tak mocno nie oparł swojej tożsamości i sposobu życia na Biblii, czy Biblia jest aż tak zła?

    http://lubimyczytac.pl/ksiazka/133083/siodmy-milion

    Siódmy milion
    Tom Segev

    Wydawnictwo: Wydawnictwo Naukowe PWN
    tłumaczenie Barbara Gadomska
    data wydania 2012 (data przybliżona)
    ISBN978-83-01-16807-0
    liczba stron 596
    słowa kluczowe Izrael, eksterminacja, zagłada
    kategorialiteratura faktu
    język polski

    Siódmy milion

    „Nikt nie wiedział, co zrobić z milionem pozostałych jeszcze Żydów.”

    Książka zaliczana do najważniejszych książek świata!

    Autor mierzy się z najbardziej delikatnymi i bolesnymi tematami izraelskiej historii. Odkrywa, jak dramat eksterminacji 6 milionów Żydów został zmanipulowany i przekłamany w celach ideologicznych i politycznych. Na podstawie dzienników, wywiadów i tysięcy dokumentów, autor rekonstruuje niewygodne fakty w historii narodu żydowskiego: stosunek syjonistów wobec nazizmu, założenia systemu budowy nowego państwa, obojętność jego twórców wobec zagłady, bolesne i pełne niezrozumienia konfrontacje z ocalałymi.

    To nie jest kolejna książka o historii państwa Izrael ani o dramacie holokaustu – to ważne dzieło, które mocno wstrząsnęło mitem założycielskim państwa Izrael.

    „Jerozolima, Berlin, Londyn i Waszyngton przygotowywały sobie alibi na dzień sądu po wojnie. Nikt nie wiedział, co zrobić z milionem pozostałych jeszcze Żydów.”

    „Każdy Żyd, który otrzymał certyfikat imigracyjny, żył w Palestynie ze świadomością, że inny, który takiego certyfikatu nie otrzymał, został zamordowany.”

    „Gdy jiszuw dyskutował o najlepszych sposobach upamiętnienia ofiar, większość z nich jeszcze żyła.”

    „Wysłannicy [z Palestyny do obozów przejściowych] surowo oceniali, że ocaleńcy utracili szacunek dla samych siebie, wiarę w bliźnich i altruizm, aż do granic cynizmu, nihilizmu i bezprawia.”

    „Większość ocalałych obwiniała się za to, że przeżyli. Uczucie to kryło bezsilność ofiar. Pozwalało im myśleć, że mieli wybór – i wybrali przeżycie.”

    „Czy wrogowie państwa Izrael są wrogami narodu żydowskiego?”

    miqa | 2012-05-03
    Tom Segev to izraelski historyk, dziennikarz, pisarz. Wydana po raz pierwszy ponad 20 lat temu książka „Siódmy milion. Izrael – piętno zagłady” zdążyła już zdobyć uznanie krytyków jak i czytelników na całym świecie. W tym roku Wydawnictwo Naukowe PWN postanowiło zaprezentować ją polskim czytelnikom w świetnym wydaniu w dużym formacie i w twardej oprawie.

    Książka została podzielona na VIII części zatytułowanych kolejno: „HITLER: Przybywają Jeke”, „ZAGŁADA: Pisali o tym w gazetach”, „IZRAEL: Ostatni Żydzi”, „ODSZKODOWANIE: Ile dostaniemy za babcię i dziadka”, „POLITYKA: Sprawa Kastnera”, „PROCES: Eichmann w Jerozolimie”, „DORASTANIE: Od wojny do wojny”, „PAMIĘĆ: Kształtowanie przeszłości” , a także „Prolog”, „Epilog”, „Przypisy” i „Indeks”.

    „Siódmy milion. Izrael – piętno zagłady” to książka, która pokazuje po kolei etapy odbudowy państwa Izrael, ale również w wielkiej mierze bazuje na efekcie jaki Holocaust wywarł na Izraelczykach i samym Izraelu. Autor pokazuje również jak ogromny wpływ wywarł Holocaust na późniejszą tożsamość, ideologię i politykę Izraela jako całości narodowej, nie jako pojedynczych osób. Ruch syjonistyczny miał być tym, który miał wybawić nękanych, upokarzanych i cierpiących Żydów, dążył do stworzenia nowego, lepszego państwa i wolnego, silnego człowieka. Najsmutniejsze wydają się być stosunki, które zrodziły się między Żydami, którzy przeżyli piekło Holocaustu a tymi, którzy przybyli do Palestyny przed wojną. Niezrozumienie i brak współczucia prowadziły do konfliktów. Dzisiaj Holocaust dla niektórych jest tylko produktem marketingowym wykorzystywanym głównie w polityce międzynarodowej.

    Z pewnością książka Toma Segeva nie należy do łatwych w odbiorze. Wymaga ona pełnego skupienie czytelnika na temacie ponieważ jest to książka z serii “Literatura Faktu PWN”, a nie zwyczajna powieść. Momentami szokuje, otwiera oczy, pomaga dostrzec pewne elementy, o których się zapomniało w odniesieniu do narodu żydowskiego i nie tylko. Co mi się bardzo podobało, to styl autora. Wiadomo, że historycy dzielą się na parę grup. Jednak do najbardziej cenionych należą Ci, którzy przedstawiają fakty i nie mieszają ich ze swoją własną opinią i poglądami. Do takich historyków należy właśnie Tom Segev. Przedstawia wypełnione najdrobniejszymi detalami fakty, podpiera się specjalistyczną literaturą, przytacza słowa znanych polityków i ludzi, wszystko to dzieje się w perspektywie obiektywnego przedstawienia całej sytuacji.

    Książka ta należy do serii „Literatura faktu PWN” także czytelnicy nie muszą się obawiać, czy wszystkie informacje, które w niej znajdą odzwierciedlają rzetelną prawdę – bo tak właśnie jest. Dostarczy ona czytelnikowi, jak żadna inna, informacji na temat wielu, różnorodnych wydarzeń historycznych, zaciekawi, a nawet zmusi do głębszych refleksji. Serdecznie polecam książkę Toma Segeva wszystkim osobom zainteresowanym tematem, miłośnikom historii, jak i wszystkim tym, którzy chcą dowiedzieć się czegoś więcej. Z pewnością nie zawiedziecie się na tej książce!

    Henrietta_Weissmann | 2014-11-08
    Ze względu na ekspansję arabską i jej jawną wrogość wobec krajów z kręgu tzw. kultury zachodniej, co mnie osobiście przeraża i niepokoi, dużo czytam ostatnio o Żydach i Izraelu. Państwo Izrael jawi mi się bowiem jak jakaś Masada otoczona zewsząd przez śmiercionośnych barbarzyńców (kulturowo Żydzi są nam zdecydowanie bliżsi niż Arabowie), którego dalsze istnienie chociażby z tej przyczyny powinno nas interesować.

    „Siódmy milion” to kolejna pozycja, którą uważam za udany zakup na potrzeby działu „Judaica”. Jest to bardzo ciekawa pozycja przeznaczona dla osób zainteresowanych tematem powstania państwa Izrael oraz jego powojennych losów. Siódmy milion oznacza milion obywateli Izraela tuż po II wojnie światowej, z których 500 tys. stanowili ocaleni z Holocaustu. Nieprawdopodobnym jest jak bardzo Żydzi, nawet po zbrodni ludobójstwa, która praktycznie zmiotła ich z powierzchni Europy, byli w Europie nielubiani i jak usilnie starano się ich pozbyć. Naczyniem do którego przelano te resztki okazało się państwo Izrael, w którym, co również jest niewiarygodne, ocaleńcy również nie byli witani z otwartymi rękoma. Jakiś koszmar!

    Pozycja ta pozwala także poznać genezę i zrozumieć kulisy nieustannego konfliktu izraelsko-palestyńskiego. Autor nie jest apologetą Izraelczyków, co ponownie potwierdza tylko nieprawdziwość opinii jakoby Żydzi stanowili jakąś skonsolidowaną grupę o jednakowych poglądach. Tłuką się tam równo, jak w polskim Sejmie (w Izraelu nazwanie kogoś hitlerowcem nie odbiega siłą rażenia od nazwania kogoś debilem). Polecam!!

    Shoshana25 | 2012-04-25
    Książkę czyta się świetnie. Pełna jest szczegółów, faktów i rzadkich cytatów największych izraelskich polityków. Kontrowersyjna, bowiem zmienia punkt widzenia na samą idee tworzenia Państwa Izrael. Książka inspiruje do głębszego zainteresowania się tematem.

    Selene | 2014-02-18
    Moim zdaniem arcydzieło. Porusza nie do końca znaną w Polsce tematykę powstawania państwa Izrael i jego stosunku do kwestii żydowskiej w ówczesnej Europie. Poczynając od lat 30. i przybywających wówczas do Palestyny Żydów niemieckich poprzez uchodźców z wojennej Europy i ocalonych po Holocauście. Aż po próby radzenia sobie z traumą wojenną w Izraelu po wojnie. Temat drażliwy, autor zastanawia się co sami Żydzi zrobili dla innych Żydów, dlaczego tak niewiele, czy można było zrobić więcej, jakie to miało konsekwencje dla życia po wojnie, dla budowania społeczeństwa. Wstrząsający jest wątek ocalałych Żydów i ich przyjęcia w Izraelu. Doskonale udokumentowana książka, a przy tym napisana w taki trochę filozoficzny sposób, autor stawia trudne pytania o sens naszych wyborów, polityki, trwałość przekonań… Polecam choć po przeczytaniu miałam silne poczucie braku, straty… że to już, że koniec. Ale to właśnie świadczy o tym jak wartościowa i poruszająca to książka.

    Weronika | 2012-08-08
    Holocaust. Zagłada. Wydarzenie od którego minęło już ponad siedemdziesiąt lat, a i tak, gdy o nim mówimy, gdy zwiedzamy kolejne obozy śmierci, wywołuje drżenie, przestrach, niezrozumienie. Jak mogło do tego dojść? Co działo się w głowach ludzi typu Hitler, Eichmann? Tego już nigdy nie zrozumiemy…

    Powstało wiele książek na ten temat. W księgarniach piętrzy się wiele wspomnień spisanych przez Ocalałych. Wszystkie, te mniej lub bardziej historyczne, ograniczają się jedynie do opowieści z czasów wojny, do opisów bestialskich czynów hitlerowców. Tom Segev posuną się krok dalej. „Skonfrontował Izraelczyków z niewygodnymi faktami na temat Holocaustu.”* Przypomniał i ujawnił informacje, o których niektórzy woleli by zapomnieć, a które dla innych stanowią szokujący obraz rodzenia się państwa Izrael.

    Już na samym początku zwykły „zjadacz chleba” zostaje zasypany informacjami, które dla niego stanowią niemałe zaskoczenie. Autor zaczyna od opisywania czasów przedwojennych, gdy nowe państwo rodziło się. Wtedy właśnie, w latach 30. XX wieku, wielu Żydów miało szansę dostać się do Jerozolimy, a co za tym idzie (co widzimy dopiero z perspektywy czasu) uniknąć śmierci. Jednak chociaż oficjalnie Izrael miał łączyć wszystkich Żydów, gromadzić ich we własnym kraju, to takie zaproszenia dostawali nieliczni. Przywódcy chcieli ludzi „na poziomie”.

    Szkopuł tkwił w fakcie, że intelektualiści nie chcieli rozstawać się z Europą. Woleli zostać w Niemczech, gdzie się urodzili, gdzie czuli się „prawie jak w domu”. Zazwyczaj również nie umieli mówić po hebrajsku czy w jidysz. Przybywając do Izraela czuli się wyobcowani. Było widać różnicę we wszystkich aspektach życia.

    Potem ataki antysemitów w Europie zaostrzały się, Hitler doszedł do władzy. Zaczęła się wojna. Segev dalej pisze o bardzo niewygodnych dla Izreaela faktach. O tym, jak rząd nic nie robił (nie chciał?)by pomóc ginącym Żydom…

    „Gdy jiszuw dyskutował o najlepszych sposobach upamiętnienia ofiar, większość z nich jeszcze żyła”.**

    … kolaborantach, jak przyjmowano w Izraelu Ocalałych z Zagłady. Nie boi się opisać zachowań również po wojnie, bardzo często mocno kontrowersyjnych, jak choćby sprawa Kastnera czy proces Eichmanna.

    Jednak im dalej w las, tym bardziej rzuca nam się w oczy, jak zmieniało się podejście do tematu Zagłady wśród Izraelczyków. Jak pewne bariery zostały łamane. Jak Holocaust odbierały kolejne pokolenia.

    Książka z pewnością szokuje. Szokuje szczególnie przeciętnego Polaka, przeciętnego Anglika, przeciętnego Niemca czy Francuza. Chociaż temat wojny, Holocaustu jest poruszany coraz częściej w mediach, to i tak przy niektórych fragmentach człowiek rozszerzał oczy ze zdziwienia.

    Niektóre fakty, chociaż może i oczywiste zaskakiwały wielu.

    Szczególnie bolącym problemem, było niezrozumienie z jakim spotykali się ocaleni:

    „W 1943 roku, obozie pracy przymusowej założonym przez Niemców koło Przemyśla, przed komendanta obozu Franza Schwammberga przyprowadzono siedemnastoletniego więźnia Michała Goldmana. Komendant zaczął go chłostać, Goldman zemdlał. Gdy się ocknął, komendant bił go dalej – osiemdziesiąt batów, aż Goldman się załamał. Jego plecy były jedną krwawą miazgą, ale przeżył. Po wojnie przybył do Izraela.Gdy opowiedział krewnym o swoich doświadczeniach, nie uwierzyli. Byli pewni, że zmyśla albo przesadza. ta niewiara była osiemdziesiątym pierwszym ciosem – powiedział potem Goldman.”**

    Przez swoją wartość emocjonalną, nawał informacji, które są bardzo ciężkie i chcąc nie chcąc, działają na psychikę Czytelnika, lektura jest trudna. Osobiście, musiałam sobie dawkować rozdziały, a czasem wręcz kartki. Niekiedy nie dało przeczytać się więcej niż kilka stron. Humanitarna strona naszej osobowości nie pozwalała…Nie mogła uwierzyć po raz kolejny, że coś takiego mogło się zdarzyć.

    Jednak na tak wole tempo przyswajania sobie lektury działał również nawał nazwisk, faktów. Jednak efekty były satysfakcjonujące, bo Segev odkrył przed nami wiele na prawdę ważnych informacji.

    Podsumowując, „Siódmy milion” jest literaturą faktu na najwyższym poziomie. Autor w obiektywny i profesjonalny sposób przedstawia wiele ciekawych faktów, z punktu widzenia Polaka, i faktów kontrowersyjnych, z punktu widzenia Izraelczyka. Jednocześnie przypomina o Holocauście i pokazuje jak Zagłada dzieli i jednocześnie łączy Żydów.

    *onet.pl
    ** cytat z książki „Siódmy milion”

    Polubienie

    • „Siódmy milion. Izrael – piętno zagłady” – Tom Segev. Literatura Faktu PWN

      Published on Apr 3, 2012
      „Nikt nie wiedział co zrobić z milionem pozostałych jeszcze Żydów…”

      Rozmowa wokół polskiego wydania książki Toma Segeva „Siódmy milion. Izrael – piętno Zagłady”.
      http://ksiegarnia.pwn.pl/Siodmy-milion,68457194,p.html

      Spotkanie zarejestrowane w siedzibie „Polityki” 27 marca 2012 roku, podczas wisyty Toma Segeva w Polsce.

      Uczestnicy rozmowy:
      Tom Segev (autor książki)
      Konstanty Gebert (dziennikarz i publicysta)
      prof. Andrzej Żbikowski (historyk, ŻiH, UW)
      Roman Frister (polsko-izraelski pisarz, dziennikarz i działacz kulturalny).

      Conversations with History: Tom Segev

      Uploaded on Jan 10, 2008
      Conversations host Harry Kreisler welcomes Israeli journalist Tom Segev for a discussion of his new book, 1967: Israel, the War and the Year that Transformed the Middle East. Topics included in the discussion are changes in Israeli society before the 1967 war, the events leading to war, Israeli decision making during and after the war, the interplay between personality and politics, the consequences of the war for Israel and the role of U.S. foreign policy during the crisis. Series: „Conversations with History” [6/2007] [Public Affairs] [Show ID: 12623]

      Polubienie

    • Izrael – ziemia obiecana zorganizowanej przestępczości (część 1/3, napisy PL)

      Izrael – ziemia obiecana zorganizowanej przestępczości (część II. napisy PL).mp4

      Izrael – ziemia obiecana zorganizowanej przestępczości (część III. napisy PL).mp4

      Polubienie

  4. http://historia.org.pl/2012/10/16/13193/

    „Siódmy milion. Izrael – Piętno zagłady” – T. Segev – recenzja

    PATRYK ŁAPIŃSKI | 16 PAŹDZIERNIKA 2012 08:00

    Czy gdyby Izrael powstał w 1937 roku, udałoby się uratować 6 milionów ofiar Holokaustu? Czy też bez Zagłady państwo żydowskie w ogóle by nie powstało? Co zrobili osadnicy żydowscy w czasie wojny, aby pomóc mordowanym w Europie?

    Tom Segev, historyk i dziennikarz, jest poniekąd izraelskim odpowiednikiem Jana Tomasza Grossa. Porusza niewygodne dla Izraelczyków tematy i wywołuje ogólnonarodowe dyskusje. W Siódmym milionie prześledził zmieniający się stosunek do Zagłady w świadomości i polityce historycznej państwa Izrael.

    W roku 1939 w Palestynie żyło blisko pół miliona Żydów, głównie syjonistycznych osadników, przygotowujących grunt do realizacji marzenia Teodora Herzla, tj. budowy żydowskiej siedziby narodowej. W Europie w tym czasie wybuchła wojna. Zamordowano sześć milionów Żydów. W Palestynie zaś „pisali o tym w gazetach„. Historyk Saul Friedländer wspominał: ”Ratowanie europejskich Żydów nie znalazło się na czele listy priorytetów przywódców jiszuwu [hebr. osiedle – osadników, pionierów – P.Ł.]. Dla nich najważniejszą rzeczą było doprowadzenie do powstania państwa”. Nieśmiałe próby ratunku nie przyniosły większych rezultatów, jedynie kilka osób ocalało dzięki staraniom palestyńskich syjonistów.

    Po wojnie do Izraela przybyły setki tysięcy ocalałych z Zagłady. Przyjęto ich ciepło, nie pytano jednak o wojenne przeżycia. Mieli zapomnieć o tym, co przeżyli. Byli zaprzeczeniem syjonistycznego ideału „nowego człowieka”: odważnego, świeckiego, postępowego, pracującego na roli pioniera. Nie byli też syjonistami – przybyli do Palestyny (od 1948 roku zaś Izraela), ponieważ tylko tam chciano ich przyjąć. Syjoniści zarzucali ocalałym, że szli pokornie jak jagnięta na rzeź. Przez swoją śmierć mieli sabotować syjonistyczne marzenie. W roku 1948 biuletyn armii izraelskiej pisał, że lepiej zginąć, niż oddać się w ręce wroga.

    Zagłada nie zajmowała wiele miejsca w izraelskim dyskursie publicznym aż do lat 1960-1961. Proces Eichmanna był szokiem i początkiem budowy wspólnej świadomości narodowej, której do tej pory brakowało w tym kraju imigrantów z całego świata. Wojny lat 60. i 70. uświadomiły Izraelczykom, że Zagłada nie jest wcale historią, tylko permanentnym zagrożeniem, tym razem ze strony państw arabskich. Realny strach przed tym skonsolidował społeczeństwo.

    Reforma programów nauczania spowodowała, że już pod koniec lat 70. nawet większość Żydów sefardyjskich traktowała Szoa jako własne doświadczenie. „Musimy poprosić o rozgrzeszenie tę niezliczoną rzeszę, którą osądziliśmy w sercach i która żyła poza tym państwem. Często osądzaliśmy ich, nie zadając sobie pytania, jakie mamy do tego prawo” – pisał poeta Chaim Guri. Owo poczucie winy ruchu syjonistycznego miało chyba największy wpływ na konstruowanie nowej tożsamości narodowej i przywrócenie pamięci Holokaustu.

    W ten sposób także syjonistyczny projekt nowego człowieka pod naporem faktów został zrewidowany. Dwóch tysięcy lat życia w diasporze nie udało się wymazać. Po latach część imigrantów, która po przybyciu do Erec Israel zhebraizowała nazwiska, powróciła do pierwotnych, aszkenazyjskich. Są zarówno Izraelczykami, jak i Żydami. Mimo że Szoa stała się pomnikiem założycielskim państwa, pogorzelcy nie są liczącą się społecznością. Paradoksalnie część ocalonych, których pozostało w Izraelu jeszcze ponad 200 tysięcy, żyje dzięki pomocy z Niemiec. To zresztą jeden z wielu paradoksów państwa żydowskiego, o których pisze Segev. Innym jest np. fakt, że pojednanie izraelsko-niemieckie pomimo obaw, zamiast osłabić, pogłębiło świadomość Holokaustu w tożsamości Izraelczyków.

    Można zaryzykować stwierdzenie, że owo przewartościowanie wszystkich norm i obyczajów, które rozpoczęło się w roku 1961 procesem Eichmanna, jako proces zakończyło się w roku 2005, wraz z otwarciem nowego Muzeum Pamięci o Holokauście w Jerozolimie, prezentującego utrwaloną już wizję Zagłady.

    „Ta gorliwość w powrocie do przeszłości jest często nie mniej problematyczna i pełna sprzeczności niż wcześniejsza tendencja, by jej zaprzeczać” – pisze autor i wymienia możliwe powody tego stanu rzeczy. Należą do nich np. kwestionowanie przez państwa sąsiednie prawa Izraela do istnienia i klęska ruchu syjonistycznego, którą była Zagłada.

    Z historii Zagłady można odbyć dwie lekcje: humanistyczną i nacjonalistyczną. Pierwsza skłania się ku uniwersalizmowi tego doświadczenia, zachowania demokracji, przestrzegania praw człowieka i zwalczania rasizmu. Ta druga pielęgnuje zaściankowy szowinizm. I niestety, smutno konkluduje Segev, to ona wygrywa. Aby zrozumieć Izraelczyków, należy nauczyć się odróżniać szczerą pamięć od partykularnych interesów.

    A czy można odpowiedzieć na pytania zadane na początku? Gdyby Izrael powstał w roku 1937, zapewne udałoby mu się przyjąć w ciągu kilku lat kilkaset tysięcy imigrantów, nie byłby jednak w stanie wchłonąć sześciu milionów. Państwo żydowskie powstałoby zapewne i bez Zagłady, skoro pierwszą propozycję dotyczącą podziału Palestyny na dwa państwa Brytyjczycy złożyli już w owym 1937 roku (odrzucili ją Arabowie). „Przywództwo jiszuwu zajmowało się lokalnymi sprawami, ale i tak nie byłoby w stanie zrobić więcej dla ratowania Żydów, niż zrobiło„ – Segev przytacza słowa koleżanki po fachu, Diny Porat. Antek Cukierman, jeden z przywódców powstania w getcie warszawskim, miał powiedzieć, że nie chodziło mu o jakąś operację, ale ”o jednego człowieka, który przyniósłby im dobre słowo z Ziemi Izraela. Tylko jednego człowieka. Ale nikt taki nie przybył”.

    Siódmy milion to znakomicie napisana książka. Autor nie szczędzi krytyki elitom politycznym Izraela – bez względu na ich przynależność partyjną. Przytacza mnóstwo nieznanych dotąd polskiej opinii publicznej wydarzeń z historii politycznej Izraela. Krytycyzm Segeva powoduje, że w Izraelu nie cieszy się on wielką popularnością. Ale dzięki niemu mamy szansę przyjrzeć się miejscu Zagłady w „polityce historycznej” Izraela obiektywnie, bez ideologicznego zacietrzewienia.

    Plus minus:
    Na plus:
    + mało znana tematyka
    + eleganckie wydanie
    + świeże, krytyczne spojrzenie

    Na minus:
    – wysoka cena
    – polskie wydanie ukazało się 20 lat po izraelskim

    Tytuł: Siódmy milion. Izrael – Piętno zagłady
    Autor: Tom Segev
    Tłumaczenie: Barbara Gadomska
    Wydanie: 2012
    Wydawca: PWN
    ISBN: 978-83-01-16807-0
    Stron: 596
    Oprawa: twarda
    Cena: 69,90 zł
    Ocena recenzenta: 7.5 /10

    Polubienie

  5. http://historia.org.pl/2012/11/26/siodmy-milion-izrael-pietno-zaglady-t-segev-recenzja/

    „Siódmy milion. Izrael – piętno Zagłady” – T. Segev – recenzja (2)

    KATARZYNA SUSZKIEWICZ | 26 LISTOPADA 2012 08:00

    Książkę Siódmy milion. Izrael – piętno Zagłady Toma Segeva wydano w Izraelu w 1991 roku, co wzbudziło duże zainteresowanie i jeszcze większe kontrowersje. Po ukazaniu się publikacji autora odsądzano od czci i wiary za próbę krytycznej analizy syjonistycznego mitu. Dzisiaj jest on kojarzony z grupą tzw. nowych historyków, którzy wnikliwie kontestują przeszłość Izraela. W bieżącym roku, dzięki staraniom wydawnictwa PWN, mamy możliwość zapoznania się z polskim tłumaczeniem tej pozycji.

    Dlaczego Ben Gurion przedkładał budowę syjonistycznego państwa nad ratowanie jego obywateli? Czyje sumienia uspokoił proces Adolfa Eichmanna? Jak kształtowała się pamięć o Holokauście w Izraelu? To niektóre z pytań znajdujących odpowiedzi w książce Segeva. Jednocześnie autor przedstawia te trudne i skomplikowane treści w przystępnej formie.

    Od samego początku pozycja ta przyciąga uwagę czytelnika, chociażby poprzez zaskakujące podtytuły w rozdziałach (np. Rommel, Rommel jak leci?, Niemowlę podróżowało za darmo czy Hitler już nie żyje, panie premierze). Całość publikacji podzielono na osiem części: Hitler, Zagłada, Izrael, Odszkodowania, Polityka, Proces, Dorastanie i Pamięć. W prologu zapoznajemy się z historią pisarza Jechiela Dinura, Żyda polskiego pochodzenia, ocalonego z Zagłady który całe życie – jak wielu innych ocalonych – borykał się z piętnem Holokaustu. Dinur publikował pod pseudonimem Ka-Tzetnik 135633 (nazwę utworzył od słowa Konzetrationslager oznaczającego w języku niemieckim obóz koncentracyjny, a liczba to jego numer obozowy). Nie używał prawdziwego nazwiska, ponieważ po II wojnie światowej Holokaust marginalizowano, nie istniał on w dyskursie publicznym Izraela. Swoją prawdziwą tożsamość pisarz ujawnił dopiero w trakcie słynnego procesu nazistowskiego zbrodniarza Adolfa Eichmanna w Jerozolimie. Zdjęcie dokumentujące jego utratę przytomności podczas zeznań stało się jednym z bardziej rozpoznawalnych świadectw Zagłady, a powieści Kacetnika jednym z pierwszych źródeł wiedzy młodzieży izraelskiej o niej.

    Opis życia Ka-Tzetnika rozpoczyna opowieść o Izraelu. O pionierach, bezradnych w czasie Holokaustu, o trudnych relacjach z Niemcami i Arabami, o wewnątrzpaństwowych rozgrywkach politycznych, o pokazowych procesach i osobistych dramatach, a wreszcie także o niepamięci zbrodni, która z czasem zmieniła się w obsesję upamiętniania.

    Segev rozpoczyna od przybycia ludności żydowskiej w latach 30. XX wieku do Izraela. Jeden z wątków poświęca imigrantom z Niemiec. Warto tutaj nadmienić, że autor sam jest dzieckiem imigrantów. Żydzi niemieccy, przyzwyczajeni do wygody i wysokiego standardu życia, musieli zderzyć się z syjonistycznym mitem „nowego człowieka”, ciężką pracą na roli, a przede wszystkim pogardą ze strony pionierów mieszkających już w Palestynie.

    „Przywozili ze sobą majątek w wielkich drewnianych skrzyniach(…)Zabierali to wszystko ze sobą w nadziei, że w Palestynie uda im się żyć tak, jak żyli w starym kraju. Planując przeprowadzkę, wielu zakładało, że będą mieli pokojówki; często przywozili prywatne samochody. Transportowali też całe biblioteki, w tym klasyków i dzieła współczesnej literatury niemieckiej”.1

    Motywem dominującym w publikacji jest konfrontacja oczekiwań ocalałych z Holokaustu z aspiracjami syjonistów. Tych, którzy chcieli w nowej ojczyźnie móc opowiedzieć o tragicznej przeszłości z tymi, których nadrzędnym celem było budowanie nowego państwa i patrzenie w przyszłość. Segev poświęca wiele uwagi pytaniu rozpalającemu serca i umysły Żydów aż do dnia dzisiejszego: czy przywódcy w Palestynie mogli uczynić więcej dla ratowania swoich pobratymców?

    Autor podkreśla z całą stanowczością, że problemem nie była niewiedza o Zagładzie i wydarzeniach w Europie, lecz najzwyklejsza bezradność syjonistycznych władz. Z tej bezsilności zrodziło się poczucie winy, utajone i wypierane ze świadomości, a co za tym idzie niechęć do tematyki Holokaustu w dyskursie publicznym. W tym tragicznym konflikcie kluczową jest postać ojca założyciela Izraela – Dawida Ben Guriona. Dla niego powstanie państwa stanowiło priorytet, a Zagłada była przede wszystkim zbrodnią przeciwko syjonizmowi.

    „Chodziło mu o tworzenie państwa żydowskiego – i to właśnie jest klucz do zrozumienia punktu widzenia Ben Guriona na eksterminację Żydów.(…) «Eksterminacja europejskich Żydów to katastrofa dla syjonizmu» – powiedział w grudniu 1942 roku – «bo nie zostanie nikt, z kim można by budować kraj»”.2

    Znaczną część książki zajmują fragmenty dotyczące procesów karnych Malchiela Grünwalda (znanych w historiografii jako proces Kastnera) oraz Adolfa Eichmanna. Segev stara się odkryć prawdziwe znaczenie tych wydarzeń. Pierwsze z nich dotyczyło Rudolfa Kastnera, dziennikarza i syjonistycznego działacza partii Mapai3, który w czasie wojny stanął na czele Komitetu Pomocy i Ratowania Va-adah na Węgrzech. Grünwald oskarżał go o kolaborację z nazistami, a konkretnie o układ (wynegocjowany z Adolfem Eichmannem) polegający na zezwoleniu na przejazd pociągu z 1685 Żydami do Szwajcarii w zamian za ciężarówki z prowiantem dla Wehrmachtu. Grünewald twierdził, że do „pociągu życia” wybrał on jedynie swoją rodzinę, przyjaciół i członków partii. W rezultacie Kastner podał Grünewalda do sądu za pomówienie. Proces jednak stał się okazją do oskarżenia rządzącej partii Mapai o nieudolność i niechęć do ratowania Żydów podczas Holokaustu.

    „(…)kolaborację Kastnera z hitlerowcami na Węgrzech można porównać z kolaboracją Mapai z Brytyjczykami w Palestynie.(…) Tak samo jak Kastner, przywódcy Mapai ukrywali doniesienia o Zagładzie. Gdyby ujawnili społeczeństwu prawdę, jiszuw by powstał i być może zbuntował się przeciwko Brytyjczykom, zmuszając ich do zrobienia czegoś dla ratowania Żydów w Europie”.4

    Drugi proces miał unaocznić znaczenie samej Zagłady. Efektowne uprowadzenie z Argentyny Adolfa Eichamnna – odpowiedzialnego za realizację przestępstwa eksterminacji Żydów podczas II wojny światowej – szklana kabina, w której przebywał podczas procesu w Jerozolimie, ponad sto zeznań świadków, ciągłe transmisje w radiu. Wszystko to stanowiło elementy szczegółowo zaplanowanego procesu pokazowego.

    „Ben Gurion miał dwa cele. Jednym było przypomnienie państwom na całym świecie, że Zagłada zobowiązuje ich do wspierania jedynego żydowskiego państwa na świecie. Drugim było przekazanie lekcji Zagłady narodowi Izraela, szczególnie młodszemu pokoleniu”.5

    Końcowe rozdziały dotyczą kwestii instytucjonalizacji (poprzez wprowadzenie tej tematyki do programów nauczania) oraz instrumentalizacji pamięci o Holokauście. W Izraelu, i nie tylko tam, Zagłada była niejednokrotnie wykorzystywana do walki politycznej. W tym przypadku Segev przytacza działania jednego z premierów Izraela – Menachema Begina.

    „Begin uczynił więcej niż ktokolwiek, by nadać Zagładzie charakter polityczny. Ten mistrz symbolicznych gestów nie tracił żadnej okazji, by uczynić z niej użytek podczas debat z przeciwnikami politycznymi i tworzyć własny wizerunek polityczny”.

    W publikacji znajdziemy nie tylko sprawy dobrze znane i wcześniej już opisane, jak powstanie państwa Izrael i proces Adolfa Eichmanna. Pojawiają się również wątki mniej popularne, jak sprawa Abby Kovnera (przywódcy powstania w getcie wileńskim) i tajnej grupy mścicieli stawiających sobie za cel wymordowanie 6 milionów Niemców w odwecie, a także kontrowersyjną kwestię rekompensat płaconych ofiarom Zagłady przez RFN.

    „Mosze Szapira, minister spraw wewnętrznych, zdrowia i imigracji, powiedział, że wszystko zależy od tego, o jakich pieniądzach jest mowa: nie ma sensu brudzić sobie rąk kontaktem z Niemcami za marne grosze, ale jeśli suma jest znacząca, to może warto to zrobić”.6

    Autor korzysta z wielu archiwaliów, przytacza fragmenty przemówień polityków oraz artykułów prasowych. Książka ta niewątpliwie stanowi cenną pozycję, zarówno dla laików, jak i ekspertów w tematyce żydowskiej. Dużą wartość nadają publikacji wywiady przeprowadzone przez samego autora, chociażby ten, który przeprowadził z Ben Gurionem jako młody student. Segev, analizując historię Izraela, subtelnie wplata w treść swoje, czasami dosyć radykalne, komentarze i opinie. Taki sposób prowadzenia wywodu jest bardzo interesujący, a zarazem pozwala jasno odróżnić fakt od subiektywnego stanowiska autora.

    Walorem książki jest także oprawa graficzna. Na biało-niebieskiej okładce – jak flaga Izraela – można zobaczyć zdjęcie imigrantów podróżujących do Palestyny na statku. Płyną do ojczyzny, która wbrew oczekiwaniom nie zawsze była im przychylna.

    Ze względu na poruszaną tematykę i sposób jej analizowania publikacja Siódmy milion. Izrael – piętno Zagłady z pewnością przysporzyła autorowi wielu wrogów. Niemniej jednak książka ta jest jednym z pierwszych tak krytycznych spojrzeń na problematykę pamięci o Holokauście w Izraelu. Jest to wystarczający powód, dla którego warto ją przeczytać.

    Plus minus:

    Na plus:
    + innowacyjne i pionierskie podejście do tematu
    + niezwykle interesująco przedstawiona historia Izraela w świetle działań syjonistów
    + minibiografie na tle wielkiej historii narodu (Ben Gurion, Begin)
    + bardzo rozbudowana bibliografia oraz ciekawe przypisy merytoryczne
    + klarowny układ treści
    + efektowna oprawa graficzna

    Na minus:
    – przypisy źródłowe na końcu książki, co zniechęca do zaglądania do nich

    Tytuł: Siódmy milion. Izrael – piętno Zagłady
    Autor: Tom Segev
    Tłumacz: Barbara Gadomska
    Wydawca: Wydawnictwo Naukowe PWN, seria Literatura Faktu
    Rok wydania: 2012
    ISBN: 978-83-01-16807-0
    Liczba stron: 579
    Cena: 64-70 zł
    Ocena recenzenta: 9/10

    Polubienie

  6. http://alehistoria.blox.pl/2012/11/T-SEGEV-8222SIODMY-MILION-IZRAEL-8211-PIETNO.html

    T. SEGEV „SIÓDMY MILION. IZRAEL – PIĘTNO ZAGŁADY”.

    11.11.2012 docent73

    Nakładem wydawnictwa PWN ukazała się w Polsce książka Toma Segeva pt. „Siódmy milion. Izrael – piętno Zagłady”. Książka ważna. Książka mogąca zmienić wizerunek państwa żydowskiego w oczach niejednego polskiego czytelnika. Dlaczego?

    Zacząć trzeba od jej Autora. Tom Segev jest w Izraelu tym, kim dla Polaków Jan Tomasz Gross. Można by rzec, że to taki „izraelski Gross”. Pisze o rzeczach bolesnych, ale prawdziwych, o rzeczach o których Izraelczycy wiedzą, ale o których nie chcieliby pamiętać. Ten kontrowersyjny pisarz napisał książkę, w której bez ogródek opisał stosunek Żydów z Palestyny wobec swoich pobratymców w Europie podczas trwania wojny i po jej zakończeniu. Przedstawił relacje wewnątrz państwa żydowskiego po zakończeniu wojny i to, jak Zagłada stała się dla wielu Żydów sposobem na życie, drogą do kariery, a dla izraelskich polityków narzędziem prowadzenia polityki wewnętrznej i zagranicznej. To tylko niektóre tematy podjęte przez Segeva w tej pracy. O czym bowiem jest „Siódmy milion”? W sumie, to praca licząca prawie 600 stron tekstu, składająca się z prologu i kilkudziesięciu rozdziałów zebranych w siedem części oraz epilogu. Są też przypisy i indeks. Dużo. Nie na tyle jednak, aby wyczerpać temat do końca. Nie chciałbym tutaj streszczać książki, warto jednak wskazać na kilka najważniejszych problemów podejmowanych w niej przez Autora.

    Swoją opowieść zaczyna Segev od lat 30. XX wieku, kiedy w Niemczech władzę przejął Hitler. Na porządku dziennym stanął problem emigracji z Rzeszy niemieckich Żydów. Syjoniści z Palestyny chcieli widzieć ich u siebie, w nowym kraju, ale kiedy Jeke już tam dotarli, okazało się, że są „wybrakowanym materiałem ludzkim”. Okazało się, że nie wszyscy Żydzi byli mile widziani w Palestynie. Nie było tam miejsca m.in. dla ludzi starych, bez zawodu itp. Nie chcieli ich tam… sami Żydzi. Kiedy wybuchła wojna i rozpoczęła się Zagłada, Żydzi z Palestyny mogli przeczytać o tym w gazetach. Pomoc dla współbraci? Niewielka. Syjoniści mieli wówczas inne problemy niż Holocaust. Brzmi to niewiarygodnie, ale to prawda! Tom Segev dokładnie i rzetelnie opisuje to w swojej pracy. Ale było o wiele gorzej! Żydzi z Palestyny oskarżali tych z Europy, o to, że szli na rzeź jak barany i nie przeciwstawili się Niemcom, nie zrobili nic, aby się bronić! Pytali, jak to się stało, że żyją? Ocaleńcy po przybyciu do Izraela żyli do końca swoich dni z poczuciem winy, że im się udało przeżyć, a innym (przyjaciołom, bliskim) nie. Horror! Wydaje się, że to niemożliwe, ale to znów prawda! Wystarczy zajrzeć do książki Segeva.

    To jednak nie wszystko. Momentem przełomowym w świadomości Izraelczyków stał się proces Eichmanna. Jeśli wcześniej o Zagładzie wiedziano, ale niewiele mówiono, tak teraz Holocaust stał się zbiorowym, traumatycznym i „oficjalnym” przeżyciem milionów Żydów. Tyle, że tragedia zaczęła być wykorzystywana do niecnych celów: prowadzenia bieżącej polityki międzynarodowej, rozgrywek politycznych wewnątrz państwa, czy indoktrynacji ideowej młodego pokolenia Izraelczyków. Holokaust posłużył też wielu ludziom za odskocznie do kariery, do zniszczenia przeciwników politycznych itp. O tym wszystkim i o wielu innych, ponurych sprawach, pisze w swojej książce Segev. Widmo Zagłady zaczęło wówczas ciążyć nad państwem żydowskim, nad jego losami. Strach przed Holokaustem, jego powtórzeniem, skonsolidował społeczeństwo izraelskie w obliczu wojen z Arabami. Przyczynił się jednak do negatywnych zjawisk: Żydzi w starciu z Palestyńczykami przyjęli na siebie rolę prześladowców. Z ofiar, stali się oprawcami.

    Holokaust został więc wykorzystany dla celów politycznych przez izraelskich polityków i państwo, tak w polityce wewnętrznej, jak i zagranicznej. Stał się „ostatecznym argumentem” w relacjach międzynarodowych Izraela z innymi państwami, zwłaszcza z Niemcami i Stanami Zjednoczonymi. Holokaust stał się również kamieniem węgielnym, mitem założycielskim państwa izraelskiego, symbolem jednoczącym społeczeństwo wokół idei państwa żydowskiego. Syjoniści wykorzystali Zagładę do budowy Izraela, a potem do jego obrony przed Arabami. O tym wszystkim pisze Segev. Czy można się zatem dziwić, że w swojej ojczyźnie Autor nie cieszy się szacunkiem i poważaniem?

    Co jest największą zaletą tej książki? Otwartość i bezkompromisowość Autora piszącego o trudnych i bolesnych sprawach dla swojej ojczyzny i rodaków oraz jego dystans do opisywanych zdarzeń. Obiektywizm i rzetelność Segeva wzmacnia efekt tragizmu dziejów Żydów w XX stuleciu, a jednocześnie jeszcze bardziej dotyka i rani żydowską duszę, która zna prawdę, ale chciałaby zepchnąć ją na samo swoje dno. Segev pisząc o historii Izraela i syjonizmie, o Zagładzie i tym wszystkim, co spotkało Żydów w minionym stuleciu, dokonuje niemalże wiwisekcji na żywym organizmie państwa izraelskiego. Wyciąga z otchłani przeszłości złe rzeczy i poddaje je analizie, rozdrapuje historyczne rany po to, aby dojść do prawdy i przedstawić ją swoim rodakom. Po co to robi? Jaki ma cel? Dlaczego krytykuje ojców założycieli państwa żydowskiego i ukazuje kulisy powstawania Izraela? Rodacy Segeva przyjęli jego książkę chłodno i z dystansem. Pojawiły się głosy krytyczne, a do wielkiej, ogólnonarodowej dyskusji na tematy poruszone przez Autora, nie doszło. Całkiem inaczej niż w Polsce po publikacjach J.T. Grossa. Wydaje się, że Izraelczycy do takiej dyskusji jeszcze nie dojrzeli, nie są na nią gotowi.

    Dlaczego zatem praca Segeva jest tak ważna? Przede wszystkim przedstawia szerszej publiczności wiele interesujących i mało znanych faktów z historii Izraela. Jest to książka „uczciwa” i obiektywna, pozwala przyjrzeć się kulisom powstania państwa izraelskiego bez cenzury, pozwala czytelnikom poznać i zrozumieć politykę historyczną Izraela po wojnie, ujawnia drugie oblicze tego kraju: nacjonalizm i zaściankowy szowinizm zrodzone na glebie Zagłady. To publikacja wstrząsająca, dla wielu kontrowersyjna, ale bardzo prawdziwa.

    „Siódmy milion” czyta się dobrze i szybko. Praca napisana jest prostym, jasnym i zrozumiałym dla każdego językiem. Mimo, że to praca naukowa, to styl pisania Autora jest publicystyczny, dziennikarski co korzystnie wpływa na ogólne wrażenie z lektury. Segev nie stroni od własnych interpretacji faktów, od ocen i opinii, ale ma do tego prawo. Pisze nie tylko o historii, ale też o emocjach i uczuciach ludzkich, o sprawach, których nie można zamknąć i ograniczyć tylko do beznamiętnych naukowych stwierdzeń. Historia o której pisze Segev jest żywa, ona wciąż się toczy, jeszcze się nie skończyła. Jej źródła wciąż są żywe. Trudno pisać o takiej historii, ale wydaje się, że Autor podołał temu wyzwaniu.

    Wydanie książki jest bardzo dobre: twarde okładki, szyty grzbiet, dobrej jakości papier i czytelna czcionka to symbol jakości spod znaku PWN. Są też fotografie (czarno-białe), ale dobrej jakości i dobrze zrobiony indeks na końcu publikacji. Zabrakło jednak bibliografii! Są za to obszerne przypisy do każdego rozdziału. Szkoda tylko, że zostały umieszczone na końcu książki, a nie pod zasadniczym tekstem, tam gdzie ich miejsce. W tekście dostrzegłem też kilka tzw. „literówek” (np.: s. 117, 314, 322). Korekta została więc zrobiona dość pobieżnie. Ogólnie jednak, wrażenie z całości jest pozytywne.

    W podsumowaniu należy stwierdzić, że „Siódmy milion” Toma Segeva to bardzo dobra i wartościowa pozycja. Godna polecenia wszystkim, którzy interesują się historią, zwłaszcza historią Żydów i ich państwa. Dla polskiego czytelnika praca Segeva jest interesująca także z tego względu iż zawiera dużo nieznanych dotąd w Polsce faktów z historii Izraela, nieznanych zwłaszcza szerokiemu gronu odbiorców na co dzień nie zajmujących się zawodowo historią. Książka Segeva ma zatem walory poznawcze i edukacyjne. Autor wskazuje na to, że przeszłość rzadko bywa jednoznaczna i jasna, że dawni bohaterowie nie zawsze zasługują na to miano i że historią łatwo jest manipulować i wykorzystywać ją do niecnych celów. To książka przestroga i ostrzeżenia dla przyszłych pokoleń, nie tylko Izraelczyków. Po jej lekturze warto zastanowić się głębiej nad tym, co chciał za jej pośrednictwem przekazać nam Autor. Czy chodziło mu tylko o Żydów i ich państwo? Czy może to tylko przykład ilustrujący jakąś większą, bardziej uniwersalną prawidłowość? Może uważny czytelnik dostrzeże jakieś analogie między historią opowiedzianą przez Segeva i historią naszego kraju? Polecam „Siódmy milion”, to książka niecodzienna i dająca do myślenia. Inspirująca lektura…


    T. Segev, Siódmy milion

    Polubienie

  7. makroman 4 miesiące temu
    to jest w ogóle bardzo ciekawa historia. Jak dla mnie praktycznie pewne jest ze tzw. pogrom Kielecki, to była prowokacja, o czym świadczy choćby fakt że nigdy nie został do końca wyjaśniony, mamy ofiary „świeże groby zawsze wzruszą, niezależnie gdzie kopane” (Kleyff), ale już z wyjaśnieniem motywów i sprawców a co najważniejsze rzeczywistych uczestników jest marnie. jest jeszcze jeden aspekt, nadinterpretacji al;bo interpretacji tendencyjnej. Bo zauważmy, jak Salomon Morel morduje więźniów w Świętochłowicach to to jest taka zwyczajna zbrodnia, jak Wolińska morduje polaków to to także jest … praktycznie zresztą nic to nie jest, bo nawet nie zostało osądzone. A jak Polak zabija żyda to to od razu jest „antysemityzm” i to „wyssany z mlekiem matki”…

    marquiz 3 miesiące temu
    Troche sie ta argumentacja nie zgadza z chronologia. Stalin zaczal rozprawe w Zydami w roku 1948. Masowa emigracja Zydow z Polski nastapila po roku 1956, czyli 3 lata po smierci Stalina. Jaki wiec tu moze byc zwiazek? Masowa emigracja po roku 1956 to rezultat dojscia do wladzy Gomulki, ktrorego Stalin wsadzil do wiezienia. A Gomulka nie mscil sie na Zydach tylko dokonal lagodnej czystki w aparacie bezpieki, ktory mordowal Polakow w poprzednich latach. Jakos dziwnie sie zlozylo, ze aparat ten byl opanowany przez Zydow – polecal ksiazke Toranskiej – Oni.

    http://alehistoria.blox.pl/2016/01/Zydokomuna.html

    Żydokomuna?
    04.01.2016 docent73
    Rok 1946 to pogrom kielecki i nasilenie się nastrojów antysemickich w powojennej Polsce. To panika wśród pozostałych w naszym kraju Żydów i ich masowa emigracja na Zachód (w 1946 roku Polskę opuściło większość pozostałych jeszcze przy życiu po wojnie Żydów).

    Antysemityzm po wojnie…

    Kolejne lata to nasilenie się antysemityzmu w Polsce. W 1948 roku w ZSRR Stalin rozpoczął rozprawę z Żydami atakując Żydowski Komitet Antyfaszystowski w Moskwie. Działania te miały również wpływ na sytuację w naszym kraju. W 1956 roku z Polski wyemigrowało kolejnych 51 tysięcy Żydów. Antysemici posługiwali się w walce z nimi hasłami typu: „Żyd komunista”, „Żyd wróg Polaków”, „Żyd morderca”, czy „Żyd krwiopijca”.

    Zarzuty wobec Żydów

    Hasła trafiały do szerokich mas społeczeństwa. Posługiwali się nimi zarówno prości, zwykli ludzie, jak i władze państwowe. Głównym zarzutem wysuwanym wobec Żydów był zarzut o tzw. „nadreprezentację”, czyli zbyt liczną obecność Żydów w organach władzy. Dotyczyło to głównie najwyższych władz partyjnych i państwowych. Wielu Żydów było wówczas sekretarzami KC PZPR, wicepremierami, ministrami i dyrektorami wielu przedsiębiorstw. Pełnili też wysokie funkcje w sądownictwie, prokuraturze i innych urzędach. To się ludziom nie podobało. Zwłaszcza, że większość z tych Żydów, nie znała języka polskiego i nigdy przedtem nie mieszkała w Polsce. Skąd się zatem tu wzięli?

    Skąd ta wrogość?

    No właśnie, jak doszło do tego, że pomimo holokaustu, tak wielu Żydów było w Polsce i zajmowało eksponowane stanowiska we władzach państwa? Okupację przeżyło na ziemiach polskich około 30 tysięcy Żydów. Większość osób wyznania mojżeszowego, która znalazła się w Polsce po 1945 roku, przybyła tu ze wschodu. Około 50 tysięcy z nich pochodziło z ziem przed wojną należących do Polski.

    Nowa władza w naszym kraju została narzucona Polakom siłą. Moskwa zadecydowała, jakie będą urzędy w Polsce i kto będzie nimi kierował, jaki będzie ustrój i organizacja państwa, jak będzie ono funkcjonowało. Wiele stanowisk w nowych władzach objęli Żydzi ze wschodu. Zostało to narzucone Polakom przez Moskwę. To Stalin wyznaczał ludzi, którzy mieli rządzić. Nowi „władcy” nie byli z Polski, nie mieli z nią żadnego związku. Dla Polaków byli ludźmi obcymi – „żydokomuną”. Okazało się, że dla większości Polaków komunista to Żyd, a komuna ma żydowskie oblicze. Spełniły się najgorsze sny narodowców polskich sprzed wojny – Żydzi zaczęli rządzić Polską…

    Taktyka Stalina

    Stalin narzucił Polsce ustrój komunistyczny, a na przywódców państwa desygnował obcych – Żydów. Nie mógł oprzeć się na polskich komunistach, tak jak to zrobił w innych krajach „demokracji ludowej”. Nie miał zaufania do polskich komunistów, a poza tym, w Polsce nigdy nie istniała silna partia komunistyczna – nie było więc kadr do obsadzenia urzędów w nowym komunistycznym państwie. Ludzi tych trzeba było sprowadzić ze wschodu. Nowa władza została więc przywieziona do Polski z Moskwy.

    Dlaczego Żydzi?

    Wybór Stalina padł na Żydów. Generalissimus uznał, że „porządek” w Polsce powinien być zrobiony przez żydowskich komunistów, z których wielu miało do wyrównania rachunki z dawną, przedwojenną polską władzą. Wielu z nich musiało uciekać z II RP do ZSRR przed 1939 rokiem, wielu było tez związanych z sowieckim wywiadem sprzed wojny. Teraz wracali i obejmowali stanowiska m.in. w sądach, prokuraturze, wywiadzie wojskowym. Stalin traktował ich instrumentalnie, wcale nie lepiej niż Polaków. Mieli do wykonania zadanie, potem jako niepotrzebni byli usuwani.

    Konflikt polsko-żydowski

    Konflikt miedzy Polakami i Żydami był nieunikniony. Nie wynikał jednak tylko z antysemityzmu, ale z wielu innych czynników m.in. wielu Żydów, zwłaszcza tych, znajdujących się w nowych władzach Polski Ludowej żyło lepiej niż reszta społeczeństwa (pomoc materialna z ZSRR i z żydowskich organizacji międzynarodowych). Tak, czy inaczej, do Żydów przylgnęło wówczas piętno komunistycznych agentów. Dla niektórych Polaków, tak pozostało do dnia dzisiejszego…

    Źródło: H. Zamojski, Polacy i Żydzi. Dzieje sąsiedztwa – dzieje waśni, Bellona, Warszawa 2012.

    Polubienie


    • https://pl.wikipedia.org/wiki/Teresa_Tora%C5%84ska
      https://en.wikipedia.org/wiki/Teresa_Tora%C5%84ska
      (…)
      Życiorys
      Ukończyła studia prawnicze na Wydziale Prawa Uniwersytetu Warszawskiego. W latach 70. współpracowała z tygodnikiem „Kultura”, później także z paryską „Kulturą”. Była autorką książki pt. Oni, zawierającej wywiady-rozmowy z byłymi komunistycznymi decydentami i dygnitarzami na temat ich oceny dokonań socjalizmu w Polsce. Wywiady te przeprowadzała w okresie stanu wojennego. Była także autorką talk-show Teraz Wy w TVP2 i cyklu wywiadów telewizyjnych z działaczami komunistycznymi, m.in. z prezesem Radiokomitetu w latach 1972–1980, Maciejem Szczepańskim, jednym z twórców gierkowskiej propagandy sukcesu.
      (…)

      http://lubimyczytac.pl/ksiazka/81385/oni
      Oni
      Teresa Torańska
      Wydawnictwo: Agencja Omnipress
      data wydania 1989 (data przybliżona)
      liczba stron 427
      słowa kluczowe działacze komunistyczni, PRL
      kategoria publicystyka literacka i eseje
      język polski

      Wywiady Teresy Torańskiej z siedmioma działaczami komunistycznymi: Jakubem Bermanem, Edwardem Ochabem, Wiktorem Kłosiewiczem, Romanem Werflem, Leonem Chajnem, Stefanem Staszewskim, Julią Mincową. Książka wydana najpierw w Londynie, nastepnie w wydawnictwach II obiegu, wreszcie wydanie oficjalne w 1989r.

      Polubienie

  8. makroman 5 miesięcy temu
    Przeglądałem – na moje oko nie żadna historia ale czysta publicystyka i to z pozycji „Oświeconego, otwartego Europejczyka”. czym innym jest obalanie mitów, odbrązawianie itp. a czym innym prowadzona od kilku lat polityka „przeczołgiwania” Polaków za domniemane ksenofobię, antysemityzm itd.

    Zresztą powiedzmy sobie szczerze – jeśli Polak zabija żyda to jest to antysemityzm.. ale jak nazwać postawy np. Szlomo Morela, czy Fajgi Danielak, że to co robili było ludobójstwem to dla mnie rzecz jasna, ale czemu się nie mówi w tym kontekście że byli żydzi dokonujący masowych mordów na Polakach i Niemcach. Dopóki więc publicyści tacy jak Zieliński nie zajmą obiektywnego stanowiska to ja nie zamierzam ich nagradzać wydając moje pieniądze na ich książki. Ps nie mam poczucia że jestem „prawdziwym Polakiem” ale mimo wszystko nie pozwolę by ktoś robił sobie lans kosztem moich przodków.

    fg2002 27 dni temu
    Czy autor może wskazać któryś naród niewybrany. Bo Żydzi chyba nie, i muzułmanie. Niemcy też nie, bo oni są über alles …

    http://alehistoria.blox.pl/2015/12/Andrzej-Zielinski-Sarmaci-katolicy-zwyciezcy.html

    Andrzej Zieliński, Sarmaci, katolicy, zwycięzcy. Kłamstwa, przemilczenia i półprawdy w historii Polski – recenzja.

    13.12.2015 docent73

    Na półkach w księgarniach mamy nową książkę Andrzeja Zielińskiego – znanego popularyzatora historii i publicysty. Ten niestrudzony badacz przeszłości i demaskator wszelkich kłamstw z naszej przeszłości, tym razem zabiera się do rozprawy z największymi w polskiej historii mitami i stereotypami. Czy mu się to udało? Warto przekonać się samemu i zajrzeć do książki Zielińskiego wydanej przez wydawnictwo Prószyński i Spółka pt. „Sarmaci, katolicy, zwycięzcy. Kłamstwa, przemilczenia i półprawdy w historii Polski”. Już sam tytuł mówi, o czym będzie publikacja i z którymi mitami autor rozprawi się w swojej pracy.

    Na samym wstępie napiszę, że książka nie jest zła, ale pozostawia wiele do życzenia. Tzw. „prawdziwych Polaków i patriotów” może zbulwersować to, co pisze Zieliński, może ich oburzyć i wywołać gniew szczery, a srogi, ale… no właśnie, w większości opisanych w pracy przypadków to autor ma rację, a nie oni. Czy się to komuś podoba, czy nie, historia Polaków, tak jak i wielu innych narodów, oparta jest na mitach, legendach, ba… kłamstwach nawet. I tutaj pojawia się Zieliński, który zabiera się za odmitologizowanie, odbrązowienie naszej przeszłości. Ktoś musi to zrobić, bo tylko znajomość prawdy historycznej oraz świadomość błędów i wad z przeszłości, a nie tylko sukcesów i zwycięstw, uczyni nas ludźmi obiektywnymi, szczerymi i otwartymi na innych, na świat. Podobnie zapewne uważał autor, kiedy zabierał się za pisanie tej książki. I chwała mu za to. Inna sprawa jak i co napisał.

    Już sam tytuł jest ironiczny, sarkastyczny i można go traktować jako przytyk pod adresem „prawdziwych Polaków i patriotów”. Na początku autor tłumaczy czytelnikowi, co to jest mit, dlaczego i jak powstał, skąd się wziął i dlaczego ma się tak dobrze w naszym społeczeństwie, kto i po co fałszował historię i tworzył mity. Przywołuje największe, najważniejsze z nich, zwraca uwagę na to, iż przyniosły więcej strat niż korzyści Polakom, o czym dziś jest cisza i o czym tak trudno usłyszeć od historyków i polityków. Zieliński wskazuje i piętnuje największe wady Polaków wynikające po części, właśnie z mitów historycznych, którymi jesteśmy przesiąknięci: wywyższanie się ponad innych, przekonanie o własnej wielkości i wyjątkowości (naród wybrany), przekonanie o bohaterstwie Polaków i o wielkiej misji wśród innych narodów (mesjanizm) itp. Długo można wymieniać, wszystko jest w pracy Zielińskiego.

    Te przywary rodzą w nas jeszcze gorsze cechy: ksenofobię, nacjonalizm, antysemityzm, rasizm… Z tym wszystkim mamy do czynienia również dziś. Na to zwraca uwagę autor. Wychowani na historycznych mitach i legendach stajemy się społeczeństwem nieprzystającym do rzeczywistego świata, oderwanym od racjonalnych sąsiadów: Niemców, Skandynawów, czy choćby Czechów. Winny tym razem nie jest Tusk, ale m.in. nasza zakłamana historia.

    W swoim zbiorze historycznych esejów, jakim jest praca Zielińskiego, autor przypatruje się kilku najważniejszym mitom w naszej historii np: powstaniu państwa polskiego, obronie Częstochowy w czasie potopu szwedzkiego, czy obronie Woli w czasie powstania listopadowego. Nie wnosi do tych zagadnień nic nowego, raczej powtarza zastany stan badań, ale uwypukla rzeczy ważne, zwraca uwagę na pewne węzłowe problemy, podaje przyczyny powstania mitów i kłamstw w naszej historii, zastanawia się nad ich skutkami, konsekwencjami. Przypomina, że nie przysłużyły się one Polakom, że wcale nie działały korzystnie na rozwój naszego społeczeństwa, ale raczej mu szkodziły.

    Jeśli ktoś liczył, że dowie się z pracy Zielińskiego czegoś nowego na temat samej historii – nic z tych rzeczy. Historia jest tutaj materią, tłem dla publicystyki autora podejmującego ważne tematy natury socjologicznej, psychologicznej. Nie tylko idzie tu o samą historię, ale bardziej o krytyczne spojrzenie na nią, jej interpretację i wnioski z niej wynikające, konsekwencje dla nas.

    W sumie, to lekka i przyjemna lektura. Nie jest to naukowa monografia i nie należy traktować jej jak książki historycznej. To publicystyka popularyzująca historię. O tym trzeba pamiętać przy lekturze „Sarmatów”, a na pewno nie będzie rozczarowań, pretensji do autora, że coś pominął, czegoś nie napisał, coś źle zinterpretował.

    Polubienie

  9. arek.arex 6 miesięcy temu
    Od kiedy Autor raczył był opisać jak kwitnie Grozny w rękach rosyjskich, co uznałem za akt zdrady stanu nie zaglądałem tutaj zbyt często. Jednak powiadomienia mailowe pozostały. Skusiłem się na wpis o Holendrach i znów (za sprawą ostatniego zdania – pytania) żałuję. Skąd my to znamy? Zastanówmy się. Pewnie stąd, że Wojsko Polskie po 1 września 1939 nie przejawiało zbytniej ochoty do walki („bo i po co” jak to uroczo ujął Autor). A może stąd, że chłopi polscy masowo budowali Niemcom mosty, witali ich chlebem i solą (pewnie z braku kawy, co stanowiło skutek sanacyjnych rządów)? Pewnie też stąd, że ta dziwna polska armia uparła się bronić stolicy (jak Rotterdamu!), przez co trochę zostało zniszczone centrum Warszawy. Dlaczegóż więc – u diabła! – ta okupacja była jednak „trochę inna”?

    docent73 6 miesięcy temu
    O tym, że Grozny jako miasto kwitnie, wie każdy. Z faktami trudno polemizować. 🙂 A skąd my to znamy? Stąd, że podobnie jak Holendrzy, nie mamy sobie nic do zarzucenia, jeśli idzie o „wojenną historię”, zwłaszcza w odniesieniu do „braci starszych”.

    http://alehistoria.blox.pl/2015/11/bdquoGoedrdquo-znaczy-bdquodobryrdquohellip.html

    „Goed” znaczy „dobry”…

    21.11.2015 docent73

    Holendrzy podczas drugiej wojny światowej? Większości z nas kojarzą się z kolaboracją z Niemcami i udziałem w dywizjach Waffen-SS. Ale czy jest to obraz prawdziwy i sprawiedliwy? Czy Holandia podczas wojny nie ucierpiała, a Holendrzy nie wiedzieli co znaczy okupacja? I najważniejsze: czy Holendrzy rzeczywiście byli kolaborantami współpracującymi z nazistami? Próby odpowiedzi na powyższe pytania poszukamy w książce Simona Kupera „Futbol w cieniu Holokaustu”.

    Aksamitna inwazja

    Wojska niemieckie wkroczyły do kraju 10 maja 1940 roku. Doszło do tzw. „aksamitnej inwazji”, bo wielkich walk z najeźdźcą nie było, zniszczeń również. Armia holenderska nie mogła zrobić Niemcom krzywdy, a społeczeństwo raczej nie przejawiało ochoty do walki, bo i po co? Wielu Holendrów pomagało nawet Niemcom, jak ci, którzy w maju 1940 roku oddziałom niemieckim próbującym zbudować most na pewnej rzece, dostarczali desek i narzędzi. Z własnej, nieprzymuszonej woli. Równie często Holendrzy karmili żołnierzy niemieckich oferując im kawę, ciasto, żywność i napoje.

    Tak było na prowincji. Inaczej działo się np. w Rotterdamie, gdzie holenderska armia stawiła opór i… 14 maja Luftwaffe zniszczyła centrum miasta. Następnego dnia Niderlandy skapitulowały. Wojna trwała niecały tydzień…

    Trochę inna okupacja

    Okupacja Holandii w niczym nie przypominała tej w Polsce, czy w innym kraju Europy Wschodniej. Panował względny spokój. Niemcy zachowywali się przyzwoicie, Holendrzy również (sic!). Terror dotknął tylko holenderski ruch oporu, Żydów i Romów. 75 procent holenderskich Żydów wymordowano w obozach zagłady na wschodzie (był to największy odsetek Żydów, obok Żydów polskich, zgładzonych w czasie wojny). Holendrów to jednak mało interesowało. Żyli obok tego.

    „Goed” i „fout” – dobrzy i źli…

    Ale jak w każdym społeczeństwie, tak i w holenderskim, byli ludzie dobrzy i mądrzy oraz źli i głupi. Ich stosunek do wojny, cierpienia i śmierci był odmienny. Czy więcej zatem było Holendrów „goed”, czyli dobrych, czy „fout”, czyli zachowujących się „niewłaściwie” (piękny eufemizm – sic!). Dla samych Holendrów jasne było, że więcej było tych pierwszych – dobrych. Podobnie jak dla Polaków jasnym jest, że więcej z nas w czasie wojny było „w porządku” i zachowywało się „przyzwoicie” – nic w tym nadzwyczajnego, z czysto ludzkiego punktu widzenia.

    Jednak nic bardziej mylnego, przede wszystkim w przypadku Holendrów. Już w latach 70. XX wieku holenderscy historycy zwracali uwagę, że te dwa słowa – „goed” i „fout”, są niewystarczające, aby opisać sytuację ludzi podczas wojny. Nie zaprzeczali jednak wówczas, że „goed” było pośród ich rodaków o wiele więcej niż „fout”. Według historyków, Holendrzy podczas okupacji żyli własnym życiem, wycofywali się z wojny jeśli tylko mogli i starali się stać z boku. Odwracali wzrok od zła, starali się iść w drugą stronę, nie uczestniczyć w okropieństwach wojny… Tyle, że tak nie zawsze się dało, tak nie można było żyć na dłuższą metę… Każde zachowanie, wybór, stawiał ludzi w gronie „goed” lub „fout”. Od wojny nie można było uciec. Zdawało sobie z tego sprawę wielu mieszkańców Niderlandów…

    Epilog…

    W latach 80. XX wieku Holendrzy dowiedzieli się od swoich historyków co stało się z ich Żydami i jak zachowywali się ich przodkowie wobec żydowskich sąsiadów (najczęściej była to obojętność i brak reakcji na zło) i jak zdradzono Anne Frank. Dowiedzieli się też o tym, że holenderski ruch nazistowski był drugim co do wielkości w Europie po ruchu nazistowskim w Niemczech (sic!). Na jaw wyszło też to, że Holendrzy podczas wojny bardzo chętnie „przygarniali” majątek po deportowanych do Auschwitz Żydach i robili to na masową skalę! Okazało się, że Holendrzy byli „szarzy i tchórzliwi”.

    Mimo to, ogół społeczeństwa holenderskiego do dziś twierdzi, że: byliśmy „goed”… Skąd my to wszystko znamy?

    Źródło: S. Kuper, Futbol w cieniu Holokaustu, Wiatr od morza, Gdańsk, 2013


    Rotterdam po bombardowaniu – 1940 r.

    Polubienie

  10. kosmata_morda_irasiada 30 dni temu
    1. Zamieszki antyżydowskie w Mandacie Palestyńskim bynajmniej nie rozpoczęły się w latach 30-tych, a tuż po zakończeniu wojny światowej. Np. Nebi Musa – początek kwietnia 1920 – Jerozolima. Bierność Anglików (mimo, że wiedzieli co się szykuje). Ponad 200 rannych żydowskich mieszkańców Starego Miasta (dzisiejsza Jerozolima Wschodnia) – kilka osób zabitych, po obu stronach. Ranni i zabici po arabskiej stronie pojawili się dopiero, gdy Brytyjczycy zaczęli przywracać w Jerozolimie spokój (Brytyjczycy musieli to zrobić lokalna arabska policja choć oficjalnie nie atakowała Żydów, to jednak sprzyjała zamieszkom). To zdarzenie było impulsem do utworzenia Hagany. Warto tu nadmienić, że wówczas Mandat podzielono na dwie części – z jednej z nich powstał wówczas emirat Transjordanii (dzisiejsza Jordania – 78% powierzchni pierwotnego Mandatu), co oznacza, że arabska społecznośc Palestyny dostała własne państwo.. Masakry w lecie 1929 roku w Safedzie i Hebronie poskutkowały rozłam w Haganie i powstanie Irgunu – to oznacza początek ,,obrony aktywnej”. W praktyce do wzajemnych ataków między przedstawicielami obu nacji.

    Na święto Nebi Musa w czasach tureckich ściągano kilkutysięczny kontyngent wojska (w tym artylerię), a to świadczy, że teza o spokoju międzyetnicznego jest co najmniej wątpliwa. Ataków arabskich przeciw żydowski sąsiadom było multum, podałem tylko dwa najistotniejsze. Białych ksiąg ograniczających imigrację żydowską do Palestyny było kilka.

    2. Zeev (Włodzimierz) Żabotyński w 1936 roku podpisał umowę z władzami II RP w sprawie wysoko specjalistycznych szkoleń Irgunu (,,nauka terroryzmu”) – odbyły się one w latach 1938-39 w Zofiówce, Andrychowie i Podębinie, a w latach 1937 i 1938 zorganizowano obozy dla syjonistycznej młodzieży – szkolenia oddziałów paramilitarnych.

    3. Do Palestyny w latach międzywojennych masowo imigrowali również Arabowie z krajów ościennych – szacuje się, że było to ca pół miliona. Wspomina o tym przy okazji R.F. Kennedy (późniejszy prokurator generalny – brat prezydenta), który jako młody człowiek jako korespondent Boston Post przesłał szereg depesz ze swojej podróży na Bliski Wschód wiosną 1948 – przed utworzeniem Izraela.

    Poza tym nie istniał jeden cel, do którego dążyliby tamtejsi Arabowie. Z jednej strony emir Abdullah (później król) Transjordanii uważał, że Palestyna i Transjordania to jedno. Z drugiej strony silne lobby prosyryjskie (wspierane z Syrii – nieprzypadkowo wybuch rebelii arabskiej w 1936 roku zbiegł się ze zjednoczeniem rozkawałkowanej uprzednio Syrii). W papierach komisji Peela jest np. wypowiedź lokalnego przywówdcy arabskiego Auni Beja Abdel-Hadiego Nie ma kraju Palestyna! Palestyna jest określeniem wymyślonym przez syjonistów! Nie ma żadnej Palestyny w Biblii. Nasz kraj przez stulecia był częścią Syrii. (sic!) NB tak naprawdę przed XX wiekiem trudno byłoby znaleźć kraj o nazwie ,,Syria”. Syria to kraina historyczna i tyle, ale nie twór państwowy. Przynajmniej przed rokiem 1900.

    Kolejną stroną byli lokalni wpływowi al Husajni, którzy mieli swoje aspiracje. I.t.d. To odrębny temat. Krótko mówiąc Pański tekst pomija cały szereg czynników, na dodatek tu i ówdzie wkradają się nieścisłości (mylenie Hagany z Irgunem). Międzywojenna Palestyna jest znacznie bardziej skomplikowana – droga do utworzenia Izraela też.

    http://alehistoria.blox.pl/2016/04/Kierunek-Palestyna-cz1.html

    Kierunek: Palestyna cz.1.

    09.04.2016 docent73

    Polska, rok 1935. W życiu społeczno-politycznym zachodzą zmiany. Dotyczą one głównie obywateli polskich pochodzenia żydowskiego. Wyglądają niewinnie: sprawy żydowskie zostają przekazane z MSW do MSZ. Niby niewielkie to zmiany, ale zasadnicze. I nie są to dobre zmiany. Zwłaszcza dla Żydów.

    Ale wszystko wokół się zmienia. Po śmierci Piłsudskiego, rząd i partia rządząca zmieniają swój stosunek do Żydów. W 1937 roku powstaje OZON (Obóz Zjednoczenia Narodowego) skupiający głównie „piłsudczyków”. Jego celem jest m.in. doprowadzenie do emigracji 90% Żydów mieszkających w Polsce. Nikt ich tutaj nie chce. Centrum i lewica uważają ten program za odrażający, za zdradę ideałów Piłsudskiego. Rządzący argumentują, że kroki te ochronią Żydów przed pogromami i antysemityzmem prawicy. Ale to tylko sprytna wymówka…

    Według T. Snydera, ten zwrot w polskiej polityce wewnętrznej wobec żydowskich obywateli, to przełom i moment zwrotny w polskiej polityce międzywojnia. Dlaczego? Spróbujmy przeanalizować zagadnienie.

    Polityką żydowską w MSZ kierował Wiktor Drymmer – prawa ręka Józefa Becka. Kierował on również urzędem emigracyjnym organizującym wyjazdy obywateli żydowskich z kraju. Organizując te wyjazdy, Polacy domagali się od mocarstw kolonialnych pozwolenia na emigrację polskich Żydów do ich zamorskich kolonii. I tu zaczynała się wielka polityka. Nie chodziło już tylko o wewnętrzne sprawy Polski. Nasze państwo stanęło pośrodku „sprawy żydowskiej” w Europie, gdzieś pomiędzy nazistami (Żydów trzeba wysiedlić z Europy), a syjonistami (Żydzi mają prawo do własnego państwa w jednej z kolonii mocarstw zachodnich). O co w tym wszystkim chodziło?

    Propozycji osiedlenia Żydów poza Europą było wiele już w XIX wieku. Madagaskar – optowali za tym Niemcy, część Anglików i… sami Polacy. W 1936 roku Beck zaproponował to Francuzom do których należał Madagaskar. Premier Francji – Blum, zezwolił wysłać na wyspę trzyosobową delegację polską, misję badawczą. Polacy po pobycie na Madagaskarze, stwierdzili, że można Żydów przesiedlić (sic!). Zbuntowali się jednak mieszkańcy wyspy oraz francuscy i polscy… nacjonaliści. Sprawa rozeszła się po kościach.

    Jednak szczególne zainteresowanie Becka i Drymmera budziła… Palestyna. Od 1920 roku była to brytyjska kolonia (Anglicy mieli tzw. „mandat” Ligi Narodów w Palestynie). W tym czasie w Palestynie mieszkało niewielu Żydów. Anglicy skłaniali się do pomysłu syjonistów, aby w przyszłości powstało tu państwo żydowskie. W przyszłości – znaczyło dla Anglii – nie wiadomo kiedy.

    Ale pojawił się Hitler i… wszystko się zmieniło. W latach 30. z Niemiec do Palestyny wyemigrowało przeszło 50 tysięcy Żydów. To zmieniło skład etniczny tego kraju. Arabowie poczuli się na tych ziemiach zagrożeni w swojej większości przez stale rosnącą liczbę żydowskich uchodźców. Rodziło to napięcia i konflikty na ziemiach do tej pory uznawanych za spokojne. Ponadto Arabowie traktowali Palestynę jako część swojej wielkiej, arabskiej ojczyzny, a Żydzi chcieli tu stworzyć swoje państwo. To musiało doprowadzić do konfliktu.

    Byli jeszcze Brytyjczycy. A w tle… Polacy oraz… Hitler. W 1936 roku w Palestynie doszło do pierwszych zamieszek i strajków Arabów. Brytyjczycy zaproponowali podział Palestyny, a później ograniczyli żydowską emigrację. Anglicy obawiali się reakcji Arabów i eskalacji konfliktu arabsko-żydowskiego w swojej kolonii. Obawiali się też reakcji Arabów w swoich pozostałych, rozległych koloniach na Bliskim Wschodzie i w Afryce.

    W 1937 roku przeciwko państwu żydowskiemu w Palestynie opowiedzieli się Niemcy. Postawy Hitlera tłumaczyć nie trzeba… A co na to wszystko Polacy? O ile Anglicy nie mówili „nie” żydowskiemu państwu (ale w odległej przyszłości), a Niemcy byli zdecydowanie na „nie”, o tyle Polacy… opowiadali się za emigracją Żydów z Europy (tak jak Niemcy) i utworzeniem państwa żydowskiego w Palestynie (wbrew Niemcom i Anglikom). Polacy widzieli Izrael z jak największym dostępem do Morza Czerwonego, na obu brzegach Jordanu, a może i na Synaju. Szok?

    W 1937 roku polskie wojsko zaproponowało Haganie (najważniejszej i największej syjonistycznej organizacji w Palestynie) broń i szkolenia…

    Źródło: T. Snyder, Czarna ziemia. Holokaust jako ostrzeżenie, Znak Horyzont, Kraków 2015.


    Wiktor Drymmer (źródło: Wikimedia Commons)

    docent73 30 dni temu
    Dziękuję za wyczerpujący i szczegółowy komentarz do mojego wpisu.

    Polubienie

  11. http://alehistoria.blox.pl/2016/05/Kierunek-Palestyna-cz2.html

    Kierunek: Palestyna cz.2.

    05.05.2016 docent73

    Syjoniści w latach 30. XX wieku opowiadali się za utworzeniem państwa żydowskiego w Palestynie, a cel ten zamierzali osiągnąć we współpracy z Wielką Brytanią i innymi mocarstwami. We wrześniu 1935 roku doszło do rozłamu wśród nich. Miało to związek z reorientacją polskiej polityki wobec Żydów.

    Władimir Żabotyński przedstawił program rewizjonistycznego syjonizmu: szybka emigracja Żydów z Europy i utworzenie Izraela na terenie brytyjskiego mandatu w Palestynie i Transjordanii. Ta opcja odpowiadała Polakom. W czerwcu 1936 roku rząd polski poparł opcję Żabotyńskiego. Ten proponował nawet, aby to Polska przejęła brytyjski mandat w Palestynie. Zapleczem Żabotyńskiego była więc Polska, zwłaszcza młodzieżowy żydowski ruch paramilitarny. Najważniejszy był tu „Bejtar” – prawicowa bojówka żydowska. Jego celem był „Izrael na obu brzegach Jordanu”.

    „Bejtar” wzorował się na Legionach Polskich z okresu I wojny światowej. Szkoleniem militarnym bojówkarzy żydowskich zajmowali się oficerowie polskiej armii. Jeden z przywódców organizacji – Menechem Begin uważał za ojczyznę Żydów Polskę i Palestynę, podobnie zresztą, jak większość bejtarowców, którzy mieli dwie ojczyzny: Polskę i Izrael (w czasie powstania w getcie warszawskim „Bejtar” walczył pod dwiema flagami: żydowską i polską). Podobnie jak Begin, myślał Icchak Szamir i wielu innych Żydów.

    Pod koniec lat 30. XX wieku, drogi Żabotyńskiego i „Bejtaru” rozeszły się. Ten pierwszy opowiadał się za współpracą z mocarstwami i przygotowywaniem się do wojny o niepodległość Izraela (podobnie jak Piłsudski z czasów legionów), drudzy opowiadali się za terrorem i propagandą, które miały dać niepodległość (podobnie jak Piłsudski z czasów POW). Ich drogi ostatecznie rozeszły się w 1938 roku. Władze polskie poparły terrorystów, czyli działającą w Palestynie Narodową Organizację Zbrojną „Irgun”.

    Skąd się wzięła ta organizacja? Powstała, kiedy młodzi, prawicowi członkowie „Hagany” odłączyli się i utworzyli skrajną organizację terrorystyczną. Tworzyli ją głównie polscy Żydzi z „Bejtaru”. W zasadzie, w 1939 roku, „Irgun” w Palestynie i „Bejtar” w Polsce to ta sama organizacja na czele z Beginem.

    „Irgun” utrzymywał kontakt z polskimi władzami za pośrednictwem konsula polskiego w Jerozolimie Witolda Hulanickiego. Jeden z przywódców „Irgunu” – Abraham Stern, był polskim agentem. W lutym 1938 roku Stern zaproponował Polakom – Drymmerowi i Hulanickiemu, aby Polska szkoliła instruktorów dla „Irgunu”. Przeszkoleni członkowie „Irgunu” mieli być „korpusem oficerskim przyszłej izraelskiej armii”, która podbije Palestynę. Żołnierzami tej armii mieli być bejtarowcy z Polski. Drymmer poparł ten pomysł i po kilku miesiącach na poligonach, na Wołyniu, wojsko polskie rozpoczęło szkolenie „Irgunu”. Szkolono też żydowskich bojowników w Rembertowie pod Warszawą. Po zakończeniu szkolenia, żydowscy bojownicy byli przerzucani do Palestyny, do walki o Erec Israel.

    W ten sposób odnowiono w Polsce piłsudczykowską ideę prometeizmu. Wtedy dotyczyła ona Ukrainy i wschodnich sąsiadów Polski, teraz – nowy prometeizm sięgał Palestyny. Polacy zaczęli wspierać naród żydowski przeciwko brytyjskim rządom w Palestynie, zaangażowali się w syjonistyczną ideę, której celem było niepodległe państwo żydowskie w Palestynie. Gdyby Hitler o tym wiedział – wściekłby się. Ale nie wiedział.

    W nowy wariant prometeizmu zaangażowali się m.in. Jeżewski – wojewoda wołyński, Drymmer, szef wywiadu wojskowego – Pełczyński oraz Hulanicki. Była to polska elita wojskowa i dyplomatyczna. Wszyscy wywodzili się ze środowisk piłsudczykowskich. Wsparcie Żydów w Palestynie było dla Polaków niezwykle korzystne. Pomoc prawicowym Żydom odciągała ich od komunizmu (chodziło o Żydów w Polsce), a utworzenie państwa żydowskiego w Palestynie oznaczało emigracje z Polski milionów Żydów. A przecież to był cel rządu polskiego w latach 30. XX stulecia. Polacy nie pomagali Żydom z miłości do nich, mieli w tym swój interes – chcieli się ich pozbyć z kraju. Snyder pisze, że polsko-żydowska „solidarność” nie wyrażała się wówczas hasłem „Za wolność Waszą i naszą”, ale „Za naszą wolność od Was”. Nie sposób odmówić mu racji…

    Na podstawie: T. Snyder, Czarna ziemia. Holokaust jako ostrzeżenie, Znak Horyzont, Kraków 2015.


    Żydowscy uchodźcy lądują w Palestynie (statek „Patria” rok 1939) – źródło: Wikimedia

    Polubienie

  12. makroman 3 lata temu
    „Wiadomo, że polska prawica nie przepadała za Żydami, że często członkowie prawicowych ugrupowań Żydów prześladowali, a nawet zabijali.” – a tak konkretniej to ska to wiadomo?

    docent73 3 lata temu
    Ano w różnych książkach…

    Gość: [rosswatowski] 195.248.72.* 3 lata temu
    kim byli autorzy tych książek? warto to wiedzieć zanim się ich potraktuje jako źródło wiedzy i napisz „jak wiadomo”

    http://alehistoria.blox.pl/2013/10/O-TYM-JAK-NSZ-i-ONR-ZYDOM-POMAGALI8230.html

    O TYM JAK NSZ i ONR ŻYDOM POMAGALI…

    06.10.2013 docent73

    Ten tytuł to nie pomyłka. Wiadomo, że polska prawica „nie przepadała” za Żydami, że często członkowie prawicowych ugrupowań Żydów prześladowali, a nawet zabijali. Tyle, że mimo ideologicznej wrogości, wielu żołnierzy NSZ-u i działaczy ONR-u również Żydom… pomagało. Oto garść przykładów.

    W powiecie kraśnickim, rodziny związane z NSZ w czasie okupacji pomogły 15 Żydom. Rodzina Władysława Kołacińskiego „Żbik” uratowała od śmierci kilku z nich, a sam Bronisław Geremek ukrywał się podczas okupacji u rodziny mającej powiązania z NSZ-em. Okoliczni żołnierze tej formacji wiedzieli o Geremku, a jednak nikt go nie wydał. Na warszawskim Pawiaku pomoc żydowskim więźniom niósł lekarz więzienny dr Felicjan Loth – ONR-owiec. Podobnie czynili księża związani z ruchem narodowym: ksiądz Stanisław Trzeciak i ksiądz Marceli Godlewski.

    Przykładów jest znacznie więcej: pułkownik Stanisław Nakoniecznikow „Kmicic” wraz z rodziną ukrywał przez całą okupację 3 Żydów. Edward Marcin Kemnitz, kierownik polityczny ONR w województwie warszawskim ukrywał z ojcem grupę Żydów we własnym majątku. Części z nich wyrobiono fałszywe dokumenty, aby mogli wydostać się z Generalnej Guberni. Kemnitzowie wspierali również finansowo „Żegotę” oraz Żydów w warszawskim getcie. W pomoc Żydom zaangażowani byli adwokaci – narodowcy np. Witold Bayer, działacze Stronnictwa Narodowego np. Roman Blum, Antoni Mokrzycki.

    Ale i to nie wszystko. Okazuje się, że niektórzy Żydzi zostawali w końcu członkami NSZ i walczyli wspólnie z narodowcami przeciwko Niemcom. Takich przykładów też jest sporo. Feliks Pisarewski – Parry wszedł w skład oddziału dywersyjnego NSZ Okręgu Warszawa. Doszło nawet do tego, że trafił do szpitala… na zabieg doszycia napletka! Zabieg się powiódł… Może to zabawne, ale jednak prawdziwe zdarzenie. W oddziałach NSZ służyli też inni Żydzi: Stanisław Protowski „Stasiek” i Zofia Lipmann. Znaną i rozpoznawalną osobą, która przed wojną była zagorzałym antysemitą, a w trakcie okupacji zmieniła swój stosunek do Żydów był Jan Mosdorf. Więzień Auschwitz, który pomagał Żydom i próbował ich ratować… aż do własnej śmierci.

    I jeszcze trochę przykładów: w słynnej Brygadzie Świętokrzyskiej walczyli Żydzi: strzelec „Antoni”, strzelec „Fryc” oraz strzelcy Zeisler i Zimmerman. Żydowscy NSZ-owcy walczyli też w Powstaniu Warszawskim. Tutaj przykładów jest co najmniej kilkadziesiąt jeśli nie więcej. Po wojnie niektórzy z uratowanych Żydów pomagali swoim wybawcom więzionym przez UB. Było wiele przypadków kiedy ich zeznania ratowały życie dawnym żołnierzom NSZ.

    Jak widać, nie ma znaczenia jakie ma się poglądy polityczne, czy światopogląd, ważne jest, jakim jest się człowiekiem: przyzwoitym, czy nie. Potwierdza to stara maksymę, że ludzie nie dzielą się według koloru skóry, wyznania, czy rasy… dzielą się na mądrych i głupich, dobrych i złych…. po prostu…

    Źródło: M. J. Chodakiewicz, Złote serca, czy złote żniwa, Warszawa 2011.


    Źródło: Wikimedia

    jurakuz 3 lata temu
    Wiadomo, że polska prawica nie przepadała za Żydami, że często członkowie prawicowych ugrupowań Żydów prześladowali, a nawet zabijal a skąd niby to wiadomo? bo ja słyszałem na odwrót po wojnie żydzi w UB zabijali polskich patriotów

    Gość: [eptesicus] *.neoplus.adsl.tpnet.pl 3 lata temu
    @jurakuz >>bo ja słyszałem na odwrót po wojnie żydzi w UB zabijali polskich patriotów
    czy jedno wyklucza drugie? czy Polacy w UB nie zabijali polskich patriotów?

    Gość: [Arnld 2] *.dynamic.chello.pl 3 lata temu
    Proponuje żeby jakiś historyk zrobił badania na temat ile dzielni „patrioci” z Brygady Świętokrzyskiej zabili Polaków o lewicowych poglądach a ile Niemców zwiewając przed Sowietami

    Gość: [I am] *.dhcp.inet.fi 3 lata temu
    A oni kolejny raz z ta prawica i Zydami, jak mi historia gladko do glowy wchodzi, to polscy komunisci urzadzili ostatnie w Europie wypedzenie Zydow w stylu krajow arabskich, bilet w jedna strone. To co Polska, Jemenem Europy?

    Polubienie

  13. Gość: [tomash] 195.116.113.* 3 lata temu
    Moim zdaniem największym problem jest brak świadomości ludzi na Zachodzie, że hitlerowcy nie traktowali tak samo wszystkich krajów okupowanych. Zachód najczęściej ocenia ich przez pryzmat tego jak postępowali w stosunku do ludności francuskiej. Nie maja pojęcia że udzielenie pomocy ludności żydowskiej pociągało ze sobą zupełnie inny rodzaj niebezpieczeństwa dla Polaków. Nie można uznawać za postawę antysemicką nieudzielenia schronienia w obawie o własne życie lub życie swojej rodziny. Zwłaszcza w przypadku zwiększonej ilości patroli niemieckich (bo przecież na pewno tych uciekinierów szukali).

    http://alehistoria.blox.pl/2013/09/NA-RATUNEK-ZYDOM-Z-TREBLINKI.html

    NA RATUNEK ŻYDOM Z TREBLINKI.

    30.09.2013 docent73

    Co to jest Treblinka i co się tam działo, wszyscy wiemy. Nie trzeba nikomu przypominać o tym, co Niemcy rozbili z Żydami w tym obozie. Wiadomo też, że 2 sierpnia 1943 roku w Treblince wybuchł bunt więźniów w wyniku którego około 200 z nich uciekło. A co było dalej?

    Blisko połowę z nich Niemcy złapali i zabili. W niektórych przypadkach nazistom pomogła okoliczna, polska ludność. Prawie 100 uciekinierów jednak przeżyło. Jak to możliwe? Czy ludzie ci mogli przeżyć w nieprzyjaznym im środowisku? A może było zupełnie inaczej niż piszą o tym tzw. „historycy Holocaustu” stwierdzający, że polska ludność pomagała Niemcom wyłapywać i mordować żydowskich uciekinierów? Ich twierdzeniom przeczą badania Teresy Prekerowej.

    Okazuje się, że pomoc okolicznych Polaków dla Żydów, którzy uciekli z Treblinki była… bardzo duża! Mieszkańcy okolicznych wiosek najczęściej dostarczali Żydom żywność i dawali czasowe, krótkie schronienie ściganym. Część uciekinierów znalazła schronienie u miejscowych chłopów na dłuższy czas. Była jednak i druga strona medalu: były przypadki, że Polacy rabowali Żydów, którym dali schronienie, a czasami partyzanci okradali i zabijali uciekinierów. Bardzo rzadko wydawano natomiast ukrywających się Żydów Niemcom. Zdarzały się też przypadki, że chłopi nie otwierali drzwi przed uciekającymi Żydami i nie pomagali im. Czy robili to ze strachu (za jakąkolwiek pomoc Żydowi groziła w Polsce kara śmierci), czy dlatego że byli antysemitami? Trzeba samemu odpowiedzieć sobie na to pytanie, przy okazji zastanawiając się, jak my zachowalibyśmy się w podobnej sytuacji? Ktoś powie, że nie udzielenie pomocy równało się śmierci. Najczęściej tak rzeczywiście było. Pytanie tylko, czy odmawiających tej pomocy można nazywać antysemitami i tchórzami? Tym większa chwała i cześć bohaterom, którzy Żydom pomagali. I o nich chciałbym dziś krótko napisać.

    Przykład pierwszy: pięciu Żydów po ucieczce z Treblinki otrzymało pomoc od polskiego chłopa u którego spędzili noc w stodole. Następnego dnia miejscowy sołtys wyprowadził ich ze wsi na drogę. Nad ranem trafili do kolejnej wsi. Tutaj pomogła im kobieta u której byli przez tydzień. Następny tydzień przeżyli ukrywani w tej samej wsi przez innego chłopa. Człowiek ten pojechał z nimi pociągiem do Warszawy. Drugi przykład: dwóch Żydów po ucieczce z Treblinki spotkało w polu kobietę, która ostrzegła ich przed Niemcami. Poszli dalej. Spotkali kolejną kobietę z małym dzieckiem, która zaprowadziła ich do wsi. Tutaj gospodarz ukrył ich w stodole, a potem kupił im bilety na pociąg do Warszawy (Żydzi dali mu na to pieniądze) i ci do stolicy dotarli. Inny Żyd wspomina, że do każdej chałupy, do której zapukał, otwarto mu i nakarmiono dając chleb lub mleko. Dwóch kolejnych Żydów po ucieczce z Treblinki spotkało kobietę, która dała im jeść i pić i pozwoliła kilka dni nocować w domu. W podobny sposób pomogli im inni gospodarze. Dwaj uciekinierzy trafili w końcu do swojego przedwojennego kolegi Edwarda Gołosia (członek prawicowej, narodowej organizacji), który ukrywał ich obu i żywił aż do sierpnia 1944 roku, kiedy do wsi weszli Sowieci.

    Takich relacji są setki…

    Źródło: M. J. Chodakiewicz, Złote serca, czy złote żniwa, Warszawa 2011.

    Polubienie

  14. makroman 8 miesięcy temu
    tak się zastanawiam czy słowo „goj” nie jest przypadkiem obraźliwe na tej samej zasadzie jak słowo „parch” wobec Żydów? Różne opinie już czytałem i słyszałem, trudno mi zająć jednoznaczne stanowisko. Z drugiej strony, sytuacja gdy naród dzieli ludzi na … ludzi właśnie i na „gojów” to czystej wody nazizm, tyle że bez stosownych mundurów.

    Piotr Kuncewicz „Goj patrzy na Żyda” – recenzja.

    20.09.2015 docent73

    Gdybym miał napisać recenzję tej książki w kilku słowach, napisałbym, że mi się podoba się, ale mogłaby być lepsza. To dobra książka, tak jak dobrym publicystą był Piotr Kuncewicz. Nic ponadto. Jest w tej pracy wszystko co najlepsze w dziennikarskim warsztacie Kuncewicza: potoczystość słowa, lekkość pióra, elokwencja. Forma znakomita. Z treścią trochę gorzej.

    W swojej pracy autor wielokrotnie, delikatnie mówiąc, mija się z prawdą. Często jego hipotezy lub wnioski są mocno fantastyczne i nijak mają się do rzeczywistości. Niewiele nowego wnosi do tematu pisząc o żydokomunie, czy źródłach polskiego antysemityzmu. A przecież, wydawać by się mogło, że książka „Goj patrzy na Żyda” powinna być wnikliwą analizą relacji polsko-żydowskich, że autor doszedł do nowych wniosków w trakcie tej analizy i te wnioski czytelnikowi przedstawi. Nic z tych rzeczy. Ta książka to „nihil novi”, jeśli idzie o przedstawienie relacji polsko-żydowskich, czy nawet stosunków Żydów z nie-Żydami. Powtórzenie tego, co już wiemy, powielanie schematów i stereotypów – to daje nam Kuncewicz. Jednym słowem: forma – tak, treść – niekoniecznie.

    Na pewno wartością pracy jest jej popularny, publicystyczny styl, który może trafić do szerokiego grona czytelników. Tyle, że często w tekście jest takie nagromadzenie specjalistycznych terminów i określeń związanych np. z judaizmem, że przeciętny czytelnik niewiele z tego zrozumie. Kto z kim, gdzie, kiedy, dlaczego – trzeba mieć wiedzę o historii, kulturze i religii Żydów, żeby zrozumieć o czym pisze autor na kartach swojej książki. Nie ma tu żadnych wyjaśnień definicji, terminów i zdarzeń. Przypisów brak, bibliografii brak… A to już nie świadczy dobrze o książce takiej, jak ta.

    Zaletą pracy jest to, że możemy pobieżnie, ale jednak, poznać dzieje narodu żydowskiego od czasów Abrahama aż do współczesności. Trzeba jednak wykazać się dobrą znajomością Biblii, aby zrozumieć przynajmniej najwcześniejszy, biblijny okres historii Żydów. Później jest już łatwiej. Najciekawsze są fragmenty pracy, gdzie Kuncewicz pisze o Polakach i Żydach –dziejach ich braterstwa i nienawiści. Wydaje się w tych fragmentach, że autor jest bardzo antykatolicki i antypolski, chociaż czasami również delikatnie krytykuje Żydów i wytyka im wady i błędy. Czy jest w tym momentach obiektywny? Może ustawia się z boku, na pozycji bezstronnego obserwatora i tylko opisuje rzeczywistość? Trudno jednoznacznie to stwierdzić…

    Książka mogła być lepsza. Liczyłem na więcej rozpoczynając jej lekturę. Nie jest to zła praca. Ma swoje zalety, ale i wady. Można ją przeczytać i w lekki, prosty sposób dowiedzieć się czegoś o Żydach, ich historii, religii, czy kulturze. Można dowiedzieć się z książki Kuncewicza wielu ciekawych rzeczy, ale po wnikliwszą i bardziej profesjonalną wiedzę o Żydach i ich relacjach z gojami trzeba sięgnąć do innych książek i źródeł.

    Polubienie

  15. peterbilberry 10 miesięcy temu
    Dobry tytuł, przywodzi na myśl psy Napoleona z Folwarku Zwierzęcego.

    makroman 10 miesięcy temu
    zawsze mnie zastanawiało jedno – że byli skur..synami, to jasne ale czy byli aż tak głupi by nie wiedzieć że oni też staną się ofiarami paranoi? Ci pierwsi, no mogli się łudzić, ale gdy zastępca zabijał lub torturował swojego byłego szefa to czy nie zdawał sobie sprawy że całkiem niedługo on sam podzieli jego losy?

    http://alehistoria.blox.pl/2015/07/Nikita-Pietrow-bdquoPsy-Stalinardquo-recenzja.html

    Nikita Pietrow „Psy Stalina” – recenzja.

    10.07.2015 docent73

    Książka nie jest nowa, ale warto poświęcić jej trochę uwagi. Ukazała się w 2012 roku nakładem wydawnictwa „Demart”. Autor – Nikita Pietrow to wiceprzewodniczący stowarzyszenia „Memoriał” i autor ponad stu publikacji dotyczących historii ZSRR. Jego książka „Psy Stalina” to krótka opowieść o machinie terroru stworzonej przez Stalina w latach 30. XX stulecia. Wielka czystka została pokazana od strony oprawców i aparatu przemocy zorganizowanego przez generalissimusa.

    Pietrow przedstawia ludzi służących Stalinowi i w jego imieniu dokonujących zbrodni na prawdziwych i wyimaginowanych przeciwnikach politycznych. To plejada bezwzględnych morderców niezdolnych do jakichkolwiek ludzkich odruchów, niezdolnych do jakiejkolwiek refleksji nad sobą i nad tym, co robią. Psy Stalina to ich najlepsze określenie. To ludzkie maszyny do zabijania, które z czasem same stawały się ofiarami kolejnych oprawców.

    Pietrow przedstawia mechanizm działania sowieckiego aparatu terroru i ludzi go tworzących – wykonawców poleceń Stalina. Ukazuje cały nieludzki, bezduszny proces zabijania ludzi – od momentu ich aresztowania, poprzez tortury, sfingowany proces, aż po egzekucję. Takie rzeczy były możliwe tylko dzięki istnieniu ludzi zdolnych zabijać. Ludziom tym, Pietrow poświęca najwięcej uwagi.

    Odnosi się również do zachowania rosyjskiej prokuratury prowadzącej śledztwo w sprawie Katynia i tzw. obławy augustowskiej. Wskazuje na manipulacje w śledztwie i zatajenie przez Rosjan prawdy o tych wydarzeniach, mimo istnienia w rosyjskich archiwach dokumentów jednoznacznie wskazujących na Stalina i jego morderców z NKWD.

    Zaletą pracy są biogramy oprawców z Katynia, Starobielska i Ostaszkowa opracowane na podstawie dokumentów z rosyjskich archiwów i umieszczona na końcu książki. Ciekawostką jest też rozdział poświęcony istnieniu w NKWD laboratorium „X”, gdzie prowadzono doświadczenia medyczne na ludziach. Tutaj m.in. zabijano więźniów zastrzykami z różnego rodzaju trucizn, które później wykorzystywano np. w pracy operacyjnej wywiadu sowieckiego.

    „Psy Stalina” to interesująca lektura. Książka oparta na wnikliwej kwerendzie przeprowadzonej przez autora w rosyjskich archiwach to jej mocna strona. Z drugiej jednak strony – brak bibliografii, dość enigmatyczne przypisy. Nie jest to więc typowa praca naukowa. To bardziej praca wprowadzająca w temat. Momentami jest dość pobieżna i ogólnikowa, czasami natłok faktów – dat, nazwisk itp. zwłaszcza przy opisywaniu ludzi aparatu bezpieczeństwa ZSRR, powoduje, że tekst czyta się ciężko i staje się on mało zrozumiały.

    Polubienie

  16. http://alehistoria.blox.pl/2014/02/8222ATLAS-HISTORII-ZYDOW-POLSKICH8221.html

    „ATLAS HISTORII ŻYDÓW POLSKICH”.

    09.02.2014 docent73

    Mam przed sobą książkę wyjątkową. Pięknie wydany przez „Demart” „Atlas historii Żydów polskich”. Księga zawierająca setki map, tabel, wykresów, ilustracji i mnóstwo ważnych, wartościowych informacji o wspólnych polsko-żydowskich losach. Bardzo dobra, wartościowa książka. Bardzo ważna publikacja.

    Książka powstała we współpracy wydawnictwa „Demart” z Muzeum Historii Żydów Polskich oraz Żydowskim Instytutem Historycznym. Została opatrzona notą od wydawnictwa, przedmową pióra Szewacha Weissa i wstępem Jerzego Halbersztadta.

    Atlas w nowoczesny sposób popularyzuje wiedzę o mieszkańcach Rzeczypospolitej, wspólnej polsko-żydowskiej przeszłości. Dzieje osadnictwa Żydów na ziemiach polskich zostały przedstawione od początków ich obecności na ziemiach polskich w X wieku, aż do czasów współczesnych. Dwadzieścia jeden stuleci ujętych w grafiki, mapy, wykresy, tabele, zestawienia i ilustracje. Ale nie tylko. Wszystko to opatrzone fachowym, rzetelnym komentarzem. Album zawiera duży ładunek obiektywnej wiedzy, mnóstwo informacji przydatnych każdemu, kto interesuje się tematyką żydowską i stosunkami polsko-żydowskimi oraz historią Żydów na ziemiach polskich. Teksty na temat historii polskich Żydów pisali najlepsi znawcy tematu, fachowcy w swoich dziedzinach. To gwarantuje ich wysoką jakość merytoryczną.

    Atlas skomponowany jest chronologicznie. W poszczególnych rozdziałach mowa jest nie tylko o polityce, dziejach politycznych, ale również o kulturze, religii i życiu codziennym Żydów polskich. Tekst wspierają, jak już pisałem, ilustracje, mapy, tabele, wykresy, które pomagają zrozumieć opisywane wydarzenia i zjawiska, wzbogacają naszą wiedzę, wizualizują historię. Dane statystyczne zawarte w albumie mogą służyć jako źródło niejednemu historykowi. Nie ulega wątpliwości, że w tej formie album staje się zbiorem, kompendium wiedzy o Żydach polskich, czymś na kształt leksykonu, encyklopedii.

    Dużą zaletą publikacji jest podejście Autorów do spraw trudnych, kontrowersyjnych we wspólnej polsko-żydowskiej historii. Tematy te są obecne w atlasie, a Autorzy prezentują podejście realistyczne, zdroworozsądkowe i obiektywne w ich opisywaniu.

    Wydanie „Atlasu” jest na bardzo wysokim poziomie edytorskim. To praca doskonała pod tym względem: duży format, twarde okładki, szyty grzbiet, doskonałej jakości papier i czytelna czcionka, wspaniałe ilustracje (kolorowe i bardzo dobrej jakości), dokładne, bezbłędne mapy, plany, wykresy.

    W zasadzie, książkę tę można czytać oddzielnie (polecam), ale też razem z innymi książkami na temat Żydów polskich. Można posiłkować się „Atlasem” podczas lektury opracowań historycznych dotyczących polsko-żydowskiej historii. Atlas będzie nam wówczas służył jako pomoc – źródło dodatkowej wiedzy, podręczna encyklopedia wyjaśniająca trudne, niezrozumiałe zagadnienia. Szczerze polecam wszystkim historykom i pasjonatom historii „Atlas historii Żydów polskich”.

    Polubienie

  17. Gość: [Fajna Jola] 93.154.171.* 2 lata temu
    Czytelników o prawicowych poglądach mogą też zastanowić biogramy komunistów np.: Bermana, Findera, Kona, czy Minca lub Radka. Niewiele w nich informacji o zbrodniczej działalności tych ludzi. Czyli każdego innego uczciwego czlowieka, który akurat nie ma prawicowych poglądów takie informacje nie zastanawiają? Dlaczego? Bo zbrodnia jest wpisana w komunizm?

    Gość: [mezuza] *.neoplus.adsl.tpnet.pl 2 lata temu
    Moim zdaniem, wydanie ksiazki jest nieporozumieniem – zgadzam się, ze kategoria „Żyd polski” jest nieporozumieniem. Jednak w przypadku tej ksiązki jest o wiele gorzej – są w niej ludzie, którzy nie chcieli być identyfikowani jako Żydzi i jako calkowicie zasymilowani i spolonizowani, a także jako osoby nie będące wyznawcami judaizmu miały do tego prawo. Mówili po polsku, nie znali żadnego z języków zydowskich, nie bywali w synagodze, często byli ochrzczeni (bądź uczynili to ich rodzice, a nawet dziadkowie) – co czyni ich Żydami? Krew? Geny? No to pachnie to rasizmem. Po Zagładzie stygmatyzowanie ludzi, którzy nie chcieli być Żydami, właśnie tak wygląda. N A jeśli przyjąć te niejasne kryteria, ktorymi kierowali sie wydawcy, to nie ma tam postaci kluczowych, ludzi, którzy w Polsce mieszkali i tworzyli.

    Gość: [niezyd] *.neoplus.adsl.tpnet.pl 2 lata temu
    Czóż,, czekamy na wydanie innych polskich mniejszości narodowych.

    http://alehistoria.blox.pl/2014/01/8222ZYDZI-POLSCY-HISTORIE-NIEZWYKLE8221.html

    „ŻYDZI POLSCY. HISTORIE NIEZWYKŁE”.

    26.01.2014 docent73

    Wydawnictwo „Demart” postanowiło przybliżyć czytelnikom biografie najważniejszych i najsłynniejszych Polaków pochodzenia żydowskiego. Stworzyło więc książkę zawierającą 200 biogramów postaci żyjących i działających w XX wieku – ludzi, których łączyło żydowskie pochodzenie i urodzenie na ziemiach polskich. W ten sposób otrzymaliśmy książkę pt. „Żydzi polscy. Historie niezwykłe”.

    Autorami pracy o polskich Żydach są pracownicy Żydowskiego Instytutu Historycznego i Muzeum Historii Żydów Polskich. 19-osobowym zespołem kierowała redaktor Magdalena Prokopowicz. Książka liczy 400 stron i zawiera biogramy 200 najważniejszych Żydów polskich. Nie są to jednak zwykłe biogramy. Nie są to oschłe, pozbawione wyrazu i emocji notki encyklopedyczne, jak można by się spodziewać po tego typu publikacji. Nic z tych rzeczy. Każdy biogram zawiera ciekawostki i anegdoty z życia bohatera, mało znane fakty z jego życiorysu. Dzięki temu, każdy z biogramów jest interesujący i oryginalny.

    Nie sposób wymienić wszystkich Żydów polskich, o których piszą Autorzy. Warto jednak wspomnieć, że są tutaj m.in. Roman Polański, Szymon Peres, Stanisław Lem, Adam Michnik, Hilary Minc, Marek Edelman, Bronisław Geremek, Julian Tuwim, Jan Brzechwa, Jakub Berman i wielu, wielu innych. Długo by wymieniać. Są to ludzie działający na różnych polach, w różnych dziedzinach. Mamy tutaj pisarzy, muzyków, naukowców, lekarzy, prawników, polityków. Wśród bohaterów książki są ludzie, z których możemy być dumni, wielcy tego świata, jak i ci, za których trzeba się wstydzić – zbrodniarze i mordercy. To bardzo różnorodny zbiór życiorysów. I to jest siła tej książki.

    Jej zaletą jest też obiektywizm. Autorzy poszczególnych biogramów opisują postaci, ale ich nie oceniają. Zachowują do nich i do opisywanych wydarzeń dystans. Ważne jest również to, że udało się w książce oddać klimat dawnej żydowskiej społeczności naszego kraju. Autorzy umiejętnie naszkicowali tło historyczne, w którym umiejscowili poszczególnych bohaterów. Książka jest dzięki temu zrozumiała, łatwa w odbiorze i ciekawa. Dobrze się ją czyta, wzbudza zainteresowanie, a przede wszystkim uczy, dostarcza ważnych informacji, ma walory poznawcze i edukacyjne.

    Czy książka ma jakieś wady? Zapewne na jej kartach zabrakło jeszcze kilkunastu, może kilkudziesięciu polskich Żydów, którzy powinni byli się na nich znaleźć np.: Ludwik Dorn, czy Bronisław Wildstein. Czytelników o prawicowych poglądach mogą też zastanowić biogramy komunistów np.: Bermana, Findera, Kona, czy Minca lub Radka. Niewiele w nich informacji o zbrodniczej działalności tych ludzi.

    Pracę czyta się szybko i przyjemnie. Napisana jest dobrym, spójnym językiem. Podczas lektury nie odczuwa się, że poszczególne biogramy pisały inne osoby. To bardzo ważne w tego typu publikacjach.

    Wydanie publikacji jest przyzwoite: miękkie okładki, klejony grzbiet, czytelna, choć mała czcionka i w miarę dobrej jakości papier. Nic nadzwyczajnego, ale wszystko zrobione solidnie. Jest też krótka nota od wydawnictwa i alfabetyczny wykaz osób opisanych w książce (biogramy też ułożone są w kolejności alfabetycznej). Książka jest przejrzysta, prosta i nieskomplikowana w swym układzie. Łatwo odnaleźć postać o której chcemy się czegoś dowiedzieć.

    Podsumowując, należy stwierdzić że praca „Żydzi polscy” jest godna polecenia każdemu, kto interesuje się tematyką żydowską i relacjami polsko-żydowskimi, przeszłością społeczności żydowskiej na ziemiach polskich, jak i samą historią naszego kraju – historią barwną, skomplikowaną, niejednoznaczną. Krótkie biogramy zawarte w książce są dobrym wprowadzeniem w dalsze, pogłębione już studia nad poszczególnymi postaciami, ich życiem i działalnością. Trzeba o tym pamiętać czytając „Żydów polskich”. To dobra, wartościowa książka. Polecam.

    Polubienie

  18. http://alehistoria.blox.pl/2013/06/H-ZAMOJSKI-8222POLACY-I-ZYDZI-DZIEJE-SASIEDZTWA.html

    H. ZAMOJSKI „POLACY I ŻYDZI. DZIEJE SĄSIEDZTWA – DZIEJE WAŚNI”.

    02.06.2013 docent73

    Mam przed sobą książkę Henryka Zamojskiego pt. „Polacy i Żydzi. Dzieje sąsiedztwa – dzieje waśni” wydaną przez Bellonę. Publikacja to nie nowa, ale wydała mi się na tyle interesująca, że postanowiłem poświęcić jej trochę czasu. Niestety, był to czas stracony. Ale po kolei.

    Temat stosunków polsko-żydowskich interesuje mnie od lat. Jest to wciąż bardzo aktualna tematyka obecna w dyskursie społecznym i politycznym w naszym kraju od wielu lat. Książka Zamojskiego dobrze więc wpisuje się w aktualne „zainteresowania” społeczne. O czym więc traktuje ta praca?

    Na wstępie trzeba zaznaczyć, że nie jest to kompendium wiedzy na temat relacji polsko-żydowskich, ale jedynie wstęp do pogłębionych studiów na ten temat. Praca Zamojskiego ma charakter podręcznika, skryptu zawierającego podstawowe informacje o stosunkach polsko-żydowskich. To książka o wspólnych i niełatwych dziejach nie zawierająca jednak pogłębionych analiz tychże dziejów. Z pewnością nie jest to praca dla tych, którzy szukają głębokiej i szczegółowej wiedzy na temat polsko-żydowskiego sąsiedztwa. Nie znaczy to bynajmniej, że jest to książka bezwartościowa. Wręcz przeciwnie. Autor opisuje skrótowo i pobieżnie, ale rzetelnie i obiektywnie (przynajmniej do czasów odzyskania przez Polskę niepodległości w 1918 roku) losy Żydów na ziemiach polskich. Wychodzi od rodowodu Żydów, a kończy na czasach nam współczesnych. To wszystko na 300 stronach. Już to samo wskazuje, iż nie jest to praca wyczerpująca temat, a jedynie wprowadzenie do niego. Zamojski pisze o historii Żydów polskich, ich relacjach z polskimi sąsiadami, sytuacji pod zaborami, a potem w nowej, niepodległej Polsce. Poświęca dużo uwagi sytuacji Żydów podczas okupacji i w czasach PRL-u. W zasadzie to skrócony opis historii tego narodu i jego stosunków z Polakami. To pozycja wyposażająca czytelnika w podstawową i niezbędną wiedzę do dalszych studiów i dociekań.

    Zalety pracy Zamojskiego. Przede wszystkim słowniczek pojęć żydowskich zamieszczony na końcu książki. Przybliża on czytelnikowi kulturę i historię tego narodu, wyjaśnia podstawowe pojęcia. Dzięki niemu czytelnik lepiej orientuje się w tym, o czym pisze Autor. Również bibliografia umieszczona na końcu pracy świadczy o tym, iż Autor zadał sobie trud dotarcia do różnorodnej literatury prezentującej czasami bardzo odmienne stanowiska w kwestii polsko-żydowskich spraw. To też można zapisać na plus publikacji Zamojskiego. Ale to wszystko co da się dobrego powiedzieć o tej książce.

    O wiele więcej jest niestety wad. Zacznijmy od tego, że Autor pisząc, miesza czasy teraźniejszy z przeszłym. Raz opisuje wydarzenia z przeszłości w czasie teraźniejszym, raz w czasie przeszłym. Tak jakby nie mógł się zdecydować np. s. 150-151. Sporo jest też przekłamań, czy celowych przemilczeń opisywanych faktów. Autor zapomniał np. napisać, w jaki sposób Polacy odnosili się do Żydów na Kresach Wschodnich i nie tylko tam, przed 1939 rokiem, w czasach II RP (s. 223). Zamojski pisze również, iż nie wyjaśniono do końca sprawy Jedwabnego (s. 225) chociaż już dawno to uczyniono! Czyżby Autor nie znał np. publikacji IPN-u na ten temat? A może nie zadowalają go wyjaśnienia historyków Instytutu lub się z nimi nie zgadza? W takim razie, dlaczego nie napisał tego w swojej książce?

    Tego typu wpadki źle świadczą o Autorze i całej publikacji. Ale i to nie wszystko. Zamojski pomija milczeniem negatywną rolę Kościoła polskiego na przestrzeni dziejów w budowaniu relacji polsko-żydowskich. Wydaje się, że książka zawiera w sobie kilka kontrowersyjnych tez postawionych przez Autora – tez, których nijak nie da się obronić mimo najszczerszych chęci Autora. Zamojski uważa m.in., że podczas okupacji Polacy tylko i wyłącznie pomagali Żydom, natomiast nie uczestniczyli w ich gnębieniu i mordowaniu oraz, że po wojnie postawa Polaków wobec Żydów wynikała z „nadreprezentacji” osób pochodzenia żydowskiego we władzach PRL i tego, jak te osoby traktowały Polaków. To miało usprawiedliwiać polski antysemityzm. Dość osobliwe to tezy w książce, która jak sam pisze w przedmowie Autor stara się „w sposób przystępny i w miarę obiektywny” przekazać „dobre i złe strony tych (tj. polsko-żydowskich) relacji”. Nie wiem, gdzie tu jest ten obiektywizm…

    Ogólne wrażenie po lekturze pracy Henryka Zamojskiego nie jest najlepsze. Na pewno jest to książka, która dostarcza dużej wiedzy na temat samych Żydów i ich stosunków z Polakami, pozwala czytelnikowi poznać historię Żydów polskich, zaznajomić się chociaż trochę z ich kulturą i tradycjami. Jest to też niestety praca nie pozbawiona wielu błędów i to poważnych. Jest w niej wiele niedomówień i przemilczeń. Chcę wierzyć, że nie celowych. Wiele spraw jest potraktowanych pobieżnie i ogólnikowo. Zwłaszcza tych dotyczących trudnych stosunków między Polakami i Żydami, wzajemnych waśni i nieporozumień. Sąsiedztwo polsko-żydowskie nie było łatwe. Temat pracy w związku z tym, też do takich nie należał. Wydaje się jednak, że był zbyt trudny dla Autora i najzwyczajniej w świecie go przerósł.

    Książka Zamojskiego jest zaledwie podręcznikiem, wstępem do poznania historii Żydów i Polaków. Nie jest to pozycja najlepsza od której należałoby zacząć swoją edukację w temacie stosunków polsko-żydowskich. Nie polecam jej tym, którzy dopiero tę edukację zaczynają. Dla czytelników, którzy trochę już wiedzą o polsko-żydowskich relacjach w przeszłości i naszej wspólnej historii, praca Zamojskiego może być jednak interesująca i wartościowa. Pokazuje ona jedno ze spojrzeń na polsko-żydowską przeszłość, jedną z opcji, postaw istniejących w polskiej historiografii streszczającej się słowami: „Polacy byli tylko dobrzy, a jeśli zdarzało się jakieś zło, to odpowiadał za to margines społeczny”. Tyle „wyczytałem między wierszami” z pracy Zamojskiego. Może źle czytałem i opatrznie zrozumiałem? A może nie powinienem czytać „między wierszami”? Osobiście nie polecam publikacji „Bellony”, ale i nie neguję całkowicie jej zawartości. Kto z czytelników chce niech sam się przekona i sięgnie po książkę.

    Książka napisana jest sprawnie. Czyta się ja dobrze i szybko. Autor operuje prostym i zrozumiałym dla każdego językiem. Styl Zamojskiego jest popularnonaukowy, ale to przy tego typu publikacjach – zaleta. Autor potrafi opowiadać o trudnych polsko-żydowskich sprawach w przystępny i przejrzysty sposób, tak aby nawet laik w sprawach historii, zrozumiał o czym jest książka. To duży plus pracy Zamojskiego. Publicystyczny styl autora sprawdza się tutaj doskonale.

    Wydanie pracy jest przyzwoite. Miękka oprawa, klejony grzbiet, w miarę dobry papier i czytelna czcionka to wszystko co dobrego można o tej książce powiedzieć. Wewnątrz brak ilustracji (jakichkolwiek), a przecież w założeniach książka miała przybliżyć czytelnikowi problematykę polsko-żydowską, wprowadzić go w zagadnienie Żydów w Polsce. Liczne są błędy w tekście tzw. „literówki” np.: s. 150, 170, 173, 241, 257, 285. Korekta została więc zrobiona niedbale. Z zewnątrz książka nie prezentuje się jeszcze tak źle, wewnątrz jest nie najlepiej.

    Publikacja, mimo chęci Autora wyrażonych we wstępie, nie obala mitów i stereotypów dotyczących Żydów i Polaków i ich wspólnej koegzystencji, a w niektórych przypadkach (czytaj – fragmentach) wręcz je utrwala. Po jej lekturze czytelnik zapamięta przede wszystkim to, co było dobre w stosunkach polsko-żydowskich i to, co dobrego dla Żydów zrobili Polacy. Brak w pracy Zamojskiego krytycznego spojrzenia na Polaków i Żydów i ich wzajemne relacje. Głos Autora jest może wyważony i delikatny, ale chyba tylko dlatego, że nie chciał on „rozdrapywać ran” i „rozliczać się” z trudną przeszłością. Może to i dobrze, w końcu książka nie jest dogłębną analizą zagadnienia, ale jedynie wprowadzeniem do problematyki.

    Może się wydawać, że Autor kładzie duży nacisk na tło historyczne, kontekst relacji polsko-żydowskich, wszystkie niuanse tych stosunków, ale to tylko pozory. Jest to typowy w naszej historiografii wybieg mający na celu pominięcie milczeniem trudnych i wstydliwych spraw. W ten sposób jak pisze Zamojski o relacjach Polaków z Żydami, możemy pisać setki lat i nic nie będzie z tego wynikało. Nie dojdzie do oczyszczenia, wzajemnego zrozumienia i przebaczenia, a tym bardziej pogodzenia się i pojednania. Na razie niewielu ludziom na tym zależy. Ta książka jest tego przykładem. To praca o ciekawej treści, niosąca ze sobą duży ładunek wiedzy o Żydach i Polakach i ich współistnieniu, a jednocześnie praca płytka, pobieżna, bez charakteru i gładka, ślizgająca się po trudnych sprawach i problemach, przechodząca do porządku dziennego nad nimi, nie chcąca ich wyjaśnienia i konserwująca stary, znany już układ, w którym Polak jest dobry i… tyle.

    Polubienie

  19. http://www.kresy.pl/wydarzenia,spoleczenstwo?zobacz/zychowicz-dla-kresypl-z-grossem-trzeba-walczyc-na-argumenty

    Zychowicz dla Kresy.pl: Z Grossem trzeba walczyć na argumenty

    Dodane przez wachmistrz_Soroka Opublikowano: Czwartek, 19 maja 2016 o godz. 11:11:22

    – Idiotów jest mnóstwo w każdym narodzie – mówi red. Piotr Zychowicz komentując protest żydowskiej młodzieży pod polskim konsulatem w Nowym Jorku.

    – Miejscem na dyskusje na temat historii nie jest ulica, ale łamy czasopism i aule uniwersyteckie. Rozmawiać trzeba właśnie tam, a nie na demonstracjach – uważa Piotr Zychowicz, odnosząc się do demonstracji środowisk żydowskich, do jakiej doszło pod polskim konsulatem w Nowym Jorku.

    – Nie sądzę, że Żydzi chcieliby, aby pod ambasadą Izraela w Warszawie pojawili się młodzi polscy narodowcy z księdzem na czele i domagali się przeprosin za masakry w Nalibokach czy Koniuchach. Próba wyprowadzenia dyskusji o historii na ulice może się skończyć tylko bezsensowną eskalacją sporu – dodaje redaktor naczelny miesięcznika „Historia Do Rzeczy”.

    Zdaniem Zychowicza nie należy przywiązywać zbyt wielkiej wagi do ostrych oskarżeń, jakie pod adresem Polaków padały na demonstracji w Nowym Jorku.

    – Idiotów jest mnóstwo w każdym narodzie. Oczywiście Polacy nie są odpowiedzialni za śmierć milionów Żydów, jak twierdzili uczestnicy tej pikiety. Natomiast ta demonstracja odbyła się przede wszystkim w proteście przeciwko przesłuchaniu w prokuraturze w Krakowie prof. Jana Tomasza Grossa i w tym kontekście demonstrujący mieli rację. To przesłuchanie było kompletnie absurdalne. Wolność słowa polega na tym, że prof. Gross może mówić wszystko to co mu się żywnie podoba, a ja mogę go za to skrytykować. I krytykowałem go wielokrotnie. Natomiast używanie prokuratury i sądów do walki z ludźmi o innych poglądach pachnie niestety bolszewizmem – uważa znany dziennikarz historyczny.

    – Jestem także przeciwnikiem pomysłu wprowadzenia prawa, które przewiduje karę nawet 5 lat pozbawienia wolności za „szkalowanie narodu polskiego”. Są to praktyki skrajnie lewicowe, które znamy z systemów totalitarnych, kiedy blokowano swobodną dyskusję i wolność słowa przy pomocy sankcji prokuratorskich – dodaje redaktor naczelny „Historii Do Rzeczy”.

    Według Zychowicza z fałszywymi oskarżeniami wobec Polaków walczyć należy w dyskusji naukowej oraz poprzez politykę informacyjną realizowaną poprzez właściwe organy państwa.

    – Odpowiedzią na tezę Grossa o tym, że „Polacy w czasie drugiej wojny światowej zabili więcej Żydów niż Niemców” powinno być zrobienie prostego zestawienia, w którym z jednej strony umieścimy wszystkie zbrodnie, jakich Polacy dopuścili się na Żydach w czasie wojny (a wiemy, że trochę ich niestety było), a z drogiej strony straty, jakie Niemcy ponieśli w kampanii 1939 roku, w walce z polskim podziemiem i Polskimi Siłami Zbrojnymi na Zachodzie. Dla każdego kto choć trochę zna historię ojczystą jest jasne, że są to rzeczy zupełnie nieporównywalne. Niemców zginęło znacznie więcej. To jest zadanie dla historyków żeby to pokazać. Ale także dla instytucji państwowych, które powinny takie zestawienie strat zrobić i przesłać je niemieckiej gazecie, w której Gross przedstawił swoje rewelacje. A także samemu Grossowi – stwierdza Zychowicz.

    Redaktor „Historia Do Rzeczy” zwraca także uwagę, jak wielkim błędem było wykorzystanie prokuratury w tej sprawie.

    – Początkowo o wypowiedzi Grossa dowiedzieli się tylko ci niemieccy czytelnicy, którzy przeczytali artykuł w „Die Welt”. A więc stosunkowo niewielka grupa ludzi. Potem jednak nastąpiło jego przesłuchanie w prokuraturze, na które oczywiście Gross ochoczo poszedł bo obecnie przyjemnie jest być męczennikiem i ofiarą krwiożerczych, antysemickich Polaków. Następnego dnia setki gazet i portali na całym świecie z oburzeniem poinformowały jak to polski reżim gnębi profesora Grossa. O jego wypowiedzi dowiedziały się wtedy miliony czytelników. Każdy kulturalny człowiek na świecie zrozumiał to w ten sposób, że polskie państwo nie posiadając żadnych argumentów przeciwko tezom Grosa, sięga po represje aby uciszyć badacza mówiącego niewygodną prawdę. Nadgorliwość prokuratury z Krakowa przysporzyła więc nam znacznie więcej złego niż dobrego – ocenia Zychowicz.

    Autor wydanej ostatnio książki Żydzi, czyli opowieści niepoprawne politycznie zaznacza, że nie należy postrzegać narodu żydowskiego tylko przez pryzmat incydentów, jak ten w Nowym Jorku, czy też opinii rozpowszechnianych przez Jana Tomasza Grossa.

    – Ze wszystkich uogólnień na temat Żydów prawdziwe jest tylko to, że są niezwykle interesujący. Wbrew temu co się wielu ludziom wydaje nie są monolitem, ale społecznością niezwykle zróżnicowaną. W swojej książce przedstawiam z jednej strony ubeków, którzy wyrywali Polakom paznokcie na Rakowieckiej i kolaborantów z gett, a nawet żydowskiego kapo z Auschwitz. Z drugiej piszę o bohaterskich Żydach, którzy w szeregach polskiego podziemia niepodległościowego walczyli jak lwy przeciwko wrogom Rzeczypospolitej. Czuli się bowiem polskimi patriotami. Są Żydzi, którzy Polskę uwielbiają i do dziś w swoich domach w Izraelu obok Gwiazdy Dawida mają powieszonego na ścianie Orła Białego. Jednym z bohaterów mojej książki jest Pinchas Adler, pochodzący z Białegostoku oficer izraelskiego lotnictwa i były członek Bejtaru. Ten pan nazywa siebie „żydowskim endekiem” i uważa Polskę za swoją ojczyznę. Nie oznacza to oczywiście, że Adler nie jest krytyczny wobec Polaków. Otóż uważa on, że Polacy to „miękiszony” bo wyrzekli się Wilna i Lwowa i są zbyt ulegli wobec Litwinów i Ukraińców – zwraca uwagę Piotr Zychowicz.

    tg/KRESY.PL

    rebeliant80:19.05.2016 15:29
    Przecież Gros nie ma żadnych argumentów, tacy ludzie właśnie chcą, żeby ktoś z nimi dyskutował, bo wtedy mają paliwo do dalszego plucia. Rację ma ten kto głośniej krzyczy, a nie ten kto mówi, nawet mądrze. Dlatego na niego nie ma innej rady niż pozwy sądowe, a na protesty żydostwa nie ma innej rady niż dużo większe protesty Polaków.

    MarcinK:19.05.2016 15:35
    Panie Piotrze, z całym szacunkiem dla pana ale jak pan chce walczyć na argumenty z człowiekiem, który sam przyznał, że niepodważalną wiedzę na temat „mordów” dokonanych przez Polaków na Żydach zyskał dzięki Boskim objawieniom.

    MarcinK:19.05.2016 15:48
    p.s. A co do wolności słowa to wolność słowa nie polega na możliwości swobodnego łamania ósmego przykazania. Także szkalowanie narodu Polskiego (i nie tylko) powinno być karane. Jakoś karanie za antysemityzm jest OK? A Grossa najlepiej zaprosić do TV na debatę z Polskimi historykami (np. Żebrowski, Żaryn i pan Zychowicz tez może być) i publicznie ośmieszyć jego wyssane z palca (Boskiego?) teorie.

    zefir:19.05.2016 17:04
    Wolność słowa nie polega na tym,że parch Gross może wszystko,co mu się żywnie podoba,nawet kłamać w „żywe oczy” szkalując i niezasadnie obwiniając Naród Polski.Taka kanalia musi mieć nad sobą nadzór.Prokuratura ma konstytucyjny obowiązek brania na swój widelec takich podłych i niewdzięcznych kłamców i obłudników,interesownych oskarżycieli Narodu Polskiego-to żaden bolszewizm,to uzasadniona samoobrona przed brudnymi,interesownymi oskarżeniami żydostwa.Kłamliwe praktyki piśmiennicze Grossa nie mają nic wspólnego z prawdą,są jej dewastowaniem,są odpowiedzią na interesy żydostwa usisraelskiego,są przekupnym szkalowaniem,dlatego kara 5-ciu lat „kibla” jest uzasadniona-to nie ma nic wspólnego z blokowaniem swobodnej,odpowiedzialnej dyskusji.To niby proste zestawienie obrazujące wszystkie „zbrodnie” Polaków na żydach,oraz straty które niemcy ponieśli w czasie kampanii wrześniowej w Polsce,w czasie okupacji Polski,oraz od Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie i Wschodzie,należało do Grossa jako dowód jego kłamliwej tezy,że :”Polacy w czasie drugiej wojny światowej zabili więcej żydów niż niemców”Bez tego zestawienia tezy grossa można traktować jako debila,oraz płatnego interesownego palanta,niewiarygodnego ćwoka i przekupnego ignoranta.

    Zan:19.05.2016 23:36
    Co frajersko-cwelowska logika. Za negowanie holokaustu grożą kary więzienia. Za antysemityzm – więzienie. Ale jak Żyd atakuje Polaków za jakieś urojone zbrodnie, to nie można mu nic zrobić, tylko grzecznie polemizować.

    Leszek1:20.05.2016 01:56
    Szanowalem Piotra Zychowicza za jego ciekawostki historyczne. Niestety powyzsza wypowiedz bardzo mnie rozczarowala. Nie sposob pogodzic sie z jego pogladadami na temat winy i kary. To sa kompletne nonsensy. Szkalowanie nie moze pozostawac bezkarne. Wzorem praktyk zydowskich, rabina z N.Y. powinno sie porwac i postawic przed polskim sadem. Wowczas Zydzi nabrali by szacunku do Polakow, bo oni wprost uwielbiaja tych, ktorzy ich tluka. (Niemcy, Rosja) Gardza zas tymi, ktorzy im pomagaja, a szczegolnie juz tymi, ktorzy tlumacza sie przed nimi z nie popelnionych win. Ale tez faktem jest, ze Zyd Zydowi nie rowny i tutaj Zychowicz ma racje.

    Polubienie

  20. Szkoda, że j.t. groSS tak nisko upadł… dla pieniędzy i poklasku przeciw-polaków… Jego wybór…

    Enlil@Enlil7 godzin temu Miejmy szersze spojrzenie. W latach 1915-1938 w gazetach USA wypisywano o golgocie 6 mln Żydów na Ukrainie w Europie Śr-Wsch. Goldman-Lenin sponsorowany przez Niemców 10000 kg złota, Bronstein-Trocki za pieniądze m.in. bankiera Jacoba Schift’a 20mln$ (przy 20$ za uncję złota) wspólnymi siłami obalili carat zbuntowany przeciw Bankowi Rezerw Federalnych FED stworzonym przez kartel banków prywatnych w 1913. Te same siły doprowadziły do wielkiego kryzysu w latach 30-tych i te same siły sfinansowały dojście do władzy Hitlera. Pamiętajcie, że Hitler podpisał konkordat z Watykanem Piusem XII 20.07.1933 i w tym samym roku wprowadzili 1 Maja jako Święto Pracy jako państwowe. Nikt was nie uczył, że 1.09.1939 na IIRP napadły na nas 2 państwa Niemcy i Słowacja. Dlaczego cisza o Słowacji? Dlatego, że premierem był dr teologii, ksiądz Józef Tiso który zwalczał powstanie ludowe Słowaków odpowiednik Powstania Warszawskiego. Jak to się stało, że przez 12 lat pogańska swastyka zadomowiła się u boku wermachtowskiego Gott mit uns? III Konferencja Gestapo i NKWD w Zakopanem w marcu 1940r w willach „Pan Tadeusz” i „Telimena” ogłosili plan depopulacji IIRP i ich celem było ograniczenie do 5% polskiej ludności na rerenie byłej IIRP. Józef Beck w Bukareszcie 1939r napisał: „Do najbardziej odpowiedzialnych za tragedię mojego kraju należy Watykan. Zbyt późno uświadomiłem sobie, że prowadziliśmy politykę zagraniczną służącą jedynie egoistycznym celom Kościoła Katolickiego” Cywilizacja judeo-chrześcijańska zgotowała nam ten los. Islam to młodsze dziecko Starego Testamentu. Czyżby więc wszystko zaczyna się od nowa?

    sekundant@sekundant5 godzin temu A cóż to za dziwoląg? Przy „Czarnej księdze komunizmu” podany jest autor – prof. A.Paczkowski (ściślej – współautor). Przy „W czterdziestym nas matko na Sybir zasłali” już brak autora. Może dlatego, że to „nie historyk” ??? A może jakaś cenzura na nazwisko? A może to zupełnie inny Tomasz Gross ???

    nie ukrywać prawdy i faktów 77.254.211.*5 godzin temu Wśród sowieckich kadr (także tych niższych szarżą) wcale nie było Żydów – prawda? Jako naród miłujący Polaków nie mogliby brać w tym udziału – prawda? A później zdziwienie że Żydzi jakoś niekochani.

    wigwoli ścisłości 62.244.157.*5 godzin temu wiem, że nazwisko na indeksie, ale zebrali relacje „W czterdziestym nas Matko na Sibir zesłali…”, Irena Grudzińska-Gross, Jan Tomasz Gross

    http://wpolityce.pl/historia/293711-golgota-polakow-wywozonych-na-sybir-dom-otaczaly-jednostki-o-wygladzie-zbirow-komunistyczny-element-75-rocznica-masowych-deportacji-wideo

    Golgota Polaków wywożonych na Sybir: „Dom otaczały jednostki o wyglądzie zbirów, komunistyczny element”. 75. rocznica deportacji. WIDEO

    opublikowano: 8 godzin temu · aktualizacja: 7 godzin temu

    21 maja 1941 r. szef NKWD Ławrientij Beria wydał zarządzanie o „wysiedleniu społecznie obcych elementów z republik bałtyckich, Zachodniej Ukrainy, Zachodniej Białorusi i Mołdawii”. Dla Polaków zamieszkujących wschodnie ziemie II RP ta zbrodnicza dyrektywa oznaczała kolejny dramat wywózek.

    17 września 1939 r. Związek Sowiecki rozpoczął agresję na Polskę, uczestnicząc wspólnie z III Rzeszą w rozbiorze RP. Z zajętych obszarów państwa polskiego władze sowieckie dokonały czterech masowych deportacji, których celem była eksterminacja elit oraz ogółu świadomej narodowo polskiej ludności.

    14 maja 1941 r. Komitet Centralny WKP(b) i Rada Komisarzy Ludowych ZSRS podjęły uchwałę nr 1299-526 o aresztowaniu i skierowaniu na zsyłkę na okres 20 lat „członków rodzin uczestników kontrrewolucyjnych organizacji ukraińskich i polskich”. Tydzień później Beria podjął decyzję, że akcja ma obejmować dawne ziemie II RP oraz republiki bałtyckie i Mołdawię.

    Ta deportacja objęła inteligencję, uchodźców, fabrykantów, kolejarzy oraz rodziny oficerów Wojska Polskiego, zamordowanych rok wcześniej w Katyniu i innych miejscach zbrodni, a także rodziny policjantów i urzędników.

    Osoby deportowane zaliczono do kategorii tzw. „zsyłposielencew”, czyli tych, dla których zesłanie oznaczało dwudziestoletni przymusowy pobyt w wyznaczonych rejonach (głównie w Kazachstanie). Fala ta – nie licząc Łotwy, Estonii i środkowej Litwy – objęła około 86 tys. osób — (A. Paczkowski „Czarna księga komunizmu”)

    Szczególnie wielu deportowanych pochodziło z zamieszkałych w większości przez Polaków Wileńszczyzny, Grodzieńszczyzny i Białostocczyzny. Z tych obszarów deportacje trwały tuż przed wybuchem wojny sowiecko-niemieckiej, która spowodowała, że straty w bombardowanych przez niemieckie lotnictwo podążających na wschód pociągach sięgać mogły kilkunastu procent. W chaosie, jaki zapanował po ataku III Rzeszy, Wojska Konwojowe NKWD niekiedy samowolnie uwalniały całe transporty tkwiące w Mińsku i jego okolicach.

    Większość deportowanych nie miała jednak takiego szczęścia. Celem transportów były obozy pracy. Warunki egzystencji w łagrach na Uralu wspominali po latach:

    Sama praca w łagrze była niezwykle ciężka. Po śniadaniu, które składało się najczęściej z wody zabarwionej mąką, w której w dobrym wypadku pływało kilka ciemnych „gałuszek”[rodzaj klusek ziemniaczanych], szło się do pracy, która trwała 10, potem 12 godzin dziennie (bez obiadu). Wychodzono na robotę, o ile sobie przypominam, na godz. 7 rano i kończono ją o 17 wieczorem, potem zaś (po wybuchu wojny) rozpoczynano pracę o godz. 6-tej i kończono o 18 na miejscu pracy. [#] W miesiącach letnich ogromną plagą były […] jadowite muszki, ogromnie utrudniające nie tylko pracę, ale zalatujące w oczy tak, że patrzeć było trudno” — ” ‘W czterdziestym nas Matko na Sibir zesłali’. Polska a Rosja 1939-1942”.

    Część zesłańców próbowała uciekać:

    Niektórzy jednak nie wytrzymywali nerwowo i mimo szalonych trudności uciekali. Uciekało za mnie kilku (trzech) i nikomu to się nie udało. Zawsze go pies dogonił i pokiereszował okropnie. Później takiego nieszczęśnika sprowadzano do obozu, z którego uciekł, wyprowadzano na trybunę, pod którą zbierano cały łagier, biedak obdarty, przez psa pogryziony i pokryty nieopatrzonymi naumyślnie ranami, zmuszony do publicznego upokorzenia się czyli tzw. pokajania się […] Widać było wyraźnie jak prócz psa był okropnie pobity i złamany, że ze zrezygnowaniem i płaczem wygłaszał nauczoną uprzednio torturami lekcję” — „‘W czterdziestym nas Matko na Sibir zesłali’. Polska a Rosja 1939-1942”.

    Pierwszą z czterech masowych deportacji obywateli polskich z ziem wschodnich RP, zaanektowanych przez ZSRS w wyniku agresji rozpoczętej 17 września 1939 r., władze sowieckie przeprowadziły 10 lutego 1940 r. Według danych NKWD, do północnych obwodów Rosji i na zachodnią Syberię wywieziono wówczas około 140 tys. ludzi.

    Decyzję o kolejnej wielkiej wywózce Rada Komisarzy Ludowych podjęła 2 marca 1940 r. Akcję wysiedlania władze sowieckie rozpoczęły w nocy z 12 na 13 kwietnia 1940 r. Jej ofiarami stały się głównie rodziny polskich jeńców rozstrzeliwanych właśnie przez NKWD w Katyniu, Charkowie i Kalininie (Twer) oraz najbliżsi mordowanych w tym samym czasie polskich obywateli, przetrzymywanych w więzieniach sowieckich.

    Przebieg deportacji tak przedstawiała wywieziona wówczas z Białegostoku polska nauczycielka:
    Dom otaczały jednostki o wyglądzie zbirów, komunistyczny element polski, z miejskiego proletariatu, do wnętrza wchodzili funkcjonariusze NKWD. Po stwierdzeniu tożsamości (mocno podkreślano narodowość, obawiano się brać Niemców) kierujący „branką” odczytywał decyzję (…) skazującą daną jednostkę na „przesiedlenie”. Robiono ścisłą rewizję (…). Do pakowania pozostawiano godzinę lub 30, a nawet 15 minut. Nie zwracano uwagi na ciężko, nawet obłożnie chorych, małe dzieci, które matki pragnęły zostawić u swoich lub znajomych, kobiety w ostatnim stadium ciąży, starców. Wszystkich zabierano pomimo łez, rozpaczy i oświadczeń lekarzy o niemożliwości zniesienia podróży — „‘W czterdziestym nas Matko na Sibir zesłali’. Polska a Rosja 1939-1942” Janina G.; zachowano oryginalną pisownię tekstu)

    Wspominając niezwykle ciężkie warunki panujące w czasie transportu, kilkunastoletni chłopiec, deportowany ze Lwowa wraz z matką, pisał:

    „>Załadowano nas do wagonów po 30 osób i więcej do jednego. Od razu wagony zostały zamknięte i zadrutowane. (…) Dwa dni staliśmy na dworcu oglądając przez zakratowane okienka nieszczęśników zwożonych bezustannie autami. W wagonach były straszne warunki bytu. Kobiety razem z mężczyznami, ubikacja w kształcie rury drewnianej, wystawiona na zewnątrz wagonu. Ścisk, brak chleba, wody i gorąco doprowadzały ludzi do szału, już w drugim dniu jazdy zwariowały dwie kobiety i zostały umieszczone w specjalnym wagonie. Przejeżdżając przez granicę polsko-rosyjską zapanował smutek i płacz. Wiedzieliśmy, że wjeżdżamy w kraj biedy, nędzy i głodu, mając małe nadzieje na wydostanie się stąd. Jazda ta trwała 17 dni, po drodze zostawialiśmy trupy starców i dzieci, którzy nie przetrzymali tej jazdy — „‘W czterdziestym nas Matko na Sibir zesłali’. Polska a Rosja 1939-1942” – Wiesław R.; zachowano oryginalną pisownię tekstu.

    Zdecydowaną większość deportowanych skierowano do Kazachstanu, gdzie zesłańców czekała niewolnicza praca, nędza, choroby i głód.

    Dwunastoletnia dziewczynka, wywieziona w kwietniu 1940 r. ze Lwowa do Kustanajskiej obłasti, tak opisywała swoje doświadczenia z Kazachstanu:

    W kołchozie pracowaliśmy razem z bratem bo mamusia moja chorowała i choć pędzili nie szła do roboty. W naszym kołchozie był tzw. predsidatiel od jego humoru zależało nasze życie, gdy chciał dać mąkę, to dał a jak nie to nic nie można było zrobić. Niedał i koniec. Gdy musiałam pójść do szkoły niedługo chodziłam, bo niedawano mi chodzić nazywano nas bandytami i jeszcze inaczej więc nie mogłam tego słuchać i znieść wolałam się nie uczyć i niejeść chleba, a nie słyszeć. (…) Gdy przyszły Święta Bożego Narodzenia u nas nic nie było ani nawet okruszynki chleba. Choć nie wiedziałam jak to się żebrze ale spróbowałam. Poszłam po chatach i śpiewałam noi coś przyniosłam do domu upokarzałam sie bardzo ale trudno iść trzeba bo tam w biednej kibitce zgłodu umiera mamuśa i brat. Gdy przyszła wiosna pracowałam wszędzie, (…) miałam wtedy 12 lat byłam jeszcze bardzo mała siły moje niepozwalały mi na taki wysiłek ale trudno trzeba. Nazywali nas jak mogli najgorzej wogole teraz nie mamy słów do opisania tego co przeszliśmy — „‘W czterdziestym nas Matko na Sibir zesłali’. Polska a Rosja 1939-1942” – Danuta G.; zachowano oryginalną pisownię tekstu.

    W sumie w wyniku deportacji dokonanej w kwietniu 1940 r. z ziem wschodnich RP wywieziono około 61 tys. obywateli polskich. Wśród nich Polacy stanowili 68 proc., Białorusini 13,4 proc., Ukraińcy 12,3 proc., Żydzi 4,3 proc. Kolejne deportacje zostały przeprowadzone przez władze sowieckie w czerwcu 1940 r. i pod koniec maja 1941 r., tuż przed wybuchem wojny niemiecko-sowieckiej. Łącznie według danych NKWD we wszystkich czterech wywózkach zesłano około 330-340 tys. osób.

    Związek Sybiraków przedstawia dużo wyższe dane. Według jego szacunków, wywiezionych na Wschód, było ok. 1,3 mln osób, w tym ok. 300 tys. z samej ówczesnej Białostocczyzny.

    Celem sowieckich deportacji była eksterminacja elit oraz ogółu świadomej narodowo polskiej ludności, miały one rozbić społeczną strukturę, dostarczając jednocześnie totalitarnemu sowieckiemu imperium siłę roboczą. Liczba wszystkich ofiar wśród obywateli polskich, którzy w latach 1939-1941 znaleźli się pod sowiecką okupacją, do dziś nie jest w pełni znana.

    Prof. Andrzej Paczkowski, odnosząc się do tej kwestii, pisał:

    Uważa się, że w ciągu niespełna dwóch lat władzy sowieckiej na ziemiach zabranych Polsce represjonowano w różnych formach – od rozstrzelania, poprzez więzienia, obozy i zsyłki, po pracę wpół przymusową – ponad 1 milion osób, a więc co dziesiątego obywatela Rzeczypospolitej, który mieszkał lub znalazł się na tym terytorium. Nie mniej niż 30 tys. osób zostało rozstrzelanych, a śmiertelność wśród łagierników i deportowanych szacuje się na 8-10 proc., czyli zmarło zapewne 90-100 tysięcy osób — „Czarna księga komunizmu” – A. Paczkowski „Polacy pod obcą i własną przemocą”.

    Związek Sowiecki, uczestnicząc wspólnie z III Rzeszą w rozbiorze Polski, zajął w 1939 r. obszar o powierzchni ponad 190 tys. km kw. z ludnością liczącą ok. 13 mln osób. Wśród nich było około 5 milionów Polaków, pozostali to Ukraińcy, Białorusini i Żydzi.

    ZOBACZ FILMY:

    PAP/JKUB

    Polubienie

  21. Leszek1:21.05.2016 12:25
    W czasie drugiej wojny wiele obcych wojsk bronilo Anglie. Kazdy z tych zolnierzy otrzymywal angielskie umundurowanie i przeszkolenie, a przede wszystkim pozostawak pod angielsa komenda i wykonywal rozkazy dowodctwa angielskiego. Jezeli Polski rzad chce by obce wojsa pomagaly bronic naszego kraju, pierwszym i zasadniczym punktem tej ustawy powino byc podporzadkowanie sie obcych wojsk polskiemu dowodctwu i wypelniajace rozkazy sztabu polskiej armii. Uprawnienia Polskiej Armii zawieraja obowiazek wypelniania rozkazow dowodctwa polskiego. Jezeli obce wojsko bedzie wypelnialo rozkzy wlasnych sztabow – to nie bedzie wojsko pomocnicze, tylko okupacyjne.

    http://www.kresy.pl/wydarzenia,bezpieczenstwo-i-obrona?zobacz/prezydent-podpisal-ustawe-nadajaca-obcym-wojskom-uprawnienia-sil-zbrojnych-rp

    Prezydent podpisał ustawę nadającą obcym wojskom uprawnienia Sił Zbrojnych RP

    Dodane przez Lipinski Opublikowano: Sobota, 21 maja 2016 o godz. 09:09:06

    Andrzej Duda podpisał nowelizację ustawy o zasadach pobytu oraz przemieszczania się wojsk obcych na terytorium Polski – poinformowała Kancelaria Prezydenta. Zakładają m.in. możliwość nadania siłom obcych państw takich samych uprawnień jak te, które przysługują polskiej armii. Decyzje będzie o tym podejmował prezydent na wniosek szefa MON, bez konsultacji z Sejmem.

    Ustawa o zmianie ustawy o zasadach pobytu wojsk obcych na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej oraz zasadach ich przemieszczania się przez to terytorium wprowadza znaczące zmiany. Przede wszystkim, że: „zgodę na pobyt wojsk obcych na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej w ramach wzmocnienia wojskowego Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej przez stronę wysyłającą w operacjach wojskowych prowadzonych na terytorium RP w czasie pokoju wydaje Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej na wniosek Ministra Obrony Narodowej skierowany po uzyskaniu zgody Prezesa Rady Ministrów”. W zgodzie prezydenta ma zostać określony cel pobytu oraz zakres uprawnień polskich sił zbrojnych przyznanych obcym wojskom na terytorium Polski.

    PRZECZYTAJ: Rząd chce nadać obcym wojskom uprawnienia Sił Zbrojnych RP

    Zgodnie z uzasadnieniem, nowa ustawa ma szczególnie dotyczyć wojsk krajów NATO i UE. Miałyby one wzmacniać polskie siły zbrojne w czasie pokoju. A co więcej, posiadać takie uprawnienia, które przysługują siłom polskim. „Przyjęto, że obce wojska będą mogły mieć przyznane takie uprawnienia, jakie mają Siły Zbrojne RP” – napisano na stronach Prezesa Rady Ministrów.

    Zasadnicza rola w całym recesie decyzyjnym zostaje powierzona Prezydentowi RP, który podejmuje decyzję na wniosek ministra obrony narodowej po uprzedniej zgodzie premiera. Tym samym nie jest tu wymagana zgoda Sejmu.

    Ułatwienia dla Szpicy NATO

    Zdaniem zwolenników nowej ustawy, jej przepisy ułatwiają przyjęcie tzw. szpicy NATO nie tylko w czasie kryzysu, ale także w czasie pokoju. Jako argument przedstawiana jest również konieczność posiadania możliwości odpowiedzi na zagrożenia bezpieczeństwa, polegające na wywoływaniu konfliktów „pozornie wskazujących na ich wewnętrzny charakter”, a następnie prowadzących do stopniowego, gospodarczo-militarnego wyniszczania kraju „zaatakowanego”. Nowe regulacje miałyby pokazać potencjalnemu przeciwnikowi, że w czasie pokoju „nie ma żadnych ograniczeń prawnych” w użyciu wojsk państw członkowskich NATO i UE. Ustawa zawiera również regulacje dotyczące użycia broni przez obce wojska podczas pobytu w Polsce. Autorzy projektu przekonują także, że efektem nowelizacji ustawy będzie przekonanie sojuszników z NATO i UE, że ich działania są zgodne z polskim prawem.

    W komentarzu dla RIRM poseł PiS Waldemar Andzel, wiceprzewodniczący sejmowej Komisji Obrony Narodowej zapewniał, że sprawne przemieszczanie się wojsk obcych na terytorium RP zapewni wsparcie dla naszego kraju w sytuacji zagrożenia. „Bardzo dobrze się stało, że ta ustawa weszła w życie. (…) Wiemy, jakie jest zagrożenie na arenie międzynarodowej. Tutaj jest nam potrzebne sprawne przemieszczanie się, aby obce wojska, dokładnie natowskie, mogły wspierać nasz kraj” – powiedział Andzel.

    W programie „Bez Filtra” posłanka Anna Maria Siarkowska (Kukiz’15) mówiła z kolei, że nowelizacja polega głównie na uproszczeniu procedur. Uważała, że obecna sytuacja międzynarodowa wymaga, by zostały one maksymalnie skrócone. „Chodzi o to, żeby Polska w bardzo szybkim trybie mogła wezwać sojuszników na pomoc, również w czasie pokoju” – mówiła Siarkowska.

    „Ta ustawa sprowadza się do tego, że Polska będzie mogła w szybkim czasie zawołać „pomocy”. Ale czy to wystarczy dla zapewnienia Polsce zdolności obronnych i szybkiej pomocy sojuszniczej? W mojej ocenie – zdecydowanie nie” – podkreśliła posłanka.

    Pisowska ustawa o bratniej pomocy?

    Bardzo krytycznie projekt ustawy oceniał poseł Robert Winnicki, nazywając ją „PiSowską wersją tzw. ustawy 1066, zwanej „Ustaw o bratniej pomocy”.

    „Posiadanie własnych sił zbrojnych i służb mających wyłączne kompetencje do wykonywania zadań na terytorium Polski jest atrybutem suwerennego państwa” – mówił Kresom.pl Winnicki. Jego zdaniem, tego rodzaju przepisy stwarzają niebezpieczny precedens, który mogą wykorzystać również przyszłe rządy. Podkreśla, że tego rodzaju przepisy to faktycznie wyraz słabości polskiego państwa, „które sygnalizuje, że nie jest w stanie samo zapewnić bezpieczeństwa na swoim terytorium”.

    Podobnie wypowiadał się także poseł Kukiz’15 Adam Andruszkiewicz:

    „Uważam, że przyjmowanie takich ustaw jest pokazaniem Polakom, że państwo polskie i wojsko polskie po prostu nie będzie w stanie ich obronić w sytuacjach zagrożenia. To jest katastrofa wizerunkowa, tak nie buduje się dumy z Rzeczpospolitej.”

    „Dla mnie fundamentem jest odbudowa wojska polskiego. Upraszczanie procedur dot. zapraszania obcych wojsk jest według mnie po porostu wyrazem bezsilności państwa polskiego” – dodawał w rozmowie z Kresami.pl.

    KRESY.PL

    malkontent:21.05.2016 11:12
    Już raz w historii Polski tak było, a mianowicie za czasów Rzeczypospolitej rządzonej przez Sasów Augusta II i III , po Rzeczypospolitej wojska obce harcowały wzdłuż i wszerz i ujeżdżały ją jak żołdak starą markietankę. Ten okres to podwaliny, to fundamenty rozbiorów , wyraźnie pisdzielcy idą w tym kierunku :-(((((

    rawen:21.05.2016 12:08
    Polsce grozi ,,etap procedury ochrony państwa prawa” Przecież wybraliście ich sobie idioci ========== LIKWIDACJA 1066 PRZEZ ,,PiS” ZAPOMNIJCIE NAIWNIACY!!! ========= Zastępca dowódcy Wielonarodowego Korpusu Północ-Wschód w Szczecinie generał brygady Krzysztof Król powiedział, że „szpica NATO (VJTF) przyda się, by sytuacje przewidziane w art. 4- podstęp, niepokoje społeczne… -Artykuł 4 traktatu NATO, nic nie mówi o żadnej agresji zewnętrznej… -Powołane na szczycie sojuszu NATO we wrześniu 2014 roku w Newport Tymczasowych Sił Natychmiastowego Reagowania (ang. Very High Readiness Joint Task Force, VJTF)- to nic innego jak licząca tylko 5 tys. żołnierzy (jak na razie) międzynarodowa brygada, która ma być wspierana przez siły morskie, lotnictwo i oddziały specjalne np. polski „Grom” (proszę zwrócić uwagę w jakim celu i kiedy po raz pierwszy ta policyjno-wojskowa jednostka zostanie użyta w Polsce). PS. Wszystkie media bez wyjątku to narzędzie do ogłupiania i odmóżdżania okradanych i zniewalanych POLAKÓW. Wspomaga je system „oświaty”, dodatkowo i nieomal nieodwracalnie odmóżdżający prawie wszystkich, którzy przejdą taki system „edukacji” . Marionetki polityczne w krajach będących wasalami USA i NATO to wszyscy „ważni” i „wpływowi” politycy Zachodu wypełniający polecenia płynące z wyżyn gabinetów banksterów. Pomocniczymi narzędziami do kontrolowania polityków są Klub Bilderberga, Komisja Trójstronna, CFR i wszechobecne Zydostwo DO POCZYTANIA https://justice4poland.com/polska-pod-zydowska-okupacja-cz-i-i-ii/ https://marucha.wordpress.com/2010/11/04/polska-pod-zydowska-okupacja-cz-iii/

    Leszek1:21.05.2016 12:31
    Znajac pozycje naszego panstwa na arenie miedzynarodowej, nie ma sie co ludzic, ze obce wojska w Polsce zgodza sie na nasze dowodctwo. Wniosek jeden. Prezydent bedzie mial prawo wezwac obce sily w celu okupacji Polski.

    zefir:21.05.2016 18:37
    Podstawowym miernikiem statusu obcych wojsk w Polsce jest zapis odnośnej ustawy, że nie będą musiały przestrzegać i szanować ustawodawstwa polskiego. To jawnie przyzwolona okupacja, zwana inaczej zdradą narodową konstytucyjnych władz, działających wbrew konstytucyjnym regulacjom Państwa Polskiego.

    lucas4400:21.05.2016 18:21
    Obce wojska czytać należny USA ustawa pod nich …amerykańcy chcą się posłużyć Polską to walki z Rosją rzad PiS to rzad usa…od 25 lat Polską rządzą same sprzedawczyki tylko zmieniają swoje maski ….Jedynym krajem który stanowczo mowi NIE debilizmowi zachodniemu sa Węgry …kiedyś wegrzy będą dziękować Orbanowi

    Polubienie

  22. http://wiadomosci.wp.pl/kat,1356,title,Brytyjscy-studenci-przeciw-wolnosci-slowa,wid,18344370,wiadomosc.html

    akt. 23.05.2016, 02:07

    Brytyjscy studenci przeciw wolności słowa

    • Brytyjscy studenci wykazują brak tolerancji wobec odmiennych poglądów i niechęć do swobody wypowiedzi
    • Z kompleksowej ankiety dotyczącej postaw studentów wynika, że trzy czwarte z nich popiera zakaz wystąpień w publicznych debatach mówców o zbyt rażących poglądach

    Studenci w Cardiff próbowali ostatnio zakazać publicznych wystąpień znanej feministce Germaine Greer, a w Canterbury – obrońcy praw gejów Peterowi Thatchellowi. Z kolei w Cambridge związek studentów usunął wystąpienie znanego historyka Davida Starkey z promocyjnego wideo.

    Instytut HEPI przeprowadził ankietę wśród tysiąca studentów z ponad stu brytyjskich uczelni. Połowa chce usunąć z bibliotek książki o rażących treściach. Również co drugi popiera usunięcie z uczelni tablic, pomników i nazw upamiętniających postaci historyczne związane z przeszłością kolonialną Anglii.

    W reakcji na ten sondaż pisarka Naomi Wolf powiedziała, że takie postawy studentów to „katastrofa” i wyraz „przerażającego trendu” na brytyjskich uczelniach o 800-letniej tradycji otwartości i tolerancji. Historyk Amanda Foreman oceniła zaś, że studenci walczą o prawo do „zamknięcia umysłu na niechciane idee” i przypomniała inicjatywę spalenia 25 tysięcy książek przez studentów niemieckich w 1933 roku.

    IAR

    ~ja 2 godziny i 56 minut temu
    Orwell chichocze w grobie.

    ~una 4 godziny i 32 minut temu
    Oczywiscie lewactwo nie wyciaga wnioskow.

    ~baba 1 godzinę i 26 minut temu
    Wyciąga, wyciąga. Tylko inne niż narodowcy.

    ~am 2 godziny i 52 minut temu
    …”zamknięcie umysłów na niechciane idee” – rzecz tak naturalna, że tylko lewactwo może się nad tym dziwować i krytykować…

    ~Student z Kanady. 2 godziny i 25 minut temu
    Nie tylko w Angli. W Kanadzie i w USA też. Przypuszczam, że tak samo jest na studiach w Skandynawii. Debata jest praktycznie zamknięta. Studia mają być tak zwaną safe zone, gdzie studenci nie będą ekspozycowani do idei, które sprawiają im dyskomfort. Oczywiście to idzie tylko w jedną stronę. Jak jesteś lewackimi aktywistą to możesz sobie agitować ile wlezie. Wtedy nie daj boże, żeby ktoś się poczuł niekomfortowo. Od razu trafi na listę osobnika ideologicznie podejżanego. No i mamy, proszę państwa, nowy wspaniały świat.

    ~Pawulon 2 godziny i 21 minut temu
    Skrajnie lewicowi Social Justice Wariors wraz z feministkami i feministami ( są tacy również ) nie lubią jak ktoś przedstawia argumenty najczęściej poparte faktami publicznie. Są to teraz „rażące” wypowiedzi. Wychodzą oni z założenia, że potrafią manifestować swoje poglądy ale jak ktoś ma inne to chcą to zablokować. Wolność słowa działa w dwie strony.

    ~Koko 1 godzinę i 53 minut temu
    Rozumiem już dlaczego nawoływanie do zabijania niewiernych w meczetach jest dozwolone. Przecież zakazanie tego to naruszenie tradycji otwartości i tolerancji. Przy okazji, czy głoszenie faszyzmu nie jest w Wielkiej Brytanii zakazane?

    ~Fhx 1 godzinę i 54 minut temu
    Panie czapy a’la Fb, inst, itp. Brak socjalizacji. Male bezmyslne owieczki. Pasterz wiedzial Co robi.

    ~Master of Art 1 godzinę i 31 minut temu
    Typowy brytyjski student ma wiedzę ogólną na poziomie polskiego gimnazjalisty. Edukacja elementarna jest na najniższym poziomie w UE. Poza tym wtórny analfabetyzm ( ok.9%) wśród białych Brytyjczyków to skrywany problem tego kraju. Bogaci wyspiarze wysyłają swoich potomków na studia do USA. Nie chcą ani Cambridge ani Oxfordu…

    ~pakt 1 godzinę i 40 minut temu
    Zbytnia tolerancja dla obcokrajowcow i odmiennosci spowodowala taki poglad. Wszystko ma swoje granice. Dlaczego kolorowi pchają sie do białej europy a u siebie sa konserwatystami i ksenofobami.

    ~fr 1 godzinę i 35 minut temu
    Mają rację. Zawsze się znajdzie jakiś głupiec, co rozwali debatę. Jak nie masz nic mądrego do powiedzenia to siedź cicho. Bzdury można pleść na burzy mózgów, albo w pubie

    ~venom 51 minut temu
    Upadłem i leżę: „…na brytyjskich uczelniach o 800-letniej tradycji otwartości i tolerancji”

    ~ojtam 32 minut temu
    Demokracja to wdrażanie tego czego chce większość. Może jednak demokracja nie jest najmądrzejszą formą rządów?

    ~E2rd z Podlasia 3 godziny i 5 minut temu
    Faszysci i muzelmanie jeden chij . Tak się zaczyna upadek Brytanii ….. Bo ich są miliony i morza się jak robuctwo ba zepsuty mięsie

    Polubienie

    • http://ndie.pl/rzad-brytyjski-zamierza-wprowadzic-cenzure-na-uniwersytetach/

      Rząd brytyjski zamierza wprowadzić cenzurę na uniwersytetach

      Przez Redakcja – 4 listopada 2015

      Brytyjski rząd zamierza zmusić uniwersytety do cenzurowania wypowiedzi feministek i prawicowych mówców, by nie urazić muzułmanów.

      Rząd w Londynie chce za wszelką cenę udowodnić, że nie jest anty-islamski. Vince Cable, były minister handlu i przemysłu z partii Liberalnych Demokratów, powiedział, że nowa strategia przeciwdziałania ekstremizmowi, „Prevent”, zobliguje instytucje do cenzurowania wszystkich „skrajnych” mówców podejrzanych także o antymuzułmańskie poglądy.

      W ramach nowej strategii „Prevent” rząd zdefiniuje jako ekstremistę każdego, kto „nie respektuje praw człowieka, równości wszystkich wobec prawa, demokracji i pełnego udziału w życiu społeczeństwa.

      Z kolei Sir Vince jest sceptyczny co do nowego rozporządzenia, uważa, że teraz na uczelniach ograniczy się swobodę wypowiedzi i dyskusji. „Zamiast intelektualnej stymulacji nastąpi miałka wymiana bezpiecznych i poprawnych politycznie poglądów” – wyjaśnia.

      źródło: dailymail.co.uk

      Polubienie

  23. http://wpolityce.pl/polityka/295636-koniec-z-polskimi-obozami-miedzynarodowa-kancelaria-pomoze-rzadowi-zwalczac-klamstwo-historyczne-glinski-nie-pozwolimy-ponizac-polski


    Fot. PAP/Jakub Kamiński

    Koniec z „polskimi obozami”? Międzynarodowa kancelaria pomoże rządowi zwalczać kłamstwo historyczne. Gliński: Nie pozwolimy poniżać Polski

    opublikowano: wczoraj, g. 17:50 · aktualizacja: wczoraj, g. 19:21

    List intencyjny o współpracy na rzecz przeciwdziałania używaniu określenia „polskie obozy koncentracyjne” podpisali w poniedziałek w Warszawie wicepremier, minister kultury prof. Piotr Gliński i szef międzynarodowej kancelarii prawnej Dentos Elliott Portnoy.

    Mówimy jasno: nie pozwolimy na to, żeby dobre imię Polski było poniżane i żeby przypisywać nam (…) jakieś sprawstwo czy współsprawstwo odnośnie ludobójstwa, które było spowodowane działaniami państwa niemieckiego – to były niemieckie nazistowskie obozy śmierci
    —powiedział minister Gliński. Jak podkreślił, list intencyjny o współpracy podpisany został „z największą kancelarią prawniczą na świecie”.

    Z kancelarią Dentons, która wystąpiła z inicjatywą objęcia swoimi działaniami, na zasadzie pro bono, obrony polskiego imienia —powiedział Gliński.

    Chodzi o przeciwdziałanie używaniu przede wszystkim określeń „polskie obozy koncentracyjne”, „polskie obozy śmierci” —mówił minister.

    My w Polsce staramy się różnymi sposobami walczyć z tym kłamstwem. Czynią to zarówno instytucje państwowe, jak i m.in. Fundacja Reduta Dobrego Imieni —mówił prof. Gliński.

    Ale jest oczywiste, że fachowa pomoc prawna kancelarii, która ma ponad 100 oddziałów na świecie, (…) a od 25 lat jest czynna w Polsce, będzie bardzo przydatna w zwalczaniu tej haniebnej praktyki —zaznaczył szef resortu kultury. **Dodał, że kancelaria Dentons „także zobowiązała się do tego, że przygotuje raport dotyczący tych nadużyć, (…) diagnozę stanu w tej dziedzinie”. „No i będzie, krótko mówiąc, razem z nami starała się chronić dobre imię Polski —powiedział minister. Raport „przyda się w prowadzeniu polityki obrony dobrego imienia Polski” – zwrócił uwagę Gliński. Mówiąc o podpisanym liście intencyjnym, podkreślił, że jest to „zobowiązanie do współpracy w ściganiu, czy w występowaniu w sprawach, kiedy używane są te terminy, które uwłaczają dobremu imieniu Polski”.

    Ta współpraca zwiększy efektywność walki z tym problemem —ocenił minister. Jak powiedział, „widzimy wyraźnie, że coraz więcej, niestety, takich przypadków mamy, kiedy są te terminy używane”.

    Podkreślając wagę zaangażowania się tak znanej instytucji prawniczej w obronę dobrego imienia Polski, Gliński ocenił m.in., że „to uwrażliwi trochę na przykład redakcje prasowe – które często w lekceważący sposób używają, czy nieprecyzyjny, czy też dopuszczają się świadomych działań tego typu”.

    Uwrażliwi to redakcje na to, że może jednak trzeba się zastanowić, że ten język powinien być bardziej precyzyjny —mówił Gliński. W spotkaniu w gmachu MKiDN wzięli udział także m.in.: sekretarz stanu w MKiDN Jarosław Sellin, sekretarz stanu w Ministerstwie Spraw Zagranicznych Jan Dziedziczak, partner zarządzający w polskim biurze Dentons Arkadiusz Krasnodębski oraz założyciel i prezes Fundacji Reduta Dobrego Imienia – Polska Liga Przeciw Zniesławieniom Maciej Świrski.

    Jarosław Sellin przypomniał, że informację, ile tego typu sformułowań polskie placówki dyplomatyczne wychwyciły w świecie, przedstawia co roku minister spraw zagranicznych.
    I to jest rząd wielkości – wychwyconych tylko sformułowań – ponad 150 rocznie. A pewnie nie wszystkie są wychwycone przez polskie placówki dyplomatyczne —mówił Sellin.

    Więc to oznacza, że mniej więcej co drugi dzień gdzieś na świecie ktoś używa tego haniebnego sformułowania —alarmował Sellin. Jak powiedział, „skala zjawiska jest duża” i „wymaga podjęcia systemowej walki”.

    Arkadiusz Krasnodębski, odnosząc się do podpisanego listu intencyjnego o współpracy, tłumaczył, że porozumienie zawarte zostało bezterminowo.

    Będziemy się tym zajmowali tak długo, jak tego typu kwestie, tego typu problemy będą się pojawiały —zapowiedział.

    Będziemy w momencie, kiedy się tego typu kwestia pojawi, (…) jak najszybciej podejmowali takie działania, żeby uświadomić niewłaściwość, nieprawidłowość postępowania takiej osoby czy takiego podmiotu. A potem będziemy podejmowali takie dokładnie kroki, jakie będą najodpowiedniejsze od strony formalno-prawnej, być może też procesowej, jeżeli już nie będzie innego wyboru —tłumaczył przedstawiciel kancelarii Dentons.
    Ryb, PAP

    autor: Pilnuj Polski

    s.flores 194.187.53.*za 19 minut Ile rocznie będzie kosztowała budżet ta usługa powiedzieli?

    Anda 176.115.6.*za 22 minuty do s.flores Umiesz czytać???Działalność pro bono – jeśli wiesz co to znaczy.Zresztą nie ważne koszty ale to tylko Polak Patriota zrozumie i ci których bliscy zginęli w NIEMIECKICH obozach koncentr

    bbb 37.47.13.*3 minuty temu tak trzymać!

    mar szyj 94.254.243.*godzinę temu Dziękujemy!

    staszek 95.49.177.*godzinę temu Nareszcie! Jak przyjdzie tym szczekaczom propagandowym zapłacić, to się zastanowią!

    Jasiu 83.31.60.*godzinę temu Zażądać zaraz ekstradycji tych wszystkich Polańskich …!!! A potem długa odsiadka o chlebie i wodzie w wilgotnym ciemnym lochu….

    FRED 78.88.5.*2 godziny temu Pożyjemy zobaczymy.

    Zenek@decdec3 godziny temu To jest zwalczanie skutków a nie przyczyn, Przyczyny teorii o polskich obozach śmierci sa w Polsce. To jest ogólnie mówiąc środowisko Gazety Wyborczej. To w Polsce powstają filmy o mordowaniu Żydów przez Polaków. Ta kancelaria ma najwięcej do roboty w Polsce a nie za granicą.

    Mietek 159.205.202.*3 godziny temu Niech ścigają wszelkich kłamców szkalujących Polskę w Swiecie. Także tą Apelbaum czy jak jej tam…

    ewa 83.8.14.*3 godziny temu Świetnie, p. Arkadiusz Krasnodębski to jeden z trzech tenorów świata prawniczego.

    Mietek 159.205.202.*4 godziny temu Ważne by byli skuteczni. A kiedy zabierzemy się za krajowych zdrajców przekazujących zagranicę fałszywe informacje i plujących na Polskę?

    STOP polskim obozom 5.173.186.*5 godzin temu Dziękujemy ministrze!!!!! Wspaniale!!!

    Polubienie

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.