320 Co jeszcze wydarzyło się 4 lipca… bo świat nie skończył się na żydokomunistycznej prowokacji kieleckiej


Malarz: Szymon Boguszowicz
Tytuł: Bitwa pod Kłuszynem
Miejsce przetrzymywania: Lwów

Złapałem się wczoraj na czymś i proszę mnie poprawić, jeśli pomyliłem się.

Nagle dostałem olśnienia, że dzień 4 lipca jest dniem w którym wydarzyło się wiele różnych bardzo ważnych wydarzeń,.. a o których „wolne media” jakoś nawet nie zająknęły się… Czyżby były one nie aż tak wolne i obiektywne, jak nam to przedstawia się? Czyżby to było możliwe, że te tzw. „wolne i niezależne media” wespół z innymi, przez nagłaśnianie kłamstw o istocie prowokacji kieleckiej, zwyczajnie zagłuszały tym inne naprawdę ważne dla Polaków rocznice? Niemożliwe?..

Czy śmierć tzw. 36 tzw. żydów i 3 Polaków, którzy zostali zabici przez żydokomunistyczną służbę bezpieczeństwa, która rządziła w tzw. 1946r w okupowanej przez żydokomunistów Polsce, była/jest ważniejsza od zamordowania przez niemiecko-ukraińskie SS 45 polskich intelektualistów w polskim Lwowie w tzw. 1941r?

Albo czy była/jest ważniejsza od 406 rocznicy bitwy pod Kłuszynem z 1610r, która to bitwa była jednym z największych zwycięstw oręża polskiego w naszej historii?

Albo czy była/jest ważniejsza od tzw. katastrofy gibraltarskiej z tzw. 1943r, w której (na co wygląda) zamordowano Naczelnego Dowódcę Polskich Sił Zbrojnych gen. Władysława Sikorskiego?

Albo czy była/jest ważniejsza od okrągłej setnej rocznicy trzydniowej bitwy pod Kostiuchówką z tzw. 1916r, gdzie dzielnie walczyły Polskie Legiony?

A co ze śmiercią Marii Skłodowskiej-Curie, jedynej polskiej noblistki (odznaczonej tą nagrodą dwukrotnie!!!), która na dodatek nie była żydokomunistyczną poetką, pisarzem, czy innym „bojownikiem o pokój”, itp,.. a naukowcem, który dał światu wiele kluczowych odkryć z dziedziny fizyki i chemii?

Ok, kij z tym,.. bo to „tylko Polacy i ich polskie sukcesy i zmagania”, czyli dla „Polaków” nic istotnego… no ale co ze świętowaniem najważniejszego święta, „naszego świetnego i świętego sojusznika”, jakim były, są i będą Zjednoczone Stany Ameryki, czyli Usrael i jego Dzień Niepodległości?!!

Herkules 02.07.2016 15:25:21
Sprawiedliwosc nadejdzie lecz nie od ludzi. Na tym swiecie nie ma sprawiedliwosci. Politycy czyli kretacze na polecenie odgorne, dla doraznych celowi („dokopac” Rosji, bronic flanki i tym podobne dyrdymaly) domniemanych korzysci sprzedaja pamiec o tych ofiarach. Artykul nalezaloby kopiowac i nieustannie wysylac do tzw. poslow szczegolnie PIS. Niech gryzie sumienia, nie da spac spokojnie.


Sprofanowany w nocy z 9/10 maja 2009 pomnik (ukr. Смерть ляхам, Śmierć Polakom)

http://aleszuma.neon24.pl/post/132480,czas-apokalipsy-kto-zamordowal-profesorow-lwowskich

02.07.2016 13:16 

CZAS APOKALIPSY – KTO ZAMORDOWAŁ PROFESORÓW LWOWSKICH? Ukraińsko – niemiecki batalion „Nachtigall” mordercy lwowskich profesorów

W poniedziałek 4 lipca 2016 roku będziemy obchodzić 75 rocznicę kaźni profesorów lwowskich na zboczu Kadeckiej Góry, obok ul. Wuleckiej, tzw. Wzgórz Wuleckich we Lwowie.

Zbrodnia została popełniona 4 lipca 1941 roku, w której zginęło 45 profesorów lwowskich wyższych uczelni z profesorem Kazimierzem Bartlem – 5-cio krotnym premierem rządu II RP. Zbrodni dokonał ukraińsko – niemiecki batalion „Nachtigall” (Słowiki)

W miejscu zbrodni gdzie istniał krzyż brzozowy postawiono skromny krzyż metalowy na niewielkim betonowym cokole, aby w terminie późniejszym, zamiast należytego upamiętnienia męczeństwa pomordowanych naukowców właściwym pomnikiem, wykonać tablice z wyrytymi nazwiskami pomordowanych profesorów, nie rozumiem dlaczego akuratnie w języku ukraińskim, współwykonawców mordu.

Każdego roku odbywa się w tym miejscu krótkie nabożeństwo, po którym jako część oficjalną stanowią przemówienia. Nie ma wspomnień rodzin pomordowanych, nie istnieją groby straconych profesorów, jako, że w październiku 1943 roku nastąpiło spalenie zwłok.

W 1943 roku na rozkaz Heinricha Himmlera utworzono specjalne brygady, których zadaniem było niszczenie śladów masowych morderstw oraz ostateczne likwidowanie obozów żydowskich.

Do dzisiaj, nawet pracami historycznymi chroni się ukraińsko – niemiecki batalion „Nachtigall” wykonawców tego zbiorowego mordu dokonanego na 45 profesorach lwowskich wyższych uczelni.

8 października 1943 roku jedna z takich grup (tzw. Sonderkommando 1005, które tworzyli Żydzi z obozu Janowskiego, zwanego przez nich „Uniwersytetem zbirów”, odkopała grób rozstrzelanych w 1941 roku lwowskich profesorów.

9 października w święto Jom Kipur (Sądny Dzień) w obozie znajdującym się w lesie Krzywczyńskim podpalono kolejny stos ponad dwóch tysięcy następnych pomordowanych, po czym popiół rozsiano po lesie i okolicznych polach.

Więźniowie „Brygady Śmierci” chcąc rozpoznać zwłoki, szukali dokumentów. Odnaleźli m. in. przedmioty należące do profesorów Włodzimierza Stożka i Tadeusza Ostrowskiego.

Dane te podał Leon Weliczker, jedyny któremu udało się zbiec z „Brygady Śmierci” w spisywanym przez siebie pamiętniku.

Relacjonował on dalej:

„Ziemia była sucha, więc trupy nie były rozłożone, ubrania mało zbutwiałe. Z ubrań było widać, że to ludzie z lepszej sfery. U jednego wystawał złoty kieszonkowy zegarek z ładnym łańcuszkiem, u innych wypadły złote pióra.

Zwłoki wywieziono do lasu Krzywczyńskiego, dorzucając je do ogromnego stosu z innych masowych grobów”.

Istnieje domniemanie, że w lesie Krzywczyńskim, spalono zwłoki mojego ojca św.p.doc. med. Maurycego Mariana Szumańskiego asystenta prof. Adama Sołowija na Uniwersytecie Jana Kazimierza .

Mój Ojciec został aresztowany przez Gestapo 4 listopada 1941 roku w swoim (naszym) mieszkaniu przy ul. Jagiellońskiej 4 we Lwowie i osadzony w więzieniu przy ul. Łąckiego wraz z innymi lwowskimi intelektualistami.

Być może został rozstrzelany w akcji „Nachtigall” w drugiej egzekucji na dziedzińcu Zakładu Abrahamowiczów, a zwłoki z tej egzekucji wywieziono ciężarówką za miasto, gdzie spalono je w pobliskim lesie, jak dwa tysiące innych ofiar.

W ten sposób Niemcy, nauczeni odkryciem stalinowskich dołów śmierci w Katyniu, usiłowali zatrzeć ślady własnych zbrodni. Podpalony stos, zawierający około dwa tysiące zwłok, pochłonął ciała lwowskich uczonych i ich towarzyszy. Popiół przesiany ze spalonych zwłok i zmielone resztki kości rozrzucono na pobliskich polach.

Specjalistą w tuszowaniu tych zbrodni batalionu „Nachtigall” jest historyk niemiecki Dieter Schenk, który w swojej pracy „Noc morderców”, usiłuje udowodnić niewinność batalionu „Nachtigall”, równocześnie podając:

„Jako Niemiec wstydzę się nie tylko za zabijanie niewinnych ludzi, ale także za sądownictwo powojennych Niemiec, które uczyniło wszystko, aby mordercy nie ponieśli kary”.

Jednak w wywiadzie udzielonym „Rzeczpospolitej” red. Aleksandrze Solarewicz „Nieukarani zbrodniarze” („RP” 03. 12. 2011 r.) Dieter Schenk przyznaje iż zbrodni na Wzgórzach Wuleckich dokonali Ukraińcy z Niemcami:

„RZECZPOSPOLITA”- KTO ZIDENTYFIKOWAŁ NAJWAŻNIEJSZYCH SPRAWCÓW MORDU?

Dieter Schenk potwierdza: „Pani Karolina Lanckorońska, została aresztowana przez dwóch oficerów SS. Jednym z nich był Hans Krüger. Powiedział do niej:

„Ci profesorowie to było moje dzieło. Rozstrzelałem ich w jakiś dzień tygodnia o czwartej”.

Jedynym, który przeżył „noc morderców“, był profesor Franciszek Groër. Po wojnie w zeznaniach podał nazwiska sprawców należących do SS, którzy uprowadzili go z mieszkania. Byli to: Hacker, Köllner, Keller. Według ustaleń Centrum im. Szymona Wiesenthala, egzekucją dowodził SS-Unterführer, Walter Kutschmann. Komando składało się z pięciu folksdojczów – członków SS oraz dwóch ukraińskich policjantów. Dwie osoby strzelające SS to – jak miał ustalić Wiesenthal z pewnością byli bracia Johann i Wilhelm Maurer.

Egzekucji profesorów lwowskich wyższych uczelni na Wzgórzach Wuleckich dokonali żołnierze ukraińsko-niemieckiego batalionu „Nachtigall” pod dowództwem faszysty i nacjonalisty ukraińskiego Romana Szuchewycza („Tarasa Czuprynki”).

Roman Szuchewicz „wsławił się” m.in. strzałem w tył głowy w 1926 roku przy ulicy Zielonej we Lwowie wykonując swój wyrok śmierci na osobie kuratora ziemi lwowskiej Stanisława Sobińskiego.

Stanisław Sobiński (ur. 12 czerwca 1872 w Złoczowie, zamordowany 19 października 1926 roku we Lwowie) – polski pedagog, społecznik, kurator okręgu szkolnego lwowskiego.

„Taras Czuprynka” sprawował wówczas urząd referenta bojowego OUN-UPA. Był jednym z organizatorów zamachów na posła Tadeusza Hołówkę zamordowanego w Truskawcu w 1930 roku, Bronisława Pierackiego – Ministra Spraw Wewnętrznych, oraz szeregu policjantów.

Zabójstwo Bronisława Pierackiego, polityka sanacji, ministra spraw wewnętrznych w rządzie Leona Kozłowskiego miało miejsce 15 czerwca 1934 roku przed budynkiem Klubu Towarzyskiego przy ulicy Foksal w Warszawie. Minister Bronisław Pieracki został postrzelony przez członka Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (OUN), Hryhorija Maciejkę. Przewieziono go do szpitala, ale zmarł tego samego dnia.

Poseł Tadeusz Hołówka zginął w Truskawcu zamordowany przez nacjonalistów ukraińskich (mordercy Dmytro Danyłyszyn i Wasyl Biłas) z OUN. Decyzję o zamachu podjęła trójka – Iwan Gabrusewycz – Roman Szuchewycz – Zenon Kossak.

Na elewacji bocznej polskiej szkoły im. św. Marii Magdaleny (Szkoła nr 10) we Lwowie istnieje żeliwna płaskorzeźba – relief, poświęcona mordercy OUN-UPA Romanowi Szuchewyczowi „Tarasowi Czuprynce”, („W hołdzie Romanowi Szuchwyczowi”), którą uważam za prowokację uwłaczającą polskiej racji stanu. Dyrektor szkoły nie protestował, jak również władze Rzeczypospolitej do dnia dzisiejszego( lipiec 2016 roku).

Armia niemiecka wkroczyła do Lwowa 30 czerwca 1941 roku wypierając z niego pierwszych sowieckich okupantów.

Niemcy witani byli gorąco przez część Ukraińców i Żydów.

Już następnego dnia do miasta weszło Einsatzkommando pod dowództwem SS- Brigadenfurhera dr Eberharda Schongartha, człowieka osławionego akcją aresztowania profesorów krakowskich (Sonderaction Krakau), w dniu 6 listopada 1939 roku.

Równocześnie z oddziałami niemieckimi do miasta wkroczył ukraińsko – niemiecki batalion SS „Nachtigall” pod dowództwem Theodora Oberländera.

Grupa Schongartha rozpoczęła swoją działalność już następnego dnia po wkroczeniu do Lwowa, ściśle według zaleceń Hitlera:

„Polacy będą mieli tylko jednego Pana – Niemców. Dwaj panowie obok siebie nie mogą, i nie powinni istnieć. Dlatego wszystkich przedstawicieli polskiej inteligencji należy zgładzić”.

Generalny gubernator Hans Frank w przemówieniu do SS i policji w dniu 30 maja 1940 roku powiedział:

” Nie da się opisać ile mieliśmy zawracania głowy z krakowskimi profesorami. Gdybyśmy sprawę tę (Sonderaktion Krakau) załatwili na miejscu miałaby ona całkiem inny przebieg.

Proszę więc panów usilnie, by nie kierować już nikogo do obozów koncentracyjnych w Rzeszy, lecz podjąć likwidację na miejscu, względnie wyznaczyć karę zgodnie z przepisami. Każdy inny sposób stanowi obciążenie dla III Rzeszy i dodatkowe utrudnienie dla nas. Posługujemy się tutaj (Sonderaktion Lemberg) całkiem innymi metodami, które będziemy stosować nadal”.

Pierwszym aresztowanym wśród inteligencji polskiej w dniu 2 lipca 1941 roku we Lwowie był pięciokrotny premier II Rzeczpospolitej Polskiej prof. Kazimierz Bartel.

Niemcy posiadali imienne listy osób przeznaczonych do likwidacji, sporządzone przez ukraińskich studentów-nacjonalistów z Uniwersytetu im. Jana Kazimierza, dokonywane z książek telefonicznych na zlecenie ukraińsko – niemieckich morderców z batalionu Nachtigall.

Aresztowani po rewizji, tzn. grabieży pieniędzy i wartościowych przedmiotów przewożeni byli do Bursy im. Abrahamowiczów na szczycie Wzgórz Wuleckich.

Tam po krótkim przesłuchaniu wprowadzani byli grupami na pobliskie wzgórze Wuleckie i rozstrzeliwani przez ukraińsko – niemiecki batalion „Nachtigall”.

Zbocza wzgórza stanowią górną część Góry Kadeckiej, powyżej ulicy Wuleckiej.

Istnieją opisy świadków mordu obserwujących egzekucję z okien pobliskich zabudowań.

Wstrząsająca jest relacja prof. Franciszka Groëra wybitnego lwowskiego pediatry, który ocalał, dzięki temu, iż żona profesora była Angielką.

Franciszek Józef Stefan Groër (ur. 19 kwietnia 1887 w Bielsku, zm. 16 lutego 1965 w Warszawie) – polski lekarz pediatra, profesor Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie, dyrektor Instytutu Matki i Dziecka w Warszawie.

Oto fragmenty owej relacji:

„…brutalnie popychając wtłoczono nas do budynku i ustawiono w korytarzu twarzą do ściany. Jeżeli ktoś się poruszył, uderzali go kolbą lub pięścią w głowę.

Była może 12.30 w nocy, a stałem tak nieruchomo do godziny 2 00. Mniej więcej co 10 minut z piwnicy budynku dobiegał krzyk i odgłosy wystrzałów.

Wezwano mnie jako dziesiątego, może dwunastego z rzędu. Jednym z zabitych w Bursie był młody inżynier Adam Ruff, zabrany wraz z matką i ojcem z mieszkania profesora Ostrowskiego.

Gdy w trakcie przesłuchania doznał ataku epileptycznego, rozwścieczony oficer niemiecki bez wahania zastrzelił go. Krwawiące zwłoki wynieśli później czterej profesorowie, prowadzeni na własną egzekucję, a matce Ruffa i profesorowej Ostrowskiej kazano zmyć krew z posadzki Bursy…”

Około 3 rano 4 lipca 1941 roku, w płaskiej wnęce na stoku wzgórza żołnierze batalionu „Nachtigall” wykopali prostokątny dół. Miał on kilkanaście metrów kwadratowych i był przedzielony w poprzek nie przekopanym wałem.

Skazanych przyprowadzano z Bursy im. Abrahamowiczów i ustawiono na płaskiej części zbocza, prawdopodobnie tam, gdzie obecnie znajduje się krzyż i tablice z nazwiskami pomordowanych.

Po obu stronach grupy stali żołnierze ukraińscy i niemieccy oficerowie z rewolwerami w ręku. Skazanych sprowadzano kilkanaście metrów niżej do miejsca egzekucji. Pluton egzekucyjny składał się z 4 – 6 umundurowanych Ukraińców. Skazanych czwórkami ustawiano na wale.

Po salwie plutonu wszyscy, przodem lub tyłem wpadali do dołu. Wśród rozstrzelanych 4 lipca były 4 kobiety i ksiądz. Ostatnią rozstrzelaną była kobieta w długiej czarnej sukni. Schodziła sama, słaniając się.

Gdy przyprowadzono ją nad jamę pełną trupów, zachwiała się, ale oficer przytrzymał ją, żołnierz strzelił i wpadła do jamy.

Po egzekucji żołnierze zdjęli płaszcze, zakasali rękawy i łopatami zasypywali grób. Następnie ubito ziemię. Robiono to ostrożnie, aby się nie zabrudzić, bo ziemia była silnie zbryzgana krwią.

Niektórzy skazani mogli zostać zasypani żywcem, gdyż po salwie nie dobijano rannych. Zamordowano wtedy 40 osób, a dzień później dalsze dwie. Najstarszy (prof. Adam Sołowij) miał w chwili rozstrzelania 82 lata. Dopiero 26 lipca 1941 roku zgładzono prof. Politechniki Lwowskiej Kazimierza Bartla – pięciokrotnego premiera Rządu II Rzeczypospolitej Polskiej.

Aresztowany najwcześniej, bo 2 lipca, przebywał w więzieniu na Łąckiego do 26 lipca, gdzie usiłowano zrobić z niego konfidenta Gestapo. Profesor Kazimierz Bartel oddał życie z honorem.

Na Wzgórzach Wuleckich ukraińsko – niemieccy zbrodniarze zamordowali 45 polskich uczonych.

Batalion „Nachtigall” wchodził w skład Legionu Ukraińskiego, utworzonego przez Niemców z ukraińskich nacjonalistów.

Żołnierze batalionu „Nachtigall” rekrutowali się w pierwszym rzędzie z Ukraińców, którzy dostali się do niemieckiej niewoli jako żołnierze armii polskiej. Theodor Oberländer był po części odpowiedzialny za szkolenie wojskowe oddziału , a także pełnił funkcję oficera łącznikowego tej nowo utworzonej jednostki z pułkiem „Brandenburg”, w którego skład wchodził batalion „Nachtigall”.

Jednostka specjalna „Nachtigall” skladała się z 300 Ukraińców i 100 Niemców. Każda z trzech kompanii składała się z jednego niemieckiego i dwóch ukraińskich plutonów.

Batalion ubrany był w mundury niemieckie, stąd dociekania, iż byli to wyłącznie niemieccy żołnierze.

Nie podlega żadnym wątpliwościom, że członkowie batalionu „Nachtigall” brali udział w masowych mordach we Lwowie, w tym w mordzie profesorów lwowskich wyższych uczelni na stoku Góry Kadeckiej – Wzgórzach Wuleckich we Lwowie w dniu 4 i 26 lipca (prof. Kazimierz Bartel) 1941 roku.

Wbrew niedbale prowadzonym postępowaniom prokuratorskim jest oczywiste, że ukraińscy członkowie batalionu „Nachtigall” ubrani w mundury niemieckiego Wehrmachtu, tworzyli szpaler w więzieniu „Brygidki” przy ul. Kazimierzowskiej we Lwowie i bili przebiegających środkiem Żydów kolbami karabinów i innymi przedmiotami. Szpaler tworzyli oni również pod więzieniem NKWD.

Świadek Goldberg relacjonował: „Niemal wszystkich Żydów z pierwszej grupy, którzy musieli przebiec środkiem zakłuto bagnetami”.

W okresie poprzedzającym wojnę ze Związkiem Sowieckim batalion „Nachtigall” był specjalnie szkolony do zadań sabotażu i dywersji w Neuhammer.

Szkolenia te nadzorował osobiście profesor niemieckiego uniwersytetu im. Karola IV w Pradze, dziekan wydziału nauk politycznych, porucznik Abwehry – Theodor Oberländer.

Po zajęciu Lwowa przez Niemców nastąpił szczególnie okrutny pogrom ludności, zwłaszcza żydowskiej. Na terenie Lwowa działały niezależnie od siebie – dwie grupy: jednostki Abwehry, wspomagane przez nacjonalistów ukraińskich z batalionu „Nachtigall”, formacje Sicherheistdienstu, wspomagane przez milicję ukraińską i oddziały Wehrmachtu.

Milicja ukraińska występująca po cywilnemu, jedynie z żółto – niebieskimi opaskami na ramionach stanowiła organ terroru samozwańczego rządu Stećki, powołanego do życia dekretem wodza Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów, Stepana Bandery.

Po wybuchu wojny niemiecko – sowieckiej Lwów został zajęty przez Niemców jak wspomniałem 30 czerwca 1941 roku, lecz już na 7 godzin przed zajęciem miasta przez dywizję strzelców alpejskich wkroczyła do miasta niemiecko-ukraińska grupa Abwehry, pozostająca pod osobistym dowództwem Theodora Oberländera.

W skład grupy oprócz oddziałów wojska i policji niemieckiej wchodził również batalion ukraiński „Nachtigall” pod dowództwem Romana Szuchewicza – „Czuprynki” i por. Herznera z oficerami będącymi w ścisłym kontakcie ze Stepanem Banderą, Iwanem Hryniochem i Jurijem Łopatynśkim, a także grupą cywilów z kierownictwa radykalnego skrzydła OUN: Jarosławem Stećko, Iwanem Radłykiem, Stepanem Pawłykiem, Stepanem Łemkowśkym, Dmytro Jaciwem.

Nastały straszne, tragiczne dni i noce dla miasta. Ślepa nienawiść, okrucieństwo, bestialstwo zaczęły prześcigać się w masowych zbrodniach na bezbronnej, niewinnej ludności Lwowa – wspomina tamte dni prof. Jacek Wilczur świadek tamtych wydarzeń.

Morderstwa pojedyncze i grupowe rozpoczęły się nazajutrz po zajęciu Lwowa przez hitlerowców. Razem z Niemcami wkroczyli do Lwowa Ukraińcy w mundurach niemieckich.

Była to grupa wyjątkowo wrogo odnosząca się do w stosunku do ludności polskiej i żydowskiej. Ich to właśnie nazywano „Ptasznikami”(Słowiki). Nazwa ta pochodziła od symboli ptaków wymalowanych na jej wozach i motocyklach.

Powszechnie wiadomo było, iż grupy nacjonalistów ukraińskich, ukraińska milicja i Niemcy dokonują aresztowań z uprzednio przygotowanych list.

Aresztowano w pierwszych dniach inteligencję – profesorów, artystów, nauczycieli szkół powszechnych, młodych księży.

Aresztowanych wożono do gmachu Gestapo przy ulicy Pełczyńskiej, do Brygidek, do więzienia przy ul. Łąckiego, lub więzienia na Zamarstynowie. Osoby aresztowane już wieczorem 30 czerwca i w następne dni wywożono do kilku miejsc i rozstrzeliwano. Aresztowanych bito przed egzekucją.

Miejscami straceń były Winniki pod Lwowem, Wzgórze Kortumówki, Żydowski Cmentarz, ul. Zamarstynowska. Egzekucje masowe (pogromy Polakow i Żydów) trwały do 2 lipca.

Później nadal trwały egzekucje poszczególnych osób i grup. Mówiono, iż „Ptasznicy” mordowali czterema sposobami: rozstrzeliwali, zabijali młotem, bagnetem, bądź bili, aż do zabicia.

Od ludzi którzy byli świadkami aresztowań zamieszkałymi przy ul. Arciszewskiego, Kurkowej, Teatyńskiej, Legionów i Kazimierzowskiej wiadomo było, iż „Ptasznicy” w czasie aresztowań nosili mundury Wehrmachtu kończy swą opowieść prof. Jacek Wilczur.

A tymczasem ?

Nieopodal kościoła św. Elżbiety we Lwowie stoi pomnik ludobójcy i polakożercy Stepana Bandery, ul. Leona Sapiehy we Lwowie nosi nazwę Stepana Bandery, a b. prezydent Ukrainy Wiktor Juszczenko wyniesiony do prezydentury przez TW „Bolka” Lecha Wałęsę – Lejbę Kohne i Aleksandra Kwaśniewskiego – Izaaka Stolzmana TW „Alek” weteranom OUN – UPA przyznał prawa kombatanckie, przywożąc wcześniej garść ukraińskiej ? (- czytaj lwowskiej) ziemi która urodziła Jacka Kuronia na jego grób, równocześnie określając Kuronia jako wielkiego Polaka i wielkiego Ukraińca!

Aleksander Szumański „Głos Polski” w Toronto

Repsol 02.07.2016 15:38:49
@Herkules 15:25:21
Polecam.Pozdrawiam. http://polittech.org/2013/03/27/v-odesse-sotni-nacionalistov-ustroili-marsh-s-flagami-naxtigalya/

alcest 02.07.2016 17:17:15
„Armia niemiecka wkroczyła do Lwowa 30 czerwca 1941 roku wypierając z niego pierwszych sowieckich okupantów.” co to znaczy, Znaczy to, że „sowieccy okupanci” nie zabijali polskich profesorów we Lwowie i zrobili to dopiero Niemcy i Ukraińcy. Komuś służy stawianie znaku równości między „sowiecką okupacją” a faktyczną okupacją niemiecką.

…..

http://historykon.pl/4-lipca-1610-roku-miala-miejsce-bitwa-pod-kluszynem/

http://historykon.pl/wp-content/themes/sahifa/timthumb.php?src=/wp-content/uploads/2013/07/kluszyn.jpg&h=330&w=660&a=c

4 lipca 2016

4 lipca 1610 roku, miała miejsce bitwa pod Kłuszynem

Wojska Rzeczypospolitej dowodzone przez hetmana Stanisława Żółkiewskiego (ok.6 tyś.), rozbiły kilkakrotnie liczniejszą armię (ok. 35 tyś.) moskiewsko-szwedzką pod wodzą Dymitra Szujskiego i Jacoba Pontussona De la Gardie. Podczas bitwy chorągwie husarskie musiały wielokrotnie szarżować na przeciwnika.

Ten sukces militarny otworzył wojskom Żółkiewskiego drogę do Moskwy, którą niebawem zdobył.

…..

4 lipca 1943 roku miała miejsce katastrofa lotnicza w Gibraltarze

http://historykon.pl/wp-content/themes/sahifa/timthumb.php?src=/wp-content/uploads/2013/07/Katastrofa-11.jpg&h=330&w=660&a=c
(Na zdjęciu: Marynarze eskortują trumnę z ciałem Naczelnego Wodza z portu w Plymouth. Źródło zdjęcia: Wikimedia Commons).

4 lipca 2016

4 lipca 1943 roku, miała miejsce katastrofa lotnicza w Gibraltarze

Katastrofa jest jedną z niewyjaśnionych do dnia dzisiejszego zagadek II wojny światowej. Według oficjalnej wersji samolot B-24 Liberator II LB-30 nr. AL. 523, 16 sekund po starcie z gibraltarskiego lotniska wodował około 600m na wschód od końca pasa startowego. Samolot miał przez jakiś czas utrzymywać się na spokojnej powierzchni morza, by po około sześciu minutach zatonąć w płytkich wodach przybrzeżnych. Naocznymi świadkami katastrofy byli szef Polskiej Misji Morskiej na Gibraltarze podporucznik Ludwik Łubieński oraz brytyjski radiooperator, którego stanowisko znajdowało się 400m od pasa startowego.

W katastrofie oprócz członków załogi samolotu zginęli Premier i Naczelny Wódz Polskich Sił Zbrojnych generał Władysław Sikorski, szef Sztabu Naczelnego Wodza generał Tadeusz Klimecki, domniemany kurier AK Jan Gralewski, córka gen. Sikorskiego ppor, Zofia Leśniowska oraz jego adiutanci Adam Kułakowski i porucznik Józef Ponikiewski, a także szef III Oddziału Operacyjnego Sztabu Naczelnego Wodza pułkownik Andrzej Marecki, brytyjski oficer łącznikowy col. Victor Cazalet, doradca wicekróla Indii brig. John Percival Whiteley, Cywile W.H. Lock i Mr. Pinder. Ofiar mogło być więcej lecz jedyny egzemplarz listy pasażerów zaginął wraz samolotem. Według oficjalnej wersji wypadek przeżył ze stosunkowo niewielkimi obrażeniami jedynie czeski pilot, Eduard Prchal.

Brytyjska komisja badająca wypadek ustaliła, że przyczyną katastrofy było zablokowanie steru wysokości, komisja nie potrafiła wyjaśnić jak doszło do awarii. Wydobyte z morza ciał generała Sikorskiego przewieziono do Wielkiej Brytanii na pokładzie polskiego niszczyciela ORP „Orkan”. Pochowano je na cmentarzu polskich lotników w Newark.

Według niektórych autorów katastrofa w Gibraltarze była mistyfikacją mająca na celu zatuszować zamach. Wg historyka i dziennikarza Dariusza Baliszewskiego generał Sikorski i jego współpracownicy zostali zamordowani przed lotem w rezydencji gubernatora. Zabójstwa mieli dokonać Brytyjczycy i niechętni Sikorskiemu Polacy z podporucznikiem Łubieńskim na czele. Córkę Sikorskiego, której ciała nie odnaleziono mieli uprowadzić Sowieci za wiedzą Brytyjczyków.

Teorie tą podważa Tadeusz Kisielewski wg. którego głównym inicjatorem zamachu byli Sowieci, którzy mieli także uprowadzić córkę generała, ppor. Zofię Leśniowską po tym jak została wysłana przez swojego Ojca na tajne rozmowy z nimi. Ppor. Leśniowskiej miał towarzyszyć Adam Kułakowski, którego ciała również nie odnaleziono. Kisielewski twierdzi, że uprowadzonych przetrzymywano w wilii NKDW pod Moskwą, a w 1945 roku miała miejsce nieudana wyprawa mająca na celu uwolnienie córki Sikorskiego.

Według ustaleń profesora Jerzego Maryniaka z Politechniki Warszawskiej samolot był sprawny przez cały okres lotu i świadomie sterowany do momentu wodowania. Śledztwo w tej sprawie prowadzi także Instytut Pamięci Narodowej. Przeprowadzono ekshumacje ciał gen. Sikorskiego, gen. Tadeusza Klimeckiego, płk Andrzeja Mareckiego i por. Józefa Ponikiewskiego. W wyniku badań ustalono, że wszyscy zginęli w skutek obrażeń wielonarządowych typowych dla katastrofy lotniczej.

…..

4 lipca 1916 roku rozpoczęła się bitwa pod Kostiuchnówką

http://historykon.pl/wp-content/themes/sahifa/timthumb.php?src=/wp-content/uploads/2014/07/1044056_487018568044041_2061861158_n.jpg&h=330&w=660&a=c
Fotografia: I Brygada Legionów Polskich

4 lipca 2016

4 lipca 1916 roku, rozpoczęła się trzydniowa bitwa pod Kostiuchnówką

Wojska austro-węgierskie stawiały czoła Rosjanom atakującym w ramach tzw. ofensywy Brusiłowa. W polskiej historii bój pod Kostiuchnówką zapisał się jako najbardziej krwawa przeprawa Legionów Polskich. 

Front pod Kostiuchnówką na Wołyniu był miejscem, w którym wszystkie 3 brygady Legionów Polskich spotkały się po raz pierwszy. Miejsce to miało niezwykle ważne znaczenie taktyczne, dlatego też Rosjanie skoncentrowali tam znaczne siły. Trwające przez 3 dni zmasowane ataki carskiej armii odpierane były z trudem i poświeceniem dużych strat. Najbardziej krwawe walki stoczyła I Brygada Legionów Polskich pod Józefem Piłsudskim. Straty w 5 Pułku Piechoty wyniosły około 50 % pierwotnego stanu. Ostatecznie dowództwo austro-węgierskie podjęło decyzję o odwrocie. Zwycięstwo Rosjan okazało się być jednak pyrrusowym, w co duży wkład miała niezłomna postawa naszych Legionistów. Pod Kostiuchnówką poległo około 2000 Polaków.

…..

4 lipca 1934 roku zmarła Maria Skłodowska-Curie, uczona, fizyczka i chemiczka

http://historykon.pl/wp-content/themes/sahifa/timthumb.php?src=/wp-content/uploads/2014/07/970758_487001858045712_1599848347_n.jpg&h=330&w=660&a=c

4 lipca 2016

4 lipca 1934 roku, w Passy zmarła Maria Skłodowska-Curie – uczona, fizyczka i chemiczka

Urodzona 7 listopada 1867 roku. Odznaczona Orderem Narodowym Legii Honoru. Podwójna laureatka nagrody Nobla – została pierwszym człowiekiem wyróżnionym tą nagrodą dwukrotnie i pierwszą kobietą nagrodzoną w dziedzinie chemii.

Współodkrywczyni dwóch pierwiastków chemicznych. 8 lipca 1898 roku odkryto Polon (symbol Po, liczba atomowa 84), pierwiastek nazwany na cześć Polski oraz 26 grudnia 1898 roku Rad (symbol Ra, liczba atomowa 88). Ciekawostką jest, że Maria jako jedna z pierwszych kobiet zrobiła prawo jazdy, a podczas pierwszej wojny światowej wspierała finansowo wojsko i robiła żołnierzom skarpety na drutach. Poza tym jest autorką kilku książek, m.in. „Promieniotwórczości”, „Radiologii i wojny”, „Autobiografii”, „Wspomnień o Piotrze Curie”.

3 thoughts on “320 Co jeszcze wydarzyło się 4 lipca… bo świat nie skończył się na żydokomunistycznej prowokacji kieleckiej

  1. No proszę, jednak ktoś coś zauważył! No i jak tam banderówki i banderowcy, nadal dumni z tych waszych „bohaterów”? 😦


    Wzgórze Wuleckie, miejsce kaźni polskich naukowców, fot. Stanisław Kosiedowski / wikimediacommons.org

    http://wpolityce.pl/historia/299197-75-lat-temu-we-lwowie-niemcy-dokonali-zbrodni-na-polskich-profesorach-listy-proskrypcyjne-otrzymali-od-studentow-z-organizacji-ukrainskich-nacjonalistow

    75 lat temu we Lwowie Niemcy dokonali zbrodni na polskich profesorach. Listy proskrypcyjne otrzymali od studentów z Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów

    opublikowano: przedwczoraj, g. 12:41 · aktualizacja: przedwczoraj, g. 12:53

    75 lat temu, 4 lipca 1941 r., Niemcy rozstrzelali na Wzgórzach Wuleckich we Lwowie 22 profesorów lwowskich uczelni, członków ich rodzin oraz osoby, które przebywały z nimi w chwili aresztowania.

    Po ataku Niemiec na ZSRS 22 czerwca 1941 r. i po zajęciu okupowanych dotąd przez Sowietów wschodnich ziem II Rzeczypospolitej, działalność na tych terenach rozpoczęły specjalne grupy operacyjne niemieckiej Policji Bezpieczeństwa i Służby Bezpieczeństwa.

    Operowały one na zapleczu regularnych oddziałów Wehrmachtu i odpowiadały za eliminację osób, które – w ujęciu nazistów – uchodziły za niebezpieczne, m.in. przedstawicieli polskich elit.

    Po wkroczeniu wojsk niemieckich do Lwowa 30 czerwca 1941 r., Niemcy przystąpili natychmiast do systematycznej eliminacji polskiego „elementu przywódczego”, do którego zaliczano m.in. intelektualistów.

    Późnym wieczorem 3 lipca 1941 r. SS, Gestapo i Żandarmeria Polowa wtargnęły do domów polskich profesorów. Niemcy mieli listy proskrypcyjne stworzone przez byłych studentów związanych z Organizacją Ukraińskich Nacjonalistów. Wykazy nazwisk były jednak zdezaktualizowane, co sprawiło, że w ręce oprawców trafiały osoby, które nie figurowały na liście. Ponadto część uczonych, których Niemcy planowali schwytać, w chwili aresztowań już nie żyła. Podczas akcji posuwano się do aktów grabieży i wandalizmu.

    Aresztowani naukowcy byli pracownikami trzech lwowskich uczelni: Uniwersytetu Jana Kazimierza, Politechniki Lwowskiej oraz Akademii Medycyny Weterynaryjnej.

    W nocy zostali oni przewiezieni do Bursy Abrahamowicza, gdzie mieściła się tymczasowa siedziba Gestapo.

    Relację z tamtych wydarzeń pozostawił prof. Franciszek Gror, jedna z nielicznych osób, które zostały uwolnione przez Niemców:

    Głowy kazali nam opuścić w dół. Jeżeli ktoś się poruszył, uderzali go kolbą albo pięścią w głowę. (#) Mniej więcej co 10 minut z piwnicy budynku dobiegał krzyk i odgłosy wystrzałów, a jeden z pilnujących nas Niemców wypowiadał po każdym wystrzale: „Einer weniger” („jednego mniej” – PAP), co raczej uważałem za próbę zastraszenia nas — pisał prof. Franciszek Gror („Kaźń profesorów lwowskich – lipiec 1941”).

    Po przesłuchaniu zatrzymanych, 4 lipca 1941 r. we wczesnych godzinach rannych przetransportowano ich na miejsce kaźni, którym okazały się Wzgórza Wuleckie.

    Polaków rozstrzeliwał specjalny oddział Einsatzkommando. Egzekucję nadzorował SS Brigadefuehrer Eberhard Schoengarth. Wzięli w niej udział jego bliscy współpracownicy: Heinz Heim, Hans Krueger, Walter Kutschmann, Kurt Stawizki, Felix Landau oraz współpracujący z nazistami Holender, Pieter Nikolaas Menten.

    Od niemieckich kul zginęło wówczas 40 osób, wśród nich m.in. profesorowie: Antoni Cieszyński, Władysław Dobrzaniecki, Jan Grek, Jerzy Grzędzielski, Edward Hamerski, Henryk Hilarowicz, Włodzimierz Krukowski, Roman Longchamps de Berier, Antoni Łomnicki, Witold Nowicki, Tadeusz Ostrowski, Stanisław Piłat, Stanisław Progulski, Roman Rencki, Włodzimierz Sieradzki, Adam Sołowij, Włodzimierz Stożek, Kazimierz Vetulani, Kasper Weigel, Roman Witkiewicz oraz Tadeusz Boy Żeleński.

    Mniej więcej w połowie zbocza zobaczyłem nad wykopaną jamą cztery cywilne osoby zwrócone twarzą do zbocza, a plecami do mnie. Za plecami tych osób stali czterej niemieccy żołnierze z karabinkami w ręku, a obok nich oficer. Zapewne na słowną komendę tego oficera żołnierze równocześnie strzelili i wszystkie cztery osoby wpadły do jamy. Wówczas sprowadzono z góry ścieżką nowe cztery osoby i cała scena dokładnie się powtórzyła. Trwało tak do końca, aż wszystkie osoby cywilne zostały sprowadzone nad jamę i zastrzelone — wspominał świadek egzekucji inż. Karol Cieszkowski („Kaźń profesorów lwowskich – lipiec 1941”).

    Niemcy nie poprzestali na zbrodni dokonanej 4 lipca 1941 r. Prawdopodobnie następnego dnia zamordowali doc. Stanisława Mączewskiego. Z kolei 11 lipca ujęli pracowników naukowych Akademii Handlu Zagranicznego Henryka Korowicza i Stanisława Ruziewicza. Obaj profesorowie stracili życie następnego dnia.

    Kolejną ofiarą nazistów był b. premier II Rzeczypospolitej prof. Kazimierz Bartel z Politechniki Lwowskiej, którego rozstrzelano 26 lipca.

    Zamordowani Polacy nie doczekali się godnego pochówku. W październiku 1943 r. ich zwłoki zostały odkopane, a następnie spalone w pobliskim Lesie Krzywczyckim, przez co ślady zbrodni uległy zatarciu.

    Sprawców zbrodni nie udało się osądzić, choć kwestia tego mordu była m.in. przedmiotem obrad Międzynarodowego Trybunału Wojskowego w 1946 r. w Norymberdze.

    Śledztwo w sprawie zbrodni prowadzono później zarówno w RFN jak i w Polsce.

    W 1959 r. w Ludwigsburgu ruszyło dochodzenie prowadzone przez Centralę Krajowych Zarządów Wymiaru Sprawiedliwości do Wyjaśnienia Zbrodni Narodowosocjalistycznych. W 1983 r. zostało ono jednak umorzone. Powodem była niemożność przesłuchania jednego z głównych sprawców zbrodni Waltera Kutschmanna, który ukrywał się w Argentynie.

    W 2003 r. za sprawą pionu śledczego IPN w Rzeszowie ponownie zaczęto szukać winnych egzekucji Polaków. Pojawiły się nowe dowody – dokumentacja przekazana w 2001 r. do Archiwum Akt Nowych przez Władysława Żeleńskiego, bratanka Tadeusza Boya-Żeleńskiego. W 2007 r. śledztwo po raz kolejny umorzono.

    W lipcu 2011 r. na Wzgórzach Wuleckich odsłonięto pomnik profesorów zamordowanych w 1941 r. przez Niemców. Monument powstał z inicjatywy władz Wrocławia i Lwowa.

    (PAP)/emer

    Marian 79.139.12.*6 godzin temu W innym temacie: wczoraj obchody rocznicy pogromu kieleckiego odbyły się z wielką pompą, z udziałem PAD. Czekam na obchody rocznicy „krwawej niedzieli” na Wołyniu. Ciekawe gdzie wtedy będzie PAD.

    ANTY HOLANDIA 176.109.165.*7 godzin temu RODZINO Pieter Nikolaas Menten. CZY WIESZ SKAD U CIEBIE KASA I DOSTATEK ? MOZE BYS SIE ODEZWALA, WYRAZILA SKRUCHE, POSTAWILA KAZDEMU ZAMORDOWANEMU POMNIK WE LWOWIE , ZA DZIADZIUSIA Pieter Menten

    ANTY MENTEN 176.109.165.*7 godzin temu Pieter Nikolaas Menten, ZLODZIEJ, MORDERCA, GNOJ Z HOLANDII. KRAJU TULIPANOW. PONOC SUPER FACET. RODZINE WBOGACIL BARDZO NA TYM KATOWSKIM FACHU. ZARANIEC, OPRAWCA ZE LWOWA

    SMIERC WROGOM OJCZYZNY 176.109.165.*7 godzin temu A Roman Longchamps de Berier, SPRAWDZCIE JAKICH MIAL SUPER SYNOW, WRAZ Z NIM ICH ZAMORDOWALA TA NIEMIECKA HOLOTA. I CI JUDASZE Z OUN. CIAGLE TRZEBA O TYM PAMIETAC, BO JAK NIE MY TO KTO ?

    NIENAWIDZE KLAMSTWA 176.109.165.*7 godzin temu ŻYDOWSKIE SĄ LEPSZE BO ŚMIERDZĄ FORSĄ TYCH CO TYM BIZNESEM TRUPIM OBECNIE ZARZĄDZAJĄ. A NASZYCH RODAKÓW CIENI NIE MA KTO SPONSOROWAĆ , BO BYLI TYLKO POLAKAMI, WG TYCH PIERWSZYCH Z NACJI WSPOŁSPRAWCÓW

    c-mol@c-mol11 godzin temu W Kielcach zamordowano kilkadziesiąt osób i są wielkie uroczystości z rozmachem na cały świat. Ukraińcy zamordowali kilkadziesiąt tysięcy i władze państwowe o tym milczą. Czy ofiary żydowskie są lepsze od polskich?

    WSientr Jewropy 188.146.17.*wczoraj, g. 12:30 Czekam na choćby krótką notkę rocznicową na prezydent.pl. Swoją drogą włos się jeży jakich doradców ma Andrew, że w takim dniu Kielce ważniejsze od Lwowa. Od Jasnej Góry wczoraj, również.

    Krzysiek 37.47.224.*wczoraj, g. 11:18 U pogrobowców Czai i Hupki na Śląsku Opolskim, u Ukraińców, Białorusinów prawica nie ma poparcia. Głosują na swoich ( to normalne) a w prezydenckich zawsze na antypolskich kandydatów

    Jozek Bonk 37.47.33.*wczoraj, g. 1:50 Tez mnie dziwia nazisci,za moich czasow byli to Niemcy,hitlerowcy

    as 188.33.178.*wczoraj, g. 1:33 Naziści??? I Wy tacy głupi czy udajecie tylko?

    Polak 92.105.81.*wczoraj, g. 0:10 Sasiedztwo z BYDLAKAMI i ZWIERZETAMI tzw UPAincam to przeklenstwo dla Polski. Dopiero caryca zrobila z bydlem porzadek i zrownala SICZ z ziemia a Patiomkin zamienil DUMNYCH KOZAKOW w niwolnikow.

    prawnik międzynarodowy 78.11.227.*przedwczoraj, g. 23:52 UPA Ukraińcy obywatele polscy za ludobójstwo na ziemiach polskich powinni być osądzeni i ukarani przez państwo polskie. To psi prawny polski obowiązek. Ludobójstwo-brak przedawnienia.

    Polubienie

  2. http://www.kresy.pl/publicystyka,opinie?zobacz/czy-pis-definitywnie-odetnie-sie-od-kresowian


    Wieszanie zdrajców, fot. polityka.pl

    Czy PiS definitywnie odetnie się od Kresowian?

    Dodane przez Lipinski Opublikowano: Wtorek, 05 lipca 2016 o godz. 20:08:12

    Ofiary wołyńskie nie mają lekko. Wprawdzie śmierć poniosły ponad 70 lat temu i to z cudzej ręki, ale każdy jest kowalem swojego losu. Nikt nie kazał Polakom na Wołyniu ginąć równo 73 lata przed szczytem NATO w Warszawie. Powiedzmy sobie też otwarcie, że na godne upamiętnienie również trzeba sobie zasłużyć – co innego zginąć z ręki banderowca, a co innego Niemca lub Sowieta. A już najlepiej to być Żydem i zginąć w pogromie ubeckim („kieleckim”), wtedy to właściwie nieważne, kto i kiedy zabija, bo prezydent RP i premier i tak pofatygują się bez zbędnego ponaglania na stosowne uroczystości.

    W ciągu ostatnich kilku dni miały miejsce cztery wydarzenia, które warto odnotować. Pierwszym były obchody rocznicy pogromu ubeckiego w Kielcach, poświęcone zamordowanym w 1946 roku Żydom. Drugim była śmierć Elle Wiesela, twórcy zaczerpniętego z greki pojęcia „holokaust” (ofiara całopalna, hebr. shoah)  na ludobójstwo dokonane na Żydach przez nazistów, które wpływowe kręgi żydowskie na pewno Polakom wybaczą za drobną opłatą. Sam Wiesel był typowym antypolskim obsesjonatem, czemu upust dał w 1996 roku właśnie przy okazji rocznicy pogromu w Kielcach.

    Trzecim była rocznica i obchody mordu na profesorach lwowskich dokonanego przez Niemców po wkroczeniu do Lwowa w lipcu 1941 roku, czwartym zaś – Pielgrzymka Kresowian na Jasną Górę.

    Tylko dwa z tych czterech wydarzeń doczekały się relacji w odwojowanych przez Dobrą Zmianę „Wiadomościach” TVP i tylko dwie uroczystości wspomnianych rocznic zaszczycili swoją obecnością sternicy nawy państwowej. Wieczorem wprawdzie TVP wyemitowała film dokumentalny o zbrodni UPA w Kisielinie pt. „Było sobie miasteczko”, ale wydawałoby się, że w wolnej Polsce powinno być na odwrót i to zbrodnie na Polakach powinny interesować nas najbardziej, a zbrodnie na Żydach tych, którzy mają ochotę oglądać specjalnie wyemitowany wieczorową porą materiał.

    Cóż, profesorowie lwowscy sami są sobie winni. Może gdyby Niemcy zabili ich nie w okupowanym polskim Lwowie (w którym zresztą obecni włodarze miasta z okupantów robią właśnie Polaków) i gdyby do mordu nie przyłożyli ręki ukraińscy nacjonaliści układający listy proskrypcyjne, to kto wie, może jakaś wzmianka by się znalazła. A Kresowiacy, wiadomo, jątrzą i dzielą, niestety jest ich jeszcze na tyle wielu, że trzeba im się przypodobać przed kolejnymi wyborami, ale po wyborach to niech sobie jeżdżą na ich spędy jacyś kukizowcy czy narodowcy. Pan Prezydent i Pani Premier mają ważniejsze rzeczy do roboty, jak chociażby publiczne potępienie na obchodach w Kielcach antysemityzmu, ksenofobii i rasizmu przez Pana Prezydenta, które to problemy są, jak wiadomo choćby z lektury „Gazety Wyborczej”, główną bolączką naszego społeczeństwa.

    Kto jednak nie godzi się na taki bezmiar cynizmu, na wartościowanie ofiar ze względu już nawet nie na narodowość kata, ale i na narodowość samych zabitych, niech pojawi się pod Sejmem teoretycznie wolnej już Polski, by domagać się należytego oddania szacunku Polakom zamordowanym przez UPA na Kresach ponad 70 lat temu.

    7 lipca o godzinie 13.00 widzimy się pod Sejmem, by domagać się uznania przez parlament bestialskich mordów na Polakach za ludobójstwo i by ustanowić ku czci ofiar święto państwowe.

    Marcin Skalski

    azar:05.07.2016 20:56
    Zaglądnijmy więc do ukraińskich źródeł, co mówią o tragedii w wiosce Hnilcze? Po pierwsze w 1989 roku, mieszkańcy wioski Hnilcze zbudowali i uroczyście otworzyli „Krynice pamięci” – w ramach pamięci o tragedii tejże wioski. Po drugie w 65 – w rocznice tej tragedii w wiosce odsłonięto upamiętniający krzyż. Różnica pomiędzy polską pamięcią a ich pamięcią polega na tym, że według miejscowych Ukraińców tą wioskę 19 lipca 44 roku spalili Polacy wraz z oddzielam NKWD z Podhajców. Po trzecie – tego dnia wg ukraińskich świadków, Polacy z pomocą wspomnianego oddziału sowieckiego zamordowali w tej wiosce 22 Ukraińców. (6) Tutaj aby nie być gołosłownym, warto zamieścić wspomnienia kilku osób, które przeżyły tą tragedie: – Mychajlo Shayuk, emeryt, wspomina: „Na święto Spasa, 19 sierpnia 1944 byłem w domu … przed świtem rozpoczęła się w wiosce strzelanina. Ludzie uciekali z krzykiem, że idzie sowieckie wojsko z Polakami, że palą wieś i mordują ludzi. Spodziewać się na ich dobroć nie mogłem, wiec uciekałem z innymi ludźmi Hlinczananami”. – Olha Karpivna Szkira odtwarza wydarzenia z tego dnia w następujący sposób: „Na moich oczach Polacy zamordowali Onufrija Smicha, prosił o łaskę, nawet pokazał radzieckiemu oficerowi, który był z nimi list od syna Mikołaja, który służył w sowieckim wojsku . Ale Polacy odciągnęli Onufrija : „Ano bandyto – trzy kroki do tyłu” Jeden z nich porwał list i zastrzelił go. I wtedy ja zaczęłam prosić o babcię: ” Nie zabijajcie jej, ona jest głucha i tak umrze ma już osiemdziesiąt dwa lata”. Ale nie zwracali na mnie uwagi, moją babcię zabili i ciocię zabili i całą rodzinę Smichów. Tam, w ogrodzie ze strumieniami, koło jabłoni”. – Serhij Klimchuk: „Męża mojej siostry Oleksandry, Semena Czabarenka rozciął kosą Polak Józef Gnatkowski – na jej oczach. Siostrę czekała podobna śmierć ale wstawił się za nią inny Polak [ Spogodzki. Napastnicy krzyczeli w języku polskim: „Ciąć i palić” i robili straszne rzeczy”. – „Filipa Borsuka zabili i wrzucili do ognia” – Kilchytska. „To było piekło – wzdycha M. Shayuk. – Wyobraźcie sobie, że wtedy Hnilcze liczyło 900 domów i ponad trzy tysiące osób. Na wojny sowieci zabrali około 200 osób. Więc wdowom jakich domy spalono nie miał kto pomóc i nie tylko im, bo z całej wioski pozostało jakieś 20 domów. Spalili wszystko – zboże i bydło i cały majątek”. – „Miałem 14 lat, kiedy nastąpił atak na Hnilcze. Mieszkaliśmy w Czerwni (chutor przy wiosce) – mówi Jewhen Smiech. – Na trzeci dzień po ataku bylem w Hnilczy. Szedłem doliną i w ogrodzie przy rzece Kniahyni widziałem trupy ludzi, niektóre były zwęglone … Nawiasem mówiąc 19 sierpnia 1944 Ukraińcy uciekali również z Czerwnia ” (7) Ukraińskie źródła jak wynika z powyższego, twierdzą, że wioskę spalili Polacy – pomagał im w tym oddział NKWD…. źródła te twierdzą również, że w nocy faktycznie pojawił się w wiosce oddział UPA ale spalić miał jedynie cztery domy Polaków, których oskarżano o współprace z sowietami. Nie przesadzając kto tu jest bliższy prawdy i kto ma racje, możemy śmiało stwierdzić, że jeśli polskie źródła mówią nam o ośmiu osobach (póki co 8 osób, a za chwilę dowiemy się, że to cyfra poważnie zawyżona) zamordowanych przez UPA tego dnia – to wersja o zlikwidowaniu osób podejrzanych o kolaboracje z sowietami jest jak najbardziej prawdopodobna, gdyż raczej trudno nazwać etniczną czystką zamordowanie kilku osób i pozostawienie przy życiu ponad tysiąca. Pytania jakie zapewne pojawiają się u osób czytających – czy źródła ukraińskie są wiarygodne, czy nie jest to zakłamana banderowska propaganda (tak od lat często kwitowane są nawet autentyczne dokumenty, które podważają polską wersję przebiegu tych wydarzeń), czy można to jakoś zweryfikować? Pytania jakie pojawiły się u mnie (a zakładam, że po obu stronach jest trochę prawdy) – czy Srokowski – człowiek jaki był tam wtedy, nic nie wie o tym o czym mówi ukraińska wersja wydarzeń? Czy nie boi się, że prędzej czy później prawda dotyczącą tej tragedii zostanie w końcu wyjaśniona? Z odpowiedzią na nasze pytania na pomoc przychodzi sam Srokowski … Otóż okazuje się, że on doskonale wie co wtedy naprawdę się wydarzyło … na lewo i prawo opowiada o polskiej tragedii, o męczeństwie jego rodzinnej wioski – o tragedii Hnilcze napisał nawet książkę – jego opowiadania „Nienawiść” też inspirowane są wydarzeniami w tej wiosce. Wszędzie dowiadujmy się o tragedii polskiej części wioski – zawsze mowa o ludobójstwie dokonanym na Polakach przez ukraińskich nacjonalistów, tak też wygląda opis tragedii w wiosce Hnilcze … Ale Srokowski o zamordowaniu w tej wiosce 22 Ukraińców i spaleniu całej wioski przez Polaków milczy … Przejdźmy do rzeczy … Srokowski okazuje się kutym na cztery nogi manipulantem, oficjalną wersję przepycha przez kresowe media, konferencje, spotkania, poprzez swoje książki … ale na wszelki wypadek, aby mógł się wytłumaczyć, gdy zostanie złapany za rękę, może stwierdzić : ”jak to ja nic o tym nie mówiłem?” ależ proszę bardzo – napisałem przecież cały artykuł na ten temat. I czego możemy dowiedzieć się z tego artykułu? Otóż po pierwsze pan Srokowski uściśla liczbę zamordowanych w tym dniu Polaków: „Napad na wieś miał miejsce w nocy z 17 na 18 sierpnia 1944 r. Ofiarą tego napadu padła, wedle zeznań świadków, jedna osoba. Polska część wsi została doszczętnie spalona. Została też obrabowana. Stało się tak, jak powiadali Ukraińcy. Palili, rabowali, ale nie zabijali.”(8) – Mowa tu o jednej zamordowanej osobie podczas strasznego napadu dokonanego przez UPA! (powtarzam – jedna ofiara). Ale i dalej w artykule pan Srokowski przyznaje, że miały miejsce fakty dosyć poważnie odbiegające od tego o czym mówią wszystkie polskie i rosyjskie źródła, cytuje za Srokowskim: Nad ranem 18.08.1944 r. zawiadomiony przez kogoś oddział sowiecki wraz z polskimi chłopcami z Panowic przyszedł na pomoc polskiej ludności w Hnilczu. I zaczął się odwet. Mówią o tym świadkowie: Matylda Butrynowska: „Rano przyszli Polacy i podpalali ruskie domy. Czabarankę też spalili, choć był pod blachą. Domy Kuczmy, Czerewatego, mamy Czerewatego. Sumisławskiego i nasz nie zostały naruszone, bo były obok siebie, polskie i ruskie. A jak polskie i ruskie były blisko siebie, nie pali ich … Jak z odwetem przyszli Polacy z innych wsi i NKWD z Podhajec, chłopcy z Panowic i być może niektórzy z Hnilcza pokazywały im ruskie domy. W ten sposób spalono Czabaranka, który był niewinny. Tej nocy został zamordowany Władek Sługocki. Ukraińcy pouciekali ze wsi. Zostali tylko ci, którzy się czuli niewinni. Ale kilku z nich w czasie odwetu także zginęło, np. Bratanek wielkiego polskiego matematyka ze Lwowa, Stefana Banacha, “|Moszczuk” I kolejny świadek jakiego cytuje Srokowski : Stanisław Sługocki: „Tego dnia oddział wojska rosyjskiego przybył do naszej wsi i dokonał odwetu na Ukraińcach, paląc ich gospodarstwa. Ludzie mówili, że w nocy płonęły domy Polaków, a w dzień domy Ukraińców. Oddziałem tym dowodził rosyjski oficer, który wcześniej po walce z Niemcami, został ranny i błąkał się po lesie, a mieszkańcy Panowic go uratowali, ukrywali i żywili.” Najciekawszy jest komentarz wyjaśniający, autorstwa Srokowskiego, cytuje: „Świadek mówi o znanym już kapitanie Zubkowie, który niedługo po tej operacji zginął w potyczce z banderowcami w lesie. Polska część wsi Hnilcze, a w dużym stopniu i część ukraińska, przestały istnieć. Tak zakończył się jeden z epizodów działań ludobójczych OUN i UPA na Kresach. Stanisław Srokowski” Czemu najciekawsze? A jak inaczej, miękko i bez epitetów skomentować stwierdzenie, że spalenie wioski przez Polaków i NKWD oraz zamordowanie w niej ponad 20 niewinnych osób przez tychże Polaków to „jeden z epizodów działań ludobójczych OUN i UPA na Kresach”? Miałem zamiar napisać o filmie … wbrew pozorom o filmie było. Zapewne nie zmuszę się do oglądania – mam poważne podstawy aby uważać, że będzie to kolejny „obiektywny” obraz tragicznych wydarzeń tamtych lat, mających na celu oblewanie brudem Ukraińców i wzbudzanie nienawiści do sąsiada . W tym sensie tytuł filmu powinien brzmieć tak samo jak tytuł opowiadań służących za scenariusz – „Nienawiść” . Srokowski od lat sieje nienawiść, pole uprawne pielęgnuję pieczołowicie swoją twórczością. Film Smarzewskiego będzie płodem tejże nienawiści. Jakie będą żniwa? Mam nadzieje, że będzie susza i nieurodzaj. I już dla podsumowania cytuje jeszcze raz podkreślone wcześniej fragmenty tekstu o Srokowskim : „Srokowski stworzył zapis pamięci własnej i ocalonych z pogromu” – Kto był „ocalonym z pogromu”, kto pogromu dokonał? I czyj zapis pamięci stworzył? Cytat drugi: “Był dzieckiem, kiedy uciekał przed śmiercią ze swojej spalonej wioski, a teraz w sędziwym wieku przeobraził się w samozwańczego archeologa, który potrafi poskładać we w miarę czytelną całość okruchy własnej pamięci oraz wspomnienia innych. Powstała unikalna pozycja z literatury faktu …” “Literaturę faktu”, dobre sobie … Uciekał jako dziecko z wioski Hnilcze przed banderowcami jacy spalili 18 sierpnia 44 roku doszczętnie wioskę, dokonali w niej ludobójstwa, zabijając dokładnie jedną osobę, ale przecież było niemal na odwrót … Żywcem wzięte z dowcipów o radio Moskwa (przepraszam za porównanie przy temacie tak poważnym – ale analogia jest niezwykle trafna.). Pytanie do radio Moskwa: Czy to prawda, że wioskę Hnilcze 18 sierpnia 44 roku doszczętnie spalili banderowcy, dokonując przy tym zbrodni ludobójstwa na miejscowych Polakach a Srokowski jako dziecko uciekał przed śmiercią z tej wioski? Radio Moskwa odpowiada: Tak, to święta prawda, to jeszcze jeden dowód działań ludobójczych OUN i UPA na Kresach. Tylko, że nie banderowcy spalili wioskę a Polacy i nie banderowcy dokonali w niej zbrodni ludobójstwa a Polacy zamordowali 22 niewinne osoby narodowości ukraińskiej. Srokowski zaś nie uciekał przed śmiercią, bo nie musiał uciekać przed swoimi a przyglądał się jak jego rodacy mordowali sąsiadów Ukraińców.A poza tym – wszystko to prawda! Po filmie można spodziewać się właśnie takiej interpretacji tych tragicznych wydarzeń………………………………………………………. Więcej: http://m.dobrodziej.webnode.com.ua/news/nienawisc/

    tagore:05.07.2016 21:25
    I dobrze ,to tylko przybliża konfrontację Polski i Ukrainy. Lepiej teraz niż za kilka lat. tagore

    azar:05.07.2016 21:30
    Czytam i oczom nie wierzę!!!!!!! ….. Eksperyment posła PiS w Kijowie. Mówi o połączeniu Polski z Ukrainą !!!!! Ukraińcy nie chcą tylko współpracy z Polską, ale nawet połączenia z nią – przekonuje poseł Stanisław Pięta!!!!! …. http://wiadomosci.onet.pl/kraj/stanislaw-pieta-w-kijowie-mowi-o-polaczeniu-polski-z-ukraina/9sepz0

    jaroslaus:05.07.2016 21:11
    Panie Marcinie – jak Pana lubię i szanuję to podkreślam, że słowa „holocaust” wcześniej użył żyd Karol Marks odnośnie ludów preindustrialnych, pośród których nie można było – jego zdanie – przeprowadzić rewolucji proletariatu, bo to można było zrobić, ale rzekomo w społecznościach przemysłowych (akurat żyd Lenin, mamełłe z domu Blank, pokazał, że można – w Rosji, która miała tylko kilka centrów uprzemysłowionych). Żyd Marks, kuzyn części Rothschildów vel Bauerów (dokładnie Lionela Nathana Rotschilda i jego przeklętych potomków), pisał on w połowie XIX w. na łamach żydowskiego Neue Rheinische Zeitungł: “Klasy i rasy, za słabe by opanować nowe warunki życia, muszą zniknąć. Muszą zginąć w rewolucyjnym holokauście”

    Polubienie

  3. GORĄCO POLECAM TEN SIECIOPIS!!!

    Przemilczane Polskie tryumfy

    Przemilczane Polskie tryumfy


    Grunwaldzki rycerz

    Od wielu lat starano się przemilczać lub wręcz fałszowano wspaniałe karty historii Polski, sukcesy polityczne i zwycięstwa militarne, a ich rocznice – zamiast obchodzić w atmosferze dumy i radości – traktowano jako “niepoprawne politycznie”, skazując je na świadomościowy niebyt. Nic więc dziwnego, że wielu Polaków wciąż trwa w przekonaniu, iż nasza historia sprowadza się wyłącznie do klęsk i tragedii, a każde święto państwowe powinno kojarzyć się z atmosferą cmentarza i salwą honorową nad grobem poległych.

    Wyjątkiem była zawsze odpowiednio retuszowana propagandowo bitwa pod Grunwaldem.

    W okresie PRL, nawet po 1956 roku, utrwalano taki oto obraz przebiegu tej bitwy w wersji przeznaczonej dla polskiej młodzieży szkolnej (w tłumaczonych na język polski podręcznikach historyków radzieckich – Jefimowa czy Kośmińskiego).

    We wspomnieniach maturzysty z 1959 r. czytamy, jak to “pod naporem żelaznego teutońskiego walca, pod Grunwaldem najpierw czmychnęli Tatarzy, potem pierzchła Litwa, na koniec poddali tył Polacy”. Wtedy wystąpiły dwa ruskie pułki smoleńskie i zatrzymały wroga. Zawstydzeni sojusznicy wrócili na pole walki i tak wspólnymi siłami Słowianie i Bałtowie pokonali wroga (w domyśle: “ze Związkiem Sowieckim na czele”).

    Wskutek tej dość osobliwej “polityki historycznej” uprawianej przez lata utrwalił się dziwny stereotyp: jeżeli w przeszłości Polakom przypadło w końcu jakieś zwycięstwo lub sukces polityczny, to z reguły bez ich udziału lub zasługi, zazwyczaj w wyniku pomyłki nieprzyjaciela lub zdrady jego sojusznika, jakiegoś przypadku, zbiegu okoliczności. Bo jakże to Polacy mogliby w czasach Leszka Czarnego odnieść zwycięstwo nad Tatarami dzięki własnym siłom lub dzięki geniuszowi swoich wodzów, skoro Tatarów wspierały oddziały ruskie? Ostatnio próbowano nawet “odbrązawiać” Bolesława Chrobrego, zdobywcę Kijowa i Łużyc, pewnie w obawie, że ktoś zechce ukazać w wersji filmowej dzieje Polski w okresie panowania tego wybitnego władcy, autora licznych zwycięstw “na wielu frontach”, dzisiaj niekoniecznie poprawnych politycznie. Dotychczas taki film nie powstał.

    Wiadomo też, że Bolesław Chrobry prowadził zwycięskie walki z wikingami, których broń była cennym zdobycznym trofeum wojennym. Broń znajdowana dzisiaj w Polsce na stanowiskach archeologicznych nie świadczy jakoby o zwycięstwach Bolesława Chrobrego i jego polskich wojów-drużynników, lecz o tym, że wikingowie należeli do jego drużyny. Takich manipulacji “poprawnych politycznie” mamy coraz więcej. To zaś, co uczyniono ze “Starej baśni” Józefa Ignacego Kraszewskiego w jej wersji filmowej, nie wymaga nawet komentarza.

    4 lipca minie 404 lat od wielkiego zwycięstwa hetmana Stanisława Żółkiewskiego pod Kłuszynem, zwycięstwa nad połączonymi siłami rosyjsko-szwedzkimi, które otworzyło Polakom drogę do Moskwy. Być może dzięki uczczeniu tej rocznicy Kłuszyn, znajdujący się mniej więcej w połowie drogi między Smoleńskiem i Moskwą, przestałby się wreszcie kojarzyć wielu Polakom z Kałuszynem pod Warszawą.

    Kolejnymi największymi polskimi zwycięstwami są bitwy pod Połonką, Lechowiczami, Cudnowem i Słobodyszczami.

    W Rosji wciąż obowiązuje nakaz milczenia o tej wojnie ustanowiony przez cara Aleksego jeszcze w XVII wieku. Wszakże po zwycięstwie Polaków w 1660 roku car Aleksy musiał przeprowadzić w całej Europie Zachodniej wielką i kosztowną akcję propagandową, aby pomniejszyć wymiar klęski Rosji. I nie oszczędzał na propagandzie. Niszczono i palono wówczas wszelkie książki i druki ulotne sławiące polskie zwycięstwo co poskutkowało.

    Nawet po 350 latach redakcja “Rzeczpospolitej” w swoich dodatkach historycznych dotyczących polskich bitew “przeoczyła” rok 1660. Z równym uporem ta sama gazeta w kolejnej serii historycznych dodatków lechickie plemię Lędzian lokalizuje w okolicy Kielc i Lublina, mimo że Lędzianie, określani w kronikach ruskich mianem Lachów, zamieszkiwali do 981 roku tereny zwane Grodami Czerwieńskimi i późniejszą ziemię przemyską aż po górny Dniestr, a może i Styr.

    Wiedza o wydarzeniach z lat 1660-1667 (zakończonych ustaleniem granicy między Polską i Rosją na linii Dniepru, z Kijowem czasowo w rękach rosyjskich), dostępna jest tylko specjalistom, którzy zresztą po ostatniej wojnie wykazywali dziwny brak zainteresowania tym okresem historii Polski, nie mówiąc o jego popularyzacji.

    Dopiero w roku 2006 ukazała się w księgarniach książka Łukasza Ossolińskiego pt. “Cudnów-Słobodyszcze 1660” (Zabrze, 2006) ukazująca przebieg zwycięskiej kampanii na Kresach, ugodę z Kozakami i kapitulację głównodowodzącego wojskiem rosyjskim Wasyla Borysewicza Szeremietiewa. Ten – jak pisze autor książki – “wspaniały sukces militarny” Rzeczpospolitej nad “wrogim całej Europie azjatyckim despotyzmem i barbarzyństwem” (s. 97) powtórzony został dopiero po 260 latach – w pamiętnym 1920 roku.

    W 2009 roku minęła 200. rocznica bitwy pod Raszynem (19 kwietnia 1809 r.)

    Raszyn to wielki sukces młodego rocznika wojsk Księstwa Warszawskiego, który pokazał Europie, że “jeszcze Polska nie zginęła”, a polski żołnierz potrafi dotrzymać pola doborowej, zahartowanej w wielu bitwach armii austriackiej dowodzonej przez arcyksięcia Ferdynanda d’Este. I to mimo asekuracyjnej postawy sprzymierzonych i obecnych pod Raszynem wojsk saskich nieangażujących się przesadnie w walce przeciwko Austriakom.

    Bitwa pod Raszynem powinna – podobnie jak wiele innych wydarzeń całkowicie usuniętych ze świadomości młodzieży – znaleźć trwały wyraz w uroczystościach rocznicowych i innych popularyzatorskich formach ich upamiętnienia. Starsi coś niecoś o niej wiedzą dzięki “Popiołom” Stefana Żeromskiego i bardzo popularnej przed wojną i krótko po niej książce Walerego Przyborowskiego.

    Nie czekajmy wiec, aż filmy o naszych zwycięstwach historycznych zaczną realizować obce kinematografie. Możemy się bowiem doczekać kolejnego filmu, takiego jak ten historyczny film dokumentalny pt. “Z biegiem Dunaju” (bodajże produkcji austriackiej lub niemieckiej). Twórcy tego filmu informują widzów w Europie, że w 1683 roku pod Wiedniem uratował Europę przed najazdem Turków książę Karol Lotaryński. Jana III Sobieskiego widocznie pod Wiedniem nie było (przynajmniej nie ma go w tej produkcji). I taki oto film odważono się kilka lat temu pokazać polskim telewidzom. Czy po projekcji tego filmu odezwały się masowe głosy sprzeciwu lub oburzenia?

    Ależ skąd.

    Polak powinien przyjąć i uwierzyć z pokorą w każdą bzdurę historyczną podaną do wierzenia przez dziennikarskich specjalistów od historii Polski, której prawdziwa wersja w żaden sposób nie chce pasować do wymagań poprawności politycznej.

    Źródło: Romuald Kmiecik

    —————————————————–

    Bitwa pod Słobodyszczami;
    http://pl.cyclopaedia.net/wiki/Bitwa_pod_S%C5%82obodyszczami

    Bitwa pod Połonką;
    http://www.konflikty.pl/a,1502,Rocznice,27_czerwca_1660_Bitwa_pod_Polonka.html

    BITWA POD CUDNOWEM;
    http://kresowiacy.com/2013/11/bitwa-pod-cudnowem/

    Bitwa pod Kłuszynem (4 lipca 1610);
    http://histmag.org/Bitwa-pod-Kluszynem-4-lipca-1610-6835

    Polubienie

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.