Do porównania, jak wobec swoich Ziomków na Kresach zachowują się i działają Węgrzy i ich węgierski rząd i Polacy i nasz rząd… polskojęzyczny…
1000_szabel @1000_szabel:
Niestety, z bólem serca, a i ze wstydem za większość społeczeństwa- ponieważ jestem mieszkańcem Polski, urodzonym w jej centrum- stwierdzam, że pan Kaźmierczak ma rację. O ile część młodych ludzi (tych, którzy nie zostali „zduraczeni”) zna historię i pamięta o Kresach, zarówno przebogatej kulturze, dramatycznej historii, jak i o samych kresowianach, o tyle cała reszta społeczeństwa w istocie kwituje to słowami przytoczonymi przez pana Karola. Z niekłamanym uznaniem patrzę na naszą polonię na Wileńsczyźnie, jak i Szeklerów w Siedmiogrodzie, gdzie widać i czuć ducha narodowego, tej energii, determinacji i chęci przynależności do narodu. Po części wręcz zazdroszczę, kiedy widzę, że większość naszego społeczeństwa żyjącego w granicach obecnej Polski wciąż jest jakby uśpiona, w letargu lub hipnozie zafundowanej przez… no, właśnie, przez kogo?. Zdaję sobie sprawę, że mentalność społeczeństw zmienia się najwolniej i najdłużej, a przez katastrofę II wojny, okupacji, a potem 50 lat komunizmu została ona boleśnie u nas wypaczona. Ale na usta ciśnie mi się pytanie, ile jeszcze można czekać na to wybudzenie?. Zwłaszcza teraz, kiedy znów czasy są coraz bardziej niespokojne, a nasz kraj (znów) przesypia czas, który powinien wykorzystać na wewnętrzne wzmocnienie się pod każdym względem. Modlę się do Ojca, by Polacy nad Wisłą zbudzili się wreszcie, modlę się o męża stanu dla naszego kraju, bo inaczej będzie coraz gorzej. Coraz gorzej, ponieważ dla nas to wszystko zmienia się zbyt wolno. Natomiast na panujących nam niestety polityków liczyć nie można. Są pod zbyt dużym wpływem obcych sił, często nieżyczliwych prawdziwej i wolnej Polsce. Jak mawia, mój znajomy, polityka władz, począwszy od 1944 roku aż do dzisiaj, to polityka klęcznikowa. Jedynie klęczniki są zmieniane od czasu do czasu. Kiedyś na klęczkach szło się do Moskwy. Nie tak dawno do Berlina, teraz do Waszyngtonu. Chociaż po ostatniej rekonstrukcji rządu odnoszę wrażenie, że znów zmieniono na klęcznik… berliński?. żydowski?. A, gdy ktoś z nas podnosi głowę, by nie chodzić zgarbionym, to w moment jest sprowadzany do gleby (przykład pierwszy z brzegu: Marian Kowalski). Stąd moje pytanie: kiedy to wszystko się wreszcie skończy? Skończy w sensie, że będziemy wreszcie naprawdę wolni na własnym podwórku. Pozdrawiam wszystkich myślących.
Gaetano @Gaetano:
Dobry artykuł. Bardzo żałosny i bolesny jest fakt, że amputowanie Kresów miało miejsce i toczy się nadal. Kolejne posunięcia polskojęzycznych i brak stanowczej reakcji na ustawy krajów-żartów historii na okupowanych przez nich Kresach są tego wystarczającym świadectwem. Kresowianie najzwyczajniej w świecie im przeszkadzają. Ze świecą szukać takich polityków, jak V. Orban, czy P. Szijjarto, który powiedział do przedstawicieli mniejszości węgierskiej na upadlinie: „Nie zostaniecie sami”. Za słowami poszły i czyny. O takich słowach Polacy na naszych Kresach mogą tylko pomarzyć, a o czynach, przy obecnych szkodnikach – raczej zapomnieć.
Mazowszanin jeden @Mazowszanin jeden:
Polacy w kraju nie rozumieją często, że Polacy na Wileńszczyźnie, Na Inflantach, na Grodzieńszczyźnie, na Żytomierszczyźnie, na Lwowszczyźnie itd nie wyjechali z Polski, to Polska wyjechała od nich. Trzeba o nich dbać, wspierać ich działania… Tymczasem nie potrafili wielu docenić krajanki kapitana Raginisa.
https://kresy.pl/publicystyka/mysmy-kresy-zapomnieli/
MYŚMY KRESY ZAPOMNIELI
12 stycznia 2018|3 komentarze|w Opinie, Publicystyka |Przez Karol Kaźmierczak
Polscy politycy mogli zdradzić polskich autonomistów na Wileńszczyźnie w 1991 r., tak jak biernie przyjęli litewską ustawę oświatową z 2011 roku i podobną ustawę ukraińską z roku zeszłego, obie podważające status polskich szkół w tych krajach, bo mało kogo to w Polsce obchodzi. Mało którego mieszkańca Polski jego rodacy obchodzą na tyle, by czynił z kwestii ich przetrwania istotny element namysłu przed wrzuceniem kartki wyborczej do urny. A wielu z nich ma do powiedzenia kresowianom tylko tyle, żeby „wracali do Polski”, co jest tyleż bezczelne co kapitulanckie i ignoranckie zarazem, bo przecież kresowianie nigdzie z Polski nie wyjeżdżali – pisze Karol Kaźmierczak.
Kresy Wschodnie i zamieszkujący je do dziś Polacy zostali skutecznie amputowani ze świadomości znacznej części społeczeństwa. Jak skutecznie potwierdzają medialne reakcje na powołanie kresowej Polki na stanowisko ministerialne.
Po raz pierwszy od 1939 r. w rządzie Polski stanowisko ministerialnie obejmie Polak a właściwie Polka z Kresów. Sytuacja tym bardziej niecodzienna, że Teresa Czerwińska wywodzi się nie z Kresów II Rzeczpospolitej, ale z dawnych Inflant Polskich, które utraciliśmy jeszcze w 1772 r wraz z pierwszym rozbiorem.
Polskie Inflanty
Mimo to, trwała tam polska kultura i rozwinęła się wśród mas tamtejszej ludności polska świadomość narodowa. Spis carski z 1897 roku, prowadzony na Ziemiach Zabranych w ten sposób by jak najbardziej zaniżyć liczbę Polaków, wykazał, że powiat iłłuksztański (rozciągającym się klinem, na północ od współczesnej granicy łotewsko-litewskiej, od Iłłukszty w pobliżu Dyneburga aż do nadmorskich Windawy i Lipawy) zamieszkały jest przez 54,9% przez Polaków.
W 1919 r. zarządzanie powiatem przejął, w ślad za postępem Wojska Polskiego, Zarząd Cywilny Ziem Wschodnich, który włączył go w skład powiatu bracławskiego okręgu wileńskiego. W samym Dyneburgu Polacy także stanowili sporą część mieszkańców. Ziemie te były więc przedłużeniem nieprzerwanego zwartego polskiego osadnictwa, którego trzon stanowiła historyczna Wileńszczyzna. I wniosły niemały wkład do życia narodowego wydając na świat tak istotne dla niego postaci, jak pisarza Ferdynanda Ossendowskiego, żołnierza AK i wybitnego historyka Tadeusza Manteuffla, dowodzącego bohaterską obroną Wizny w 1939 r. kpt Władysława Raginisa czy publicystę i geopolityka Władysława Studnickiego. Po wyzwoleniu Dyneburga przez polskich legionistów, Józef Piłsudski zdecydował jednak, kierując się ideą prometejską, o oddaniu Łatgalii i powiatu iłłuksztańskiego Łotwie, przy gorącym sprzeciwie endeków. Dmowski chciał bowiem inkorporacji tych obszarów do Rzeczpospolitej.
Łotysze odwdzięczyli się za to narastającą polityka asymilacyjną. W latach 30 XX wieku zlikwidowali Związek Polaków na Łotwie i polskie szkoły. Jeszcze gorzej było po przyjściu Sowietów. Polskość została realnie wyklęta. Inaczej niż w Litewskiej SRR, w radzieckiej Łotwie nie było żadnych polskich szkół. Od lat 70 działał jedynie Klub Miłośników Kultury Polskiej przy ryskim Towarzystwie Przyjaźni Radziecko-Polskiej. Tak trudne warunki nasilały tendencję do wyjazdów w pierwszych latach po wojnie, a potem do asymilacji.
Mimo to Polacy na Łotwie przetrwali. Jest ich 44,7 tys. i stanowią 2,2% mieszkańców Łotwy. Najwięcej żyje właśnie w Dyneburgu, gdzie ponad 16 tys. Polaków stanowi 15% mieszkańców drugiego co do wielkości miasta kraju. W okolicach Dyneburga stanowią 12,88% mieszkańców, w sąsiednim powiecie iłłuksztańskim 8,47%, a w powiecie krasławskim 8,37%. Na Łotwie działają dziś cztery polskie szkoły (w stołecznej Rydze, Dyneburgu, Krasławiu i Rzeżycy) oraz jedno przedszkole (w Dyneburgu). To oczywisty postęp w stosunku do czasów radzieckich, ale sytuacja jest daleka od idealnej, bowiem w szkołach tych tylko nieliczne przedmioty (poza samym językiem ojczystym) nauczane są w języku polskim. Dominuje język łotewski.
Kto się boi kresowianki
W obliczu tak smutnego losu dawnych Inflant Polskich, fakt, że ich córka obejmuje jedno z najważniejszych stanowisk w rządzie Rzeczpospolitej powinien wywołać entuzjastyczną reakcję. Ostatecznie jest jednym z niewielu żywych przykładów, dorobku polskiej polityki wspierania diaspory. Urodzona w 1974 r. Czerwińska, z domu Tumanowska, natychmiast po maturze wyjechała na studia do Polski, korzystając z możliwości jakie Polska otworzyła przed Polakami ze Wschodu już w 1988 roku, kiedy to na nasze uczelnie przyjechała pierwsza grupa absolwentów szkół polskich na Litwie. Od 1989 wdrażano już system stypendialny dla kresowej młodzieży. Czerwińska nie skończyła na obronie pacy magisterskiej. Doktorat habilitacja i w końcu uzyskane w 2011 roku stanowisko profesora nadzwyczajnego na Uniwersytecie Warszawskim dały jej kompetencje, które teraz będzie mogła wykorzystać zarządzając finansami państwa, za które już od kilku miesięcy odpowiadała w rządzie Beaty Szydło na stanowisku wiceministerialnym. Czerwińska został jednym z najważniejszych członków polskiego rządu mimo, że za młodu w ZSRR nie mogła uczyć się w polskiej szkole, ani uczyć się polskiego języka. Wspaniała historia… która nie była przez nikogo opowiedziana.
Jedynym przekazem w którym odniesiono się do kresowego pochodzenia Czerwińskiej w czasie, gdy rekonstrukcja rządu bez reszty angażowała działy krajowe wszystkich redakcji, był artykuł Magdaleny Mieśnik opublikowany 7 stycznia przez Wirtualną Polskę. „Kandydatka PiS na ministra finansów urodziła się w ZSRR” – przykuwał uwagę rozbudowanym tytułem jeden z najpopularniejszych portalów informacyjnych w Polsce. „Nieznana przeszłość Teresy Czerwińskiej” – napisano w tonie jakby urzędniczka faktycznie coś ukrywała, a nie po prostu korzystała wcześniej z całkowitego braku zainteresowania mediów. Aby dobitniej podkreślić jakież to niebezpieczeństwa wiąże się z ewentualnym dołączeniem Czerwińskiej do rządu, autorka tekstu nie omieszkała dodać, że ma ona na drugie imię Tatiana. Na dokładkę Mieśnik zacytowała anonimowego „posła, który zasiada w sejmowej komisji ds. służb specjalnych” w ten sposób insynuując zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego, mimo tego, że cytowany w artykule rzecznik Ministerstwa Finansów oddalił insynuację informując, że nie było żadnych przeszkód w dopuszczeniu przez nasze służby Czerwińskiej do informacji niejawnych. Z uporem godnym lepszej sprawy autorka skandalicznego artykułu usiłowała jednak dopytywać telefonicznie obecną minister finansów czy fakt jej urodzenia na Kresach I Rzeczpospolitej „nie zaszkodzi jej w objęciu teki”. Mieśnik mówiła zresztą w tym kontekście o „pochodzeniu” potwierdzając tym sposobem własną ignorancję, niezrozumienie, że można się urodzić w Łotewskiej SRR i być Polakiem.
Kogo to obchodzi
Pierwszym, który zareagował na tego typu ciemne sugestie był Jarzy Haszczyński z „Rzeczpospolitej”, dzienikarz świadomy losów naszych rodaków na Wschodzie o tyle, że w latach 90 był zastępcą redaktora naczelnego efemerycznego polskojęzycznego tygodnika wydawanego w Wilnie. Dopiero artykuł Haszczyńskiego z 9 stycznia w którym dziwił się on, że „po latach debat na temat Polaków na Wschodzie jako zarzutu wobec polityka można użyć miejsca jego urodzenia w ZSRR” wywołał dyskusję wśród dziennikarzy. Mieśnik broniła się – „Nigdzie nie napisałam, że to [urodzenie się w ZSRR] ją dyskredytuje” – cytuje jej słowa portal wirtualnemedia.pl. Brzmi to całkowicie niewiarygodnie bo wydźwięk artykułu ewidentnie przedstawia Czerwińską jako obcego „człowieka radzieckiego” mogącego dybać na nasze bezpieczeństwo. Wyraźne wątpliwości Mieśnik co do tożsamości narodowej nowej minister potwierdza i fakt, że zapisała ona nazwisko ojca nowej minister finansów w łotewskiej transkrypcji –Tumanovskis.
Można by przejść do porządku dziennego nad kolejnym popisem ignorancji i manii straszenia „ruską agenturą” w wykonaniu kolejnego dziennikarza głównego nurtu. Zawód ten został już u nas dostatecznie zdezawuowany przez jego wykonawców i kolejne filipiki w sprawie warsztatu niewiele już pomogą w czasach dyktatury klikalności. A jednak artykuł Mieśnik odzwierciedla to, co na portalu Kresy.pl oceniamy szczególnie negatywnie i walka z czym jest w gruncie rzeczy jedną z przyczyn istnienia naszej redakcji. Amputację Kresów Wschodnich i zamieszkujących je rodaków ze świadomości i pamięci znacznej części obywateli III RP. Jeśli boli nas to w jaki sposób jej polityczne elity poświęcały interesy kresowych Polaków na ołtarzu giedroyciowskiej wizji „strategicznego partnerstwa” z Litwą, Białorusią czy Ukrainą, to jest tak dlatego, że nigdy nie czuły żadnego impulsu ze strony większej sekcji elektoratu by tego nie czynić. Polscy politycy mogli zdradzić polskich autonomistów na Wileńszczyźnie w 1991 r., tak jak biernie przyjęli litewską ustawę oświatową z 2011 roku i podobną ustawę ukraińską z roku zeszłego, obie podważające status polskich szkół w tych krajach, bo mało kogo to w Polsce obchodzi. Mało którego mieszkańca Polski jego rodacy obchodzą na tyle, by czynił z kwestii ich przetrwania istotny element namysłu przed wrzuceniem kartki wyborczej do urny. A wielu z nich ma do powiedzenia kresowianom tylko tyle, żeby „wracali do Polski”, co jest tyleż bezczelne co kapitulanckie i ignoranckie zarazem, bo przecież kresowianie nigdzie z Polski nie wyjeżdżali. Jeśli rząd Węgier wchodzi w ostry spór z rządami sąsiednich państw dyskryminujących lokalnych Madziarów, masowo nadaje rodakom za granicą obywatelstwo i prawo głosu w wyborach do węgierskiego parlamentu, to jest tak dlatego, że utrata ziem kresowych w 1920 r. jest dla wielu Węgrów żywo odczuwaną stratą, której świadomość odrodziła się w szerokich kręgach społecznych w zeszłej dekadzie.
„Ruscy” rodacy
Już od pierwszych wyjazdów na Kresy wysłuchiwałem ze strony tamtejszych Polaków, wypowiadanych z subtelnym wyrzutem, wspomnień jak odwiedzając po raz pierwszy Polskę w czasie rozpadu bloku wschodniego i samego ZSRR, słyszeli pod swoim adresem sformułowanie „Ruski”, ewentualnie Litwin, czy Białorusinka. I nie dotyczyło to tylko mających problem z wysłowieniem się po polsku szarych zjadaczy chleba, choć i wobec nich, pozbawionych poza Litewską SRR jakichkolwiek szans edukacji języka polskiego, należałoby zachować braterską wyrozumiałość. „Ruskimi” okazywali się dla mieszkańców III RP nawet zagorzali polscy działacze, którzy kosztem wielu poświęceń próbowali odradzać polskie życie narodowe w swoich krajach, najlepsi przedstawiciele najlepszego pokolenia jakie nasz naród wydał na Kresach po 1945 r., ludzi w wieku trzydziestu lat rozpoczynających walkę z biurokratami czasów Grobaczowa o zezwolenie na powołanie polskiej organizacji. Często tym organizacjom pozostają wierni do dziś. Ich akcent, wschodni zaśpiew wystarczył by słyszeli nad Wisłą owe słowo „Ruski”, nieodmiennie łączące się w III RP z demonstracją swoją rzekomej cywilizacyjnej wyższości.
Czy dziś, po niemal trzech dekadach, jest inaczej? Pojawiły się grupy fascynatów, organizacje pozarządowe, które ze wspierania kresowych rodaków uczyniły swoją misję. Pojedynczy posłowie podnoszą ich interesy na forum Sejmu, bez politycznego efektu. A jednak Kresy zostały amputowane ze świadomości znacznej części Polaków o czym świadczy nie tyle wspomniany artykuł szukającej sensacji dziennikareczki, ale i prawie tysiąc komentarzy pod nim, jakie uzbierały się w ciągu czterech dni, wśród których można znaleźć liczne wyrzekania na „kobietę ze Związku Radzieckiego”, czy „migrantkę”. Pod swoimi artykułami czytam podobne, na przykład takie, w których obywatele RP uprzejmie radzą swoim rodakom na Wileńszczyźnie by nie podskakiwali, skoro wyjechali do „nie swojego kraju”. Ciągle czeka nas jeszcze wiele pracy zanim „złączym z narodem” wszystkich Polaków, jak chcą tego słowa naszego hymnu. To praca nie tylko dla polityków. To praca dla każdego z nas. Bo niestety, parafrazując Wyspiańskiego, myśmy Kresy zapomnieli.
Karol Kaźmierczak
…..
Fot. MIT, dailynewshungary.com
Kojoto @Kojoto:
Można się rozmarzyć…
https://kresy.pl/wydarzenia/przysiege-obywatela-zlozylo-juz-milion-wegrow-panstw-osciennych/
PRZYSIĘGĘ OBYWATELA ZŁOŻYŁO JUŻ MILION WĘGRÓW Z PAŃSTW OŚCIENNYCH
17 grudnia 2017|1 Komentarz|w Europa Środkowa, polityka, społeczeństwo, Wydarzenia |Przez Marek Trojan
W sobotę milionowy Węgier spoza granic kraju złożył przysięgę obywatelską i przyjął węgierskie obywatelstwo. To efekt polityki prowadzonej przez rząd Viktora Orbana.
W sobotę w prezydenckim Pałacu Sandor w Budapeszcie odbyła się uroczysta ceremonia nadania węgierskiego obywatelstwa milionowemu Węgrowi z krajów ościennych. Był nim Miklós Lajkó, rolnik z Wojwodiny, regionu na północy Serbii, w którym żyje ok. 250 tys. Węgrów, stanowiących według oficjalnych danych 13 proc. mieszkańców. Wraz z żoną złożyli uroczystą przysięgę obywatelską. Ślubował, że będzie wiernym obywatelem Węgier i będzie przestrzegać węgierskiej konstytucji oraz przepisów.
– Ojczyzny swojej będę w miarę swoich sił bronić i służyć jej odpowiednio do swoich możliwości. Tak mi dopomóż Bóg – takie słowa przysięgi obywatelskiej wypowiedział Lajko.
– Świętujemy jedność naszego narodu politycznego – mówił podczas uroczystości prezydent Węgier, János Áder. Zaznaczył, że Lajkó i jego żona pokazali, co to znaczy być Węgrami. – Chcieli być węgierskimi obywatelami, ponieważ uważali się za Węgrów. Ich ojczystym językiem jest węgierski, chodzili do węgierskiej szkoły, a ich przodkowie byli Węgrami – mówił Ader.
– My, w ojczyźnie, możemy im tylko podziękować za to wszystko. Podziękować im za zachowanie wiary i miłości do ojczyzny z pokolenia na pokolenie. Za miłość po węgiersku, pracę po węgiersku, mówienie po węgiersku do swoich dzieci i za to, że mają węgierskie marzenia – powiedział prezydent Węgier.
W uroczystości wziął udział także premier Węgier Viktor Orban i przewodniczący parlamentu László Kövér.
W 2011 roku węgierski parlament z inicjatywy rządu Orbana przyjął ustawę o podwójnym obywatelstwie, umożliwiającą szybkie nadawanie węgierskiego obywatelstwa Węgrom żyjącym za granicą. Przede wszystkim, w tzw. krajach ościennych: na Ukrainie, na Słowacji, w Rumunii, Serbii czy Chorwacji. Chodzi tu przede wszystkim o mieszkańców „węgierskich kresów”, ziem przez wieki zamieszkałych przez Węgrów i będących częścią ich państwa, które znalazły się poza nim w wyniku procesów historycznych. Przede wszystkim na mocy Traktatu z Trianon z 1920 roku, kiedy to państwo węgierskie utraciłodwie trzecie terytorium i jedną trzecią ludności. Warunkiem jest posiadanie węgierskich przodków i oświadczenie przedstawicieli organizacji zrzeszającej Węgrów poza granicami kraju, a także znajomość języka węgierskiego. Od 2012 r. posiadający obywatelstwo węgierskie mieszkańcy państw ościennych mogą też, po uprzednim zarejestrowaniu się, uczestniczyć w wyborach. Według ostatnich danych węgierskich ekspertów, z takiej możliwości skorzystało ok. 300 tys. osób.
Przeczytaj: Szef MSZ Węgier: Nie poświęcimy zakarpackich Węgrów na ołtarzu światowej polityki
Wcześniej Węgrzy otrzymywali tzw. Karty Węgra i Karty Rodziny Węgra, które miały na celu umacnianie węgierskiej mniejszości narodowych w krajach ościennych. System ten, niezwykle popularny i skutecznie działający, stracił na znaczeniu po wprowadzeniu przez Orbana ustawy o podwójnym obywatelstwie. Karty Węgra posiadało ok. 800 tys. osób.
Czytaj także: Wicepremier Węgier: Węgrzy poza granicami kraju mają prawo do autonomii i obywatelstwa
Integralną częścią uzyskania obywatelstwa węgierskiego jest przysięga obywatelska. Jest ona składana również m.in. przez obywateli USA i Wielkiej Brytanii, a także towarzyszy otrzymywaniu obywatelstwa tych krajów. W Polsce taki zwyczaj ani wymóg nie istnieje.
Czytaj również: Jak Węgry bronią swojego szkolnictwa w Rumunii
Dailynewshungary.com / PAP / Kresy.pl
https://kresy.pl/wydarzenia/szef-msz-ukrainy-wegrzy-masowo-opuszczaja-zakarpacie/
…..
Kadr z filmu „Wołyń”. Fot. youtube.com
jwu @jwu:
Ciekawe ,który z naszych decydentów storpeduje tą inicjatywę ? Tradycyjnie pod naciskiem Ukraińców.
jaro7 @jaro7:
A na prelegenta niech zaproszą Wjatrowycza, wtedy ukry bedą zadowolone i znowu pokazu nie zablokują. Żenada te polskojęzyczne władze.
https://kresy.pl/wydarzenia/kultura/msz-podalo-termin-pokazu-filmu-wolyn-wegrzech/
MSZ PODAŁO TERMIN POKAZU FILMU „WOŁYŃ” NA WĘGRZECH
11 stycznia 2018|2 komentarze|w Europa Środkowa, kultura, Polska, społeczeństwo, Wydarzenia |Przez Krzysztof Janiga
Ambasada RP na Węgrzech i Instytut Polski chcą pokazać „Wołyń” na Węgrzech w maju lub czerwcu br. Producent filmu nic o tym nie wie.
Ministerstwo Spraw Zagranicznych w odpowiedzi na zapytanie Kresów.pl poinformowało, że istnieją plany pokazania filmu „Wołyń” Wojciecha Smarzowskiego na Węgrzech jeszcze w tym roku. Pokaz filmu ma odbyć się w Narodowym Kinoteatrze „Urania” w Budapeszcie podczas cyklu „Wielka historia na wielkim ekranie”, zorganizowanego z okazji 100-lecia odzyskania niepodległości przez Polskę. Jak napisało biuro rzecznika MSZ, cykl jest wspólnym przedsięwzięciem ambasady RP na Węgrzech i Instytutu Polskiego w Budapeszcie. Dokładny termin pokazu filmu nie jest jeszcze znany – MSZ podało, że odbędzie się on w maju lub czerwcu 2018 roku. Zgodnie z wcześniejszymi zamiarami MSZ pokazowi ma towarzyszyć prelekcja polskiego historyka lub panel dyskusyjny pomagający zrozumieć węgierskim widzom kontekst wydarzeń pokazanych w filmie.
Kresy.pl ustaliły także, że producent „Wołynia” nie wie nic o zamiarach ambasady RP na Węgrzech i Instytutu Polskiego w Budapeszcie. Wiceprezes Film it Andrzej Połeć dowiedział się o planowanym pokazie od nas. „Czekamy wobec tego na kontakt ze strony organizatorów w celu zaznajomienia się z konkretami planowanego przedsięwzięcia.” – napisał nam Andrzej Połeć.
Przypomnijmy, że w kwietniu 2017 roku Instytut Polski w Budapeszcie odwołał dwa pokazy filmu „Wołyń”, które miały odbyć się na Węgrzech w ramach 23. Polskiej Wiosny Filmowej. Oficjalnym powodem skasowania projekcji był brak możliwości przeprowadzenia przed pokazami dyskusji panelowej z udziałem prof. Grzegorza Motyki. Przeciwko tej sytuacji protestowali autorzy filmu a także sam Motyka.
Jesteśmy zdziwieni, że planowane od kilku miesięcy i będące już w programie pokazy filmu zostały nagle odwołane. – napisali producenci filmu wraz z reżyserem. Zdaniem twórców „Wołynia” takie postępowanie nosiło znamiona ograniczania swobody wypowiedzi artystycznej. Ich zdziwienie budziło uzależnianie prezentacji filmu od konieczności przeprowadzenia dyskusji z historykiem. Motyka wyraził „głęboki niesmak i sprzeciw” z powodu posłużenia się jego nazwiskiem dla odwołania pokazów filmu na Węgrzech.
W odpowiedzi resort kierowany wówczas przez Witolda Waszczykowskiego oświadczył, że pokazy nie zostały odwołane, lecz „przesunięte” na późniejszy termin. Zapowiadana wówczas organizacja osobnego pokazu wraz seminarium ekspertów miała mieć, według MSZ, „swoje uzasadnienie we współczesnych relacjach węgiersko-ukraińskich”, nadać wydarzeniu większą rangę i przyczynić się do zwiększenia popularności „Wołynia” na Węgrzech.
Poniżej zamieszczamy treść odpowiedzi MSZ.
W odpowiedzi na Pana zapytanie uprzejmie informujemy, że zgodnie z informacją Instytutu Polskiego w Budapeszcie film „Wołyń” w reż. Wojciecha Smarzowskiego zostanie pokazany w Narodowym Kinoteatrze URANIA w Budapeszcie podczas cyklu WIELKA HISTORIA NA WIELKIM EKRANIE – polskie filmy historyczne w ramach obchodów 100-lecia Odrodzenia Państwa Polskiego (NIEPODLEGŁA). Będzie to wspólny projekt Ambasady RP i Instytutu Polskiego w Budapeszcie, którego partnerem będzie URANIA oraz – jako instytucja wspierająca – Narodowy Fundusz Kultury (NKA). Informujemy, że przewidywany termin projekcji filmu to maj lub czerwiec 2018 r. Przy okazji pokazu filmu planuje się organizację przedsięwzięcia poszerzającego kontekst wydarzeń pokazanych w filmie (prelekcja polskiego historyka, ew. panel dyskusyjny).
Jednocześnie informujemy, że IP w Budapeszcie nie ponosi odpowiedzialności w przypadku ewentualnych zmian w ww. harmonogramie, spowodowanych okolicznościami pozostającymi poza wpływem tej placówki.
Kresy.pl
Gaetano @Gaetano:
Pan Orban może przez te słowa narazić się polskojęzycznym politykom, w rodzaju mateuszka, czy tego nowego capa co chce „samostijnej upadliny”.
UEViktor Orban i Władimir Putin. Fot. sputnik.md
ORBAN: UE NIE ROZUMIE ROSJI I DEMONIZUJE PUTINA
14 stycznia 2018|1 Komentarz|w Europa Środkowa, Europa Zachodnia, polityka, Rosja, Wydarzenia |Przez Piotr Łapiński
Premier Węgier Viktor Orban udzielił wywiadu dziennikowi „La Repubblica” w którym poruszył m. in. temat stosunków UE z Rosją.
W wywiadzie, który ukazał się w niedzielę, Viktor Orban, powiedział, że szaleństwem jest demonizowanie rosyjskiego prezydenta Władimira Putina.
W Europie bardzo ryzykowne jest wypowiedzenie choćby pół słowa przychylnego Putinowi. Przedstawiany jest z kopytkami i rogami, jak diabeł. Aby być uznanym za dobrego Europejczyka obowiązkowe jest opisywanie Putina jako diabła – podkreślił węgierski premier.
CZYTAJ TAKŻE: Waszczykowski: jeśli Węgry nie kupią od nas gazu, możemy uznać Orbana za „przyjaciela Putina”
Orban zaznaczył, że Putin rządzi wielkim i prastarym imperium i odbudował wielkość Rosji, która znowu odgrywa pierwszoplanową rolę w światowej polityce. Zdaniem szefa węgierskiego rządu UE nie rozumie Rosji.
W innej części wywiadu Orban odniósł się do polityki migracyjnej i programu relokacji uchodźców UE. Szef węgierskiego rządu podkreślił, że my, Węgrzy, jesteśmy solidarni i za to jesteśmy krytykowani.
Wraz z naszymi żołnierzami pilnujemy granic UE, a to kosztowało nas dotąd miliard euro. A co robią Bruksela i Berlin? Nie płacą nam i nas obrażają – podkreślił węgierski premier dodając – Nie pozwolimy sobie narzucić przez Brukselę tego, kogo mamy przyjąć w naszym kraju. Tylko Węgry mają prawo decydować o tym, kto może przebywać na terytorium węgierskim.
Oceniając sytuację krajów, do których przybywają migranci i uchodźcy, Orban stwierdził, że Grecja i Włochy robią dużo, ale nie szanują wiążących reguł Schengen. To wina Brukseli. Dodał: Zadaniem UE jest obrona zewnętrznych granic tam, gdzie państwa nie są w stanie tego zrobić. Bruksela zaś pozwala na to, aby traktat z Schengen był naruszany.
Węgierski premier zaznaczył również: kiedy przypomniałem o tych regułach podczas posiedzenia Rady Europejskiej, zostałem prawie przegnany przez moich kolegów.
Syryjczycy, którym grozi śmierć, mają prawo ratować swoje życie i przenieść się do pierwszych bezpiecznych krajów, do jakich są w stanie dotrzeć. Ale uchodźcy dzisiaj nie pochodzą już tylko z obszarów wojennych. To migranci ekonomiczni, którzy chcą u nas wyłącznie żyć lepiej niż w Afryce czy Azji – tłumaczył Orban.
Kresy.pl / interia.pl
https://kresy.pl/wydarzenia/orban-strefa-schengen-zawodzi/
https://kresy.pl/wydarzenia/regiony/ukraina/ukraina-szykuje-kolejne-uderzenie-wegierska-mniejszosc-szef-msz-wegier-reaguje/
PolubieniePolubienie
https://kresy.pl/wydarzenia/regiony/ukraina/ukraina-szykuje-kolejne-uderzenie-wegierska-mniejszosc-szef-msz-wegier-reaguje/
https://kresy.pl/wydarzenia/regiony/litwa/litewskie-wydawnictwo-przeprasza-bledy-polskojezycznych-podrecznikach/
https://kresy.pl/polacy/wydawane-litwinow-podreczniki-kalecza-jezyk-polski/
https://kresy.pl/wydarzenia/polska-zegluga-morska-nada-okretom-nazwy-miast-polskich-kresow/
PolubieniePolubienie