417 Stefan Hambura. List do Merkel: Odmowa uznania polskiej mniejszości w Niemczech oznaczałaby kontynuację dyskryminacji, której doświadczyła w czasach III Rzeszy


fot. PAP/EPA

Pytanie do naszego Rzadu 85.164.186.*
Z jakiej racji i na jakiej podstawie polski Rzad daje tzw. mniejszosci niemieckiej w Polsce jakiekolwiek prawa skoro mowil ze chce zeby to bylo na zasadzie wzajemnosci. ODEBRAC FOLKSDOJCZOM PRAWA!!!

gość 89.206.12.*
w Polsce należy skończyć z mniejszością niemiecką w Sejmie, która wchodzi do Parlamentu bez żadnego poparcia, czy zbierania głosów. Należy też przestać finansować niemiecką mniejszość w Polsce.

B. Gui 83.14.203.*
Niestety pod listem podpisał się pan Hambura jako osoba prywatna czy tam kancelaria a więc nasz rząd de facto chyba nie poczynił żadnych kroków prawnych w temacie polska mniejszość w Niemczech

abc 62.87.224.*
szkoda że Polacy nie myślą tak twardo jak Niemcy.. Oni powinni mieć jasno powiedziane że brak uznania z ich strony polskiej mniejszości spowoduje odebranie tego statusu mniejszości niemieckiej w RP

tt 185.182.81.*
populistyczny list skierowany nie do p. kanclerz merkel, a do wyborcow pis w polsce. polski rzad doskonale wie na czym polega przyznanie statusu mniejszosci narodowej – nie mylic z mniejsz. etniczna

http://wpolityce.pl/polityka/326354-list-do-merkel-odmowa-uznania-polskiej-mniejszosci-w-niemczech-oznaczalaby-kontynuacje-dyskryminacji-ktorej-doswiadczyla-w-czasach-iii-rzeszy

List do Merkel: Odmowa uznania polskiej mniejszości w Niemczech oznaczałaby kontynuację dyskryminacji, której doświadczyła w czasach III Rzeszy

Pismo do Kanclerz Merkel (Mniejszość Polska w Niemczech) (polskie tłumaczenie)

Federalny Urząd Kanclerski

Kanclerz dr Angela Merkel

Willy-Brandt-Straße 1

10557 Berlin

Berlin, 4.02.2017

Wielce Szanowna Pani Kanclerz,

7 lutego 2017 roku przybywa Pani z wizytą do Polski. W agendzie umieszczonej na stronie Urzędu Kanclerskiego czytamy pod tą datą co następuje: „Dziś kanclerz Niemiec udaje się do Polski. Przeprowadzi tam rozmowy z premier RP Beatą Szydło oraz prezydentem RP Andrzejem Dudą. Podczas spotkań poruszone zostaną niemiecko-polskie stosunki, aktualne sprawy europejskie jak i zagadnienia polityki międzynarodowej oraz polityki bezpieczeństwa. Angela Merkel spotka się w Warszawie także z przedstawicielami Mniejszości Niemieckiej w Polsce. Ponadto przewidziane jest spotkanie z prezesem Prawa i Sprawiedliwości (PiS), Jarosławem Kaczyńskim. Poza tym program obejmuje rozmowy z przewodniczącym Platformy Obywatelskiej (PO) Grzegorzem Schetyną oraz prezesem Polskiego Stronnictwa Ludowego (PSL), Władysławem Marcinem Kosiniakiem-Kamyszem. Pod koniec wizyty na zaproszenie polskiej premier odbędzie się wspólna kolacja.” (Źródło: https://www.bundeskanzlerin.de/Webs/BKin/DE/AngelaMerkel/Terminkalender/kalender_node.html ).

Z kolei 19 grudnia 2013 roku gościł w Polsce były minister spraw zagranicznych gabinetu federalnego, dr Frank-Walter Steinmeier. Prasa donosiła wówczas, że przedmiotem rozmów były także kwestie Polskiej Mniejszości w Niemczech. Przytaczano m.in. odpowiedź niemieckiego ministra na pytanie dziennikarza dotyczące statusu Polskiej Mniejszości w Niemczech: „Nawiążę do innej konferencji prasowej, którą odbyłem w tym miejscu przed czterema laty.” – Już wówczas była mowa o sytuacji mniejszości w Polsce czy też w Niemczech. – podkreślił Steinmeier i wybuchnął gromkim śmiechem, nieco przypominając tym Gerharda Schrödera.“ (Źródło: http://mobil.berliner-zeitung.de/politik/aussenminister-steinmeier-in-polen-zu-gast-bei-alten-freunden,23785274,25675080.html ).

Od tego czasu – czyli od 2009 roku – praktycznie nie osiągnięto żadnych postępów w kwestii Polskiej Mniejszości w Niemczech.

Wielce Szanowna Pani Kanclerz, wobec tego faktu zwracam się do Pani z prośbą, aby podniosła Pani temat Polskiej Mniejszości w Niemczech do sprawy priorytetowej, tak aby została ona jak najszybciej rozwiązana.

Podczas najbliższej wizyty w Warszawie, 7 lutego 2017 roku, zamierza Pani spotkać się także z przedstawicielami Niemieckiej Mniejszości w Polsce. Tymczasem w Niemczech żyją członkowie Polskiej Mniejszości. Rząd federalny powinien respektować ten stan rzeczy i upowszechniać wiedzę na ten temat. Wspomniane osoby są potomkami przedwojennej mniejszości i mieszkają w Zagłębiu Ruhry, w Berlinie, Hamburgu czy też w innych niemieckich miejscowościach.

Niezależnie od liczebności potomków przedwojennej mniejszości zamieszkującej dziś tereny Republiki Federalnej Niemiec, stanowią oni Polską Mniejszość w Niemczech. Z uwagi na bolesną historię i doświadczenia wielu z nich powodowanych strachem przez długi czas nie wyjawiało swojej przynależności do Polskiej Mniejszości.

Trudne doświadczenia były także udziałem Niemieckiej Mniejszości w Polsce. Wielu jej obecnych przedstawicieli zaczynało uczyć się języka niemieckiego dopiero na początku lat 90. ubiegłego wieku. Według standardów Republiki Federalnej Niemiec ludzie ci właściwie nigdy nie powinni otrzymać statusu członka Mniejszości Niemieckiej w Polsce. Tymczasem Rzeczpospolita z uwagi na uwarunkowania historyczne stanęła na wysokości zadania nadając im prawa mniejszości narodowej. Podobną świadomością historyczną powinna obecnie wykazać się Republika Federalna Niemiec w stosunku do przedstawicieli Polskiej Mniejszości.

Odmowa uznania Polskiej Mniejszości w Niemczech oznaczałaby kontynuację dyskryminacji Polskiej Mniejszości, której ta doświadczyła w czasach III. Rzeszy. Jednak taka sytuacja byłaby nie do pomyślenia w dzisiejszych Niemczech, demokratycznym państwie prawa! A Pani, Wielce Szanowna Pani Kanclerz, jest tego gwarantem.

Wszyscy Pani warszawscy rozmówcy, zarówno ze strony rządowej jak i opozycyjnej, zgodnie opowiadają się za uznaniem Polskiej Mniejszości w Niemczech.

Premier RP Beata Szydło oznajmiła w dzienniku „BILD” z 12 lutego 2016 roku co następuje: „(…) W tej sprawie chętnie widzielibyśmy naszych niemieckich partnerów po naszej stronie. Dotyczy to także kwestii Polskiej Mniejszości w Niemczech. Niemiecka Mniejszość w Polsce cieszy się wieloma przywilejami. Niemcy na przykład są automatycznie reprezentowani w polskim parlamencie (…).

W czerwcu 2016 roku przewodniczący Platformy Obywatelskiej (PO) Grzegorz Schetyna mówił na spotkaniu w Fundacji Konrada Adenauera w Berlinie, że problem Polskiej Mniejszości w Niemczech musi zostać rozwiązany, bowiem w przeciwnym razie, będzie on stale powracał. Podkreślił także swoją otwartość na odnośne rozmowy ze stroną niemiecką. (Źródło: http://wpolityce.pl/swiat/295664-kuriozum-schetyna-zarzuca-w-berlinie-rzadowi-beaty-szydlo-zaniedbywanie-trojkata-weimarskiego-uwazam-ze-to-zle?strona=1 ).

Z uwagi na ponadpartyjne wsparcie dla uznania Polskiej Mniejszości w Niemczech płynące z Polski, wyrażam nadzieję, że także Pani Kanclerz dołączy do licznego już grona zwolenników uznania Polskiej Mniejszości w Niemczech. Ufam także, że zaangażuje się Pani aktywnie na rzecz uznania Polskiej Mniejszości w Niemczech definiując priorytety pozwalające na podjęcie koniecznych działań.

Z wyrazami szacunku

Stefan Hambura

Rechtsanwalt

List w języku niemieckim

Bundeskanzleramt

Bundeskanzlerin

Dr. Angela Merkel

Willy-Brandt-Straße 1

10557 Berlin

Berlin, 4.02.2017

Sehr geehrte Frau Bundeskanzlerin Dr. Merkel,

am 7.02.2017 reisen Sie nach Polen. In Ihrem Terminkalender heißt es dazu: „Heute reist die Kanzlerin nach Warschau. Sie führt dort Gespräche mit Polens Ministerpräsidentin Beata Szydło und Staatspräsident Andrzej Duda. Dabei werden die deutsch-polnischen Beziehungen, aktuelle europapolitische Fragen sowie außen- und sicherheitspolitische Fragen erörtert. Angela Merkel trifft in Warschau auch Vertreter der Deutschen Minderheit. Außerdem ist eine Begegnung mit dem Vorsitzenden der PiS-Partei, Jarosław Kaczyński, vorgesehen. Geplant ist auch ein Treffen mit dem Parteivorsitzenden der Bürgerplattform (PO), Grzegorz Schetyna und dem Vorsitzenden der PSL, Władysław Marcin Kosiniak-Kamysz. Auf Einladung der Ministerpräsidentin findet zum Abschluss des Besuchs ein gemeinsames Abendessen statt.“ (Quelle: https://www.bundeskanzlerin.de/Webs/BKin/DE/AngelaMerkel/Terminkalender/kalender_node.html ).

Am 19.12.2013 war Ihr ehemaliger Bundesaußenminister, Dr. Frank-Walter Steinmeier, zu Besuch in Warschau. Die Presse berichtete, dass auch Fragen zur Polnischen Minderheit in Deutschland Gegenstand der Gespräche waren. Hierzu wurde unter anderem berichtet: „‘Damit kann ich nahtlos anknüpfen an eine Pressekonferenz, die ich hier vor vier Jahren abgehalten habe.‘ Auch damals sei es schon um die Lage der Minderheiten in Polen beziehungsweise Deutschland gegangen. Sagt Steinmeier und setzt zu seinem dröhnenden Lachen an, das immer ein bisschen an Gerhard Schröder erinnert.“ (Quelle: http://mobil.berliner-zeitung.de/politik/aussenminister-steinmeier-in-polen-zu-gast-bei-alten-freunden,23785274,25675080.html ).

Seit dieser Zeit – dem Jahr 2009 – gibt es kaum Fortschritte in den Fragen der Polnischen Minderheit in Deutschland.

Ich möchte Sie, sehr verehrte Frau Bundeskanzlerin, daher bitten, die Angelegenheit der Polnischen Minderheit in Deutschland zur „Chefsache“ zu erklären und diese schnellstmöglich zu lösen.

Sie beabsichtigen, am 7.02.2017 in Warschau, auch Vertreter der Deutschen Minderheit in Polen zu treffen. In Deutschland gibt es Personen, die der Polnischen Minderheit angehören. Das hat auch die Bundesrepublik Deutschland zu respektieren und offenkundig zu machen. Dies sind Personen, die Nachkommen der Vorkriegsminderheit sind. Sie leben im Ruhrgebiet, Berlin, Hamburg und anderswo in Deutschland.

Unabhängig davon, wie viele Personen als Nachkommen der Vorkriegsminderheit in der Bundesrepublik Deutschland leben, stellen eben diese Personen die Polnische Minderheit in Deutschland dar. Aufgrund der leidvollen Geschichte und Erfahrungen haben viele Menschen Angst davor gehabt, ihre Zugehörigkeit zur Polnischen Minderheit nach außen kund zu tun.

Diese Erfahrungen waren auch der Deutschen Minderheit in Polen bekannt. Viele Personen, die jetzt der Deutschen Minderheit in Polen angehören, mussten Anfang der 1990er Jahre erst die deutsche Sprache erlernen. Nach bundesrepublikanischen Regeln hätten sie somit gar nicht der Deutschen Minderheit in Polen angehören dürfen. Die Republik Polen hat sich aber ihrer Geschichte gestellt. Dieses Geschichtsbewusstsein muss jetzt auch die Bundesrepublik Deutschland gegenüber der Polnischen Minderheit zeigen.

Eine Versagung der Anerkennung der Polnischen Minderheit würde eine Fortsetzung der Diskriminierung der Polnischen Minderheit wie zu Zeiten Hitler-Deutschlands bedeuten. Dies ist aber im heutigen Deutschland als einem demokratischen Rechtsstaat undenkbar! Sie, sehr verehrte Frau Bundeskanzlerin, sind ein Garant hierfür.

Ihre polnischen Gesprächspartner am 7.02.2017 in Warschau, sowohl aus der Regierung als auch aus der Opposition, setzen sich für die Anerkennung der Polnischen Minderheit in Deutschland ein.

Am 12. Februar 2016 sagte die polnische Ministerpräsidentin, Beata Szydło, in der „BILD”: „(…) Da wüssten wir unsere deutschen Partner gern an unserer Seite. Ähnliches gilt bei der polnischen Minderheit in Deutschland. Die deutsche Minderheit in Polen hat Sonderrechte. Deutsche sind zum Beispiel automatisch im polnischen Parlament vertreten (…)“.

Im Juni 2016 sprach der Vorsitzende der Bürgerplattform (PO), Grzegorz Schetyna, in der Konrad-Adenauer-Stiftung in Berlin davon, dass das Problem der Polnischen Minderheit in Deutschland gelöst werden müsse, da es zurückkehren werde. Er sei offen dafür, mit der deutschen Seite darüber zu sprechen (http://wpolityce.pl/swiat/295664-kuriozum-schetyna-zarzuca-w-berlinie-rzadowi-beaty-szydlo-zaniedbywanie-trojkata-weimarskiego-uwazam-ze-to-zle?strona=1 ).

Aufgrund dieser parteiübergreifenden Unterstützung für die Anerkennung der Polnischen Minderheit in Deutschland aus Polen, hoffe ich, dass wir auch Sie auf der Seite der zahlreichen Befürworter wissen dürfen und dass Sie sich aktiv für die Anerkennung der Polnischen Minderheit in Deutschland einsetzen und hierfür die notwendigen Weichen setzen werden.

Mit freundlichen Grüßen

Stefan Hambura

Rechtsanwalt

autor: Stefan Hambura

A-R-B-D 176.221.120.*
trafny list p.Mecenasie DZIĘKUJĘ

vh 77.174.55.*
Dziekuje Panie Stefanie.

Obserwator77@Obserwator77
Albo uznanie polskiej mniejszości w Niemczech ze wszystkimi prawami, albo kasacja tej niemieckiej w Polsce oraz ograniczenie niemieckich wpływów na Śląsku. Bardzo dobra inicjatywa p. mec. Hambury.

upps@upps
@Obserwator77 – doucz sie – „Mniejszość narodowa – grupa ludzi zamieszkująca obszar danego państwa, odróżniająca się od większości społeczeństwa językiem, kulturą, pochodzeniem etnicznym bądź religią. Mniejszość narodowa w odróżnieniu od mniejszości etnicznej posiada lub posiadała własne państwo, które zgodnie z funkcjonalną teorią powstania państwa jest najwyższą formą rozwoju grupy społecznej. Prawo międzynarodowe gwarantuje przestrzeganie praw tych zbiorowości. Ludność ta posiada obywatelstwo państwa zamieszkania ze wszystkimi tego konsekwencjami, ale nie ma wyodrębnionego terytorium pod względem politycznym i administracyjnym. Prawo mniejszości etnicznych w Polsce gwarantuje Konstytucja oraz Ustawa z dnia 6 stycznia 2005 r. o mniejszościach narodowych i etnicznych oraz o języku regionalnym” – https://pl.wikipedia.org/wiki/Mniejszo%C5%9B%C4%87_narodowa

tt 185.182.81.*
@Obserwator77- to znaczy, ze na litwie, bialorusi, ukrainie tez moga skasowac mniejszosc polska?

z domu Kunert 94.254.158.*
Szanowny Panie Stefanie-jest Pan człowiekiem i sumienia, i wiedzy! Dziękuję

ex 150.254.83.*
prawdziwie godne poparcia!

4 thoughts on “417 Stefan Hambura. List do Merkel: Odmowa uznania polskiej mniejszości w Niemczech oznaczałaby kontynuację dyskryminacji, której doświadczyła w czasach III Rzeszy

  1. http://wpolityce.pl/polityka/326386-nasz-wywiad-prof-arkady-rzegocki-o-walce-z-polskimi-obozami-brexicie-i-relacjach-z-londynem-mamy-wiele-wspolnych-interesow

    NASZ WYWIAD. Prof. Arkady Rzegocki o walce z „polskimi obozami”, Brexicie i relacjach z Londynem: „Mamy wiele wspólnych interesów”


    Fot. Ambasada RP w Londynie

    Musimy mocno walczyć, przypominając, kto te obozy założył: było to państwo niemieckie, III Rzesza. Ambasada w Londynie z pewnością będzie to robić i przypominać o wszystkich tych, którzy stawiali opór złu — mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl prof. Arkady Rzegocki, ambasador Rzeczypospolitej Polskiej w Wielkiej Brytanii.

    wPolityce.pl: Panie ambasadorze, trudno było zamienić pracę naukowca na rolę dyplomaty? Gdy obejmował Pan stanowisko ambasadora Rzeczypospolitej Polskiej w Londynie, wielu zastanawiało się, czy Pana teoretyczna wiedza przełoży się na praktyczne umiejętności.

    Prof. Arkady Rzegocki, ambasador RP w Wielkiej Brytanii: To nic wyjątkowego w historii dyplomacji. Wielokrotnie i po 1989 roku, i wcześniej, można wskazywać ekspertów czy naukowców w danej dziedzinie, którzy na pewnym etapie życia zostawali konsulami czy ambasadorami. W moim przypadku wejście w nową rolę, w nowe buty, było bardzo miękkie – czuję się w Wielkiej Brytanii bardzo dobrze, moja żona jest anglistką, mamy tu mnóstwo angielskich przyjaciół, byliśmy tu obecni od wielu lat. Dodatkowo mam przekonanie, że to, czym zajmowałem się teoretycznie (jak na przykład prowadzone w Londynie studia podyplomowe o polsko-brytyjskim partnerstwie strategicznym) udaje się realizować w praktyce. To podwójna radość.

    Wyzwań z pewnością nie brakuje, bo Polaków w Wielkiej Brytanii mamy ponad milion. Jakie jest Pana pierwsze doświadczenie po tych kilku miesiącach pracy w ambasadzie?

    To niezwykle pozytywne doświadczenie. Mamy mnóstwo pracy, która szybko przynosi efekty. Nieustannie zbieramy też dobre owoce wieloletniej obecności Polaków w Wielkiej Brytanii. Brytyjczycy mają strategiczne partnerstwo z Polską, współpracujemy bilateralnie w wielu dziedzinach, a ponadmilionowa obecność Polaków powoduje, że coraz więcej Brytyjczyków zaczyna rozumieć Polskę i Polaków.

    Ponad milion Polaków w Wielkiej Brytanii… i chyba ponad milion wątpliwości co do tego, jak będzie wyglądał ich status po Brexicie. Czy Polacy w Wielkiej Brytanii i ich rodziny mają się czego obawiać?

    Jesteśmy przed negocjacjami. Cały czas w rządzie brytyjskim, wśród przedstawicieli całej tutejszej klasy politycznej, pojawiają się różne pomysły – i te dotyczące emigracji, i obecności obywateli UE w Wielkiej Brytanii. Z pewnością w interesie Londynu leży obecność Polaków i innych obywateli UE – i rządzący politycy to wiedzą. Premier Theresa May podczas międzyrządowych konsultacji zaprosiła niemal stu przedstawicieli Polonii na Downing Street 10, by podkreślić, jak duży i dobry jest ich wkład w życie Brytyjczyków.

    Samo spotkanie rządów było historycznym wydarzeniem. Po raz pierwszy w historii rząd brytyjski zdecydował się na jakiekolwiek konsultacje międzyrządowe, które dotyczą nie tylko premierów, ale i ministrów – w dodatku spotkanie, które będzie ponawiane co roku. Agenda współpracy jest bardzo szeroka. Zacieśnieniem relacji ma pomagać forum belwederskie, które w marcu odbędzie się w Warszawie i z pewnością będzie miało się czym zajmować. Pytał Pan o Brexit – to z pewnością bardzo istotna kwestia tych negocjacji i rozmów, a sprawa Polaków w Wielkiej Brytanii jest bardzo ważna dla polskiego rządu i przedstawiciele gabinetu premier Szydło wielokrotnie dawali temu wyraz. Kwestia jest również monitorowana przez ambasadę.

    Siłą rzeczy to strategiczne partnerstwo i mocne więzi zostaną jednak osłabione, gdy Londyn opuści wspólnotę.

    Mamy wiele wspólnych interesów, choć fakt, że Londyn opuści UE z pewnością spowoduje, że pewne relacje ulegną zmianie. Ale mamy naprawdę dużo wspólnych spraw: to kwestie obronne, współpraca wywiadowcza, więzy ekonomiczne, naukowe, kulturalne, społeczne… Ten potencjał jest ogromny i, mam wrażenie, cały czas niewykorzystany w stu procentach. Nie obawiam się o przyszłość relacji Polski z Wielką Brytanią.

    Gdy słyszy Pan, że premier Morawiecki zachęca Polaków z Wielkiej Brytanii do powrotu do Polski, to cieszy się Pan, czy wręcz przeciwnie, przekonuje, że w Zjednoczonym Królestwie znajdą dla siebie miejsce?

    Trudno mi sobie wyobrazić odpowiedzialnego polityka, obywatela polskiego, który nie zachęcałby Polaków do powrotu do ojczyzny. Każdemu z nas marzy się, by Polacy dobrze, najlepiej, czuli się w swoim kraju. Wszyscy pracujemy nad tym, by tak było, więc nie dziwię się słowom premiera Morawieckiego. Jakość życia się poprawia, program 500+ poprawia sytuację wielu rodzin, zwłaszcza wielodzietnych, rząd pracuje nad uproszczeniem biurokracji…

    Natomiast ma Pan rację, jako ambasada w Londynie robimy wszystko, by zapewnić Polakom w Wielkiej Brytanii jak najlepsze miejsce.

    Na koniec pytanie o ostatnią działalność ambasady i interwencję w sprawię nieszczęsnego określenia „polskie obozy śmierci”, które po raz kolejny powieliła jedna z brytyjskich stacji telewizyjnych. Tym razem udało się szybko i sprawnie zadziałać.

    Presja ma sens! BBC wycofuje się ze swojej skandalicznej sugestii, że polscy kolejarze ponosili współodpowiedzialność za Holocaust

    Polska ambasada już od kilku lat prowadzi działalność monitorującą prasę – między innymi pod kątem fałszywych kodów pamięci, szczególnie błędów dotyczących Holokaustu i obozów śmierci. Na szczęście po wytężonej pracy ambasady nastąpił spadek błędnie podawanych informacji. Mam zresztą wrażenie, że to nie efekt złej woli, ale ciągle zbyt dużej ignorancji.

    Tak czy inaczej, w zeszłym roku mieliśmy o połowę mniej tego rodzaju przypadków niż rok wcześniej. Trend jest pozytywny, ale każdy taki przypadek nas martwi. BBC w tym przypadku zareagowało szybko – nie tylko natychmiast usunęło ten zapis, ale przysłało list z przeprosinami. Liczymy nadal na bliską współpracę.

    Czasem pojawiają się tłumaczenia, że mowa jest o polskich obozach, bo zostały wybudowane w Polsce, ale jakoś nie mówimy o austriackich obozach śmierci… W okupowanej Polsce to okupant ponosił odpowiedzialność za to, co się działo. Po drugie, Auschwitz zostało zbudowane na ziemiach wcielonych do III Rzeszy. Musimy mocno walczyć, przypominając, kto te obozy założył: było to państwo niemieckie, III Rzesza. Ambasada w Londynie z pewnością będzie to robić i przypominać o wszystkich tych, którzy stawiali opór złu.

    Rozmawiał Marcin Fijołek

    Chwalba 83.22.201.*
    Ignorancja ? W BBC pracują ignoranci ? Niech ten gość kitu nie wciska . To świadoma działalność Żydów

    wspólne interesy. 205.211.141.*
    http://www.fronda.pl/a/paszporty-gratis-zydzi-masowo-dostaja-polskie-obywatelstwo,35620.html

    Runnerrr@Runnerrr
    Ambasador Rzegocki to właściwy człowiek na właściwym miejscu. Gratuluję POLSKO.

    Kier 94.254.143.*
    W AMBASADACH UKRYWAJĄ SIĘ ZBRODNIARZE KOMUNISTYCZNI LUB TW I CI NIE BĘDĄ BRONIĆ DOBREGO IMIENIA POLSKI. ich trzeba odesłać do Moskwy tam gdzie byli szkoleni. Selekcja potrzebna

    MOHER 92.217.57.*
    Jedynie profesjonalna kancelaria adwokacka i walnięcie PO kieszeni da skutek w tym zakłamanym i opartym na pieniądzu świecie. Nie żałować kasy i klina klinem wybić.

    Warto skorzystać z lekcji 31.0.124.*
    Uczmy się exitu. To może być nie taka zła alternatywa, biorąc pod uwagę lewackie trendy w eurokołchozie. Angole są bardzo wyczuleni na tępych urzędasów którzy nic nie robią a zarabiają jak menadżerzy

    Polubienie

  2. http://wpolityce.pl/spoleczenstwo/326529-z-billboardem-o-niemieckich-obozach-przez-swiat-bedzie-nam-trzeba-wiecej-takich-akcji-bezposrednich

    Z billboardem o niemieckich obozach przez świat. Będzie nam trzeba więcej takich „akcji bezpośrednich”


    PAP/Jakub Krupa

    Tekst ukazał się w serwisie sdp.pl.

    Billboard na kółkach z napisem „Death Camps Were Nazi German” przemierza Europę. Aktualnie zatrzymał się pod siedzibą BBC w Londynie, 150 metrów od polskiej ambasady przy Portland Place. Powitała go grupa Polaków z flagami narodowymi, jacyś turyści robili sobie na tle napisu zdjęcia, choć wątpię, żeby to zdarzenie znalazło się w oficjalnym, choćby internetowym wydaniu wiadomości BBC. Zmowa lewicowych elit i ich mediów, także w Wielkiej Brytanii, trwa. Ten oryginalny, nietypowy mobilny protest z inicjatywy Fundacji Tradycji Miast i Wsi, wyruszył z Wrocławia, przemierzył Niemcy, Belgię i Wielką Brytanię aż do Londynu, i zakończy trasę w uniwersyteckim mieście Cambridge. Cel akcji – zwrócenie uwagi – któryż to już raz?! – na masowe i uporczywe, mające znamiona wojny propagandowej, używanie przez światowe media zwrotu „polskie obozy śmierci”. A ta masowość i uporczywość tych zachowań rodzi podejrzenie, że chodzi o coś więcej niż doraźną dezinformację. Np. o zmianę narracji historycznej w punkcie kto był sprawcą Ostatecznego Rozwiązania, zmanipulowanie prawdy w taki sposób, aby kolejne pokolenia Niemców, Żydów czy Amerykanów nie miały wątpliwości, że winę za zbrodnię holokaustu ponoszą Polacy.

    Fałszowanie historii holocaustu w ciągu ostatniego roku osiągnęło rozmiary pandemii – że wskażę jedynie ostatnie przykłady: niemiecka stacja telewizyjna ZDF, brytyjska korporacja medialna BBC, włoska agencja informacyjna ANSA, niemiecki Kolnische Rundschau, austriacki „Der Standard” i książka Marka Luszczyny „Mała zbrodnia. Polskie obozy śmierci”. Plus francuski Le Figaro, hiszpański El Mundo, amerykańskie The Washington Post i New York Times oraz dziesiątki innych mediów, głównie europejskich I amerykańskich, które uporczywie powtarzają ten okrutny i niesprawiedliwy „błąd”. Przepraszają i …grzeszą dalej. Otóż nie ma takiej opcji, aby był to przypadek. Uporczywość i skala zjawiska świadczą o tym, że jest to akcja zorganizowana i doskonale skoordynowana. A „lokalizacja” tych wątpliwych źródeł, głównie Europa i Stany Zjednoczone, oraz profil mediów, które kolportują „błąd”, głównie lewicowo – liberalne, utwierdzają jeszcze przekonaniu, że jest to akcja nieprzychylnych Polsce ośrodków informacji, która przybrała na sile w ciągu ostatniego roku rządów polskich konserwatystów. Wiele z tych mediów uprawia podobną wojnę dezinformacyjną z nową administracją prezydenta Donalda Trumpa. Choć nie zawsze ich „sztaby generalne” się pokrywają.

    W historii polskiego odporu tej trwającej lata wojny defamacyjnej dostrzec można kilka etapów: niemrawe reakcje przez ostatnich 25 lat, aby broń Boże nie obrazić czy nie dotknąć oszczerców, co spowodowało widoczną eskalację zjawiska. No i intensyfikacja naszych działań w ciągu ostatniego roku. Tylko MSZ interweniował poprzez swoje placówki za granicą 115 razy, patrz: kilka ostatnich listów protestacyjnych ambasadora w Waszyngtonie Piotra Wilczka do New York Timesa i Washington Post oraz odpowiedź na zarzut Jonathana Greenblatta, prezesa Anty-Defamation League na zarzut, że Polska jakoby przedstawia holokaust jako „ogólne cierpienie, a nie celowe ludobójstwo Żydów”/. Piotr Wilczek przeprosiny od Mr Greenblatta otrzymał, podobnie jak ambasador w Rzymie Tomasz Orłowski od włoskiej agencji informacyjnej ANSA. Warto raz jeszcze przypomnieć sądowe zwycięstwo z powództwa cywilnego Karola Tendery przeciw notorycznej kłamczyni i manipulatorce niemieckiej stacji ZDF i marne, bo marne, ale jednak przeprosiny, oraz kilka procesów w toku, prowadzonych przez Redutę Ochrony Dobrego Imienia Polski. Trzeba też przypomnieć bardzo ożywione akcje protestacyjne w sieci, polskich internautów znad Wisły i tych zamieszkujących nad Tamizą, Szprewą czy nad Potomakiem.

    Ale ten mobilny „protest na kółkach” Fundacji Tradycji Miast i Wsi przyniósł nową jakość. Obok oficjalnych protestów MSZ poprzez swoje placówki dyplomatyczne, obok not pisywanych do światowych opiniotwórczych mediów jak BBC czy CNN, przez Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich czy dziennikarzy – sama mam na koncie z dziesięć listów protestacyjnych do Davida Camerona, BBC, Channel 4 – od niedawna przybyło kilka organizacji pozarządowych, które mają w statucie antydefamację jak Reduta Dobrego Imienia oraz masowe protesty polskich internautów. Teraz dołączyła jeszcze jedna forma, powiedziałabym bezpośrednia, „idąca prosto w lud” i omijająca wszystkie stopnie pośrednie jak sprostowania przez media czy noty dyplomatyczne, które mają tendencję do utykania gdzieś w przepastnych szafach ambasad czy lądowania w redakcyjnych koszach. Ten mobilny billboard wyszedł wprost na ulicę, z pominięciem uwikłanych w wojnę propagandową pośredników, polityków i lewicowo-liberalnych mediów, które własną piersią bronią półprawd i zwykłych kłamstw z uporem wartym znacznie lepszej sprawy. I dlatego – jako przekaz bezpośredni i docierający do zwykłych ludzi na ulicy – jest tak cenny i może być tak skuteczny. Ten message w jakiś sposób wpisuje się w ostatni światowy fenomen, braku zaufania do lewicowych elit przez wyborców, czy będą to Stany Zjednoczone czy Wielka Brytania, Polska czy Francja.

    Chcę powiedzieć, że będzie nam trzeba więcej takich „akcji bezpośrednich” – człowiek do człowieka, środowisko do środowiska, naród do narodu, projektowanych przez kreatywnych ludzi, organizacje pozarządowe, te większe, ale i mało znane jak Fundacja Tradycji Miast i Wsi. Przez media społecznościowe czyli internautów oraz artystów, naukowców i dziennikarzy, Polaków w kraju i Polaków za granicą. Jedynie w sytuacji, kiedy państwo ufa ludziom, wierzy w ich możliwości i potencjał, niemożliwe może stać się możliwym. Myślę, że i w tym – jak mówią Anglicy – departamencie, ochrony dobrego imienia Polski przed zniesławieniem, właśnie takie inicjatywy obywatelskie mogą przynieść wiele dobrych zmian. Ilościowych i jakościowych.

    autor: Elżbieta Królikowska-Avis

    Hania 37.248.156.*
    Tak trzymać! „Nie będzie Niemiec pluł nam w twarz – i dzieci nam germanił…”

    alfa 89.229.10.*
    My o akcji bilboardowej w samych suprlatywach, a tu jakiś historyk w RP „głosi i przypomina”. że to Karski uzył 1-szy zwrotu „polskie obozy śmierci”… , więc po co nasz protest. Chore to !

    last 89.229.10.*
    Ale co tu mówić o jakims historyku, skoro tu, na tym portalu, parę dni temu wyraziłem uznanie dla akcji bilbordu w GB i dostałem bana od gatekeepera… Kogo tam sadzacie w tej roli ?

    Am 31.178.180.*
    Jeśli Polacy w Niemczech dostaną naklejki z treścią o niemieckich obozach zagłady, to przywrócona zostanie równowaga.

    pyjte 217.99.131.*
    Twórcą tych strasznych zbrodni był socjalista Hitler, i dlatego bronią go socjaliści różnej maści, czyli lewactwo całego świata.

    as 5.173.176.*
    Ten message? WTF? Polszczyzna za trudna?

    Vis a tergo 213.241.57.*
    2 lutego na BBC news ukazał się tekst (ze zdjęciem) „‚Nazi German death camps’ billboard to make 1,000-mile trip” i opisem o co come-on. Ale publicystce nie pasuje do obrazu ogólnoświatowego spisku

    CJ@cj.
    Bez oficjalnej w tej sprawie, artykułowanej na głos na arenie międzynarodowej polityki rządu i prezydenta Polski, jest to tylko jakieś żałosne bicie piany na użytek jedynie polskiej, wewnętrznej opinii.

    Obrona przed wrogą agresją wymierzoną w Polskę, to odpowiedzialność i OBOWIĄZEK rządu polskiego i prezydenta, a w sytuacjach nadzwyczajnych uruchamia się środki nadzwyczajne (kosztem nawet finansowania innych przedsięwzięć), a niewątpliwie mamy do czynienia z taką właśnie sytuacja w otwartej już agresji Niemiec wymierzoną w Polskę.

    Tym czasem, jak na razie w realu i praktyce, sprowadza się to tylko do zwalania tej odpowiedzialności i obowiązku przez rząd i prezydenta Polski na organizacje pozarządowe w przeciwstawianiu się tej niemieckiej agresji, co jest zupełnie niezrozumiałe i haniebne!

    aqw 84.38.102.*
    Akcja świetna, przekaże 1% podatku na tę fundację. Państwo powinno wykupić billboardy na całym świecie i umieścić tam ten plakat! Każda ambasada i konsulat powinny go wywiesić na swoim płocie

    pytek 176.221.120.*
    Taką akcję powinien popierać każdy Prezydent Polski. Jeżeli jest Polakiem i kocha swój naród. Mam rację?

    Lupan 83.25.101.*
    soros płaci – soros wymaga ! Musi być ustawowa k a r a finansowa i niefinansowa dla oszusta i zleceniodawcy sorosa ! Karą może być w s z y s t k o ! Tylko trzeba pomysłowości i konsekwencji !

    MF 81.26.25.*
    Proponuję naklejki foliowe na samochody – drukowane na całym świecie – i rozklejane gdzie się da. Niech prawda dociera „pod strzechy” na współczesny sposób – a oszczerców niech szlag trafia 🙂

    Polubienie

  3. http://wpolityce.pl/historia/326392-polski-historyk-broni-niemcow-nie-ma-zorganizowanej-akcji-falszowania-historii-ta-cala-dyskusja-jest-czyms-zastepczym

    Polski historyk broni Niemców: nie ma zorganizowanej akcji fałszowania historii. „Ta cała dyskusja jest czymś zastępczym”

    opublikowano: wczoraj


    Fot. pixabay.com

    „Jan Karski użył już w 1944 roku sformułowania „Polish deathcamps” i na pewno nie miał na myśli polskiej współodpowiedzialności za ich istnienie. Wielokrotnie używano tego sformułowania jako określenia geograficznego i nie przykładano większej wagi, że w ten sposób może być sugerowany jakiś związek z Polską i działaniami Polaków” – mówi historyk prof. Krzysztof Ruchniewicz, dyrektor CSNE we Wrocławiu w rozmowie z portalem „Deutsche Welle”.

    Jeżeli wrzuci się do wyszukiwarki hamburskiego tygodnika „Der Spiegel” zwrot „polnisches KZ“ lub „polnische Konzentrationslager”, nie pojawi się informacja o jego używaniu ani w latach w latach 50., 60., czy 70. […] Moim zdaniem nie ma podstaw twierdzić, że Niemcy przodują na tym polu i fałszują własną historię — twierdzi polski historyk. Jego zdaniem wprowadzenie kar za używanie określenia „polskie obozy” nie jest najlepszą drogą.

    Przede wszystkim trzeba edukować. Należy tworzyć dobre i atrakcyjne programy edukacyjne, jak pokazuje np. aplikacja „Remember” opracowana przez Miejsce Pamięci i Muzeum Auschwitz-Birkenau. Inną formą jest krótki film, kreskówka upowszechniana przez polską ambasadę w Waszyngtonie. To są działania, których celem jest informowanie i uwrażliwianie — podkreśla prof. Ruchniewicz.

    Trzeba też szukać sojuszników. Przypomnę, że trzy lata temu Zrzeszenie Historyków i Historyczek Niemiec wystąpiło w tej sprawie do opinii publicznej w swym kraju z odpowiednim apelem. Dzisiaj w polskiej przestrzeni publicznej zapomina się o tego rodzaju działaniach, a one naprawdę przynoszą konkretne skutki — dodaje. Według niego w obliczu wizyty kanclerz Niemiec Angeli Merkel w Polsce należy skupić się na tematach ważnych dla obu krajów i Europy, o pomysłach na relacje polsko-niemieckie, dalszą integrację europejską, czy jak się chcemy odnaleźć w nowej konstelacji politycznej.

    Zamiast tego skupiamy się na pseudohistorycznych przepychankach, które niczemu tak naprawdę nie służą. Wydaje się, że ta cała dyskusja jest czymś zastępczym. Powstaje wrażenie, że w naszych relacjach jest jakiś głęboki problem, a to nieprawda — przekonuje historyk.

    Przeczytaj więcej na portalu Deutsche Welle

    Ryb, Deutsche Welle

    Simon_says 150.254.212.*
    Alfred Benzinger. Agencja 114. Rok 1956. Tyle powinno temu nieukowi wystarczyć, aby zacząć poszukiwania w celu dokształcenia się.

    pozdrawiam 82.139.3.*
    pan profesor to typowy agent wpływu

    Iga 29 94.141.151.*
    I gdzież on wykłada ? Wyuczył się za darmo w Polsce – zapewne . Siedzi sobie spokojnie i prawi takie dyrdymały ! TFU ! Historyk i brak poczucia HONORU , przynależności do POLSKI to nieszczęście .

    ach 83.20.198.*
    Niech ten ‚profesor’ udowodni że ‚zasługuje’ na ten tytuł, NIECH się WEŹMIE za ODKŁAMYWANIE POLSKIEJ HISTORII od czasów najdawniejszych.NA RAZIE jesteśmy KARMIENI żydo-rgermańsko-ruską MARNĄ WERSJĄ

    vh 77.174.55.*
    Negowanie zbrodni niemieckich jest karalne – mowienie polski oboz smierci oznacza ze nie byl to oboz niemiecki – to chyba jasne a wiec jest to negowanie niemieckich zbrodni – to nie jest nowe prawo.

    CJ@cj.
    Typowa żydowska mentalność i obłuda. To dlaczego dyrektor CSNE Ruchniewicz i jemu podobni od 1945 r. nikczemnie zakłamują historię Polski, milcząc o udziale Żydów w holokauście Żydów i w niszczeniu Polski, a niepokornych historyków konsekwentnie wyrzucając z uczelni…

    Jest oczywiste, że nie dało by się wyprodukować na świecie żadnych „polskich obozów zagłady” bez żydowskiego kłamstwa nachalnej polityki produkowania „polskiego antysemityzmu”.

    Historyk dr Ewa Kurek – prawdą skrzętnie ukrywaną i zabronioną jest, że to właśnie Żydzi oficjalnie i powszechnie współpracowali z Niemcami w holokauście Żydów. To rękami Żydów zadano śmierć Żydom. (od ok. 46:50 min) —

    TO POWINNO SIĘ WRESZCIE ZNALEŹĆ W PODSTAWIE PROGRAMOWEJ NAUCZANIA HISTORII

    pozdrawiam 82.139.3.*
    Pan profesor znalzł źródło dochodu w niemieckiej kieszeni, ale tak wygladaj tzw. elity wrocławskie.

    Depesza@Depesza
    No jak tu karać za kłamstwo oświęcimskie no jak ? Przecież wyrok Stalina na POLSKIE PAŃSTWO PODZIEMNE wydany w 1945 r w Moskwie za WEJŚCIE POLSKI W SOJUSZ Z NIEMCAMI obowiązuje na salonach możnych tego świata po dziś dzień !!

    Depesza@Depesza
    O Machcewicz ksywa apartamencik !! Szambo czynne spuszczamy do szamba.

    p.s. 89.76.40.*
    to po co takie folksdojcze jeszcze tu w Polsce siedzą ?

    Rodak 88.156.44.*
    Antypolski profesorek nie umie analizować historii w ogóle i dlatego wyciąga błędne wnioski, które nie oddają prawdy historycznej, bo jest na garnuszku niemieckim.

    Polubienie

  4. http://wpolityce.pl/polityka/326418-pytanie-do-kanclerz-merkel-czy-na-bezprawiu-mozna-opierac-panstwo-prawa-polonia-czeka-na-przywrocenie-statusu-mniejszosci

    Pytanie do kanclerz Merkel – czy na bezprawiu można opierać państwo prawa? Polonia czeka na przywrócenie statusu mniejszości

    opublikowano: wczoraj · aktualizacja: wczoraj


    fot. PAP/EPA

    Mecenas Stefan Hambura napisał kolejny list do kanclerz Angeli Merkel w sprawie przywrócenia Polakom w Niemczech statusu mniejszości narodowej. Kolejny, jako że napisał ich już kilka na marginesie kolejnych obchodów jubileuszy zawarcia polsko-niemieckiego traktatu tzw. dobrosąsiedzkiego – zawsze z tym samym, odmownym skutkiem. Do napisania ostatniego listu skłoniła go wizyta pani kanclerz w naszym kraju. Czy i tym razem mógł równie dobrze wysłać go na Berdyczów…?

    CZYTAJ TEŻ: List do Merkel: Odmowa uznania polskiej mniejszości w Niemczech oznaczałaby kontynuację dyskryminacji, której doświadczyła w czasach III Rzeszy

    W skrócie chodzi o to, że formalnie polska diaspora istniała w Niemczech aż do delegalizacji przez Hermanna Göringa, który dopiero pół roku (sic!) po napaści III Rzeszy na Polskę, dokładnie 27 lutego 1940 r. wydał rozporządzenie, na mocy którego zdelegalizowano i pozbawiono majątku wszystkie polskie stowarzyszenia, a ich działaczy (ok. 2 tys.) wywieziono do obozów koncentracyjnych. Niestety, ów akt hitlerowskiego bezprawia ma reperkusje do dziś. Polacy w Niemczech nadal są tylko „obywatelami RFN przyznającymi się do polskich korzeni”, wciąż dopominającymi się o przywrócenie należnych im praw.

    Czy na bezprawiu można opierać funkcjonowanie państwa prawa? Okazuje się, można, a kwestia polskiej mniejszości w Niemczech, która jest, a jakby jej nie było, jest tego najlepszym dowodem. W zakonserwowaniu tej kuriozalnej sytuacji wydatnie pomogli nasi negocjatorzy zawartego 26 lat temu polsko-niemieckiego traktatu tzw. dobrosąsiedzkiego, którzy przystali na dyskryminujący zapis, a mianowicie: Artykuł 20 tego układu traktuje o prawach mniejszości niemieckiej w naszym kraju, choć takowa w czasach PRL formalnie nie istniała, oraz o… „osobach w Republice Federalnej Niemiec, posiadających niemieckie obywatelstwo”, mimo korzystania przed wojną przez niemieckich Polaków ze statusu mniejszości narodowej.

    O ile przyznanie tych praw polskim Niemcom było słuszne, o tyle definicję o polskich „osobach” w RFN można uznać za prolongatę hitlerowskiego rozporządzenia; stosowane jeszcze w czasach Republiki Weimarskiej określenie „nationale Minderheit” (mniejszość narodowa) decydenci III Rzeszy zastąpili wówczas terminem „polnische Volksgruppe” i – co zakrawa na kuriozum – pojęcie „grupa” znalazło się również w… niemiecko-polskim traktacie z 1991 r.

    Ma to olbrzymie konsekwencje i wbrew pozorom nie chodzi tylko o pieniądze, które polska diaspora powinna otrzymywać – a nie dostaje – na kultywowanie tradycji i naukę języka, ani o zwrot jej przedwojennych nieruchomości i depozytów np. z Banku Słowiańskiego, Unii, Pomocy czy Skarbony, zagarniętych przez Preussische Staatsbank, Deutsche Bank, Dresdner Bank oraz Commerz i Privatbank. Istotą rzeczy są skutki prawne i polityczne. Reprezentanci niemieckiej diaspory w Polsce nie muszą pokonywać 5 proc. progu wyborczego i mają swoich przedstawicieli w parlamencie, o czym środowisko polskie w RFN może tylko marzyć. Polscy Niemcy dostają obligatoryjnie wielomilionowe dotacje na ich potrzeby, niemieccy Polacy – mówiąc wprost – żebrzą we władzach o każde euro, bez, co wykazało życie, większych efektów.

    Po raz pierwszy problem jawnych dysproporcji w tym niby równorzędnym traktowaniu poruszony został pięć lat temu, tuż przed uroczystymi obchodami 20.lecia podpisania traktatu dobrosąsiedzkiego. Miażdżące wręcz dane mówiły same za siebie, w powietrzu wisiał skandal: na każde euro wydane w RFN na naukę języka polskiego przypadało w Polsce po 2 tys. euro na nauczanie polskich Niemców języka przodków. Udzielane wsparcie z polskiego budżetu dla mniejszości niemieckiej w naszym kraju opiewało na około 20 mln euro rocznie, zaś rząd RFN wysupłał w tym samym czasie na rzecz niemieckich Polaków… niespełna 2 mln euro.

    Przyznam, że gdy słyszę argumenty niektórych naszych polityków i dziennikarzy w obronie niemieckich władz, które rzekomo nie mogą przywrócić Polakom w RFN statusu mniejszości, ponieważ „się nie należy” i musiałyby przyznać taki sam status np. Turkom, cierpnie mi skóra na plecach. Liczba obywateli polskiego pochodzenia szacowana jest dziś w Niemczech na około 2 mln. To prawda, że większość stanowią emigranci ekonomiczni z lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku, ale co ma piernik do wiatraka? Polacy stanowili grupę etniczną w Niemczech od wielu wieków i ich potomkowie żyją do dziś.

    W ekspertyzie opracowanej w 2009 roku przez niemiecki Instytut Stosunków Zagranicznych (ifa), notabene na zlecenie rządu RFN, odnotowano, że 62,8 proc. obywateli Niemiec z polskimi korzeniami ocenia swą znajomość języka polskiego na „bardzo dobrą”, a tylko 16,5 proc. na „niewielką”. Autor tej analizy, historyk Sebastian Nagle zwrócił ponadto uwagę, że przodkowie 1,5-2 mln obywateli Niemiec, którzy „z powodu pochodzenia mają szczególny stosunek do języka polskiego, kultury i tradycji” wywodzą się z okresu rozbiorów Polski, począwszy od 1772 roku.Wtedy nazywano ich „preussische Polen”, nieco później, w okresie industrializacji „Ruhrpolen”, i była to „wewnętrzna migracja” polskiej ludności. Inni historycy sięgają jeszcze wcześniejszych dat i wskazują, że początek migracji Polaków na terenie Niemiec nastąpił za króla Augusta II Mocnego, po zawarciu unii personalnej Polski z Saksonią. Jeszcze inni zwracają uwagę, że niegdyś zamieszkiwały plemiona słowiańskie, czego wyrazem są dzisiejsze, zniemczone nazwy miast i miasteczek na tym obszarze.

    Według ekspertyzy przygotowanej przed kilku laty dla Departamentu Prawno Traktatowego polskiego MSZ, liczba ludności polskiej w granicach Rzeszy Niemieckiej wynosiła przed I wojną światową aż 4 mln. W 1922 roku przedstawiciele oficjalnie uznanej polskiej mniejszości zasiadali w 283 organach administracji lokalnej. Mniejszość polska w Niemczech nie rozpuściła się w sinej mgle, a wiele jej organizacji, jak np. ponad stuletnia „Oświata” czy Związek Polaków w Niemczech (ZPwN) istnieje do dziś. Już po drugiej wojnie światowej, w maju 1946 r. powstał w Westfalii Związek Byłych Więźniów Politycznych Mniejszości Polskiej w Niemczech, który daremnie ubiegał się o restytucję stanu rzeczy sprzed wówczas sześciu lat. Obecnie do określenia polskiej diaspory używa się semantycznych dziwolągów, jak „polskojęzyczni obywatele”, „współobywatele z polskim pochodzeniem” itp. Jak na ironię, ZPwN jest współzałożycielem Federacji Europejskich Mniejszości Narodowych, czego odmawia mu się w jego własnym kraju. W kuluarowych rozmowach niemieccy politycy przyznają, że „z moralnego punktu widzenia” Polacy powinni odzyskać dawne prawa. Mają też świadomość, że „argument turecki” jest kuriozalny, bowiem Turcy – w przeciwieństwie do Polaków – nigdy nie stanowili w Niemczech grupy etnicznej. W kwestii formalnej, za mniejszości uznane są w RFN duńska, fryzyjska, serbołużycka, oraz zaakceptowana przez władze nie tak dawno mniejszość Sinti i Romów (de facto przybyszów z Półwyspu Indochińskiego).

    Jak do tej pory sądy niemieckie oddalały wszelkie pozwy składane przez członków organizacji polonijnych, prześladowanych przez władze faszystowskie. Odwołania do wyższych instancji nie przynosiły żadnych rezultatów. Postulatów mniejszości nie uwzględniono też w ustawie z 1965 r. dotyczącej odszkodowań, choć nikt nie ma wątpliwości, że rozporządzenie z 1940 r. było pogwałceniem prawa międzynarodowego i – jak twierdzą eksperci – należy je uznać za nieważne ab initio. Powinno więc nastąpić automatycznie przywrócenie stanu poprzedzającego (restitutio in integrum). Tymczasem, mimo upływu ponad 70 lat od zakończenia wojny, Polacy w Niemczech wciąż pozostają zakładnikami Göringa.

    Upominanie się niemieckiej Polonii o należne jej prawa i list do kanclerz Merkel, wystosowany przez polskie organizacje na marginesie obchodów 20-lecia traktatu dobrosąsiedzkiego zobligował rządy RFN i RP do podjęcia rozmowy na ten temat. Dyskryminację niemieckich Polaków w stosunku do traktowania mniejszości niemieckiej w naszym kraju dostrzegła nawet strona niemiecka, powołano komisje mieszane, nic jednak istotnego z tego nie wynikło, poza spektakularnymi posunięciami ze strony Berlina – a to otwarcia biura, a to przyznania „paru groszy” na potrzeby Polonii. Powiedzmy sobie jasno: nie chodzi o jałmużnę, chodzi o anulowanie rozporządzenia Göringa. Status mniejszości daje automatycznie określone prawa, w tym wyborcze i związane z dofinansowaniem na rzecz pielęgnowania języka, kultury i tradycji narodowej. Jak podkreślił w jednej z naszych rozmów prof. Andrzej Sakson, specjalizujący się w sprawach mniejszości etnicznych: „Z punktu widzenia formalno-prawnego i zasad prawa międzynarodowego Polacy nigdy tego statusu nie utracili”.

    Niby nie utracili, ale go nie mają. Co jest jasne dla prof. Saksona i innych znawców przedmiotu, dla władz w Berlinie i Warszawie nie było takie oczywiste. Na marginesie dyskusji o sytuacji Polaków w RFN pojawiają się dzisiaj głosy, aby w rewanżu ograniczyć prawa i dotacje mniejszości niemieckiej w Polsce. Byłoby to kardynalnym błędem: po pierwsze, nie należy przeciwstawiać sobie obu mniejszości, a po drugie, polscy Niemcy są obywatelami RP i pozbawianie ich słusznie przyznanych przywilejów byłoby absurdem. Poza tym, nie chodzi przecież o społecznie konfliktogenne równanie w dół, lecz o wyrównanie parytetów.

    Czy kolejna wizyta Angeli Merkel i kolejny list mecenasa Hambury, w którym „wstydzi się za Niemcy”, skończą się tak, jak poprzednie? Wszystko zależy od jasnego, konsekwentnego stanowiska i determinacji naszych polityków, oraz dobrej woli rządu RFN. Śmiem twierdzić, że załatwienie tej kwestii będzie papierkiem lakmusowym dla polsko-niemieckiego partnerstwa i naszych dobrosąsiedzkich stosunków.

    autor: Piotr Cywiński

    GOSC 178.10.97.*
    Jaka mniejszosc po 45 r do Noemiec uciekaly za pozwoleniem Komuny najwieksze SZUMOWINY KRYMINALISCI NIEROBY OSZUSCI ZLODZIEJE i tak jest do dzisiaj i to ma byc MNIEJSZOSC NIEMIECKA RAUS POLAKI Z DE

    craphunter@craphunter
    Nie można wykluczyć że szykują jakieś świństwo a wizyta jest tylko próbą jego zatuszowania. Powiedzenie „dogadać się jak z niemcem” potwierdza się częściej niż domniemana „iskierka nadziei” pokazująca znowu naszą serdeczną gotowość by dać się ponownie oszfabić.

    kijawka 83.25.122.*
    Trzeba zastosować klauzulę wzajemności. Skoro nie ma polskiej diaspory, tak i nie ma niemieckiej.Bo się zasymilizowała a reszta wyjechała do Niemiec. Nic na Niemców tak nie działa jak dostanie w d…

    podpis 77.253.221.*
    Jako ruski Troll twierdzę, że Polacy i Niemcy powinni być skłóceni. Won szwaby tu niepokonana Polska! – Czy takie jest wasze myślenie Prawicowe półgłówki?

    faszysta 77.255.122.*
    Kiedy polska mniejszość narodowa w raichu będzie tak traktowana jak szwabska mnieszjszość narodowa w w Polsce?Czy hitlerowcy nie poczuwają się do odpowiedzialności materialnej za II wojnę światową ?

    gg 62.108.186.*
    Taki list powinien być adresowany do Dudy i Szydło. Ciężko by Merkel sama przyznała Polakom należny status mniejszości, walczyła z „polskimi obozami”, starała się o reparacje wojenne dla PL.

    legion 89.229.222.*
    Prowokacja szwabska , jak zwykle ( cały ten program wizyty ) .

    Miecz Zbawiciela 188.146.15.*
    Wizyta Angeli Merkel w trakcie której spotka się z t.z. opozycją PO, PSL i N. (zdradziecką agenturą ) to przejaw arogancji i protekcjonizmu ukrytego pod skórą bogactwa danego przez USA po wojnie.

    Miecz Zbawiciela 188.146.15.*
    Pamiętajcie, że ta ich obecna „wysoka kultura” kryje nordycką nienawiść, chciwość i zapalczywość do wschodnich nacji i oni nigdy się nie zmienią!

    Miecz Zbawiciela 188.146.15.*
    Nie wolno zapominać, że Niemcy nigdy nie zrezygnują z Polskich ziem zachodnich, dlatego nigdy nie uznają granic i mniejszości polskiej w Niemczech – zrobią wszystko żeby Państwo Polskie osłabiać!

    Olej 178.183.159.*
    Wszystkie lisoweeki będą wyć i skamleć do Pani kanclerin jak to im krzywda i rozpacz. Dostaną premię za korporacyjną lojalność i bronienie ,,praw demokratycznych” Kto wie ? Order Stresemanna ?

    cyran6 31.183.10.*
    A Wppl i money.pl juz „rozmiękczają” polski rząd przed jutrzejszą wizyta złotej pani http://www.money.pl/gospodarka/wiadomosci/artykul/dlug-publiczny-zadluzenie-panstwa-ofe-beata,249,0,2257913.html .

    Polubienie

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.