980 80 rocznica ludobójstwa w Katyniu i pierwszej z czterech deportacji Polaków do ZSRS


autor: Fratria

SIWY
I tu też POprawność POlityczna ,, Podjęto decyzję” Kto? się pytam . NKWD nie Ruscy . POdobnie jak nie Niemsy tylko naziści. Co za faszysta to pisał

ahador
I nadal oficjalnie nie wiemy kim byli zbrodniarze, którzy mordowali Polaków, chociaż starszy oficer izraelski stwierdził, że byli to Żydzi . A nasi historycy milczą. Kim byli sowieci? – to kosmici?

za gruba ta kreska
To pewnie potomkowie NKWDzistów, POPów i całej reszty świętują?

Patole
Sowiet to Bandyta na równi z Niemcem.

Konrad
Zbrodnia bylo tez zaklamywanie prawdy o Katyniu przez peerelowska dyktature. Mowienie prawdy bylo surowo karane. Dzis niektorzy wspolautorzy Klamstwa Katynskiego siedza w Parlamencie Europejskim

mareklu
Za cara wywożono Polaków na Sybir po wyroku sądowym. Za sowietów masowość była większa a decyzje podejmowały miejscowe władze (bezpieka i gmina).

mareklu
Zbrodnia katyńska już trochę jest znana, ale są o których za mało się mówi. Sybiracy ginęli już w czasie transportu, bez strzałów tylko z warunków. Kresowiacy nie widzieli wojsk niemieckich, głód mróz

https://wpolityce.pl/historia/489787-zbrodnia-katynska-mija-80-lat

Mija 80 lat od zbrodni katyńskiej. 5 marca 1940 r., podjęto decyzję, która doprowadziła do rozstrzelania ponad 20 tys. obywateli Polski

opublikowano: 5 marca · aktualizacja: 5 marca

80 lat temu, 5 marca 1940 r., Biuro Polityczne KC WKP(b) podjęło decyzję o rozstrzelaniu polskich jeńców przebywających w obozach w Kozielsku, Starobielsku i Ostaszkowie oraz polskich więźniów przetrzymywanych przez NKWD na obszarze przedwojennych wschodnich województw Rzeczypospolitej. Konsekwencją tej decyzji była zbrodnia katyńska.

19 września 1939 r. szef NKWD Ławrientij Beria powołał Zarząd ds. Jeńców Wojennych i Internowanych Ludowego Komisariatu Spraw Wewnętrznych i nakazał zorganizowanie sieci obozów. Decyzję tę można określić jako paradoksalną. Związek Sowiecki twierdził, że nie prowadzi działań wojennych przeciw Polsce, lecz jedynie od 17 września 1939 r. z powodu „rozpadu państwa polskiego” działa na rzecz zabezpieczenia mienia i życia mieszkańców Kresów. Mimo to tworzone obozy nazwano jenieckimi.

Na początku października 1939 r. władze sowieckie zaczęły zwalniać część jeńców szeregowców. Był to kolejny element propagandowej narracji o wyzwoleniu ziem zachodniej Białorusi i Ukrainy. Od 17 września Sowieci dążyli do ideologicznego i „klasowego” oddzielenia oficerów „pańskiej Polski” od „ciemiężonych” żołnierzy wywodzących się spośród chłopów. Swoistym „uwiarygodnieniem” propagandy były niezliczone zbrodnie popełniane we wrześniu i w październiku na polskich oficerach na polu walki lub podczas marszu do tymczasowych obozów jenieckich.

W tym samym czasie podjęto decyzję o utworzeniu dwóch „obozów oficerskich” w Starobielsku i Kozielsku oraz obozu w Ostaszkowie, przeznaczonego dla funkcjonariuszy policji, KOP i więziennictwa. Pod koniec lutego 1940 r. więziono w nich 6192 policjantów i funkcjonariuszy innych służb oraz 8376 oficerów Wojska Polskiego. Wśród nich znajdowała się duża grupa oficerów rezerwy powołanych do wojska w chwili wybuchu wojny. Większość reprezentowała polską inteligencję – byli to lekarze, prawnicy, nauczyciele szkolni i akademiccy, inżynierowie, literaci, dziennikarze, działacze polityczni, urzędnicy państwowi i samorządowi, ziemianie. Obok nich w obozach znaleźli się kapelani katoliccy, prawosławni, protestanccy oraz wyznania mojżeszowego.

Precyzja tych danych wynika z uruchomionego około połowy lutego 1940 r. biegu wydarzeń, który miał zadecydować o losach polskich jeńców. 20 lutego kierownictwo Zarządu ds. Jeńców Wojennych zwróciło się do szefa NKWD z propozycją „rozładowania” przepełnionych obozów jenieckich. W rzeczywistości proces ich likwidacji rozpoczął się już pod koniec stycznia. Do końca stycznia 1940 r. władze obozów przesłały do tzw. Kolegium Specjalnego ponad 6 tys. spraw jeńców obozu w Ostaszkowie. Kolegium to było organem NKWD wydającym wyroki w trybie administracyjnym, bez wzywania oskarżonych. Podstawą wyroków były zapisy Kodeksu karnego ZSRS z 1926 r., który w artykule 58. wprowadzał pojęcie „wroga ludu”. W ten sposób rozumiano w praktyce każdą „aktywną działalność” lub „aktywną walkę […] przeciwko klasie robotniczej i ruchowi rewolucyjnemu”. Artykuł 58. dawał więc ogromne pole do interpretacji. Do końca następnego miesiąca zapadło pierwszych 600 „wyroków” opiewających na kary od trzech do sześciu lat obozów pracy na Kamczatce.

We wspomnianym piśmie z 20 lutego Zarząd ds. Jeńców Wojennych proponował zwolnienie ok. 300 ciężko chorych, inwalidów i żołnierzy lub funkcjonariuszy powyżej sześćdziesiątego roku życia oraz 400–500 oficerów rezerwy (agronomów, lekarzy, inżynierów, techników, nauczycieli) pochodzących z „nowych” obwodów Białorusi i Ukrainy. Warunkiem zwolnienia miał być brak jakichkolwiek materiałów obciążających polskich oficerów i funkcjonariuszy. Oficerowie Korpusu Ochrony Pogranicza, pracownicy prokuratur i sądów, „obszarnicy”, mieli zostać objęci postępowaniem Kolegium Specjalnego.

22 lutego Beria, prawdopodobnie biorąc pod uwagę sugestie dotyczące rozpoczęcia postępowania przed Kolegium Specjalnym, wydał rozkaz przeniesienia do więzień zarządów NKWD obwodów woroszyłowgradzkiego (dziś Ługańsk), smoleńskiego i kalinińskiego (dziś Twer) niektórych więźniów obozów jenieckich. Do tej grupy zaliczono funkcjonariuszy więziennictwa, agentów wywiadu wojskowego, „prowokatorów”, osadników, pracowników prokuratur i sądów, „obszarników” i kupców. 3 marca obóz kozielski opuściło 115 jeńców, starobielski: dwunastu, ostaszkowski: ośmiu. Udało im się ocaleć. 26 lutego szef Zarządu ds. Jeńców Piotr Soprunienko polecił uzupełnienie niektórych danych jeńców i przesłanie kopii ich dokumentów do Moskwy. Rozkaz ten wykonano do końca miesiąca.

Zgromadzone dokumenty były podstawą notatki, którą Beria skierował do Stalina w dniu obrad Biura Politycznego KC WKP(b), 5 marca 1940 r. Ludowy komisarz spraw wewnętrznych stwierdzał w niej m.in.:

W obozach dla jeńców wojennych NKWD ZSRS i w więzieniach zachodnich obwodów Ukrainy i Białorusi w chwili obecnej znajduje się duża liczba byłych oficerów armii polskiej, byłych pracowników policji polskiej i organów wywiadu, członków nacjonalistycznych, kontrrewolucyjnych partii, członków ujawnionych kontrrewolucyjnych organizacji powstańczych, uciekinierów i innych. Wszyscy są zatwardziałymi wrogami władzy sowieckiej, pełnymi nienawiści do ustroju sowieckiego.

W dalszej części Beria zaznaczał:

Będący jeńcami wojennymi, oficerowie i policjanci, przebywający w obozach, usiłują kontynuować działalność kontrrewolucyjną, prowadzą agitację antysowiecką. Wszyscy czekają tylko na wyjście na wolność, aby móc aktywnie włączyć się do walki przeciw władzy sowieckiej. Organy NKWD w zachodnich obwodach Ukrainy i Białorusi wykryły szereg kontrrewolucyjnych organizacji powstańczych. We wszystkich tych kontrrewolucyjnych organizacjach przywódczą rolę odgrywali byli oficerowie armii polskiej, byli policjanci i żandarmi.

Według danych zawartych w piśmie Berii do Stalina w obozach dla jeńców wojennych przetrzymywano (nie licząc szeregowców i kadry podoficerskiej):

14 736 byłych oficerów, urzędników, obszarników, policjantów, żandarmów, służby więziennej, osadników i agentów wywiadu – według narodowości: ponad 97 proc. Polaków.

Szef NKWD podawał, że wśród nich znajduje się: 295 generałów, pułkowników i podpułkowników, 2080 majorów i kapitanów, 6049 poruczników, podporuczników i chorążych, 1030 oficerów i podoficerów policji, straży granicznej i żandarmerii, 5138 szeregowców policji, żandarmerii, służby więziennej i agentów wywiadu oraz 144 urzędników, obszarników, księży oraz osadników.

Notatka informowała również: „W więzieniach zachodnich obwodów Ukrainy i Białorusi przetrzymywanych jest ogółem 18 632 aresztowanych (wśród nich 10 685 Polaków)”. W tej liczbie: „1207 byłych oficerów, 5141 byłych policjantów, agentów wywiadu i żandarmerii, 347 szpiegów i dywersantów, 465 byłych obszarników, fabrykantów i urzędników, 5345 członków różnorakich kontrrewolucyjnych i powstańczych organizacji i różnych kontrrewolucyjnych elementów, 6127 uciekinierów”.

Oceniając, że wszyscy polscy jeńcy wojenni przetrzymywani w obozach oraz Polacy znajdujący się w więzieniach „są zatwardziałymi, nierokującymi poprawy wrogami władzy sowieckiej”, Beria wnioskował o rozpatrzenie ich spraw w trybie specjalnym, „z zastosowaniem wobec nich najwyższego wymiaru kary – rozstrzelania”. Dodawał, że należy to rozpatrzyć bez wzywania aresztowanych i bez przedstawiania zarzutów, decyzji o zakończeniu śledztwa i aktu oskarżenia. Formalnie wyroki miały być wydawane przez „trójkę” w składzie: Iwan Basztakow (szef 1 Wydziału Specjalnego NKWD – ewidencyjno-statystycznego), Bogdan Kobułow i Wsiewołod Mierkułow (obaj byli zastępcami Berii). Nie było to więc Kolegium Specjalne NKWD, lecz inny, bliźniaczo podobny organ pozasądowy w ramach struktur Ludowego Komisariatu. Zastosowanie którejkolwiek z tych procedur pozwalało na „rozpatrywanie spraw” bez wzywania świadków.

Notatka Berii stała się de facto przyjętą bez poprawek uchwałą Biura Politycznego. Druga część dokumentu, zaczynająca się od słów: „Polecić NKWD ZSRS”, jest właściwym rozkazem wykonania zbrodni. Na omawianym piśmie Berii znalazły się aprobujące podpisy wszystkich obecnych: Stalina – sekretarza generalnego WKP(b), Klimienta Woroszyłowa – marszałka Związku Sowieckiego i komisarza obrony, Wiaczesława Mołotowa – przewodniczącego Rady Komisarzy Ludowych i komisarza spraw zagranicznych, i Anastasa Mikojana – wiceprzewodniczącego Rady Komisarzy Ludowych i komisarza handlu zagranicznego, a także ręczna notatka: „Kalinin – za, Kaganowicz – za” (Michaił Kalinin był przewodniczącym Prezydium Rady Najwyższej ZSRS, formalnie głową państwa; Łazar Kaganowicz – wiceprzewodniczącym Rady Komisarzy Ludowych i komisarzem transportu i przemysłu naftowego). Nieobecnych i niepodpisanych przez sekretarza było trzech członków BP: Nikita Chruszczow, Andriej Żdanow i Andriej Andriejew. Pod podpisami widnieje poza tym adnotacja Berii: „Wyk.[onać]”. Ekspertyza grafologiczna przeprowadzona po odtajnieniu dokumentu w 1990 r. potwierdziła autentyczność wszystkich własnoręcznie złożonych podpisów.

Praktyka „podpisywania się” przez niektórych nieobecnych członków Biura Politycznego była powszechna. Często byli oni w kontakcie telefonicznym z Kremlem i potwierdzali swoje poparcie dla zapadających decyzji. Ta procedura miała sprawiać wrażenie kolegialności w podejmowaniu decyzji. W rzeczywistości od końca lat dwudziestych pełną kontrolę nad Biurem Politycznym sprawował Stalin. Nierzadko obrady BP odbywały się na daczy Stalina w Kuncewie i miały całkowicie nieformalny charakter. Poprzez zachowywanie procedur sowiecki dyktator dążył również do wciągnięcia swojego „dworu” do procesu podejmowania kluczowych decyzji. W ten sposób pragnął zapewnić sobie jego bezwzględne poparcie i rozłożyć odpowiedzialność za podjęte działania na wszystkich towarzyszy. W tym kontekście niezwykle prawdopodobne wydaje się, że większość członków BP dowiedziała się o notatce szefa NKWD dopiero w czasie posiedzenia, gdy decyzja została podjęta przez Stalina po konsultacjach wyłącznie z Berią.

W treści i formie dokumentu z 5 marca zwracają uwagę dwie jego unikalne cechy. Jest to jedno z najlepszych świadectw podejmowania decyzji o dokonaniu masowej zbrodni na szczytach władzy systemu totalitarnego. Reżim narodowosocjalistyczny oraz reżimy komunistyczne często maskowały swoje rzeczywiste działania poprzez procedury nadające im pozory legalności, np. procesy sądowe z zachowaniem drogi odwołania od wyroku. Także działania polityczne, takie jak agresja z 17 września, były „legalizowane” przez późniejszą długą procedurę wcielania Kresów do republik sowieckich na „wniosek miejscowej ludności” i za zgodą „parlamentu ZSRS”. Mordy popełniane „na niższym szczeblu” mogły być tłumaczone przez rzekome próby ucieczki jeńców lub przypadkowe straty wynikające z chaosu walki. Z punktu widzenia sowieckiego prawa Biuro Polityczne nie mogło narzucić „trójce” lub innemu organowi NKWD decyzji, która teoretycznie mogłaby być inna niż ta narzucana przez Stalina i jego otoczenie. W rzeczywistości więc rozkaz z 5 marca 1940 r. jest emblematycznym przykładem praktyki funkcjonowania komunistycznego reżimu ZSRS całkowicie zdominowanego przez Stalina. Oceny tej nie mogą zmieniać późniejsze pojedyncze odstępstwa od wykonania decyzji z 5 marca, takie jak wycofanie małej części skazanych z transportów do miejsc straceń.

Decyzja z 5 marca jest wyjątkowa również za sprawą niezwykle „szczerego uzasadnienia” konieczności mordu przedstawionego przez Berię. Jego wiedza na temat postawy jeńców wynikała z raportów składanych przez władze obozów. Ocaleni jeńcy wspominali, że Polacy podczas przesłuchań przez oficerów NKWD w otwarty sposób krytykowali system sowiecki i podkreślali przewagi Zachodu nad ZSRS. Podobne głosy pojawiały się w trakcie propagandowych pogadanek, kiedy oficerowie zadawali politrukom niewygodne pytania. W przeciwieństwie do propagandowych broszur chętnie czytano sowiecką prasę, ale wyłącznie w celu „wyłowienia” prawdziwych informacji o sytuacji na świecie lub zdobycia argumentów na rzecz krytyki polityki Związku Sowieckiego. Z tej perspektywy polscy jeńcy bez wątpienia jawili się jako groźni „wrogowie klasowi”.

Prawdopodobnie pogarda wobec systemu sowieckiego wyrażana przez jeńców nie była jedynym motywem decyzji o zbrodni. Część historyków zwracała uwagę na czasowy związek między sowieckim mordem a podjętą przez Niemców „Akcją AB”, podczas której zabito ok. 3,5 tys. przedstawicieli polskiej elity intelektualnej. Obie operacje z wiosny 1940 r. można traktować jako wynikające nie tylko z polityki obu zaborców zmierzających do zniszczenia polskich elit, lecz także z zapisów „Tajnego protokołu dodatkowego” do niemiecko-sowieckiego traktatu z 28 września 1939 r. Zakładał on współpracę przy likwidowaniu „agitacji polskiej”.

Istotnym argumentem przesądzającym wymordowanie polskich oficerów była też pamięć Stalina o klęsce roku 1920, do której przyczynił się przez swoje ambicje. Podczas śledztwa sowieckiej prokuratury wojskowej w 1990 r. były szef Zarządu ds. Jeńców Wojennych NKWD Piotr Soprunienko zeznał:

Chodziły słuchy w 1940 r., że rozstrzelanie polskich jeńców wojennych […] zostało przeprowadzone na mocy decyzji Stalina, który nie mógł wybaczyć klęski Armii Czerwonej pod Warszawą w 1920 r.

Na decyzję sowieckiego dyktatora mogły wpłynąć również bieżące wydarzenia polityczne, takie jak zapowiedź udzielenia pomocy wojskowej Finlandii przez Wielką Brytanię i Francję. Częścią korpusu ekspedycyjnego miała być polska Samodzielna Brygada Strzelców Podhalańskich. Decyzja o dokonaniu mordu zapadła miesiąc przed atakiem Niemiec na Danię i Norwegię, który kończył tzw. dziwną wojnę. Jego wykonanie zaś zostało zakończone w momencie, gdy III Rzesza rozpoczynała zwycięską kampanię francuską. Ku zaskoczeniu Stalina zakończyła się ona błyskawiczną klęską aliantów. Być może pod wrażeniem wydarzeń maja i czerwca 1940 r. Stalin mógłby uznać, że polscy oficerowie mogą być mu niezbędni w obliczu ewentualnej wojny z Niemcami. Potwierdzeniem tej tezy mogą być trwające od jesieni 1940 r., prowadzone przez NKWD przygotowania do utworzenia polskiej dywizji w ramach Armii Czerwonej. Jej dowództwo mieli stanowić oficerowie deklarujący chęć współpracy z ZSRS, tacy jak ppłk Zygmunt Berling. W tym samym czasie w rozmowie z tą grupą oficerów Wsiewołod Mierkułow na pytanie o pozostałych członków polskiego korpusu oficerskiego powiedział: „Popełniliśmy wobec nich wielki błąd”.

Kluczem do zrozumienia większości motywacji kierujących Stalinem w marcu 1940 r. mogą być słowa ocalałego jeńca Kozielska, po wojnie wybitnego znawcy ZSRS, Stanisława Swianiewicza:

Sowiecka taktyka polityczna zna dwa sposoby postępowania z pokonanym przeciwnikiem: zmusić go do pracy i służby dla dobra Związku Sowieckiego […], albo w drugim przypadku unicestwić go. Sowieckie władze musiały rozstrzygnąć, która z tych dwóch metod winna być zastosowana do oficerów polskich znajdujących się w ich rękach.

kk/PAP

Powstał nowy portal poświęcony zbrodni katyńskiej

…..


10 lutego 1940 r. – początek sowieckich deportacji / autor: Archiwum IPN/Pixabay

S
Tak nas wyzwalał sowiecki bandyta . Czarzasty to jednak jest czerwone bydlę.

80. rocznica masowej wywózki na Sybir. Uroczystości odbyły się w całej Polsce i na Białorusi

80. rocznica pierwszej z czterech deportacji Polaków do ZSRS. Historycy IPN: Wydarzenia te obalają narrację historyczną Rosji

opublikowano: 10 lutego

80 lat temu, 10 lutego 1940 r., władze ZSRS przeprowadziły pierwszą z czterech masowych deportacji obywateli polskich, podczas której do obwodów Rosji i Syberii wywieziono ok. 140 tys. osób. W trakcie transportu ludzie umierali z zimna, głodu i wyczerpania.

Stalin i jego otoczenie zdawali sobie sprawę, że zajęcie wschodniej połowy Polski oraz propagandowe „wcielenie” do sowieckiej Białorusi i Ukrainy nie rozwiązuje problemu podporządkowania tych obszarów. Jesienią 1939 r. wysiłki sowieckiego aparatu terroru skupiły się na aresztowaniach polskich oficerów, którzy ukrywając się w najważniejszych miastach Kresów, stanowili bazę dla powstających struktur polskiego państwa podziemnego. 5 października zastępca szefa NKWD Wsiewołod Mierkułow podpisał rozkaz sporządzenia list potencjalnych wrogów nowej władzy. W warunkach sowieckiego terroru były one równoznaczne z listami proskrypcyjnymi. Uwaga sowieckiej bezpieki i „wymiaru sprawiedliwości” miała się skoncentrować na największych skupiskach ludności polskiej. W nocy z 9 na 10 grudnia 1939 r. na polecenie gen. Iwana Sierowa NKWD rozpoczęło masowe aresztowania polskich oficerów.

Kolejni byli uchodźcy z terenów okupowanych

W tym samym czasie Sowieci rozpoczęli przesiedlenia uchodźców zamieszkałych przed wrześniem 1939 r. na terenach w tym momencie okupowanych przez Niemców. Ogromną część z deportowanych stanowili Żydzi. Większość z nich została wywieziona na wschodnie obszary Białorusi i Ukrainy. Deportacje dotknęły również polskich i ukraińskich chłopów przesiedlanych do Besarabii i Bukowiny. W sumie przesiedlenia z jesieni i wczesnej zimy objęły ok. 80 tys. osób. Wywożeni nie trafiali jednak, tak jak w przypadku wielkich deportacji z lat 1940–1941, do kołchozów, osad specjalnych i obozów pracy przymusowej, ale zwyczajnych osad i miast.


Transport więźniów odkrytymi ciężarówkami w okolicy Kotłasu w lutym 1940 r. / autor: Archiwum IPN

Deportacje te nie rozwiązywały więc „problemu” polskich elit wrogo nastawionych do nowej władzy. 2 grudnia 1939 r. szef NKWD Ławrientij Beria przesłał Stalinowi dokument, w którym proponował zorganizowanie wielkiej akcji wysiedlenia osadników wojskowych.

Ostateczną decyzję podjęła 5 grudnia 1939 r. Rada Komisarzy Ludowych. Przez następne dwa miesiące trwały przygotowania do jej przeprowadzenia, w czasie których sporządzano listy i prowadzono „rozeznanie terenu”.

Sowieci obawiali się polskich leśników

Pod koniec grudnia NKWD podjęło decyzję o rozciągnięciu akcji na funkcjonariuszy straży leśnej, a następnie ich rodziny. Sowiecka bezpieka uznała, że dzięki swojej wiedzy o warunkach terenowych oraz umiejętności posługiwania się bronią leśnicy stanowią zaplecze dla potencjalnego ruchu partyzanckiego. Białoruskie i ukraińskie struktury NKWD niemal natychmiast przystąpiły do opracowania imiennych list wysiedlanych oraz instrukcji dotyczących kolejności wysiedleń, regulaminów tzw. osad specjalnych oraz zatrudniania deportowanych przez poszczególne gałęzie sowieckiej gospodarki. Do prac przystąpiły też struktury NKWD i administracji terenowej w sowieckich republikach Kazachstanu i Uzbekistanu. Całość akcji miał nadzorować osobiście Wsiewołod Mierkułow.

Ostatecznie do deportacji zakwalifikowanych zostało 150 375 osób. Z tej liczby 99 065 pochodziło z obszaru „Zachodniej Ukrainy”, a 51 310 z „Zachodniej Białorusi”. W transportach znalazło się 139 764 osób. Poza funkcjonariuszami służby leśnej oraz osadnikami wojskowymi wśród zesłanych byli uciekinierzy z Rosji rządzonej przez bolszewików, a nawet chłopi, którzy otrzymali lub nabyli gospodarstwa na ziemiach parcelowanych majątków lub terenów należących do państwa. Polacy stanowili niemal 82 proc. wszystkich deportowanych, Ukraińcy ok. 9 proc., Białorusini 8 proc., Niemcy 0,1 proc., a inne narodowości (Rosjanie, Żydzi) ok. 1,3 proc. Na skutek stosowania sowieckiej zasady odpowiedzialności zbiorowej wśród zsyłanych 58 tys. stanowiły osoby poniżej szesnastego roku życia.

To był wyrok śmierci

Deportacja przeprowadzona przez NKWD 10 lutego 1940 r. odbyła się w straszliwych warunkach, które dla wielu były wyrokiem śmierci. W czasie jej realizacji temperatura dochodziła nawet do -40°C. Na spakowanie się wywożonym dawano od kilkunastu do kilkudziesięciu minut. Bywało i tak, że nie pozwalano zabrać z sobą niczego.

Wtargnięcie sowieckich funkcjonariuszy tak opisywał kilkunastoletni chłopiec z powiatu dubieńskiego na Wołyniu: „N.K.W.D. wpadli jak wilki z naganami i sztyletami do naszego domu, zaczęli niszczyć obrazy święte, łamali meble, wyzywać nas od polskich burżuij. Ojca z oka nie spuszczali wciąsz pytali się o broń, której tatuś nie miał, więc poczęli wyrywać deski z podłogi, wyżucać ubranie z szaf, łamać łóżka. Po godzinnym zniszczeniu naszego domu kazano nam zbierać się przyczym wolno nam było zabrać trochę odzierzy i tylko 5 kg mąki, choć wywieziono nas 5 cioro. Jak więźni pod naganem wprowadzono nas na sanie i powieziono przez miasto jako pośmiewisko do stacji”. („W czterdziestym nas Matko na Sibir zesłali. Polska a Rosja 1939–1942”; zachowano oryginalną pisownię tekstu). Deportowanych przewożono w wagonach towarowych z zakratowanymi oknami, do których ładowano po pięćdziesiąt osób, a czasami więcej. Podróż na miejsce zsyłki trwała niekiedy nawet kilka tygodni. Warunki panujące w trakcie transportu były przerażające, ludzie umierali z zimna, z głodu i wyczerpania.

Mieszkanka Grodna, żona podoficera WP, wspominała: „Droga była wprost nie do opisania, gdyż niedość, że podczas snu przymarzały włosy, ubrania i kołdry do ścian, to jeszcze podczas jazdy trzęśli wagonami tak, że ludzie spadali na palące się piecyki i na ziemię, ulegając poważnym uszkodzeniom ciała, po trzy dni nie dawali wody, a gdy łapaliśmy przez okienka śnieg to gdy milicjant zauważył to bił kolbą po ręku i po naczyniu. Na koniec 4 marca przyjechaliśmy na posiołek Kwitesa, Irkuckiej obłasti, rejonu Tajszet. W barakach w których nas umieszczono ogłaszano nam, że o zgniłej Polsce mamy zapomnieć na zawsze, a tu mamy dokończyć życia naszego, nie zapominając o tem, że wszyscy musimy pracować…” („W czterdziestym nas Matko na Sibir zesłali. Polska a Rosja 1939–1942”).

Po dotarciu na miejsce zsyłki zesłańców czekały niewolnicza praca, nędza, choroby i głód. Zostali rozlokowani w 115 osadach specjalnych, rozsianych na niemal wszystkich bezludnych terenach sowieckiej republiki Komi oraz w obwodach Rosyjskiej Federacyjnej Socjalistycznej Republiki Sowieckiej – archangielskim, czelabińskim, czkałowskim, nowosybirskim, omskim, swierdłowskim, Kraju Krasnojarskim i Ałtajskim.

Kolejna zsyłka

Już w marcu 1940 r. rozpoczęto przygotowania do kolejnej zsyłki. Kolejne deportacje obywateli polskich przeprowadzono w kwietniu i czerwcu 1940 r. Ostatnią rozpoczęto w przededniu wojny niemiecko-sowieckiej pod koniec maja 1941 r. W sumie według danych NKWD w czterech deportacjach zesłano ok. 340 tys. osób. Ich celem była eksterminacja elit oraz ogółu świadomej narodowo polskiej ludności; miały one rozbić społeczną strukturę, dostarczając jednocześnie totalitarnemu sowieckiemu imperium siłę roboczą.


Deportowani 10 lutego 1940 r. z Kolonii Sobótka przy pracy w tajdze. Dworyszcze, rejon kazaczyński, Krasnojarsk / autor: Archiwum IPN

Liczba wszystkich ofiar wśród obywateli polskich, którzy w latach 1939–1941 znaleźli się pod sowiecką okupacją, do dziś nie jest w pełni znana. Według szacunków zawartych w „Czarnej księdze komunizmu” sowieckie represje między wrześniem a lipcem 1941 r. dotknęły ponad 1 mln osób – mieszkańców Kresów – a więc co dziesiątego obywatela Rzeczypospolitej, który mieszkał lub znalazł się na tym terytorium. Co najmniej 30 tys. osób zostało rozstrzelanych, a śmiertelność wśród łagierników i deportowanych szacuje się na 8–10 proc., czyli 90–100 tys. osób.

Narracja Putina nie wytrzymuje zderzenia z faktami

Historycy Instytutu Pamięci Narodowej przypominają, że deportacje Polaków w głąb Związku Sowieckiego obalają sowiecką narrację historyczną Związku Sowieckiego i Rosji. Wiceprezes IPN Mateusz Szpytma w rozmowie z IAR tłumaczy, że tamte działania jednoznacznie pokazują zakłamanie sowieckiej i rosyjskiej narracji historycznej.

Oprócz Polaków i Żydów sowieci wywozili także Białorusinów i Ukraińców. Ten fakt zadaje kłam propagandzie, która była stosowana w roku 1939 roku, i która jest dzisiaj powtarzana, jakoby wojska sowieckie wkraczały do Polski po to, żeby ochronić tamtejszą ludność przed zbrodniami, żeby wziąć ją w opiekę. Nic takiego nie miało miejsca, lata 1939-1941, czas okupacji Kresów przez Sowietów, było to pasmo wielkich nieszczęść i zbrodni na ludności zamieszkującej tamte tereny

— zauważył.

CZYTAJ RÓWNIEŻ:

Macron przyznaje: „Rosja chciałaby ponownie interpretować II wojnę światową”. Nie zabrakło słów o antysemityzmie

B. ambasador USA: Polska wygrywa z Rosją spór o historię. Narracja Putina jest kwestionowana, Warszawa otrzymała ogromne wsparcie

aw/PAP/IAR

https://wpolityce.pl/historia/486328-80-rocznica-pierwszej-z-czterech-deportacji-polakow-do-zsrs

4 thoughts on “980 80 rocznica ludobójstwa w Katyniu i pierwszej z czterech deportacji Polaków do ZSRS


  1. Deportacje sowieckie
    2,821 views•Feb 9, 2018
    Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku

    W nocy z 9 na 10 lutego 1940 r., z zajętych przez Związek Sowiecki polskich Kresów Wschodnich deportowano pierwszych 140 tys.Polaków zamieszkujących te tereny, głównie rodziny polskich
    wojskowych, urzędników państwowych, a także pracowników leśnych i kolejowych. Przez władze ZSRS zostały one uznane jako „element niepewny”, zagrażający sowietyzacji okupowanych ziem.
    Niestety, luty 1940 r. nie kończył gehenny Polaków zamieszkujących Kresy Wschodnie. Do czerwca 1941 r. Sowieci przeprowadzili łącznie cztery deportacje. Historycy szacują, że w ich ramach wywieziono w głąb Związku Sowieckiego co najmniej kilkaset tysięcy Polaków.

    autorzy: Dział Dokumentacji Filmowej Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku

    indiarav
    https://www.spm.org.pl/najpilniejsze-potrzeby#kawalek-polski-trzy-tysiace-kilometrow-stad-pomoz-polakom-w-kazachstanie-15

    Lila Smug
    Taką dolę zgotowali nam wszechmocni sąsiedzi. A teraz nas, ofiary stalinizmu, hitleryzmu, oskarżają i uczą nas żyć w demokracji. Ubolewam nad taką gorliwością współczesnego świata. Żaden rząd w świecie nie ma prawa pouczać Polaków jak mają żyć. Ręce precz od Polski i Polaków!

    indiarav
    za Bożym przyzwoleniem ta gehenna

    Polubienie

  2. A nie chcecie,parchy PiSdoskie
    postawić nam jakiegoś pomnika z tej okazji? Jakiś Pomnik Gwoździa, Druta, Pinezki? A ku czci pomordowanym na Wołyniu Pomnik Hamburgera, co?

    https://wpolityce.pl/historia/495510-represje-zsrs-wobec-polakow-rocznica-drugiej-deportacji

    Bolesna rocznica. 80 lat temu ZSRS przeprowadził drugą z czterech masowych deportacji Polaków. Ludzie umierali z zimna, głodu i wyczerpania

    opublikowano: wczoraj


    autor: screen youtube.com/Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku

    80 lat temu, w nocy z 12 na 13 kwietnia 1940 r., w tym samym czasie, gdy NKWD mordowało polskich jeńców wojennych i więźniów, ich rodziny stały się ofiarami drugiej masowej deportacji w głąb ZSRS. Zesłano łącznie ok. 61 tys. obywateli polskich, głównie do Kazachstanu.

    Pierwsza masowa deportacja
    Pierwszą z czterech masowych deportacji obywateli polskich z ziem wschodnich RP, zaanektowanych przez ZSRS w wyniku rozbioru państwa polskiego, władze sowieckie przeprowadziły 10 lutego 1940 r. Według danych NKWD do północnych obwodów Rosji i na zachodnią Syberię wywieziono wówczas ok. 140 tys. ludzi. Wcześniej, bo już późną jesienią 1939 r., deportacje objęły uchodźców ze środkowej i z zachodniej Polski, którzy na skutek działań wojennych znaleźli się na terenach okupowanych przez ZSRS. Większość z nich została zesłana do wschodnich obwodów sowieckiej Ukrainy i Białorusi. Skierowano ich głównie do pracy w kołchozach, przemyśle i górnictwie. Operacja z jesieni 1939 r. objęła ok. 55 tys. osób.

    Doświadczenia tych akcji deportacyjnych, szczególnie lutowej, skłoniły władze na Kremlu do podjęcia decyzji o kolejnej wielkiej wywózce. Formalną decyzję podjęła Rada Komisarzy Ludowych 2 marca 1940 r., a więc niemal dokładnie w tym samym czasie, gdy to samo gremium wydało formalny wyrok śmierci na polskich oficerów. Zgodnie z przyjętymi założeniami deportacja miała objąć przedstawicieli polskich elit: rodziny urzędników państwowych i samorządowych, sędziów, prokuratorów, profesorów uczelni, wyższych funkcjonariuszy więziennictwa oraz policji, kupców i przedsiębiorców. Do tej listy dołączono rodziny jeńców wojennych z Kozielska, Ostaszkowa i ze Starobielska. Wysiedleni mieli być również wszyscy zamieszkali w liczącym 800 metrów pasie granicznym. Władze sowieckie postanowiły także wykorzystać tę sytuację do rozprawy z innymi potencjalnie niebezpiecznymi grupami – nacjonalistami białoruskimi i ukraińskimi. Ostatecznie deportacje miały objąć 25 tys. rodzin, czyli według maksymalnych szacunków blisko 100 tys. osób. Wśród nich Polacy stanowili 68 proc., Białorusini 13,4 proc., Ukraińcy 12,3 proc., Żydzi 4,3 proc.

    W kolejnych tygodniach sprecyzowano też kierunki deportacji. Celem miało być sześć obwodów kazachskich. Kilka tysięcy zesłańców trafiło do Obwodu Czelabińskiego na Uralu. Ich władzom nakazano wyznaczenie miejsc osiedlenia. Deportację poprzedzały rozpoczęte 4 kwietnia serie aresztowań „podejrzanych o działalność kontrrewolucyjną”, m.in. polskich żołnierzy i oficerów.

    Sowieci chcieli zniszczyć polskie elity
    Sowieci dążyli więc do „rozwiązania” kilku zasadniczych problemów. Zniszczenie polskich elit ograniczało możliwości funkcjonowania polskiego podziemia niepodległościowego. Zesłanie rodzin ofiar zbrodni katyńskiej sprawiało, że na stepach Kazachstanu trudniej było im zabiegać o wyjaśnienie losów mężów i ojców. Oczyszczenie pasa granicznego ułatwiało zaś uszczelnienie granicy i dawało również większe możliwości przygotowania pasa nadgranicznego do ewentualnego konfliktu z Niemcami.

    7 marca szef NKWD Ławrientij Beria wydał rozkaz formowania „trójek” odpowiedzialnych za wywózki. Kolejne rozkazy dotyczyły sporządzania list deportacyjnych. Podobnie jak w przypadku deportacji lutowej, rodzinom pozwalano na zabranie 100 kg dobytku. Cała reszta majątku przechodziła we władanie miejscowych władz. Mieszkania w pierwszej kolejności przekazywano oficerom Armii Czerwonej oraz działaczom partyjnym, a więc przedstawicielom „nowej elity” rządzącej polskimi Kresami.

    Druga masowa deportacja Polaków
    Akcję wysiedlania władze sowieckie rozpoczęły w nocy z 12 na 13 kwietnia 1940 r. Przebieg deportacji tak przedstawiała wywieziona wówczas z Białegostoku polska nauczycielka: „Dom otaczały jednostki o wyglądzie zbirów, komunistyczny element polski, z miejskiego proletariatu, do wnętrza wchodzili funkcjonariusze NKWD. Po stwierdzeniu tożsamości (mocno podkreślano narodowość, obawiano się brać Niemców) kierujący branką odczytywał decyzję […] skazującą daną jednostkę na przesiedlenie. Robiono ścisłą rewizję […]. Do pakowania pozostawiano godzinę lub 30, a nawet 15 minut. Nie zwracano uwagi na ciężko, nawet obłożnie chorych, małe dzieci, które matki pragnęły zostawić u swoich lub znajomych, kobiety w ostatnim stadium ciąży, starców. Wszystkich zabierano pomimo łez, rozpaczy i oświadczeń lekarzy o niemożliwości zniesienia podróży”.

    Wspominając niezwykle ciężkie warunki panujące w czasie transportu, kilkunastoletni chłopiec deportowany ze Lwowa wraz z matką pisał: „Załadowano nas do wagonów po 30 osób i więcej do jednego. Od razu wagony zostały zamknięte i zadrutowane. […] Dwa dni staliśmy na dworcu., oglądając przez zakratowane okienka nieszczęśników zwożonych bezustannie autami. W wagonach były straszne warunki bytu. Kobiety razem z mężczyznami, ubikacja w kształcie rury drewnianej, wystawiona na zewnątrz wagonu. Ścisk, brak chleba, wody i gorąco doprowadzały ludzi do szału, już w drugim dniu jazdy zwariowały dwie kobiety i zostały umieszczone w specjalnym wagonie. Przejeżdżając przez granicę polsko-rosyjską [granicę sprzed września 1939 r. – przyp. red.], zapanował smutek i płacz. Wiedzieliśmy, że wjeżdżamy w kraj biedy, nędzy i głodu, mając małe nadzieje na wydostanie się stąd. Jazda ta trwała 17 dni, po drodze zostawialiśmy trupy starców i dzieci, którzy nie przetrzymali tej jazdy”.

    Warunki deportacji wydawały się koszmarem, ale i tak były nieporównywalnie lepsze niż podczas wywózek z lutego 1940 r. Wiosna sprzyjała przetrwaniu wielodniowej podróży. Mimo to wielu wysiedlonych zapadało na choroby zakaźne. Inny był też status deportowanych. Zostali zesłani w trybie administracyjnym na dziesięć lat. Oznaczało to, że zamieszkiwali w sowchozach i kołchozach i za pracę otrzymywali wynagrodzenie. Największym ograniczeniem ich swobody był brak możliwości wyjazdu poza obwód administracyjny. Około 8 tys. zostało skierowanych do budowy linii kolejowych, dróg i kopalń złota. Wśród tej grupy panowała największa śmiertelność.

    Dwunastoletnia dziewczynka wywieziona w kwietniu 1940 r. ze Lwowa do Obwodu Kustanajskiego tak opisywała swoje doświadczenia z Kazachstanu:

    W kołchozie pracowaliśmy razem z bratem bo mamusia moja chorowała i choć pędzili nie szła do roboty. W naszym kołchozie był tzw. predsidatiel od jego humoru zależało nasze życie, gdy chciał dać mąkę, to dał a jak nie to nic nie można było zrobić. Nie dał i koniec. Gdy musiałam pójść do szkoły niedługo chodziłam, bo nie dawano mi chodzić nazywano nas bandytami i jeszcze inaczej więc nie mogłam tego słuchać i znieść wolałam się nie uczyć i nie jeść chleba, a nie słyszeć. […] Gdy przyszły Święta Bożego Narodzenia u nas nic nie było ani nawet okruszynki chleba. Choć nie wiedziałam jak to się żebrze ale spróbowałam. Poszłam po chatach i śpiewałam no i coś przyniosłam do domu upokarzałam się bardzo ale trudno iść trzeba bo tam w biednej kibitce z głodu umiera mamusia i brat. Gdy przyszła wiosna pracowałam wszędzie, […] miałam wtedy 12 lat byłam jeszcze bardzo mała siły moje nie pozwalały mi na taki wysiłek ale trudno trzeba. Nazywali nas jak mogli najgorzej w ogóle teraz nie mamy słów do opisania tego co przeszliśmy.

    Celem sowieckich deportacji była eksterminacja elit oraz ogółu świadomej narodowo polskiej ludności; miały one rozbić społeczną strukturę, dostarczając jednocześnie totalitarnemu sowieckiemu imperium siłę roboczą.

    Prof. Andrzej Paczkowski opisując dzieje zesłań w „Czarnej księdze komunizmu”, stwierdził:

    Uważa się, że w ciągu niespełna dwóch lat władzy sowieckiej na ziemiach zabranych Polsce represjonowano w różnych formach – od rozstrzelania, poprzez więzienia, obozy i zsyłki, po pracę wpół przymusową – ponad 1 mln osób, a więc co dziesiątego obywatela Rzeczypospolitej, który mieszkał lub znalazł się na tym terytorium. Nie mniej niż 30 tys. osób zostało rozstrzelanych, a śmiertelność wśród łagierników i deportowanych szacuje się na 8–10 proc., czyli zmarło zapewne 90–100 tys. osób.

    Kolejne deportacje zostały przeprowadzone przez władze sowieckie w czerwcu 1940 i pod koniec maja 1941 r. Łącznie według danych NKWD we wszystkich czterech wywózkach zesłano 330–400 tys. osób.

    ann/PAP

    Polubienie

  3. https://kresy.pl/wydarzenia/polska/dzis-obchodzimy-dzien-pamieci-ofiar-zbrodni-katynskiej/


    11 kwietnia 1943 r. Niemcy rozpoczęli prace ekshumacyjne w Lesie Katyńskim

    DZIŚ OBCHODZIMY DZIEŃ PAMIĘCI OFIAR ZBRODNI KATYŃSKIEJ

    13 kwietnia 2020|0 Komentarze|w polityka, Polska, społeczeństwo, Wydarzenia |Przez Krzysztof Janiga

    30 lat temu władze ZSRR przyznały się do sprawstwa zbrodni katyńskiej a 77 lat temu Niemcy poinformowali o odkryciu w Katyniu masowych grobów z ciałami polskich oficerów. Na pamiątkę tego wydarzenia 13 kwietnia obchodzimy jako Dzień Pamięci Ofiar Zbrodni Katyńskiej.

    5marca 1940 roku Biuro Polityczne Komitetu Centralnego Wszechzwiązkowej Komunistycznej Partii (bolszewików) jednogłośnie podjęło decyzję o rozstrzelaniu 25 tysięcy polskich jeńców wojennych przetrzymywanych w ZSRR. Podpisy pod uchwałą złożyli Stalin, Woroszyłow, Mołotow, Mikojan, Kalinin, Kaganowicz i Beria. Od 3 kwietnia strzałami w tył głowy zaczęto mordować polskich jeńców z obozów w Kozielsku, Ostaszkowie i Starobielsku. Ofiary chowano w zbiorowych dołach w Katyniu, Charkowie i Miednoje. Egzekucje trwały do maja 1940 roku. W gronie zamordowanych była elita narodu polskiego – oficerowie WP, policjanci, urzędnicy, uczeni, profesorowie wyższych uczelni, artyści, lekarze, nauczyciele i prawnicy. Łącznie zamordowano 14 587 osób. Ocalała jedynie grupa 395 lub 448 osób, które przewieziono do obozu przejściowego w Pawliszczewie Borze.

    Ponadto wymordowano także około 7 300 obywateli polskich, których NKWD więziło na terenach RP włączonych do Związku Sowieckiego. Na Ukrainie rozstrzelano 3 405 osób. Według najbardziej prawdopodobnej hipotezy, którą potwierdzają prace archeologiczne i ekshumacyjne zespołu badaczy pod kierownictwem prof. Andrzeja Koli, ich groby znajdują się w Bykowni pod Kijowem. Na Białorusi funkcjonariusze NKWD zamordowali 3 880 osób, które prawdopodobnie pogrzebano w Kuropatach pod Mińskiem. Większość z nich stanowili działacze konspiracyjnych organizacji, oficerowie niezmobilizowani we wrześniu 1939 r., urzędnicy państwowi i samorządowi, a także „element społecznie niebezpieczny” z punktu widzenia władz sowieckich.

    13 kwietnia 1943 roku Niemcy poinformowali o odkryciu w Katyniu masowych grobów polskich oficerów. Dwa dni później moskiewskie radio przypisało zbrodnię Niemcom twierdząc, że oficerowie zostali wymordowani w 1941 roku po zajęciu okolic Smoleńska przez Niemców. Zwrócenie się polskiego rządu do Międzynarodowego Czerwonego Krzyża o zbadanie grobów Sowieci wykorzystali jako pretekst do zerwania stosunków z Polską. Na pamiątkę ujawnienia zbrodni katyńskiej w 2007 roku Sejm RP ustanowił 13 kwietnia Dniem Pamięci Ofiar Zbrodni Katyńskiej.

    Z 13 kwietnia wiąże się inna ważna rocznica związana ze zbrodnią katyńską. 30 lat temu podczas wizyty prezydenta Jaruzelskiego w Moskwie władze ZSRR wycofały się z utrzymywanej od półwiecza kłamliwej narracji o niemieckim sprawstwie i po raz pierwszy przyznały, że polscy jeńcy wojenni zostali rozstrzelani wiosną 1940 r. przez NKWD. Winą obarczono wówczas jedynie szefa NKWD Berię, jego zastępcę Mierkułowa oraz „ich pomocników”. Masakrę katyńską nazwano „jedną z cięższych zbrodni stalinizmu” i wyrażono z tego powodu głębokie ubolewanie.

    CZYTAJ TAKŻE: Powstał nowy portal poświęcony zbrodni katyńskiej

    Powstał nowy portal poświęcony zbrodni katyńskiej

    Kresy.pl / polskieradio.pl / dzieje.pl

    Polubienie

  4. https://kresy.pl/wydarzenia/polska/80-lat-temu-sowieci-przeprowadzili-trzecia-masowa-deportacje-obywateli-rp/


    Budowa linii kolejowej od Uralu do Jeniseju. Źr. ipn.gov.pl. Fotografia z ksiąTomasza Kiznego „Fotografie Gułagu. Obraz i pamię政ki

    80 LAT TEMU SOWIECI PRZEPROWADZILI TRZECIĄ MASOWĄ DEPORTACJĘ OBYWATELI RP

    29 czerwca 2020|0 Komentarze|w Polska, społeczeństwo, Wydarzenia |Przez Krzysztof Janiga

    29 czerwca 1940 roku władze sowieckie rozpoczęły trzecią masową deportację obywateli polskich w głąb ZSRR.

    Jak przypomniała Polska Agencja Prasowa, w przeciwieństwie do dwóch poprzednich masowych deportacji (z lutego i kwietnia 1940 roku), deportacja rozpoczęta w czerwcu 1940 roku objęła nie mieszkańców Kresów, lecz uchodźców z centralnej Polski, którzy znaleźli się na terenach II RP okupowanych przez Związek Radziecki. Znaczną ich część stanowili mieszkańcy miast, około dwóch trzecich (niektóre szacunki mówią nawet o 80 proc.) było Żydami.

    Sowieckie władze na kilka dni przed wywózką zwoziły uchodźców w miejsca formowania transportów i przekonywały ich, ze za kilka dni wrócą na ziemie okupowane przez Niemców. Jak stwierdza PAP, znając realia okupacji sowieckiej i nie zdając sobie sprawy z brutalności niemieckiej okupacji, osoby przeznaczone do wywózki mogły z nadzieją oczekiwać na powrót w rodzinne strony. Sowieci uniknęli w ten sposób prób ucieczek i organizowania się osób przeznaczonych do deportacji.

    W trzeciej deportacji w głąb ZSRR zesłano ponad 80 tys. ludzi, niektóre szacunki mówią o prawie 100 tys. zesłanych. Raporty NKWD mówią o wywiezieniu prawie 23 tys. osób z tzw. Zachodniej Białorusi i prawie 58 tys. z tzw. Zachodniej Ukrainy. 22 tys. stanowiły osoby poniżej 16. roku życia. Około 11 proc. deportowanych było etnicznymi Polakami.

    Celem czerwcowej wywózki była Syberia, głównie obwody archangielski, swierdłowski, nowosybirski, republiki Komi, Maryjska, Jakucka i Kraj Ałtajski. Zesłanych czekała praca przy wycince lasów i produkcji podkładów kolejowych.

    PAP przypomina, że władze sowieckie czyniły wielu deportowanym podczas trzeciej wywózki ogromne trudności przy wstępowaniu do armii Andersa z powodu ich żydowskiego pochodzenia. Ostatecznie zgodziły się na uznanie za obywateli polskich tych Żydów, którzy pochodzili z centralnej i zachodniej Polski. W dalszym ciągu tworzono jednak bariery administracyjne, przez co do Iranu trafiło tylko 3,5 tys. Żydów. Około 3 tys. z nich za cichym przyzwoleniem gen. Andersa zdezerterowało podczas stacjonowania w Palestynie.

    CZYTAJ TAKŻE: Rosjanie nieopatrznie przyznali się, że posiadają akta zbrodni katyńskiej
    https://kresy.pl/wydarzenia/regiony/rosja/rosjanie-nieopatrznie-przyznali-sie-ze-posiadaja-akta-zbrodni-katynskiej/

    Kresy.pl / dzieje.pl

    Polubienie

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.