
Hehehe… no nieźle! To naprawdę niezłe, więc jednocześnie głośno, doniośle i dosadnie, obśmiałem się setnie w sednie mojego szpetnego jestestwa. Zdecydowałem się zrobić to wewnętrznie i sam siebie ocenzurowałem, żeby swym gromkim śmiechem nie zbudzić czegoś złego, jeszcze bardziej szpetnego, jeszcze bardziej gorszego ode mnie, bo kto tam wie, kto mnie tam dzisiaj podgląda i co mi sprawdza? Usłużni, nie krępujcie się sami bardziej, mimo że jesteście już tak skrępowani, że jesteście jednym wielkim chodzącym i oddychającym węzłem gordyjskim, nie czujcie się tak! Poczujcie się wyprostowani, jak rozplątany sznurek do snopowiązałki! Żadnych supełków, tylko czysta zdrowa juta. Pnijcie w górę się, no chociaż spróbujcie… albo może jednak nie, może jednak poleżcie jak leżycie, bo jak zaczniecie się wspinać, to jak powój, czy trujący bluszcz w ich oplatającej naturze, zadusicie zapędami swymi istoty, po karkach których popełzlibyście ku światłu. Wasza karma to leżeć i gnić rozsupłani nisko na ziemi.
Dawno temu, będąc uczniem szkoły średniej, miałem jeden raz przyjemność być wezwany przed oblicze Pana Cenzora, którego lokalna siedziba mieściła się w pewnym wojewódzkim mieście, a dokładnie wielkim szarym kwadratowym budynku PKP, gdzie musiałem się tłumaczyć z projektu plakatu teatralnego, wykonanego w technice tzw. kolażu. Nie pamiętam tytułu przedstawienia, ale zupełnie nieświadomie umieściłem tam jako kurtynę, rozdartą gazetę. Okazało się, że użyłem chyba Trybuny Ludu, więc sami rozumiecie… Najzabawniejsze z tego wszystkiego było to, że wtedy dotarło do mnie namacalnie, w jakim „wolnym” świecie wtedy żyłem. Że też im wszystkim chciało się zajmować takimi pierdołami, jak projekt jakiegoś plakatu o rozmiarach A4. Ciekawe czy nauczyciele mieli taki obowiązek i musieli donosić do cenzury wszystkie projekty itp, czy to jeden z nich ot tak zwyczajnie sam z siebie, dla spokojności serca lub z jego dobroci, był doniósł gdzie i co trzeba? Jaja jak berety i wspaniałe nieświadome czasy!
Ale ale, a co by było, jak by ze mnie chcieli zrobić jakiegoś wywrotowca czy innego męczennika, bo jednak celowo rozdarłem tę ich przewodnią gazetę? Tak mi się teraz jeszcze przypomniało, jaki strach był wtedy z pójściem do kibla, jak papieru toaletowego zabrakło. Przecież z każdego z nich mógł znienacka wychylić się jakiś niezadowolony cenzor, bo kto tam wtedy patrzył, jakiej podartej używa do podtarcie swojego tyłka… Ważne było to, żeby papier był mietki… Brrr… Czytaj dalej →
Dodaj do ulubionych:
Polubienie Wczytywanie…